Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Dokumenty, książki, artykuły prasowe, internetowe, ikonografia, filmy...

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Maciej3 »

też o tym myślałem, ale kształt mi nie bardzo pasował – przyspieszeniu sprzyja raczej zaoblony kształt, jak na współczesnych gruszkacvh, a tu jest ostry jak przy taranie. No ale tego mogli wtedy jeszcze nie wiedzieć, zresztą tak było na archiwalnym rysunku, więc przyjmuję, że taki dziób planowano
Biorąc pod uwagę jak wstępne były to rysunki, nie zdziwiłbym się gdyby to tylko była taka „artystyczna wizja”. W przypadku realizacji pewnie podczas opracowywania projektu szczegółowego mogło się to mocno zmienić.
Ok oło1914 r. już bardziej. Z tym, że mnie się gdzieś z tyłu kołacze, że były jakieś projekty krążowników z działami 234 mm z pierwszych lat wojny. Być może coś źle zapamiętałem, albo chodzi o jakieś inne koncepcje?
Gdzieś coś mi dzwoni w jakimś kościele, że koło wielkiej wojny było coś w rodzaju „miniaturowej Queen Elizabeth” z działami 9.2 cala. Ale dzwoni bardzo daleko, bardzo cicho i wcale nie wiem czy w kościele, czy gdzieś indziej, także nie powołuj się na mnie ;)
To pisz o okrętach niezbudowanych! To nieraz dużo ciekawsze tematy, niż to co faktycznie pływało Dotyczy to oczywiście także nieco późniejszych okrętów amerykańskich. Osobiście nie wyobrażam sobie pominięcia South Dakot, Lexingtonów czy projektów prowadzących do nich (a było ich sporo i to niektóre arcyciekawe!).
Wiesz tak poprawdzie to pierwotny plan to miałem opisać South Dakotę, Lexingtona (oczywiście cały proces dojścia to tego), wersje szybkie ( „Iowy I Wojny” ;) ), oraz następców o wyporności 47 tysięcy ton, tej samej artylerii i opancerzeniu co South Dakota, raptem 2 węzły szybszych. Wychodziłoby że te ~6-7 tys ton to dało tylko 2 węzły. Ale to były okręty zaprojektowane poprawnie, a nie napakowanie 12x406, pancerza i czego tam jeszcze na kadłub Nelsona i potem zastanawianie się czemu to się nie chce utrzymać na wodzie, a dołożenie każdej tony gdziekolwiek grozi wywrotkę.
Małe ( czy może „małe” ) pancerniki z lat 20-tych też miały być.
Ale warto było dać jakiś wstęp. W końcu z czegoś taka a nie inna konfiguracja wynikała.
No to zacząłem od South Caroliny. Ale przecież ta też z czegoś wynikała. W przeciwieństwie do Dreadnought, który był rewolucyjny w wielu dziedzinach, ta South Carolina to taki predrednot z silną artylerią pierwszego kalibru. No więc coś o poprzednikach też warto było wspomnieć.
A jak one były to coś o konkurencji też by się przydało.
No i to wszystko to jest ciągle nieco przydługi wstęp do tych „niezbudowanych” ;)

Potem plan był na 5 tomów.
1 – predrednoty
2 – drednoty ( do Texas włącznie )
3 – pancerniki General Board ( Nevada do Colorado włącznie )
4 – niezbudowane. Te wszystkie South Dakoty, Lexingtony, Maximum battleshipy itd.
5 – szybkie pancerniki

Jak widać tomy się rozmnażają. Nie mam pojęcia ile ich będzie. Ale o niezbudowanych na pewno będzie. O jakimś „new Ironsides”, „Incomparable”, „Citadel”, „L ileś tam”, „GK ileś tam” i co tam jeszcze też. Ale to pieśń przyszłości. Odległej dodam.


PS
A co chcesz od Togo. Chciał silniejsze działa to dostał. Do tego jak przeciwnik miał mieć przewagę liczebną, to jednymi by się strzelało w jednego, drugimi w drugiego i różna balistyka nie przeszkadza.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Peperon
Posty: 6384
Rejestracja: 2010-11-05, 14:52
Lokalizacja: z Krakowa

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Peperon »

Maciej3 pisze:...Ale o niezbudowanych na pewno będzie. O jakimś „new Ironsides”, „Incomparable”, „Citadel”, „L ileś tam”, „GK ileś tam” i co tam jeszcze też. Ale to pieśń przyszłości. Odległej dodam.

