Blaszane sterowce

Awatar użytkownika
Mirmił
Posty: 6
Rejestracja: 2005-05-19, 12:41
Lokalizacja: Kraków

Blaszane sterowce

Post autor: Mirmił »

Jak wiadomo pierwszy całkowicie metalowy sterowiec był dziełem - jakże inaczej - hrabiego Zeppelina (byłby całkiem udany, tylko niebardzo chciał latać :-) ). Potem sterowiec kryty blachą zbudował Jugosłowianin, niejaki Schwartz, w 1926 US Navy zafundowała sobie blaszanego blimpa, zaś przyjęta 12 grudnia 1930 r. rezolucja KC WKP(B) o budowie sterowców zakładała m.in. budowę dwóch całkowicie metalowych prototypów "krajowej konstrukcji".
I tu pytanie: co się dalej stało z tym projektem?
I od razu drugie: czy takich blaszanych sterowców było więcej? (znaczy nie mam na myśli XVII-XVIII wiecznych projektów balonów i sterowców próżniowych, pochodnych pomysłu Lany)
Pozdrawiam Mirmił
Gość

Post autor: Gość »

Jak już jesteśmy w temacie sterowców to może mi ktoś wyjaśnić dlaczego zestrzeliwanie sterowców samolotami sprawiało aliantom taką trudność?

Jakiś Angol dostał VC za to, że mu się to udało

Krzysiek
Awatar użytkownika
RyszardL
Posty: 2890
Rejestracja: 2004-05-18, 13:58
Lokalizacja: Perth, Australia

Post autor: RyszardL »

Niewiele wiem na temat sterowców, ale te trudności wynikały pewnie z jego budowy.
Pokryty tkaniną, bardzo duży no i też uzbrojony, ale najważniejszy to chyba fakt, że po ostrzale gaz ulatniał się dość wolno, a na pokładzie miał przecież zbiorniki z wodorem, pozwalające na uzupełnianie ubytków gazu w locie.

Dopiero wprowadzenie amunicji zapalającej do ckm-ów zmieniło ten stan rzeczy, bo sterowiec zamieniał się w pochodnię i nic go nie mogło wtedy uratować.
Właśnie ten Anglik na myśliwcu "Camel" strzelał taką amunicją i dostał order. I to jeden z karabinów mu się zaciął podczas ataku, ale drugi wystarczył.

Identycznie, chociaż już długo po wojnie, skończył „Hindenburg”, który się zapalił przy lądowaniu.

Pozdrawiam
Ryszard
http://www.flotyllerzeczne.aq.pl/
http://www.biuletyn2008.republika.pl
"Demokracja to najgorszy z ustrojów - rządy hien nad osłami" Arystoteles
krzysiek

Post autor: krzysiek »

No, racja. Dogrzebałem się szczegółów.
2 września 1916 roku porucznik Leefe Robinson zestrzelił sterowiec niemiecki nad Cuffley w hrabstwie Hertford używając nowych kul zapalających. Widowiskowej katastrofie płonącego sterowca przyglądały się tysiące ludzi zgromadzonych na dachach, łuna była tak wielka, że widać ją było 50 km od miejsca zestrzelenia. Wśród Brytyjczyków wybuchł nieopisany entuzjazm, radość wyrażana na ulicach,te sprawy...
Następnie Jerzy V osobiście odznaczył go Victoria Cross.

...a porucznik rok później dostał się do niewoli zestrzelony na froncie zachodnim. Po powrocie do domu był człowiekiem złamanym psychicznie i fizycznie, po kilku tygodniach zachorował na hiszpankę i zmarł....
Speedy
Posty: 554
Rejestracja: 2004-07-23, 15:24
Lokalizacja: Wawa

Post autor: Speedy »

