Koniec ery pancerników

Okręty Wojenne lat 1905-1945

Moderatorzy: crolick, Marmik

Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Re: Koniec ery pancerników

Post autor: Sławek »

MiKo pisze:
Sławek pisze: Niedawno padła taka propozycja.
Tzn. wycofania większości lotniskowców na rzecz programu CG(X) i programu rozwojowego CGN(X) który wyewoluował do BBGN(X):

http://www.warisboring.com/2007/08/13/r ... attleship/

http://www.warisboring.com/2007/03/19/tight-fit/
[/qoute]

Co to jest "www.warisboring,com" to jakaś oficjalna strona US Navy? Ale przejrzałem te linki i nie widziałem tam informacji o wycofaniu ze służby lotiskowców, ani o zamiarze budowy pancernika.

[qoute]
Społeczeństwo jednak chciało lotniskowców, bo one były są i mają być - taki "argument", mimo kosztów.
Bardziej realnym argumentem jest teza z lat 90-tych o braku przeciwników dla takich jednostek jak pancerniki czy duże krążowniki.
Skoro jednak tak, to lotniskowce tym bardziej powinny zniknąć, bo są wielokrotnie droższe w utrzymaniu, a do tego wymagają potwornej eskorty.
Społeczeństwo chciało lotniskowców i dlatego marynarka je wybudowała?
Braku przeciwników? przecież były lotniskowce to chyba świetne cele dla pancerników.

Cały czas mylisz epoki.
Mówię o czasach współczesnych, wręcz najnowszych!
Kto ma lotniskowce?
Tylko Amerykanie póki co.
MiKo
Admin FOW
Posty: 4040
Rejestracja: 2004-01-07, 09:02

Re: Koniec ery pancerników

Post autor: MiKo »

Maciej3 pisze:Może inaczej.
Po pierwszej bitwie na morzu filipińskim stało się jasne gdzie jest miejsce Japończyków i Amerykanów.
A czemu nie po rajdzie na Truk. Albo po rajdzie na Rabaul albo Midway?
Do czasu I bitwy na morzu filipińskim jeszcze można było się łudzić na odwrócenie losów wojny.
W czasie inwazji pod Leyte już nie.
Uważasz, że w czerwcu 1944 roku Japończycy mogli odwrócić szalę zwycięstwa i wygrać wojnę na Pacyfiku???

Pozostały realnie dwa wyjścia. Uznać, że się nie udało i ci dekadenci z każdą chwilą robią się coraz silniejsi a my coraz słabsi, więc trudno. Nie wyszło. Poddajemy się zanim nie doprowadzą nas do totalnej ruiny. Może coś da się ugrać.
Albo próbować zadać takie straty ( walcząc często samobójczo ) żeby ci dekadenci uznali, że jednak nie warto wyżynać samurajów, bo to za drogo kosztuje. Pod każdym względem.
A tu Kurita się wycofuje w momencie kiedy udało się ominąć siły główne i uderzyć w coś mniejszego.....
A potem to się mówi, że przez samoloty.
Nie wiem, czy dobrze rozumiem ten wywód. Tzn, że jak by Amerykanie nie atakowali samolotami, to Kurita też by się wycofał?
MiKo
Admin FOW
Posty: 4040
Rejestracja: 2004-01-07, 09:02

Re: Koniec ery pancerników

Post autor: MiKo »

Sławek pisze:
MiKo pisze:
Sławek pisze: Niedawno padła taka propozycja.
Tzn. wycofania większości lotniskowców na rzecz programu CG(X) i programu rozwojowego CGN(X) który wyewoluował do BBGN(X):

http://www.warisboring.com/2007/08/13/r ... attleship/

http://www.warisboring.com/2007/03/19/tight-fit/
[/qoute]

Co to jest "www.warisboring,com" to jakaś oficjalna strona US Navy? Ale przejrzałem te linki i nie widziałem tam informacji o wycofaniu ze służby lotiskowców, ani o zamiarze budowy pancernika.

[qoute]
Społeczeństwo jednak chciało lotniskowców, bo one były są i mają być - taki "argument", mimo kosztów.
Bardziej realnym argumentem jest teza z lat 90-tych o braku przeciwników dla takich jednostek jak pancerniki czy duże krążowniki.
Skoro jednak tak, to lotniskowce tym bardziej powinny zniknąć, bo są wielokrotnie droższe w utrzymaniu, a do tego wymagają potwornej eskorty.
Społeczeństwo chciało lotniskowców i dlatego marynarka je wybudowała?
Braku przeciwników? przecież były lotniskowce to chyba świetne cele dla pancerników.

