Podoficerowie w żaglowej Royal Navy

Okręty Wojenne do 1905 roku

Moderatorzy: crolick, Marmik

Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Niechęć utrzymywała się długo, ale reformy Fishera nie otworzyły mechanikom drogi do awansów oficerskich, ponieważ - jak pisałem - już od 1847 r. mechanicy BYLI pełnoprawnymi oficerami z patentem Admiralicji i mogli awansować aż do stopnia "commander". Być może Fisher stworzył im jeszcze większe możliwości awansu, lecz od pół wieku to JUŻ BYLI oficerowie.
Krzysztof Gerlach
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Trudno oczywiście mówić o Royal Navy w średniowieczu, ale właśnie do czasów bardzo wczesnych trzeba się cofnąć, by scharakteryzować skomplikowaną strukturę stopni u Anglików – jej dojrzała postać, taka jak w epoce napoleońskiej, pojawiła się bowiem już na setki lat wcześniej i przechodziła potem tylko drobne zmiany. Co więcej, w temacie o podoficerach nie da się uniknąć ponownego długiego wstępu o pierwotnych oficerach, ponieważ właśnie oni dali początek znacznej części późniejszej kadry podoficerskiej.
W wiekach średnich nie było marynarki wojennej we współczesnym tego słowa znaczeniu, chociaż trafiały się okręty królewskie. Jednak w zasadzie prawie wszystkie jednostki (na Wyspach Brytyjskich) woziły towary, a w razie działań wojennych zamieniały ten ładunek na gromadę zbrojnych. Podobnie przystosowywano do walki statki handlowe, które stanowiły zdecydowaną większość nawet wielkich armad, doraźnie gromadzonych. Na inne rozwiązania nie pozwalał zbyt słabo rozwinięty system fiskalny oraz zdrowy rozsądek – skoro ta kupa zabijaków stanowiła jedyną różnicę między statkiem doby pokoju a okrętem okresu wojny, nie warto było ich żywić i opłacać przez miesiące czy lata nieróbstwa, zaś sam żaglowiec trzymać bezczynnie w porcie, aż zgnije. Oczywiście mam na myśli czasy, które nastały po epoce Wikingów i akweny, do których nie docierały lekkie galery wojenne Morza Śródziemnego.
Prawdziwą załogę takiego średniowiecznego żaglowca angielskiego tworzyła więc grupa marynarzy obsługująca go na co dzień. Jej niekwestionowanym zwierzchnikiem był „master” (pisałem też o innych, bardziej osobliwych, ale rozpłynęli się w dziejach), którego dla tamtych czasów można tłumaczyć wyłącznie na „szyper”. Miał pod sobą jednego lub kilku pomocników („mates”), czyli matów i wszyscy byli oczywiście oficerami w stosunku do zwykłych marynarzy – czy używano tego słowa, czy też nie.
Owi maci (oficerowie) miewali własne, szczególne rangi – na początku XIII w. ważną rolę odgrywali wysoko opłacani szturmani (sternicy, piloci), w drugiej połowie tamtego stulecia rolę zastępców szypra pełnili konstable (zdaje się, że na jednostkach angielskich zepchnęli w dół szturmanów, którzy bardzo długo utrzymali się w roli ważnych oficerów na innych żaglowcach europejskich, np. Hanzy). W XIV w. dołączył do nich pisarz okrętowy, pełniący rolę późniejszego intendenta, a także cieśla. Co ciekawe, wszyscy oni (szyper, konstabl, pisarz, cieśla) otrzymywali wówczas jednakowy, wysoki żołd dzienny. Raczej nie wyodrębniano jeszcze bosmana (oczywiście na pewno także działomistrza), natomiast zbrojmistrz zajmujący się doglądaniem broni białej, łuków i kusz nie miał statusu oficera – trudno jednak nazwać go podoficerem, ponieważ w ogóle nie uważano jeszcze za potrzebne wyodrębnianie takiej kategorii. Już w XIV w. trafiali się za to kapelani, ale brano ich dla pełnienia posługi duchownej we flotach, a nie na poszczególnych okrętach.
