Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Dokumenty, książki, artykuły prasowe, internetowe, ikonografia, filmy...

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: jogi balboa »

Amerykanów Tillman battleship prześladował do końca ery pancerników. W końcu w latach czterdziestych postanowili sobie taki sklecić, ale skończyła się epoka pancerników :cojest: i chcąc nie chcąc musieli przerzucić się na Tillman carriers.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Maciej3 »

Nie zdążyłem z rozpędu narysować jeszcze jednego koszmarka - z 13 działami 457 w 6 wieżach. Dziobowa 3 lufowa reszta dwójki. Może ktoś mi wyjaśnić sens takiej kombinacji?

Teraz całkowicie serio bez złośliwości.
Te Tillmany miały pewien sens jako analiza co maksymalnie można zbudować przy danym poziomie rozwoju techniki i ograniczeniach infrastruktury. W tym kontekście to miały sens. Jakby się zabrali za budowę, to już inaczej bym patrzył.
A w okresie międzywojennym poszli dalej - działa 20 a nawet 24 calowe to jest coś! Zwłaszcza te 610 byłyby mile widziane :lol: Ciekawe jaką by to miało trwałość.

Co do Tillmanów do końca ery pancerników - no też nie do końca. Montana całkowicie zrywała z Tillmanem. Co prawda miała wyporność mniejszą, ale nie mieściła się w kanał - miał być modernizowany. Ale były inne koncepcje jeszcze większych.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
de Villars
Posty: 2229
Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: de Villars »

Maciej3 pisze:Ale były inne koncepcje jeszcze większych.
Ale chyba już nie wiele większych? Tak mi sie zdaje (ale tylko zdaje...) że granicą praktyczności pancernika jest jakieś 100.000 ton, 300+ m długości i działa koło 50 cm. Nawet z wynalazków typu H-ileśtam tylko jeden przekroczył znacznie te granice:D Ale Jankesi może inaczej na to patrzyli - pancernik z działami 610 mm to pewnie musiał mieć ze 150000 ton?
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Maciej3 »

parametrów tego 24 calówca nie pomnę, ale nie był specjalnie duży, ot jakieś 70-80 tysięcy. Nie miał mieć opancerzenia przeciwko takim pociskom.

A co do II wojennych, to największy "poważny" jaki znam to taki
http://www.shipscribe.com/styles/S-511/ ... 11-13c.htm

Jakieś głosy i plotki o innych przewijają się tu i tam, ale nie mam twardych danych, że to "poważne" a nie czyjeś fantazje powojenne.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: jogi balboa »

de Villars pisze:granicą praktyczności pancernika jest jakieś 100.000 ton, 300+ m długości i działa koło 50 cm.
W połowie lat Czterdziestych artyleria to już anachronizm. Lepiej postawić kilka wyrzutni V2.

Montana miał mieć 65 tys. waszyngtońskiej, to pi razy drzwi koreluje z 70 tys. normalnej.
Speedy
Posty: 554
Rejestracja: 2004-07-23, 15:24
Lokalizacja: Wawa

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Speedy »

jogi balboa pisze:
de Villars pisze:granicą praktyczności pancernika jest jakieś 100.000 ton, 300+ m długości i działa koło 50 cm.
W połowie lat Czterdziestych artyleria to już anachronizm. Lepiej postawić kilka wyrzutni V2.
Ja ci dam anachronizm :D I do czego ci V 2 na okręcie?? Pomijając już fakt, że ona się ogólnie słabo do tego nadawała, USNavy zrobiła jeden start z lotniskowca w 1947, zakończony eksplozją po kilkunastu sekundach lotu.
Pozdro
Speedy
Awatar użytkownika
Janusz Kluska
Posty: 1148
Rejestracja: 2006-05-14, 20:44
Lokalizacja: Wodzisław Śląski

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Janusz Kluska »

Witam.
Niedawno czytałem książkę "Invictus" autor Marcin Ciszewski (wyd. Warbook), jest to alternatywna historia XX wieku.
Pokrótce streszczenie książki:

"" ... Polacy przegrywają Bitwę Warszawską w sierpniu 1920 roku. Pochód bolszewików trwa dalej. Rewolucja ogarnia całą Europę kontynentalną. W końcu, w grudniu 1922 roku utworzony zostaje Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich, obejmujący terytorium od Władywostoku do Lizbony. W Europie tylko Wielka Brytania pozostaje jeszcze krajem demokratycznym.

Stany Zjednoczone pogrążają się w kryzysie, wydatki na armię i flotę zostają zredukowane. Pozostałe środki grupa wpływowych polityków i wojskowych wykorzystuje do budowy – w miejsce standardowych okrętów – największego pancernika w dziejach, okrętu wielokrotnie silniejszego od najsilniejszych pancerników sowieckich. Jego dowódcą zostaje wiceadmirał Frank Bratten, człowiek będący zagorzałym przeciwnikiem budowy wielkiego okrętu.