Cały czas mylisz epoki.
Mówię o czasach współczesnych, wręcz najnowszych!
Kto ma lotniskowce?
Tylko Amerykanie póki co.
Ja też mówię o czasach współczesnych. Więc Rosjanie i Chińczycy powinni budować pancerniki? Rosjanie to nie wiem, ale Chińczycy budują... lotniskowiec :D. Choć podobno pancernik, tańszy, lepszy i uniwersalniejszy - może chińskie społeczeństwo chciało lotniskowca, a nie pancernika. Aha wiem nie potrafią budować pancernika. To może US Navy powinna zacząć budować pancernik - co by mógł zatopić ten chiński lotniskowiec w razie co.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Koniec ery pancerników

Post autor: Maciej3 »

Maciej3 napisał(a):Może inaczej.
Po pierwszej bitwie na morzu filipińskim stało się jasne gdzie jest miejsce Japończyków i Amerykanów.
A czemu nie po rajdzie na Truk. Albo po rajdzie na Rabaul albo Midway?
Nie będę się upierał. Może być inny moment. Ale po Midway nie było jasne że Japonia przegra. Przynajmniej w tamtym momencie i nie dla każdego.
Jeszcze można było liczyć na to, że Amerykanie nie będą tak zdecydowanie atakować dalej.
W końcu były jeszcze Shokaku, Zuikaku, coś tam się przebudowywało. Były pancerniki, Amerykanie jeszcze swoich po Perl nie odbudowali i nowych nie wprowadzili. A znów amerykańskie zwycięstwo nie było takie jednostronne. Yorktown zatonął. Przez chwilę można się było łudzić, że coś więcej. Niewiele wcześniej poszedł na dno Lexington. Nie było różowo, ale bez przesady. Jeszcze nie tragedia ( z naciskiem na jeszcze ). W końcu większość lotników ocalała. Samoloty można wyprodukować, nowi nosiciele się budują, siły nawodne są.
Można było liczyć, że się weźmie i dam im takiego łupnia, że tym amerykańcom odechce się walki.
Na inwazję USA to chyba nikt nie liczył, ale można było liczyć na zadanie takich strat, że przeciwnik stwierdzi, że mu się dalej walczyć nie chce.
Uważasz, że w czerwcu 1944 roku Japończycy mogli odwrócić szalę zwycięstwa i wygrać wojnę na Pacyfiku???
NIe. Nie uważam tak. Ale do czasu I bitwy na morzu filipińskim mogli na to liczyć. W końcu mieli całkiem silną flotę. Mieli kilkaset samolotów. Na papierze nawet prawie tyle co Amerykanie, a jak jest prawie tyle samo to można liczyć na zwycięstwo.
Bitwa pokazała gdzie Japończycy mogą sobie umieścić swoje samoloty i kto tu realnie rządzi.
Po tej bitwie nikt już nie mógł mieć złudzeń.
To jak z Niemcami. W maju 44 raczej niewielkie mieli szanse na odwrócenie losów wojny. Ale jak w czerwcu 44 udałą się inwazja w Normandii to dla wszystkich stało się jasne, że nie ma co się łudzić. Można liczyć na cud albo zadanie takich strat żeby przeciwnikowi się odechciało.
Nie wiem, czy dobrze rozumiem ten wywód. Tzn, że jak by Amerykanie nie atakowali samolotami, to Kurita też by się wycofał?
Jakby zamiast atakować samolotami posłali swoje nowoczesne pancerniki z odpowiednią eskortą to pewnie też. Choć straty USA byłyby większe, ale nie skończyłoby się tylko na zatopieniu Musashi.
A jakby Halsey zadziałał tak że najpierw by zmiękczył Kuritę a potem posłał pancerniki to pewnie nie byłoby co wycofywać.
A jakby Amerykanie w ogóle nie strzelali niczym ( ciekawe czemu, ale mniejsza ) to by Kurita poszedł podziabał transportowce i się wycofał.
A jeśli chodzi o konkretne starcie z Taffy amerykanie by go nie bombardowali to nie wiem co by zrobił. On sam chyba nie wie. Ale samo bombardowanie nie powodowało zaraz załamania szans. Co najwyżej uświadomienie sobie jakie mamy szanse.
Coś mieć, a wiedzieć czy się ma to zupełnie inne sprawy.
Ostatnio zmieniony 2011-11-20, 20:24 przez Maciej3, łącznie zmieniany 1 raz.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Re: Koniec ery pancerników

