Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Macieju, czy jest jakkolwiek szansa na zakupienie za jednym zamachem całości, czyli wszystkich pięciu tomów?
Pozdrawiam i trzymam kciuki za wszystko,
Spóźnialski Wojtek
Pozdrawiam i trzymam kciuki za wszystko,
Spóźnialski Wojtek
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Jeśli bezpośrednio ode mnie - to ostatnia.
Mam 1 (słownie JEDNĄ) sztukę tomu 2.
Pozostałe tomy to nie problem.
Koszt - tom 1 - 110
tom 2 - 100
tom 3 - 120
tom 4 - 120
tom 5 - 140
razem 590
koszt przesyłki 30 (to już waży)
razem 620.
Za komplet cena promocyjna 550.
Jakby co to na pewno księgarnia na świętokrzyskiej ma komplet i księgarnia odkrywcy oraz stara szuflada pewnie też.
Po za tym pozostaje jakieś allegro czy coś.
W związku z żenującym poziomem sprzedaży na razie na dodruk tomów 2 się nie zanosi.
Mam 1 (słownie JEDNĄ) sztukę tomu 2.
Pozostałe tomy to nie problem.
Koszt - tom 1 - 110
tom 2 - 100
tom 3 - 120
tom 4 - 120
tom 5 - 140
razem 590
koszt przesyłki 30 (to już waży)
razem 620.
Za komplet cena promocyjna 550.
Jakby co to na pewno księgarnia na świętokrzyskiej ma komplet i księgarnia odkrywcy oraz stara szuflada pewnie też.
Po za tym pozostaje jakieś allegro czy coś.
W związku z żenującym poziomem sprzedaży na razie na dodruk tomów 2 się nie zanosi.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Dzięki!
Biorę!
Daj numer konta.
Biorę!
Daj numer konta.
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Przesyłka doszła. Wielkie dzięki.
"Koci pancernik" super. Możesz gratulować córze pomysłu Opis tego okrętu bardzo klawy.
Czekam na kolejne tomy
"Koci pancernik" super. Możesz gratulować córze pomysłu Opis tego okrętu bardzo klawy.
Czekam na kolejne tomy
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Przyszło 5 tomów...
Tak mi dobrze, że aż dobrze mi tak!
Macieju, raz jeszcze dziękuję bardzo.
Tak mi dobrze, że aż dobrze mi tak!
Macieju, raz jeszcze dziękuję bardzo.
- de Villars
- Posty: 2229
- Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
No to ładną cegłę musiałeś dostać, kurier się pewnie zasapał jak dżwigał Ja właśnie zaczynam lekturę V tomu i od samego początku jestem pod wrażeniem ilości rysunków. To musiała być kupa roboty. Zwłaszcza mi się podobają te wszytskie pancerniki i krążowniki rozpoznawcze, szkoda że wszystko to pozostało tylko na papierze
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
http://springsharp.blogspot.com/
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Nie cegła, nie cegła.
Cegła to max jakieś 4 kg
http://iletowazy.pl/materialy/ile-wazy-cegla/
to ważyło koło 10. Razem z opakowaniem. I do tego było większe.
Już szybciej pustak
A co do rysunków, to prawie mnie pokonały. Mówiąc szczerze początkowo miałem zamiar znacząco ograniczyć ich ilość, ale potem jakoś tak wyszło. Ostatnie 2 - D47 i D48 - projekty wstępne Mackensena to dorobiłem z rozpędu już po tym jak została zatwierdzona "wersja ostateczna". Opóźniłem wypuszczenie do druki i wstawiłem je w ostatniej chwili.
Efekt jest jaki jest.
Co do rozpoznawczych - niektóre nader fantazyjne.
Ale mi sie tam podoba coś nieco późniejszego. Monstery z sześcilufowymi wieżami 406 są fajoskie. Duże jest piękne!
Czterolufowe 457 jakoś nie robią takiego wrażenia. Moze dlatego, że 4 lufy pojawiły się tu i tam, więc samo przeskalowanie nie szokuje (inżyniera pewnie tak, zbudować wieżę o masie 6 tys ton czy więcej to robi wrażenie, ale jakoś tak na wyobraźnię nie działa), ale takie sześć patyków wystających z podstawki, to jest to! Chciałbym to zobaczyć na wodzie....
No ale ja nie jestem kaiserem żeby sobie tak dla rozrywki postawić całą flotę w skali 1:1, bo poza rozrywką władcy nie ma z niej żadnego pożytku. Nie to żebym nie chciał, bo koncepcja fajna
Cegła to max jakieś 4 kg
http://iletowazy.pl/materialy/ile-wazy-cegla/
to ważyło koło 10. Razem z opakowaniem. I do tego było większe.
Już szybciej pustak
A co do rysunków, to prawie mnie pokonały. Mówiąc szczerze początkowo miałem zamiar znacząco ograniczyć ich ilość, ale potem jakoś tak wyszło. Ostatnie 2 - D47 i D48 - projekty wstępne Mackensena to dorobiłem z rozpędu już po tym jak została zatwierdzona "wersja ostateczna". Opóźniłem wypuszczenie do druki i wstawiłem je w ostatniej chwili.
Efekt jest jaki jest.