PS
A co chcesz od Togo. Chciał silniejsze działa to dostał. Do tego jak przeciwnik miał mieć przewagę liczebną, to jednymi by się strzelało w jednego, drugimi w drugiego i różna balistyka nie przeszkadza.
No nie żartuj z niezbudowanymi. Myślę, że idealnie by się wpasowały w miejsce, które dla nich przewidziałeś. Przy tym tempie wydawania serii to tylko dwa lata. :lol:
A jeśli chodzi o Togo, to lepszego tłumaczenia bym nie wymyślił. :diabel:
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Maciej3 »

Ale co tu żartować/nie żartować.
Pomiędzy tomem 1 a 2 minęły jakieś 3 lata.
Rok był zmarnowany bo miałem zamiar niczego nie pisać, ale wróciłem.
To teraz tom 3 za 2 lata.
Tom 4 za kolejne 2. Co prawda do Nevady mam sporo rysunków gotowych ale do innych nie a wstępnych projektów było dużo. 2 lata to optymistyczne.
Czyli na niezbudowane kolejne 2 lata albo 3. Znów.od cholery rysunków a one bardzo pracochłonne są.
Czyli niezbudowane to minimum 6 do 7 lat zakładając że mnie wcześniej nagła krew nie zaleje albo szlak jasny nie trafi.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Peperon
Posty: 6384
Rejestracja: 2010-11-05, 14:52
Lokalizacja: z Krakowa

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Peperon »

Maciej3 pisze:...zakładając że mnie wcześniej nagła krew nie zaleje albo szlak jasny nie trafi.
Nie takie batalie na Forum toczyłeś i ... żyjesz :brawo:
Książki to dla Ciebie raczej wprawka, a nie uporczywe użeranie. ;)
Tym bardziej, że markę na Forum sobie wyrobiłeś.
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Awatar użytkownika
de Villars
Posty: 2229
Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: de Villars »

Gdzieś coś mi dzwoni w jakimś kościele, że koło wielkiej wojny było coś w rodzaju „miniaturowej Queen Elizabeth” z działami 9.2 cala. Ale dzwoni bardzo daleko, bardzo cicho i wcale nie wiem czy w kościele, czy gdzieś indziej, także nie powołuj się na mnie
Poszperałem po dysku i znalazłem rysunek, który załączam. Projekt datowany na 1913 r., faktycznie wygląda jak mini-QE. Jeśli to autentyk, to wygląda na jakąś inną, późniejszą koncepcję.
Jak widać tomy się rozmnażają. Nie mam pojęcia ile ich będzie. Ale o niezbudowanych na pewno będzie. O jakimś „new Ironsides”, „Incomparable”, „Citadel”, „L ileś tam”, „GK ileś tam” i co tam jeszcze też.
Świetnie wieści :)
Ale to pieśń przyszłości. Odległej dodam.
To mniej świetnie, ale poczekamy ;)
A co chcesz od Togo. Chciał silniejsze działa to dostał.
No nie wykazał się dalekowzrocznością i przewidywaniem. Chciał dłuższe działa, co wiele chyba na plus nie zmieniało, a nie przyszło mu do głowy że to będzie kłopot w przyszłości, kiedy pasowało by strzelać na dalsze odległości. Że już nie wspomnę ile kłopotów narobił shiploverom którzy przez to do dziś się spierają – był Kawachi drednotem, czy też nie? :D
Załączniki
E2Mscaleapprox.jpg
E2Mscaleapprox.jpg (15.88 KiB) Przejrzano 8451 razy
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Maciej3 »

ile kłopotów narobił shiploverom którzy przez to do dziś się spierają – był Kawachi drednotem, czy też nie?
Za to to powinien medal dostać.
Ile to sporów i tysięcy wyrazów się wylalo na ten temat. A tak było by raz i tyle.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Kpt.G
Posty: 879
Rejestracja: 2013-10-11, 14:22

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Kpt.G »

Swoją drogą w pewnych aspektach nie odstawał jakoś bardzo "siuper" od pierwszej generacji Drednotów (różnicę artylerii "wyrównano"), no i nie był aż tak złą wprawką przed budową coraz większych okrętów u siebie na podwórku.. :) Od czegoś zacząć musieli. Stać było ich zaprojektować i "sklecić" pancernik to sobie go zrobili.. a że dziwadło kiedy się mu bliżej przyjrzeć... :lol:
"Jesteś UPIERDLIWY!" Nie.. ja jestem Ciekawy i drążę niektóre interesujące mnie tematy.. a że zadaję dużo pytań? "Kto pyta nie błądzi" głosi powiedzenie. ;)
Jakże daleko z Domu do Morza!
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Maciej3 »