Post autor: Sławek »

Na siły jakimi dysponują Chiny, w tym tej wątpliwej jakości lotniskowiec (o ile powstanie) wystarczy pojedyncza Grupa Bojowa z krążownikami typu Ticonderoga.
Amerykanie w ogóle nie biorą tego jako wyzwanie czy - o zgrozo - zagrożenie dla istniejących sił.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Koniec ery pancerników

Post autor: Maciej3 »

A jeśli chodzi o tego dekadenckiego kolosa na glinianych nogach co to się załamuje pod ogniem samurajów to przypomnij sobie japońskie założenia wojenne.
Dajemy pokazowego łupnia. Dekadenci się wycofują, bo im się walczyć nie chce ( a Anglia Francja czy Holandia ma swoje problemy gdzie indziej, więc się nie przeciwstawi ) więc negocjujemy ( czytaj wymuszamy ) pokój na naszych warunkach.
Nikt poważny i o zdrowych zmysłach nie zakładał wygranie wojny z USA na wyniszczenie. Nie tak kategoria.
W 44 było jasne że nie wyszło i jakoś Amerykanie nie chcą negocjować pokoju, mimo że tu i tam dostali porządne straty ( w niektórych japońskich raportach to nawet całkiem porządne baty )

Czy teraz mój wywód jest jaśniejszy?
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
MiKo
Admin FOW
Posty: 4040
Rejestracja: 2004-01-07, 09:02

Re: Koniec ery pancerników

Post autor: MiKo »

Maciej3 pisze:Nie będę się upierał. Może być inny moment.
To może Leyte - mieli silną jeszcze flotę, kilkaset samolotów od groma lotnisk... znacznie więcej niż na Marianach.
Ale po Midway nie było jasne że Japonia przegra. Przynajmniej w tamtym momencie i nie dla każdego.
Jeszcze można było liczyć na to, że Amerykanie nie będą tak zdecydowanie atakować dalej.
W końcu były jeszcze Shokaku, Zuikaku, coś tam się przebudowywało. Były pancerniki, Amerykanie jeszcze swoich po Perl nie odbudowali i nowych nie wprowadzili.
Można było liczyć, że się weźmie i dam im takiego łupnia, że odechce im się walki.
Na inwazję USA to chyba nikt nie liczył, ale można było liczyć na zadanie takich strat, że przeciwnik stwierdzi, że mu się dalej walczyć nie chce.
No to jesteś większym optymistą niż był Yamamoto.
NIe. Nie uważam tak. Ale do czasu I bitwy na morzu filipińskim mogli na to liczyć. W końcu mieli całkiem silną flotę. Mieli kilkaset samolotów. Na papierze nawet prawie tyle co Amerykanie, a jak jest prawie tyle samo to można liczyć na zwycięstwo.
Bitwa pokazała gdzie Japończycy mogą sobie umieścić swoje samoloty i kto tu realnie rządzi.
Po tej bitwie nikt już nie mógł mieć złudzeń.
Jak nie mogli mieć złudzeń to po co walczyli. Tylko tak honorow?
Jakby zamiast atakować samolotami posłali swoje nowoczesne pancerniki z odpowiednią eskortą to pewnie też. Choć straty USA byłyby większe.
A jakby Halsey zadziałał tak że najpierw by zmiękczył Kuritę a potem posłał pancerniki to pewnie nie byłoby co wycofywać.
A jakby Amerykanie w ogóle nie strzelali niczym ( ciekawe czemu, ale mniejsza ) to by Kurita poszedł podziabał transportowce i się wycofał.
A jeśli chodzi o konkretne starcie z Taffy amerykanie by go nie bombardowali to nie wiem co by zrobił. On sam chyba nie wie. Ale samo bombardowanie nie powodowało zaraz załamania szans. Co najwyżej uświadomienie sobie jakie mamy szanse.
Coś mieć, a wiedzieć czy się ma to zupełnie inne sprawy.
Ale nie było pnacerników więc nie komplikujmy. Atak samolotów na zespół Kurity był jednym z głównych czynników, który skłonił go odwrotu, czy nie?
MiKo
Admin FOW
Posty: 4040
Rejestracja: 2004-01-07, 09:02