Trudno mi orzec, kiedy na pewno pojawili się bosmani – opracowania etymologiczne sytuują ich dopiero na połowę XV w., inni piszą o bosmanach na dostarczanych królowi statkach Pięciu Portów już w wieku XIII. Na żaglowcach francuskich i hanzeatyckich (a ówczesny świat żeglarzy północnej Europy stanowił prawdziwy konglomerat) bosmani z pewnością służyli w XIV stuleciu. Chociaż wywodzili się ze zwykłych marynarzy (a niektórzy byli nawet przez nich wybierani), to nie ulega wątpliwości, że przynajmniej część z nich (tzw. główni bosmani) pełnili ważną rolę oficerską – czasem kierowali mniejszymi jednostkami - i byli traktowani na prawach trzeciego lub czwartego mata (zastępcy szypra).
Cdn.
Krzysztof Gerlach
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Już w średniowieczu przewożenie kompanii żołnierzy rodziło problemy, o których wspominałem przy opisie ewolucji stopni oficerskich. Dowódca zbrojnych, z reguły rycerz, czasem wielki arystokrata, nie mógł oczywiście poddawać się rozkazom szypra z niższej klasy społecznej. Jeśli powstawała taka konieczność, obejmował dowództwo nad wszystkimi ludźmi na okręcie. Nie odgrywało to większej roli, dopóki zaraz po dostarczeniu na miejsce lub stoczeniu na pokładach walki wręcz, schodził z okrętu razem ze swoimi ludźmi, lecz sytuacja zmieniła się, gdy wraz z rozwojem artylerii okręty wojenne zaczęły przybierać stały charakter i personel bojowy zadomawiał się na nich na dłużej. Jak pisałem wcześniej, pod koniec XIV w. zarysowała się tendencja do przenoszenia nazwy „kapitan” z osoby pełniącej funkcję admirała, na dowódcę okrętu. W połączeniu z „lepszym” pochodzeniem takiego kapitana, oznaczało to pierwociny systemu spychającego szyprów i wszystkich ich fachowych pomocników na niższą pozycję. Jeszcze w końcu XVI w., kiedy za Elżbiety I powstała regularna marynarka wojenna Anglii, owa struktura była bardzo elastyczna – szyprowie wielu jednostek bywali dawnymi prostymi marynarzami, a mimo tego dochodzili nawet do czasowych rang admiralskich, będąc pełną gębą kapitanami swoich okrętów. Tym niemniej już w okresie rządów jej krwawego tatusia zapoczątkowano układ, w którym za prestiż, gotowość bojową i walkę wojennego okrętu królewskiego odpowiadał „dobrze urodzony” kapitan, mający do swojej pomocy równego mu społecznie oficera (nazwanego porucznikiem około 1580 r.), zaś szyper przekształcał się w podlegającego im obu nawigatora, z odpowiednio jeszcze niższym sytuowaniem jego matów, a także cieśli, bosmanów, działomistrzów (wtedy może bardziej puszkarzy), szefów sekcji armat, pisarzy, chirurgów. Zniknęli konstable. Grupa specjalistów okrętowych zaczęła wkrótce być traktowana jako konglomerat oficerów, najstarszych podoficerów i całkiem niskich podoficerów (lub gorzej), nawet jeśli w stosunku do większości odnoszono wieloznaczną nazwę „officer”. Nadal jednak byli ważni, co odbijało się w żołdzie; szczególnie wysoko ceniono specjalistów artyleryjskich w epoce, kiedy wiedza o działach znajdowała się w powijakach. W 1586 r. niektóre przywileje płacowe były identyczne dla szyprów, głównych artylerzystów („master-gunners”) i bosmanów, wynosząc równocześnie połowę tych wielkości dla szefów sekcji armat, a jedną trzecią dla puszkarzy. Kucharzy, wymienianych w składzie załóg już przynajmniej od XV w., nie uważano jeszcze za podoficerów.