Peperon pisze:
Maciej3 pisze:...zakładając że mnie wcześniej nagła krew nie zaleje albo szlak jasny nie trafi.
Nie takie batalie na Forum toczyłeś i ... żyjesz .
Ale co to za życie
Zresztą, jak widać na forach od jakiegoś czasu rzadko bywam
Im więcej siwych włosów tym większe zapotrzebowanie na święty spokój.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: jogi balboa »

de Villars pisze:przyspieszeniu sprzyja raczej zaoblony kształt, jak na współczesnych gruszkacvh, a tu jest ostry jak przy taranie.
Z tym "przyspieszeniem" od gruszki, to chodzi bardziej o to że krypa z takim "x-bow" przecina falę zamiast się na nią wspinać. Jak zrobisz bilans sił, to "wspinanie się" powoduje powstawanie składowej pionowej siły a siłę od napędu masz stałą. Im większa składowa pionowa, tym mniejsza składowa pozioma, która jest "odpowiedzialna" za prędkość. W konsekwencji płyniesz szybciej. Ale przy większej fali będziesz rył dziobem pod wodę, stąd jak wspomniał Maciej, działa to tylko przy małej fali.
Inżynier niczego nie rysuje przypadkiem ;)
Gruszki dziobowe mają kształt uzależniony od tego jaką falę dziobową mają wytwarzać. Niektóre w stosunku do gabarytów kadłuba są "ostre".
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Maciej3 »

Właśnie odebrałem z drukarni jeszcze śmierdzące farbą drugie wydanie tomu 1.

Oto lista zmian względem wydania 1.
1. Poprawiona czytelność rysunków. Niektóre stare rysunki miały tak cienkie linie, że się zamazywały. Teraz tego nie ma, linie są widoczne, choć nie zawsze tak cienkie jakbym tego sobie życzył. Coś za coś. Zmiany dotyczą tylko CZYTELNOŚCI, zawartość rysunków innych niż okrętów USA, nie zmieniła się (OK, błędy w opisach które wychwyciłem poprawiłem – jak choćby ta nieszczęsna prędkość Rossiji, ale to drobiazgi w większości niewarte uwagi)

2. Poprawione rysunki jednostek amerykańskich. Wszystkich. Po konfrontacji z planami stoczniowymi, konieczne stały się poprawki tego co wygenerowałem te 4 lata temu. W części przypadków nic istotnego, w części zmiany poważniejsze. W mojej ocenie nic dramatycznego, ale jednak pewne zmiany są, dla niektórych mogą być „dramatyczne”. Cóż – nie ufaj opracowaniom to podstawowa zasada. Nie wszystkie udało mi się doprowadzić do standardu tomu 2, ale część tak. Dotyczy tylko jednostek USA – rysunki jednostek innych flot pozostały bez większych zmian

3. Znacznie powiększono opis ACR-1, oraz niektórych starszych okrętów USA. Różnych w różnym stopniu, generalnie im nowsze tym zmian mniej. Poza Maine, nic dramatycznego, zresztą sam Maine też wielkiego szału nie ma, ale że pierwotnie opis miał coś ze 3 linijki, to wzrost jest ze 30 krotny ;)

4. Dopisane opisy, oraz rysunki pancerników: Henri IV, Duncan, Swiftsure, których to nie było w wydaniu 1. Rysunki tych okrętów, jako że tworzone od zera teraz, zostały wygenerowane od razu w standardzie tomu 2.
Oczywiście z automatu doszły też opisy dział, które były na tych okrętach, a nie były na innych, także opis uzbrojenia się powiększył, ale nieznacznie, bo część dział się powtarzała.

5. Zaszły pewne zmiany w treści. Nic dramatycznego – błędy stylistyczne które wypatrzyłem zamieniłem na nowe, za poradą części czytelników dałem jeszcze więcej „dna, mułu i wodorostów”, także język jeśli w ogóle się zmienił, to został jeszcze bardziej zaostrzony. Zmiana niewielka, ale zauważalna. Jak komuś taki styl nie pasuje, niech tego nie dotyka bo będzie ostro poirytowany podczas czytania.

6. Zmiany w ułożeniu tabel. Za poradą części czytelników, teraz nie ma milionów małych tabelek przy każdym z typów, tylko ćwierć miliona skoncentrowanych obejmujących więcej danych w jednym miejscu. Analogicznie jak pierwotnie były tabele z danymi dział, tak teraz są z datami oraz danymi okrętów. Jednym taka koncentracja pasuje, innym nie, osobiście przychyliłem się do tezy, że taka koncentracja to dobry pomysł.

7. Zmiany w ułożeniu tekstu i rysunków. Teraz nie ma sytuacji że na jednej stronie są przekroje podłużne i trzeba przewracać kartkę na drugą stronę by zobaczyć poprzeczne. Tak jak w drugim tomie na jednej stronie są wzdłużne a obok poprzeczne, widać bez przewracania kartek. Wymagało to pewnej ekwilibrystyki, także czasem są dołożone jakieś dziwne zdjęcia w dziwnych miejscach po to, żeby zapełnić miejsce i umożliwić takie ułożenie tekstu i rysunków. Może to wyglądać dziwnie i czasem jakby zdjęcia były wciskane „na siłę”, ale alternatywą były puste kartki, lub usuwanie tekstu, a tego wolałem uniknąć. Z tych samych powodów przy większości typów są sylwetki pokazujące rozwój jednostek USA. Nie wszędzie – po prostu jak miało być biało to wkładałem sylwetki. Jak nie było miejsca na sylwetki to ich nie było. Tyle.