Re: Koniec ery pancerników

Post autor: MiKo »

Sławek pisze:Na siły jakimi dysponują Chiny, w tym tej wątpliwej jakości lotniskowiec (o ile powstanie) wystarczy pojedyncza Grupa Bojowa z krążownikami typu Ticonderoga.
Amerykanie w ogóle nie biorą tego jako wyzwanie czy - o zgrozo - zagrożenie dla istniejących sił.
Ano właśnie, po co nam pancernik, jak wystarczy krążownik.
MiKo
Admin FOW
Posty: 4040
Rejestracja: 2004-01-07, 09:02

Re: Koniec ery pancerników

Post autor: MiKo »

Maciej3 pisze:A jeśli chodzi o tego dekadenckiego kolosa na glinianych nogach co to się załamuje pod ogniem samurajów to przypomnij sobie japońskie założenia wojenne.
Dajemy pokazowego łupnia. Dekadenci się wycofują, bo im się walczyć nie chce ( a Anglia Francja czy Holandia ma swoje problemy gdzie indziej, więc się nie przeciwstawi ) więc negocjujemy ( czytaj wymuszamy ) pokój na naszych warunkach.
Nikt poważny i o zdrowych zmysłach nie zakładał wygranie wojny z USA na wyniszczenie. Nie tak kategoria.
W 44 było jasne że nie wyszło i jakoś Amerykanie nie chcą negocjować pokoju, mimo że tu i tam dostali porządne straty ( w niektórych japońskich raportach to nawet całkiem porządne baty )

Czy teraz mój wywód jest jaśniejszy?
Absolutnie nie :D

A szczególnie co to ma wspólnego z "końcem ery pancerników" ;)
Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Re: Koniec ery pancerników

Post autor: Sławek »

MiKo pisze:
Sławek pisze:
Ano właśnie, po co nam pancernik, jak wystarczy krążownik.
Tylko że krążownik nie ostrzela nabrzeża i może ulec uszkodzeniom wyłączającym go z dalszej walki, np. po wejściu na większą minę, jak jeden z nich w 1991 roku na wodach Zatoki Perskiej.
W dodatku jego roczna eksploatacja kosztuje zaledwie 1/4 mniej niż pancernika typu Iowa.
Dowódcy wypowiadają się w mediach za pancernikami, weterani za pancernikami, USMC za pancernikami.
Ale politycy i społeczeństwo wiedzą lepiej...
No comments.
Ale to temat na inną dyskusję.
Mnie się już czas antenowy kończy. ;)
MiKo
Admin FOW
Posty: 4040
Rejestracja: 2004-01-07, 09:02

Re: Koniec ery pancerników

Post autor: MiKo »

Ale z drugiej strony nie wyleci mu w powietrze wieża :D
Awatar użytkownika
clavdivs
Posty: 112
Rejestracja: 2011-07-19, 22:50

Re: Koniec ery pancerników

Post autor: clavdivs »

Wątek sie troszeczkę rozrósł.

Przedstawie swój punkt wiedzenia w temacie - pancernik kontra lotniskowiec czasy wspólczesne.

Każdy okręt wojenny informacje z pola walki zbiera z wszelkich środków wykrycia. Radar nadal jest tym podstawowym środkiem.
Na zasieg wykrycia celu poprzez radiolokator ma wpływ krzywizna ziemi. Najkorzystniejsze jest umieszczenie go jak najwyzej. Okrety ograniczone sa wysokością masztu i nie tylko. Lotniskowiec jest w tej sytuacji korzystniej, ponieważ posiada samoloty dozoru radarowego. Jego radar znadzie sie wysoko na pokładzie samolotu, tym samym obszar kontrolowania jest dużo wiekszy niż niz okrętu nawodnego.

Nowoczesny pancernik zapewne zostanie zbudowany w technologi stealth. Technologia ta nie ukrywa całkowicie obiektu, ona tylko umożliwia jego komplikacje w wykryciu. Budując okret trudno wykrywalny dla okrętu, bedzie wykrywalny dla samolotu i odwrotnie. B2 jest trudnonamierzalny dla stacji naziemnych, ale już od górnej sfery jego niewykrywalność spada, dlatego jego loty są staranie zaplanowane.