Wzrost wielkości okrętów, a co za tym szło także liczby armat, drzewc, żagli, załogi potrzebnej do ich obsługi, powodował konieczność znacznego zwiększania także grupy dowódczej oraz pojawianie się nowych specjalności. Rozwiązano to głównie przez rozmnożenie liczby pomocników (matów) dotychczasowych oficerów-specjalistów. Ci maci byli w większości ad hoc mianowani z grona zwykłych marynarzy przez dowódców jednostek i stanowili właściwą kadrę podoficerską. W pierwszej połowie XVII w. widzimy już w Royal Navy pomocników bosmana, chirurga, sternika, cieśli, działomistrza, a także pilotów, gospodarzy szotów, fałów, halsów, świeżo wprowadzonych kaprali (ich podstawowe zadania nie były pierwotnie policyjne – uczyli marynarzy w posługiwaniu się bronią osobistą), głównych i zwykłych trębaczy, doboszy, dmących w piszczałki, zbrojmistrzów, rusznikarzy. Kiedy pisarz okrętowy („clerk”) przekształcił się w intendenta („purser”), ten pierwszy przejściowo zanikł. Kucharze awansowali tymczasem do pozycji podoficerów, chociaż niskiej rangi. Sądząc po płacach, najwyższą pozycję zajmowali w tej grupie maci szypra (nawigatora) i piloci, a najniższą – dobosze, „piszczałkarze”, kapelani oraz… pomocnicy chirurga. Inna sprawa, że szybko rozpowszechniła się zasada opłacania personelu medycznego i duchownych ze składek przymusowo potrącanych z żołdu każdego marynarza, więc nie mieli oni tak źle, zwłaszcza na okrętach pierwszej rangi (po warunkiem, że niewydolny rząd w ogóle płacił pensje, na co czasami czekano po kilka lat). Ani chirurgów, ani kapelanów nie ceniono na początku drugiej połowy XVII w. zbyt wysoko – tych pierwszych rekomendowało towarzystwo golibrodów-chirurgów, co wystarczy za komentarz (choć były wybitne wyjątki, to służyły tylko za potwierdzenie smutnej reguły). Kapelanów dobierali sobie (jeśli w ogóle ich chcieli) najpierw kapitanowie, od 1665 wyznaczał arcybiskup Canterbury, od 1667 r. biskup Londynu. Jak to zwykle u fanatyków religijnych bywa, chodziło często o nikczemne i nienawidzone przez załogi (z oficerami włącznie) kreatury. Jednym z najsławniejszych był Titus Oates, który najpierw dał się poznać jako grubianin, złodziej, krzywoprzysięzca, donosiciel, prowokator i homoseksualista, a potem stał się bohaterem narodowym dla purytanów, gdy zmyślił sobie „papistowski spisek”, dzięki któremu udało mu się posłać na śmierć kilkadziesiąt niewinnych osób. Oczywiście trafiali się inni kapelani, całkiem wyjątkowo nie-nałogowi pijacy, a do historii przeszło kilku dzielnie stających w bitwie.
Cdn.
Krzysztof Gerlach
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Drugim (po wzroście wielkości okrętów wojennych) bardzo ważnym czynnikiem było coraz silniejsze wyodrębnianie się klas społecznych także na żaglowcach. Kapitanowie i porucznicy, pochodzący na ogół z „dobrych domów” (co oznaczało nie tylko przywileje prawne i socjalne, ale także dużo lepsze wykształcenie ogólne, „odpowiednie” maniery, język), otrzymywali swoje patenty od Admiralicji („Commissioned Officers”) i uważali się za oficerów bojowych. Wcześniejsi oficerowie okrętowi przekształcili się w grupę specjalistów z upoważnieniem (czy licencją) z Urzędu Marynarki i chociaż wszystkich nazywano „Warrant Officer”, to o ich prawdziwej pozycji na okrętach zaczęli decydować właśnie ci z wyższej klasy w bardzo prosty sposób – ludzi zajmujących stanowiska kojarzone z „lepszym” pochodzeniem i faktycznie lepszym wykształceniem dopuszczano do mesy oficerskiej („wardroom”) na posiłki czy nawet do spania, pozostałych wyganiano. Z czasem miało to doprowadzić do faktycznego, aczkolwiek formalnie nigdy nie zadeklarowanego, podziału owych specjalistów na „prawdziwych” oficerów i wyższych podoficerów.
Na początku lat 1640. pojawili się midszypmeni, lecz wówczas była to ranga podoficerska o nieokreślonych kompetencjach, niejasnej przyszłości i bardzo małym prestiżu.