RyszardL pisze:Dopiero wprowadzenie amunicji zapalającej do ckm-ów zmieniło ten stan rzeczy
To jednak nie takie proste. Pocisków zapalających to używali wszyscy rozmaitych a skutki były jak wiadomo takie sobie - raz wyszło a raz nie (raczej nie).
Ja przypomnę pokrótce jak zbudowany był taki sterowiec szkieletowy z I wojny światowej. Miał, jak sama nazwa wskazuje, szkielet, z metalowych rurek, zbudowany mniej wiecej jak kadłub samolotu. Wewnątrz szkieletu znajdowały się balonety - elastyczne "balony" z gazem, zapewniające siłę nośną. Wewnątrz, pomiędzy balonetami, znajdowały się rozmaite instalacje, przejścia itp. W dolnej części kadłuba była gondola sterowa i w ogóle przestrzen przeznaczona dla załogi i ładunku, tam też mniej wiecej (czasem też nieco wyżej na kadlubie) były silniki. I oczywiście broń, komory bombowe i stanowiska strzeleckie. Sterowce niemieckie miały zwykle też stanowisko strzeleckie na górze (platformę na kadłubie) albo i kilka.
Co do tego zapalania nie było to takie proste. Po pierwsze przebicie powłoki nie równało się jeszcze przebiciu balonetów z gazem. Po drugie przypomnę jeszcze jak wyglądała amunicja z tego okresu. Podstawowy pocisk, ehm, khe, khe, zapalający z tego okresu wyglądał tak: mial z tyłu krótki rdzen z ołowiu działający jako bezwładnik, a z przodu ładunek białego fosforu. I jeszcze dziurkę z boku zalutowaną łatwo topliwym stopem. Przy wystrzale pocisk rozgrzewał się od tarcia o lufę, dziurka się otwierała i fosfor zaczynał się z lekka palić w kontakcie z powietrzem. W momencie uderzenia w przeszkodę rdzeń przemieszczał się do przodu i wyciskał fosfor przez płaszcz ktory przy uderzeniu zwykle się rozwalał. Albo się nie rozwalał, nie wyciskał itd. i była kaszana. W wersji extra zamiast fosforu stosowano jakąs masę pirotechniczną wrażliwą na uderzenie (tu najbardziej hardcorowe pociski stosowali Japonczycy w latach 30-tych, zawierały one one pentryt z pyłem aluminiowym, materiał względnie wrażliwy, tak że zazwyczaj prawidłowo eksplodowały przy uderzeniu a często nawet już w lufie broni podczas wystrzału :) ) Dalszym krokiem w tę samą stronę były tzw. pociski wskaźnikowe, zawierające już calkiem prawdziwy materiał wyb. (np. ekrazyt czyli kwas pikrynowy, lub też materiał typu pirotechnicznego, np. mieszaninę magnezyu z azotanem baru) oraz maluteńki zapalnik uderzeniowy, powodujący eksplozję nawet przy uderzeniu w półcienne poszycie samolotu czy sterowca. No i były jeszcze nieco inne pociski, smugowo - zapalające. Miały one z kolei z przodu rdzeń a z tyłu zaprasowaną porcję masy pirotechnicznej, zapalającej się przy wystrzale (a we francuskim pocisku Delvigne konstruktor posunąl sie jeszcze dalej i wywalił w ogóle rdzeń, robiąc tylko za to płaszcz troszkę grubszy). Wypływający z tyłu pocisku jaskrawo świecący strumień gorących gazów pozwalał na obserwację toru jego lotu. I oczywiscie taki pocisk dawał także efekt zapalający.
No i jak się to ma do sterowców? Co prawda wypełnione były wodorem ale co z tego. Przypominam że wodór sam z siebie się nie pali, musi być wymieszany z powietrzem żeby czerpać zeń tlen. Wodór wewnątrz balonetów nie zawierał oczywiscie powietrza. Z powietrzem mieszał się co prawda wodór wyciekający przez wszelkie nieszczelności, przestrzeliny a także w naturalny sposób przenikający przez ścianki balonetów. W tym jednak była głowa konstruktora by tak zaprojektować sterowiec ażeby nie dochodziło do gromadzenia się w konstrukcji mieszaniny wodoru z powietrzem, tylko zeby sobie wylatywala. Poza tym strefa w jakiej występowała mieszanina wybuchowa mogła być względnie cienka i pocisk smugowy przelatując przez nią mógł nie miec dosc czasu by zainicjowal zapłon, a pocisk typu wybuchowego akurat nie musiał własnie w tym miejscu eksplodować.
Stąd podpalenie sterowca pociskami kal 7-8 mm było nadspodziewanie trudne, niektórzy byli wręcz zdania że Zeppeliny mają wewnetrzne zraszacze czy coś takiego i wypełnione są, poza balonetami, gazem obojętnym. Tak oczywiscie nie było, ale nawet i bez tego podpalenie takiego czegoś było wzglednie trudne. Lepsze efekty dawało zastosowanie broni większego kalibru, Anglicy i Francuzi eksperymentowali z karabinami kal. 11 mm, pociskami rakietowymi a nawet bombardowaniem sterowców w locie co z uwagi na ich pułap zrobiło sie wkrótce mało wykonalne, niemniej jednak wyszło pare razy. No i przede wszystki zmasowane ataki dużymi grupami, taki zmasowany ostrzał stwarzal prawdopodobienstwo że z podziurawionych balonetów wypłynie w koncu tyle wodoru że któryś pocisk zapalający zrobi wreszcie swoje.
Pozdro
Speedy
Awatar użytkownika
RyszardL
Posty: 2890
Rejestracja: 2004-05-18, 13:58
Lokalizacja: Perth, Australia