Zakładam że wspólczesny pancernik bedzie zaprojektowany pod "nie wykrywanie przez okręty", bo one będą najgrożniejsze.
Samoloty maja spore problemy z atakowaniem nowoczesnego okrętu, chociaż nie nie możliwe.

Wróćmy do naszego latającego radilokatora, zakładam że wykryje pancernik nie trudniej niż inne okręty. W składzie lotniskowca w eskorcie napewno znajdzie się okręt nawodny to on bedzie egzekutorem pancernika :).
Obecnie budowane są okrety w technologi zmniejszonego śladu radiolokacyjnego tyle że przykładowa la Fayet, Orrizonte, Daring dzięki mniejszemu kadłubowi prace nad niewykrywalnościa będą bardziej efetywniejsze .

Taka mała ciekawostka, kiedy prowadzono pracę nad nie wykrywalnościa czołgów, najwiekszym problemem była.... lufa, jej nakierowanie czesto powodowało korzystne ustawienie wzgledem roadiologatora. Zauważcie że na wszystkich rysunkach pogladowych przyszłościowych okrętów, lufy są w pozycji schowanej. Zakładam więc że kazde obracanie wieży i zmiana elewacji luf jest, tym czym otwarcie komor bombowych B2, tyle że samolot to robi w niecała sekunde. Lufy Iowy pewnie swiecą radiolokacyjnie niczym pochodnie w nocy. (może przesadzam )

Okret znajdujacy sie w grupie eskortującej lotniskowiec, będzie szedł na spotkanie z pancernikiem. Doskonale bedzie wiedział gdzie się znajduje( patrz: latajacy mini awacs) bedzie dążył do wykrycia przeciwnika, dzieki mniejszemu echu radiolokacyjnemu, zapewne wykryje pierwszy pancernik, nim zostanie wykrytym. Dzieki pionowym wyrzutniom jest zdolny do wystrzelenia poważnej salwy ppokret w niewielkim ostepie czasowym. Współczesne pociski okretowe spokojnie mają zdolnośc do atakowania w jednoczesnym czasie, klucząc, wykorzystując teren.Przypuszczam że maja zdolność przechwycenia celu nawet strzelajac początkowo w kierunku tylko orientacyjnym( Przy dużej salwie , srodki obrony bezpośredniej panc nie dadzą rady.)

Mottem starej szkoły Top Gun jest " pierwszy wykrywam-pierwszy strzelam-pierwszy zabijam"....... coś w tym jest.

Porusze sprawę czy faktycznie tomahawki tak łatwo niszczą "Nimizy"

Sam moment wystrzelenia i lot tomahawka bedzie wykryty przez AWACS-a, to juz krok aby dyzurująca para mysliwska je zestrzeliła. To co się przedrze będzie neutralizowane przez środki obrony bezpośredniej.

Pomijam sprawę że najpierw trzeba wykryć Nimiza, ktory chroni się za wianuszkiem okretów i samolotów.

P.s.

Macieju nie zrozumiałeś moich intencji.
Wysuwając w swojej symulacji pancerniki na przód, wchodzisz pancernikami w zasieg dzialania samolotow wroga, a swoje zmuszasz do dzialania na granicy zasięgu lub dnia.
Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Re: Koniec ery pancerników

Post autor: Sławek »

Heh - najpierw miało być BB vs CV, a nagle zrobiło się BB vs CV z całą eskortą.
BBGN też bez eskorty nie pójdzie, choć nie musi być ona tak wielka, jak w przypadku CV czy CVN.
Po drugie, dlaczego pancernik nie ma korzystać z AWACS'a?
Sam poza tym posiada bezpilotowe samoloty-drony, śmigłowce i może też mieć np. Osprey'a.
W latach 90-tych miał 3-4 śmigłowce SH-60 (w tym co najmniej jeden do dozoru radiolokacyjnego i WRE) oraz 6-8 samolotów-dronów RPV Pioneer.
Dziś miałby pewnie lepsze maszynki.
Korzystał także z systemu satelitarnego - nie widzę przeszkód, by robił to nadal.
Ale!
Nawet gdyby stał się realnym celem jako pierwszy, to dzięki potężnej jednostce ognia w postaci rakiet SM-3 (to nie jest obrona bezpośrednia tylko ekstremalnie-dalekiego zasięgu) oraz baterii armat OPL plus pewnie już w przyszłości tych zestawów laserowych NAVSEA LAWS, mógłby się skutecznie obronić. Jedno czy dwa przypadkowe trafienia zaś nie posłałyby go do wieczności.

