Wicher pisze:A jako, że nigdy samodzielnie nie wywalczymy panowania w powietrzu jeśli dojdzie do konfliktu z FR to małe okręty, nie mające na swoich pokładach wystarczająco silnego uzbrojenia p-lot i p-rak w mig zmienią się we wraki.
Zgadzam się w pełni. Jednak nie widzę żadnej przesłanki która miałaby świadczyc że pojedyńcza korweta Gawron, ani nawet dywizjon 4 takich korwet byłby w stanie przetrwać zdecydowane uderzenie środków wroga dysponujacego technologią na poziomie Federacji Rosyjskiej. Rosjanie mają dość dalekosiężnych pocisków przeciwokrętowych które moga odpalić z obwodu Kaliningradzkiego żeby efektywnie razić cele co najmniej w Kołobrzegu (dane co do efektywności powyżej 300 km są mało wiarygodne, ale możliwe że zagrozone są okręty do Kopenhagi włącznie). Ilość oraz poziom techniczny kierowanych pocisków rosyjskich średniego zasięgu bedzie taka, że uzbrojenie o jakim mówiło się że zostanie zamontowane na Gawronie, będzie niewystarczajace nawet przy zgrupowaniu kilku takich okrętów. Same nie obronią się ani małe kutry rakietowe, ani duże fregaty. Chowanie głowy w piasek i udawanie że środki techniczne KPPO przeciwnika są niegroźne i przestarzałe nam nie pomoże, co najwyżej podniesie samopoczucie.
Co nam przyjdzie nawet po 4 okrętach projektu 621, jeżeli nie będziemy mieli dostatecznej obrony przeciwrakietowej, a owe korwety zostaną zatopione w ciągu pierwszych 2 dni wojny pociskami przeciwokrętowymi wystrzelonymi z obwodu Kaliningradzkiego?
Dlatego sądzę że dużo realniejszym rozwiązaniem jest większa liczba małych okrętów, działających w zasięgu środków przeciwrakietowych znajdujacych się we wlasnych bazach lądowych. Bałtyk jest na tyle mały a silne wrogie bazy na tyle blisko, że przyszła wojna w tym akwenie rozstrzygnie się raczej za pomoca środków umieszczonych na lądzie oraz siłami lotniczymi.
Nie żeby okręty nawodne nie miały odegrać żadnej roli, jednak w hipotetycznej wojnie z Rosją samotne rajdy polskich okrętów nawodnych poza strefę rażenia środków umieszczonych w naszych bazach lądowych uważam za taktykę samobójczą. Najpierw należy zaopatrzyć nasze bazy w silną i nowoczesna broń przeciwrakietową oraz przeciwlotniczą, następnie wyposażyć marynarkę w skuteczne systemy ZOP (w tym też śmigłowce i lotnictwo), potem skupić się na budowie zespołu 3-4 nowoczesnych okrętów podwodnych, a dopiero potem zastanawiać się nad rozwojem floty nawodnej.
Biorąc jednak pod uwagę beznadzieję naszej obrony p-lot (w tej chwili w całej RP najlepsze systemy p-lot znajdują się na fregatach OHP!), uważam, że potrzebujemy nie korwet a fregat, których głównym zadaniem będzie opl i opr, następnie ZOP a dopiero potem ZON, uzupełniając się z NDR.
Biorąc pod uwagę "beznadzieję naszej obrony p-lot", to najpierw powinniśmy zainwestowac w skuteczny system plot. Od razu podpowiem że środków na razie ledwo by wystarczyło na niewielka liczbę systemów naziemnych. Zanim zaczniemy wydawać znaczne fundusze na budowę duzych okrętów, to powinniśmy zadbać żeby wogóle mieć jakieś systemy lądowe które skutecznie obronia nasze bazy przed "atakiem z powietrza" czy KPPO, bo na razie nawet tego nie mamy.
Co to małych okrętów - popływaj sobie na tysiąc tonowym
Kaszubie w okresie wczesnej wiosny bądź późnej jesieni po południowym Bałtyku, a zobaczysz jak "łatwo" na takiej jednostce wykonywać zadania przy stanie morza większym niż 5
Nie mówiąc już o 660-tkach
Akurat w zakresie przeszkolenia załóg co do pracy w trudnych warunkach pogodowych, to mamy chyba stosunkowo najmniej do odrobienia.
oskarm pisze:Sabratha pisze: - Dania jest państwem o dużo większym PKB niż Polska
poczerwieniałem ze złości, tak bardzo, że postanowiłem napisać.
Słusznie się złościsz, miało być PKB per capita. Pisałem to na szybko w pracy - lapsus calami. Jak to mówią Amerykanie "My bad".
Molnar pisze:Pisałem o czasie P lub K w innym rejonie świata.
Ok, to rozumiem. Posłużę się obrazowym przykładem:
"Jeżeli Gruzja ma własne oddziały górskie, to wysłanie ich w razie potrzeby do Afganistanu jest potencjalnie sensowne. Natomiast Jeśli Litwa ma specjalnie tworzyc oddziały górskie tylko po to żeby wyslać je do Afganistanu, to cos jest nie tak."
Podstawowym zadaniem sił zbrojnych jest obrona wałasnego kraju, wszystko inne jest sprawa trzeciorzędną. Inwestowanie znacznych sum pieniędzy w systemy które nie przydadzą się do tego celu, a będą jedynie pomocne na "misjach" jest w mojej ocenie błędem. Nie jeteśmy USA, nie mamy potrzeby "mocarstwowej" projekcji siły na Pacyfik czy Ocean Indyjski. Duże oceaniczne okręty są nam tak samo niezbędne jak oddziały COIN do walk w dźungli. Chyba wszyscy dobrze wiemy że nasz kraj ma za mało pieniędzy nawet na to żeby porządnie wyposażyć naszych żolnierzy pod kątem obrony własnego terytorium (swietny przykład - nie zastępujemy wysłużonych i często już niesprawnych BWP w jednostkach zmechanizowanych), nie mówiąc już o wydatkach na "projekcję siły" na odległwe akweny.
Po co wysyłać czołgi jak to samo zrobią samoloty i rakiety taktyczno-operacyjne, a jeszcze łatwiej będzie zakręcić kurek z gazem i poczekać kilka dni. Piszę oczywiście o konflikcie a nie wojnie.
Sprecyzuj co rozumiesz w tym kontekście przez konflikt. Bo na sytuację "kurka z gazem" to nasza marynarka nic poradzić nie może.
Dania zbudowała prawdziwie wielozadaniowe okręty za sumy przy których OOW to kiepski żart.
Racja. Tylko że pytanie jest czy duże okręty powinny byc priorytetem w naszym budżecie. Stoję na stanowisku że Danii takie okręty są po pierwsze bardziej potrzebne niz nam ze względu na wymienione już warunki geograficzne i polityczne. Po drugie Dania z jej finansami jest w stanie stosunkowo dobrze zaopatrzyć całe swoje siły zbrojne, podczas gdy u nas często brakuje na sprawy nawet podstawowe (inna sprawa w jakim stopniu marnotrawimy własne fundusze).