Bardzo duże, chociaż w większości nietrwałe zmiany przyniosła rewolucja Cromwella. Nagminne stało się awansowanie na kapitanów byłych prostych marynarzy, szyprów żaglowców korsarskich, oficerów ze statków handlowych. Z jednej strony bardzo ułatwiło to awans zdolnym ludziom pochodzącym z nizin społecznych, z drugiej doprowadziło do obniżenia prestiżu oficerów okrętowych. Pijaństwo, kłótnie, niesubordynacja, szantażowanie wyższych dowódców, bunty, defraudacje (przekleństwo marynarki przed, w trakcie i po Rewolucji), rabunki, dezercja – czyli normalne bolączki dolnego pokładu - zdarzały się teraz również w grupie kapitanów. Natomiast pozytywny wpływ dla dyscypliny i rozwijania poczucia honoru zawodowego miało częste w czasie Rewolucji przydzielanie na okręty oficerów armii. Poza tym Republika znacznie lepiej płaciła zwykłym marynarzom, a w grudniu 1655 r. uregulowano status midszypmena, jako podoficera o kwalifikacjach wystarczających nawet do przejęcia (w razie konieczności) funkcji oficera-specjalisty i jako stopień pośredni prowadzący do stanowiska porucznika (aczkolwiek jeszcze nie niezbędny). Już od stycznia 1653 r. midszypmenem mógł zostać każdy doświadczony i zdolny marynarz. Podwyżki płac w grupie oficerów i podoficerów również były znaczące i wpływały na kształtowanie się zawodowstwa w tej gałęzi sił zbrojnych. W 1649 r. szyper (nawigator) stał niżej od porucznika, ale dostawał o dwie trzecie wyższy żołd; bosmana opłacano nieco lepiej niż głównego cieślę („master carpenter”) i głównego działomistrza („master gunner”) – jak ciągle zwano te funkcje; uzupełniali ich pomocnicy nawigatora (z żołdem wyższym od cieśli i zbrojmistrza), pomocnicy bosmana, cieśli, działomistrza, sternicy ze swymi pomocnikami, szefowie sekcji dział. W 1653 r. kadra oficerska bojowa, oficerska z licencją i podoficerska była już prawie taka jak epoce napoleońskiej, aczkolwiek z inną jeszcze pozycją prestiżową poszczególnych rang – uszeregowani wg płac: kapitan, nawigator, porucznik, na jednym poziomie bosman, cieśla, działomistrz i intendent, dalej pilot i pomocnik nawigatora, poniżej kolejno chirurg, midszypmen, mat cieśli i równolegle steward okrętowy, potem wspólnie mat bosmana, sternik, mat działomistrza i kapral, następnie razem gospodarze fałów, szotów i halsów oraz sternicy łodziowi, po nich mat sternika, mat chirurga oraz główny trębacz, dalej niżsi pomocnicy cieśli i szefowi sekcji armat, najniżej kucharz, zbrojmistrz i rusznikarz. Wyodrębniano też zwykłych trębaczy, bednarza, gospodarzy prochowni, matów stewarda, kucharza, sternika łodziowego, ale zarabiali oni co najwyżej (!) tyle, co starszy marynarz, więc de facto nie traktowano ich jako najniższych nawet podoficerów.
Cdn.