Przy dobrej tudzież średniej pogodzie może i atak pojedynczymi Tomahawkami na "Nimitza" byłby problemem z uwagi na eskortę lub dyżurne pary myśliwców.
Ale omawialiśmy warunki np. M. Północnego tudzież po prostu fatalną pogodę.
Wówczas "Nimitz" może polegać jedynie na swym systemie obrony bezpośredniej.
A już przez pociskami elektromagnetycznymi nic go nie uchroni...

Oczywiście wszystko to jest tylko zabawa, bowiem realnie zarówno pancernik, jak i lotniskowiec staje się elementem systemu i zgodnie z nim działa.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Koniec ery pancerników

Post autor: Maciej3 »

Absolutnie nie
Teraz to ja czegoś nie rozumem. Co tu jest nie jasne?
Ale może po prostu mętnie tłumaczę.
Więc po kolei.
No to jesteś większym optymistą niż był Yamamoto.
A właśnie, że nie.
Ja tam od dawna powtarzam, że Japonia przegrała wojnę 7 grudnia 1941 roku czasu hawajskiego. Ewentualnie mogę się zgodzić na przesunięcie tej daty o parę dni potem tak żeby stało się jasne, że nic poza bezwarunkową kapitulacją przeciwnika Amerykanów nie interesuje.
Wszystko co działo się potem do czasu podpisu na pewnym dokumencie na pokładzie USS Missouri to był tylko koszt który trzeba było ponieść, żeby to uświadomić drugiej stronie. Całkowicie i do końca w sposób niepodlegający dyskusji i jasny nawet dla najbardziej opornego na rzeczywistość twardogłowca.
Yamamoto widział to chyba podobnie.
Tyle, że nie wszyscy w Japonii widzieli to jak Yamamoto. I jestem w stanie zrozumieć złudzenia jakie mogli mieć niektórzy decydenci.
I bitwa na morzu filipińskim ( w moich oczach ) powinna im uświadomić ich błąd.
Ale nie jestem ortodoksyjny
To może Leyte - mieli silną jeszcze flotę, kilkaset samolotów od groma lotnisk... znacznie więcej niż na Marianach.
Może być i Leyte. To już było całkowicie wymowne.
Jak nie mogli mieć złudzeń to po co walczyli. Tylko tak honorow?
Też mnie to zastanawia. Pewnie zwyczaj taki.
Dlaczego Niemcy walczyli w 1945? Liczyli, że ostatnia wola Fuhrera w połączeniu z ostatnim wysiłkiem odrzuci hordy barbarzyńskiej dziczy słowiańskiej od tysiącletniej rzeczy i ciągle zbudują sobie Lebensraum? Niech tam nawet odrzucenie do granic z 1918. A niech będzie nawet z 35?
Jakoś nie wydaje mi się, by ktokolwiek kto miał kontakt z rzeczywistością miał złudzenia.
A walczyli. Widać inaczej się nie dało.
Ale nie było pnacerników więc nie komplikujmy. Atak samolotów na zespół Kurity był jednym z głównych czynników, który skłonił go odwrotu, czy nie?
Jednym z czynników. Czy głównym nie wiem. Czynników było więcej.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Koniec ery pancerników

Post autor: Maciej3 »