8. Za (czy jak kto woli wbrew) poradom części czytelników, całkowicie wyleciała bibliografia. Nie ma i już. Można to zaakceptować albo nie, jawnie ostrzegam jak wygląda sytuacja, żeby nikt nie był zawiedziony. A przy okazji – przypisów jak nie było tak nie ma i nie będzie.

9. Za poradą części czytelników dorobiłem indeks nazw. Na końcu książki jest indeks nazw okrętów i stron na których występują, czego nie było w pierwszym wydaniu. Pierwotnie nie przyszło mi do głowy żeby go zrobić, bo ja nigdy go nie używam, więc nie odczuwałem potrzeby jego generowania, ale w sumie zgodziłem się z tymi co wskazywali, że ciężko na egzemplarzu drukowanym wprowadzić w życie procedurę „Ctrl+f”, więc go dorobiłem. Jak ktoś potrzebuje to ma. Dla oszczędności miejsca ten indeks (oraz spis ilustracji i zdjęć) jest znacznie mniejszą czcionką. Czytelną, ale na pewno odnajdywanie nazw nie jest takie komfortowe. Cóż, wydaje mi się, że używa się go rzadko, więc nie powinno być problemu. Jeśli to jednak jest problem, w następnych wydaniach powiększę.

W wyniku tych wszystkich zmian wyszło 424 strony, zamiast pierwotnych 361, a więc cegła prawie dwa razy grubsza od tomu 2. Może służyć za broń, jeśli kogoś się sieknie kantem, a na pewno może być dobrą podpórką pod nogę łóżka niemowlaka, żeby mu się nie ulewało. Z uwagi na koszty zrezygnowałem z okładki twardej. Musiałaby być 20 zł droższa.

Z uwagi na niechęć do babrania się z RODO trollami, sprzedaży bezpośredniej uprawiać nie zamierzam. Chętni mogą ją zakupić choćby tu
https://www.odk.pl
nie wiem po ile będzie ją sprzedawać księgarnia.
Być może jeszcze paczka do nich nie dotarła, więc może w sprzedaży u nich nie być, ale na dniach powinna się pojawić na stronie księgarni.

Maciej Chodnicki
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Maciej3 »

Być może jeszcze w pierwszej połowie grudnia ukaże się tom 3. Jeśli się nie wyrobię, albo drukarnia nie da rady, to dopiero w przyszłym roku.
Formuła jak zwykle, ale rysunki porównawcze na kartkach A3, z uwagi na rozmiary jednostek.
Z wkładki na końcu zawierającej wszystkie typy amerykańskie zrezygnowałem. Nie ma sensu dokładać dla dwóch nowych okrętów. Powróci w następnym tomie.
Objętość już wiadoma - 230 stron, ale z tego 20 w formacie A3.
Cena jeszcze nie wiadoma, ale prawdopodobnie 120 zł + 22 zł koszt transportu. Sprzedaż bezpośrednia tylko dla osób, które bardzo chcą otrzymać książkę bezpośrednio od autora, np. z uwagi na podpis. Raczej będzie szła głównie przez księgarnie, jak ostatnio wydanie drugie tomów 1 i 2.
Jak tylko się ukaże, to dam znać.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Grzechu
Posty: 1624
Rejestracja: 2004-06-29, 16:05
Lokalizacja: Kwidzyn (Powiśle)

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Grzechu »

Jeden egzemplarz rezerwuj - z podpisem ;)
Republika marzeń...
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Maciej3 »

Nie ma sprawy.
Uczciwie jednak ostrzegam że w niektorych ksiegarniach a nawet amazonie może być tańsza niż u mnie. Zwłaszcza z kosztami transportu.
Ale oczywiście o podpis w księgarni trudno.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Marek S.
Posty: 674
Rejestracja: 2004-07-06, 15:21
Lokalizacja: Węgierska Górka k/Żywca

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Marek S. »

Ja też się już zapisuje.
Awatar użytkownika
de Villars
Posty: 2229
Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: de Villars »

Ja również, na egzemplarz z dedykacją :)
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
Awatar użytkownika
Peperon
Posty: 6384
Rejestracja: 2010-11-05, 14:52
Lokalizacja: z Krakowa

Re: Amerykańskie ciężkie okręty artyleryjskie...

Post autor: Peperon »

To i ja też zaklepuję sztukę.
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
ODPOWIEDZ