Krzysztof Gerlach
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Restauracja monarchii w Anglii w 1660 r. przyniosła powrót do sztywniejszego (chociaż do końca wojen napoleońskich nie stał się całkiem sztywny) systemu kastowego, gdzie o pozycji na okręcie decydowało bardziej pochodzenie społeczne niż konkretne umiejętności. Grupę „oficerów z licencją”, bardzo już zróżnicowaną hierarchicznie (od nawigatora do kucharza!), tworzyło ośmiu wielokrotnie tu wspominanych specjalistów – pięciu z nich miało stały charakter (czyli nie schodzili z okrętu przy jego wycofaniu do rezerwy): bosman, działomistrz, cieśla, intendent i kucharz. Trzech wchodziło tylko na jednostkę kierowaną do aktywnej służby: nawigator, kapelan i chirurg. Może się to wydawać sporo, lecz przy zaledwie dwóch oficerach z patentem (kapitanem i jednym porucznikiem) na większości okrętów oraz całkowitym brakiem kompetencji bojowych u kapelana, kucharza i chirurga, zostawało tylko 7 oficerów zdolnych jako tako dowodzić kilkuset marynarzami. Z jednej strony prowadziło to do szybkiego wzrostu liczby poruczników (w 1686 r. największe liniowce miały ich po trzech), a z drugiej - do mianowania przez dowódców jednostek ogromnej rzeszy PODOFICERÓW z grona zdolniejszych, bardziej doświadczonych i zaufanych marynarzy. W 1678 na okręcie pierwszej rangi było ich aż 89! Spora grupa to pomocnicy (maci) nawigatora, bosmana, cieśli, działomistrza i chirurga, midszypmeni (nadal bardzo zróżnicowani – w latach 1670. pojawili się już w ich szeregach pierwsi „młodzi dżentelmeni” w drodze do stopnia porucznika, ale wielu było starymi żeglarzami, mającymi ochotę dochrapać się tylko do rangi bosmana czy działomistrza!), sternicy okrętowi, szefowie sekcji armat, kaprale (wciąż zajęci uczeniem marynarzy posługiwania się bronią osobistą), gospodarze fałów, szotów, want, halsów, magazynów prochu, stewardzi, sternicy łodziowi, zbrojmistrze i rusznikarze (na małych okrętach obie te funkcje pełniła jedna osoba), czyściciele („swabbers”), bednarze, żaglomistrze, niżsi pomocnicy cieśli (tzw. załoga cieśli), pisarze kapitańscy, główni trębacze. Z nich tylko dwaj wymagają komentarza. Czyściciele (czy, bardziej dosłownie, zmywacze) byli wyodrębniani, ale dostawali jedynie żołd starszego marynarza – do ich zadań należało utrzymywanie okrętu w czystości, zarówno wewnątrz, jak na zewnątrz, w tym sprawdzanie wszystkich pomieszczeń załogi. Pisarz kapitański nie był (mimo tej samej nazwy) tym średniowiecznym pisarzem, który pełnił rolę intendenta i w końcu takie przybrał miano. Nowy pisarz, wprowadzony w styczniu 1673 r., odpowiadał za księgi rachunkowe oficera, który go zatrudnił (z reguły kapitana) i zdobywał staż potrzebny do uzyskania nisko opłacanej, ale bardzo intratnej posady intendenta.
Zmiany w grupie podoficerów między schyłkiem XVII w., a końcem XVIII, nie były bardzo drastyczne. W zasadzie chodziło prawie wyłącznie o zanikanie niektórych stanowisk, anachronicznych w rozwijającej się marynarce (czyściciele, trębacze), oraz rzeczywiste rozwarstwianie się kategorii „warrant officers”.
W 1700 r. na listach załóg występował już „master at arms” (wtedy praktycznie szef wyszkolenia w zakresie broni osobistej, później przekształcony – bez zmiany nazwy - w profosa), którego nie ma jeszcze na takich listach z 1686 r. W 1702 r. pojawił się nauczyciel („schoolmaster”), o którym pisałem przy omawianiu stopni oficerskich, chociaż jego sytuacja była wysoce nieokreślona. Trębacze utrzymywali się na oficjalnych listach nawet na początku XIX w., lecz od dawna na okrętach ich faktycznie nie było (tzn. nie jako podoficerów). W 1753 r. stworzono stanowisko i stopień drugiego nawigatora. W drugiej połowie XVIII w. oficerowie-specjaliści o wyższej społecznej pozycji i wykształceniu, jak nawigator, intendent, chirurg, a pod koniec stulecia także kapelan, zdecydowanie zapewnili sobie miejsce wśród poruczników z mesy oficerskiej (chociaż faktycznie stało się to już wcześniej, a z kolei formalnie zostało uznane dopiero w 1808 r.), przez co ich pochodzących z ludu kolegów (bosman, cieśla, działomistrz) ostatecznie zepchnięto do rzeczywistej pozycji najstarszych podoficerów.
KONIEC
Krzysztof Gerlach
ODPOWIEDZ