Jest rok 1941. Sowieci w błyskawicznej kampanii podbijają Anglię, w obronie której Amerykanie tracą większość floty. Kolejnym obiektem agresji będą słabe, skłócone wewnętrznie i rozsadzane przez sowiecką agenturę Stany Zjednoczone. Jedyną nadzieją Stanów Zjednoczonych jest dowodzony przez Franka Brattena USS „George Washington”, potężny, ale samotny superpancernik. Marynarze nazywają go Invictus, Niezwyciężony. ..."


Czasami fajnie jest pofantazjować co by było gdyby, ale autor w tej książce poszedł już chyba według mnie za daleko, ponieważ parametry to, cytuję:

" ... Długość okrętu wynosi dwa tysiące siedemnaście stóp –mówi. – Szerokość: dwieście pięćdziesiąt stóp. W systemie metrycznym: sześćset piętnaście na siedemdziesiąt sześć metrów. ... W pełni załadowany wypiera dwieście dwadzieścia tysięcy ton metrycznych ... Wymiary służą celowi,jaki sobie postawiliśmy. Jakiemu?
Otóż naszym celem było stworzenie maksymalnie stabilnej, odpornej na ciosy platformy pod najpotężniejsze uzbrojenie w historii wojen morskich. Uzbrojenie,
które nie miałoby sobie równych, które pozwoliłoby uzyskać całkowitą dominację nad dowolnym przeciwnikiem. ... Natomiast artyleria główna Pancernika typu 1935
będzie składała się z dwunastu dział kalibru dwadzieścia cztery cale rozmieszczonych w czterech wieżach, po trzy armaty w każdej ... Armata będzie miała długość pięćdziesięciu dwóch kalibrów, a więc stu czterech stóp, prawie trzydziestu dwóch metrów w systemie metrycznym. Będzie wyrzucać pociski o wadze blisko
dwóch i pół tony na odległość dwudziestu pięciu mil morskich. ... Dowodzącemu przyszłą walką admirałowi zapewniliśmy również wsparcie doskonałej artylerii średniej kalibru dziesięć cali.Dwadzieścia armat umieszczonych w dwu działowych wieżach wzdłuż obu burt pozwoli zwalczać najcięższe cele z odległości blisko szesnastu mil...

I jeszcze dwa fragmenty, po próbach prędkości na morzu –
" ... Inżynier Jack Farber, absolwent Massachusetts Institute of Technology, jeden z najzdolniejszych studentów na roku i jeden z najlepszych konstruktorów w kraju, przyszykował mi niespodziankę. Moc wytwarzana przez turbiny pancernika nie jest bowiem jedyną mocą, jaką główny mechanik ma do dyspozycji. Farber zaprojektował wspomaganie: dwanaście sprzężonych ze sobą silników Diesla, umieszczonych w piątej, leżącej na samym dnie kadłuba siłowni. Silniki te wytwarzają dodatkowe dziewięćdziesiąt tysięcy koni mechanicznych i włączają się do akcji, gdy prędkość okrętu przekracza trzydzieści węzłów. Są swego rodzaju dodatkowym „kopem”, benzyną laną na pożar. Tu, na pomoście bojowym tego nie słyszę, ale obsługa siłowni musi założyć słuchawki, tak wielki jest hałas. Diesle rozpędzają się, przy trzech tysiącach obrotów cztery specjalnie zaprojektowane sprzęgła włączają je do systemu. Pancernik skacze do przodu. To nie złudzenie;
czuję, jak pokład niemal ucieka mi spod nóg. Zerkam na log: trzydzieści dwa węzły. Trzydzieści dwa i pół. Trzydzieści trzy. Trzydzieści trzy i pół. Sternik kręci z podziwem głową ... Szczere gratulacje – mówię. – Trzydzieści trzy i siedem dziesiątych węzła, może pan być z siebie dumny. ..." Panie Farber, nawet pancernik o normalnych wymiarach nie porusza się z taką prędkością – oświadczam ... "


Jak się kończy ta "bajka" to pozostawiam czytelnikom.
Awatar użytkownika
MacGreg
Posty: 597
Rejestracja: 2013-04-24, 19:58
Lokalizacja: Scotland

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: MacGreg »

Hm...
Papier jest cierpliwy, wszystko przyjmie... :gazeta:
'There seems to be something wrong with our bloody ships today!' - Vice Admiral Sir David Beatty
Morskie Opowiesci YouTube
szafran
Posty: 2195
Rejestracja: 2007-05-25, 19:27
Lokalizacja: Sopot

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: szafran »