Macieju nie zrozumiałeś moich intencji.
Wysuwając w swojej symulacji pancerniki na przód, wchodzisz pancernikami w zasieg dzialania samolotow wroga, a swoje zmuszasz do dzialania na granicy zasięgu lub dnia.
Wyczułem
Pancerniki tak czy inaczej są narażone na bezpośrednie trafienia. Mają taki sposób walki, że otrzymanie wielu ciosów z najsilniejszej broni jaka wówczas istniała ( no powiedzmy na początku II wojny, potem bywało z tym nieco inaczej ) czyli ciężka artyleria, jest czymś oczywistym.
Wiadomo było, że takie ciosy zaliczy i musi je wytrzymać w takiej kondycji coby jeszcze być w stanie się ostro odgryzać.
Niejako przy okazji jest klasą okrętu która najlepiej ze wszystkich znosi ataki lotnictwa.
Przyjęcie na siebie uderzenia samolotów jest czymś oczywistym w tym scenarisuszu.
Chodzi mi tylko o to, że w większości przypadków nie powinien on być tak tragiczny jak się wydaje. Przy tym samym poziomie technologicznym i braku zaskoczenia panuje jakaś równowaga między samolotami i metody oganiania się przed ich atakami ( zawsze można znaleźć moment gdzie akurat weszły nowe samoloty a obrona plot jeszcze nie zdążyła się wzmocnić, albo moment, że obrona plot już się wzmocniła, a samoloty jeszcze nie podskoczyły – to tak żeby każdy mógł sobie wybrać moment do udowodnienia tej tezy której jest zwolennikiem ).
W przypadku gdy moje lotniskowce są na granicy zasięgu ( w porównaniu do wrogich lotniskowców, moje pancerniki są bliżej ), to jest szansa, że przeciwnik nie będzie wiedział gdzie są moje lotniskowce.
A przeciwnik uważa je za główne zagrożenie.
Ataki samolotami na pancerniki wcale nie są takie super skuteczne. Coś tam spadnie. Coś się podziurawi i rozbije przy powrocie. Coś tam zabłądzi. A coś się podziurawi i wyląduje, ale się nie da naprawić. A coś innego da się naprawić, ale to potrwa i w tym czasie nie będzie zdolne do ataków.
Żeby zatopić pancernik to nieodmiennie potrzeba wiele ataków z więcej niż jednego lotniskowca.
Jeśli chcesz lotniskowcami ( samymi ) zatopić pancernik w przyzwoitej eskorcie. to musisz się nad nim znęcać z pół dnia ( patrz Musashi ).
W tym czasie jesteś narażony na ataki mojego lotnictwa. Przy czym nie ma znaczenia czy ja mam zamiar atakować czy nie. Masz perspektywę, ze gdzieś tam czai się niebezpieczeństwo które Ty uznajesz za ważniejsze.
A po kilku atakach na moje pancerniki ( które będą jeszcze miały choćby słabą osłonę myśliwską – te myśliwce nawet nie muszą mieć dużo strąceń, wystarczy żeby rozpraszały atakujących coby ci nie trafiali w cel – jak na Morzu Śródziemnym ) może ( choć nie musi ) się okazać, że to nagle ja mam przewagę w powietrzu. Choćby chwilową do czasu aż ponaprawiasz swoje samoloty.

O to mi chodziło.
Ale wcale się nie upieram że tak zaraz musi być. Nie jestem przekonany, czy takie dwa bardzo oddalone od siebie zespoły to akurat dobry pomysł.
Może dwa blisko siebie ( coby dać sobie wsparcie jakby co, ale coby sobie nie przeszkadzać ) to lepsze rozwiązanie?
A może coś pośredniego?
Nie wiem. Od tego są gry wojenne by takie scenariusze przetestować „na sucho” i manewry floty by je przetestować „na ostro”

natomiast zdecydowanie skłaniam się ku tezie, że ci co będą mieli tylko lotniskowce będą do tyłu. Podobnie jak ci co będą mieli tylko pancerniki też będą do tyłu. A nawet do tego, że ci co będą mieli siły mieszane, ale ortodoksyjnie będą się trzymali „samolot uber alles, albo pancernik uber alles” też będą do tyłu.
Ot i tyle.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
MiKo
Admin FOW
Posty: 4040
Rejestracja: 2004-01-07, 09:02

Re: Koniec ery pancerników

Post autor: MiKo »

Maciej3 pisze: Teraz to ja czegoś nie rozumem. Co tu jest nie jasne?
To, jaki to ma związek z "końcem ery pancerników"
MiKo pisze:Atak samolotów na zespół Kurity był jednym z głównych czynników, który skłonił go odwrotu, czy nie?
Maciej3 pisze:Jednym z czynników. Czy głównym nie wiem. Czynników było więcej.
To może spróbujmy znaleźć jakiś ważnieszy, niż ataki amerykańskich samolotów.

Kuritę bolała głowa? - to prawda, ale czy takie ważne? Spieszył się do domu na ulubiony serial? Żona dzwoniła, że obiad stygnie?
ODPOWIEDZ