Co do rozpoznawczych - niektóre nader fantazyjne.
Ale mi sie tam podoba coś nieco późniejszego. Monstery z sześcilufowymi wieżami 406 są fajoskie. Duże jest piękne!
Czterolufowe 457 jakoś nie robią takiego wrażenia. Moze dlatego, że 4 lufy pojawiły się tu i tam, więc samo przeskalowanie nie szokuje (inżyniera pewnie tak, zbudować wieżę o masie 6 tys ton czy więcej to robi wrażenie, ale jakoś tak na wyobraźnię nie działa), ale takie sześć patyków wystających z podstawki, to jest to! Chciałbym to zobaczyć na wodzie....
No ale ja nie jestem kaiserem żeby sobie tak dla rozrywki postawić całą flotę w skali 1:1, bo poza rozrywką władcy nie ma z niej żadnego pożytku. Nie to żebym nie chciał, bo koncepcja fajna
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
- de Villars
- Posty: 2229
- Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Całe szczęście, że wszyscy nie jesteśmy kaiserami, bo jakbyśmy zaczęli budować to wszystko co na papierze nam się podoba, to ziemia by tego nie udźwignęłaNo ale ja nie jestem kaiserem żeby sobie tak dla rozrywki postawić całą flotę w skali 1:1
Fantazyjne i inspirujące - nabrałem ochoty żeby sobie któregoś z nich narysować "po mojemu", czyli w paincieCo do rozpoznawczych - niektóre nader fantazyjne.
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
http://springsharp.blogspot.com/
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Aj tam by nie wytrzymała. Wytrzymałaby, co najwyżej można by suchą stopą przejść przez Atlantyk a może i Pacyfik, skacząc z pokładu na pokład przycumowanych burta w burtę okrętów
Podoba mi się szczerość w samej nazwie. Nazwa programu pochodzi nie od "paint" tylko "pain". Jak się tego używa to się odczuwa "pain". Przynajmniej ja tak odczuwam.czyli w paincie
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
- de Villars
- Posty: 2229
- Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Wychodzi na to, że jestem masochistą, odczuwając pewną przyjemność w tworzeniu malunków w rzeczonym programie
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
http://springsharp.blogspot.com/
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Cóż różne bywają przyjemności. Ta przypadłość też bywa interesująca, ale może lepiej nie drążyć tematu, bo może to czytać ktoś przed godziną 23:00
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
- de Villars
- Posty: 2229
- Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Wobec tego apeluję do administracji o wprowadzenie na forum funkcjonalności pozwalajacej oznaczać określone posty jako Adult only dzięki czemu będą się wyświetlać tylko w godzinach nocnych
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
http://springsharp.blogspot.com/
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Ale oponenci byliby jeszcze starsi. Kult śś. Bismarcka i Iowy jest reliktem epoki bumerów i od dekad trwa wyłącznie siła bezwładności. Z perspektywyMaciej3 pisze:Nic by ci to nie dało.
Przegrywam walkowerem.
Za stary jestem na takie walki. Z góry przyznaję że jestem ... (tu wstawić odpowiednie określenie) i kończymy temat. Po co się szarpać?
potencjalnego widza czekającego z popkornem na przyzwoity catfight, bałbym się raczej do walkowera drugiej strony.
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Jak by to ująć.
Mam co prawda już 40+ (dobre plus) i forma już nie ta, ale coś tam jeszcze z czasów pracy fizycznej pozostało. Przy wzroście 190 i masie 120+ (dobre plus) to faktycznie mogłoby być kilka walkowerów, zwłaszcza jakby przywdziać metalowe wdzianko z jakiejś średniowiecznej grupy rekonstrukcyjnej.
Ale z drugiej strony bić dziadków nie wypada, więc w sumie co pozostaje?
Mam co prawda już 40+ (dobre plus) i forma już nie ta, ale coś tam jeszcze z czasów pracy fizycznej pozostało. Przy wzroście 190 i masie 120+ (dobre plus) to faktycznie mogłoby być kilka walkowerów, zwłaszcza jakby przywdziać metalowe wdzianko z jakiejś średniowiecznej grupy rekonstrukcyjnej.
Ale z drugiej strony bić dziadków nie wypada, więc w sumie co pozostaje?
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
- de Villars
- Posty: 2229
- Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Oj tam, oj tam. Wiek to tylko liczba, a formę można zbudować także po 40-tce. Wierz mi, wiem co mówię
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
http://springsharp.blogspot.com/
Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...
Coś w tym jest.
W sumie to kusicie szatany. Człek nabiera ochoty na napisanie ciętego porównania iofki z całą resztą i dekapujących płyt poszycia też. A co. I formę się uda przygotować do bitki, a masa już zbudowana, pozostaje zbudować rzeźbę
Ale nie od razu a do tomu 6 już dobre 150-200 stron jest, więc.....
W sumie to kusicie szatany. Człek nabiera ochoty na napisanie ciętego porównania iofki z całą resztą i dekapujących płyt poszycia też. A co. I formę się uda przygotować do bitki, a masa już zbudowana, pozostaje zbudować rzeźbę
Ale nie od razu a do tomu 6 już dobre 150-200 stron jest, więc.....
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.