Trudno nie obarczać autora, skoro to napisał. Redakcja jednak też ponosi odpowiedzialność, bo w końcu to publikuje. Tu MUSI istnieć jakaś współpraca. Jeżeli jej nie ma, to na ogół skutki nie są najlepsze.Czy o niestaranność tekstów należy dziś obarczać winą autorów czy redakcje?
Z mojego doświadczenia mogę stwierdzić, że współpraca z MSiO wydaje mi się optymalna. Ale za bardzo profesjonalną uznaję też współpracę z Wydawnictwem PAU z Krakowa. Co klasa to klasa.
Ceny... Kształtuje je rynek. Gdyby teksty wojenno-morskie czytały z zaprtym techem, "zabijając się" o nowe numery pism, dziesiątki tysięcy zagorzałych shiploverów to zarabialibyśmy krocie. Ale czytają setki, może parę tysięcy. Takie jest życie. Też żałuję, że me wypociny nie da się porównać z Harrym Potterem. Ale nic na to nie poradzimy.
Zauważyłem jednak pewną prawidłowość. Pisując teksty czysto naukowe które publikowane są w pismach/wydawnictwach takoż naukowych, cieszących się w kręgach (znów - AJ już by mi zwrócił uwagę, że się powtarzam ) naukowych uznaniem, często nic się nie zarabia a niekiedy nawet trzeba dopłacić. Pisanie do pism/wydawnictw ambitnych ale komercyjnych pozwala coś tam zarobić, co najwyżej jednak, jak ktoś to zaznaczył, zwraca to koszty własne poniesione przy pisaniu. Ewentualnie zostaje z tego na piwo (polecam raciborskie ). Najwięcej zaś zarabia się na artykułach zamawianych przez pisma wielkonakładowe, które chcą po prostu coś popularnego. Napisać to można stosunkowo łatwo, największym problemem zaś wydaje się zmieszczenie w wierszówce. No i oczywiście trzeba to napisać w miarę przystępnie pamiętając, że będą to czytać "profani" (to też pewna sztuka). Ale zarobić na tym można 3-4 razy więcej jak za artykuł np. do MSiO lub Okrętów. I choć może nie będzie to tak ambitne, to jednak czytać to będzie znacznie więcej ludzi. A przecież piszemy też dla "sławy"...