Ot książka na weekend. Dobrze się czytało :)
Awatar użytkownika
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: jogi balboa »

Takie "Dalsze przygody Pana Kleksa", a w łaźniach superpancernika marynarze myją się sokiem wiśniowym :)
Speedy pisze:Ja ci dam anachronizm
A pewnie że anachronizm. Jak tym porazisz TF lotniskowców, zanim cię namierzą i zmielą?
Speedy pisze: I do czego ci V 2 na okręcie??
Dobre pytanie. Nie wiem.
Raczej zrobiła mi się literówka. Gdy piszę na klawiaturze to mam rozrzut niczym amerykańskie trzydziałowe wieże.
V1 oczywiście miało byc :)
Awatar użytkownika
de Villars
Posty: 2229
Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: de Villars »

Ja się na chwilę wrócę do poprzedniego tomu i pancernika torpedowego z 1912 r. (wariant z 6x356) Pozostaje dla mnie niejasne, jak miały być rozmieszczone działa 152 mm na tym okręcie. Teoretycznie należało by sie spodziewać kazamat, ale pancerz burtowy praktycznie na całym odcinku między wieżami sięga do górnej krawędzi kadłuba, zatem dla kazamat pozostaje w zasadzie miejsce tylko na rufie i na dziobie. Mniej prawdopodbną (jak sądzę) alternatywą były stanowiska pokładowe, być może z jakimiś pancernymi osłonami. Ewentualnie jakaś kombinacja kazamat i stanowisk pokładowych. A może, biorąc pod uwagę że projekt upadł na dość wczesnym etapie, w ogóle nie zdążono tej kwestii przesądzić?
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Maciej3 »

Osobiście stawiam na tą trzecią opcję. Rysunki są powtórzeniem oryginałów z drobnymi dodatkami.
Jak na oryginale nie było narysowanych stanowisk to ich nie wymyślalem.
Komentarza odnośnie rozstawienia nie było.
Resztę możesz sobie odpowiedzieć
Ja nie wiem. Mogę zgadywać.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Maciej3 »

Żeby nie być gołosłownym - rysunek torpedo battleshipa wyglądał tak
Obrazek
całe zestawienie tu
http://www.shipscribe.com/styles/S-584/ ... 584-bt.htm
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
de Villars
Posty: 2229
Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: de Villars »

Szkoda że się nie zachował szkic tego z 40x152 - wiem że go zrekonstruowałeś, ale ciekaw jestem jak sami to sobie wyobrażali ;)
Przy okazji - nurtują mnie opisy przy pokładach w przekroju poprzecznym kadłuba - 120# total i 60# total. W książce opisałeś te pokłady jako 76 mm i 38 mm, ale te oryginalne oznaczenia to dla mnie jakaś zagadka.
ps. zacząłem rysować ten pancernik torpedowy i przyjąłem następujący układ 6-calówek: 8 w kazamatach w okolicy dziobowej wieży i przed nią, 4 w kazamatach na rufie i 4 na stanowiskach pokładowych na śródokręciu, w okolicach masztów.
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Maciej3 »

Sprawa jest dość prosta 40# oznacza płytę 40 lbs czyli 40 funtową.
120# to odpowiednio 120 funtowa itd. Tak przy okazji - jak jest "120# total" to możesz spokojnie przyjąć, że jest to kilka cieńszych płyt złożonych w całość w jedną płytę. W praktyce będzie trochę słabsza niż jedna lita płyta - o ile słabsza to sprawa dyskusyjna, aczkolwiek są tacy co podają wzory z wyliczeniami do 50 miejsca po przecinku.
W przybliżeniu płyta 40 funtowa to 1 calowa.
Tak wiem, nie jest to dokładnie tyle tylko trochę mniej, ale mniejsza o milimetr w te czy tamte.
Zresztą Friedman twierdził, że w USA 40 funtów oznaczało zawsze 1 cal. U Brytoli nieco mniej.
Ja osobiście pozostaję nieco sceptyczny, po cholerę by stosowali oznaczenia w funtach i calach oddzielnie?
Ale dla odmiany czasami na jednym rysunku w jednym przekroju jakąś płytę oznaczali 200 lbs a w innym przekroju 5 cali, czyli znów cholera wie.
Ja dla uproszczenia przyjąłem 40 funtów = 1 cal.
Gdzieś tam to wyjaśniałem w tekście przy jakiejś okazji.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
de Villars
Posty: 2229
Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: de Villars »

Na to nie wpadłem, że "#" oznacza funty ;) Swoja drogą - ci Anglosasi to mają talent do komplikowania prostych rzeczy - wyrażają grubość w funtach i każą to sobie przeliczać cale a z tych dopiero na ludzkie miary :D Ogólnie, idea tych funtów pancernych jakoś do mnie nie trafia...
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
ODPOWIEDZ