Post autor: RyszardL »

Opis sterowca bardzo pomocny, przynajmniej dla mnie, w zrozumieniu jego konstrukcji.
Wynika z niego, że nie zawsze ostrzał dawał pożądane rezultaty, co jest zrozumiałe, ale niebezpieczeństwo stosowania wodoru musiało zawsze być bardzo duże.
Swoją drogą ciekaw jestem, jak owe balonety były rozmieszczone i jaka była ich wielkość w stosunku do całości kadłuba.
Pozdrawiam
Ryszard
http://www.flotyllerzeczne.aq.pl/
http://www.biuletyn2008.republika.pl
"Demokracja to najgorszy z ustrojów - rządy hien nad osłami" Arystoteles
krzysiek

Post autor: krzysiek »

No czyli jednak zestrzelenie sterowca przez Robinsona to wyczyn wyjątkowy. A zwalczali je zaiste dziwnymi środkami, tutaj chłopaki trochę piszą o tym:
http://www.przestworzadws.netlook.pl/vi ... .php?t=374
Awatar użytkownika
Ksenofont
Posty: 2105
Rejestracja: 2004-12-27, 23:28
Lokalizacja: Praga

Post autor: Ksenofont »

Witam!
Balonety były sferami o średnicy mniej więcej równej średnicy "cygara" sterowca - jeśli silniki i kabina były podwieszone do "cygara". W późniejszych sterowcach - m.in. Hindenburg - kabina była wewnątrz "cygara" toteż balonety były nieco mniejszej średnicy, niż "cygaro". A upakowane były wzdłuż szkieletu - tyle, ile się zmieściło.
Tutaj conieco o sterowcach niemieckich i linki do innych nacji: http://www.mars.slupsk.pl/fort/sterowce/default.htm

Pociski kalibru 11 mm, o których napisał Speedy były pociskami do starych francuskich karabinów Gras modelle 1874 i były wykorzystywane do strzelań przeciw niemieckim balonom obserwacyjnym na linii frontu. Dopiero w 1918 roku Vickers próbował skonstruować wielkokalibrowy km na podobną amunicję.

Zniszczenie starowca nie było wcale takie trudne - trudne było przechwycenie go. Do 1916 roku prędkość sterowca i samolotu myśliwskiego była zbliżona (około 100 do 140 km/h) i nadlatujące nocą znad Morza Północnego zepeliny były bezkarne. Toteż próbowano coś z tym zrobić: budując olbrzymie trzysilnikowe myśliwce patrolwe (8 godz. w powietrzu), instalując myśliwce na pontonach ciągnionych przez destrojery, itp... Dopiero zastosowanie systemu obronnego dawało efekt: wczesne wykrywanie przez dozorowce, powiadamianie lądu i ataki samodzielnych sił myśliwskich. Najlepsze skutki dawała jednak obrona, jeśli uprzedzono ją zawczasu - chociażby przez wywiad.
2/3 września nastąpił największy nalot w którym uczestniczyłó 16 sterowców, Robinson zestrzelił oznaczonego SL 11.
Ten akurat się spalił - dość widowiskowo - jednak inne walki wcale nie konczyły się efektownie. Z reguły nawalała konstrukcja sterowca: nieco postrzelanego, poddawanego olbrzymim przeciążeniom. Kończyło się tak, że rozpadał się nad Kanałem, czy nad Belgią. Albo był tak uszkodzony, że konieczny był gruntowny remont. Okazało się, że można atakować mniej więcej co miesiąc, a sterowce są tak niesamowicie kosztowne, że nawet zestrzelenie jednego-dwóch podczas akcji nie zostanie wynagrodzone największymi sukcesami.
Toteż obawiając się bankructwa Niemcy porzucili sterowce i przerzucili się na bombowce.
Pozdrawiam
Ksenofont

Edit:
Te wszystkie "Krisowe" wynalazki, w rodzaju strzałek Rankena, były stosowane w pierwszej fazie wojny do zwalczania piechoty. Natomiast nie dawano sobie rady z balonami obserwacyjnymi, które były skomplikownym celem, a karabinów maszynowych w latach 1914-15 w samolotach nie było zbyt dużo. To głównie przeciw balonom stosowano strzałki i bomby zapalające. Ale gdy w 1916 roku upowszechnił sie synchronizator do kaemu ookazało się, że balony niszczy się najlepiej gradem pocisków - tak samo jak i sterowce.
X
Myślisz, że było zagrożenie, które im umknęło; problem, którego nie poruszyli; aspekt, którego nie rozpatrywali; pomysł, na który nie wpadli; rozwiązanie, którego nie znaleźli?!?
Obrazek
Zablokowany