Nowości wydawnicze: OW (w tym numery specjalne)

Dokumenty, książki, artykuły prasowe, internetowe, ikonografia, filmy...

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
Kazimierz Zygadło
Posty: 251
Rejestracja: 2004-07-29, 19:05
Lokalizacja: Gliwice

Re: Nowości wydawnicze: OW (w tym numery specjalne)

Post autor: Kazimierz Zygadło »

W sprzedaży od 30 stycznia.
"They say hard work never hurt anybody, but I figure why take the chance" - Ronald Reagan
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Nowości wydawnicze: OW (w tym numery specjalne)

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Niektóre z powyższych stwierdzeń kolegi o Wiliamie Armstrongu i jego pierwszych działach odtylcowych mają niewiele wspólnego z rzeczywistym przebiegiem wypadków.

„Dodatkowo Armstrong zatrudnił się w War Department jako Engineer of Rifled Ordnance TYLKO PO TO, by nadzorować poprawę organizacji pracy i wdrażać nowe technologie w rządowym arsenale w Woolwich. Wszystkie jego SZLACHETNE GESTY...”

W lutym 1859 r. William Armstrong został inżynierem w Ministerstwie Wojny z pensją (w tym wydatki) trzech tysięcy funtów rocznie, WYPŁACONĄ WSTECZNIE OD 1856 r. Chciał zresztą jeszcze więcej, trzy tysiące funtów PLUS wydatki, ale łaskawie zgodził się na trzy tysiące w sumie. Zaiste, szokująca szlachetność i bezinteresowność. Co więcej, Armstrong nie poprzestał na tym stanowisku, ale został potem (w 1861 r.) „superintendentem” Royal Gun Factory, co stawiało go w zdecydowanie lepszej pozycji od wszystkich innych prywatnych wytwórców broni w Wielkiej Brytanii.

„Co więcej - działa nie miały być produkowane w jego zakładach tylko w specjalnie założonej firmie Elswick Ordnance Company, w której Armstrong nie miał udziałów. Firma ta miała produkować uzbrojenie wyłącznie na potrzeby rządowe, bez prawa sprzedaży zagranicę.”

W firmie Elswick Ordnance Co. jeden z przybranych synów Williama Armstronga był naczelnym dyrektorem, a drugi – radcą prawnym. Duża część pieniążków siak czy owak pozostawała w gronie najbliższych. To ciągle była firma prywatna, nie państwowa, chociaż duża część kapitału założycielskiego pochodziła od państwa. To właśnie za te 50 tysięcy funtów wkładu rządowego firma zobowiązała się nie produkować dla zagranicznych odbiorców, a nie ze szlachetności. Całą produkcję skoncentrowano w Elswick i w państwowym arsenale w Woolwich. Na pewno zupełnie przypadkowo ten sam wyrób kosztował w prywatnych zakładach ponad 1,5 razy drożej. Na pewno zupełnie przypadkowo wszystkie ceny i warunki W IMIENIU RZĄDU ustalał William Armstrong. Niezależność firmy Elswick Ordnance Company (formalnie spółki trzech ludzi, z których jeden był „wychowankiem” i najbliższym przyjacielem przedsiębiorcy) od Armstronga była istotnie imponująca, skoro to właśnie on decydował o obsadzaniu w niej najwyższych stanowisk. Cały układ był fikcją, ujawnioną już w 1863 r., kiedy 5 lutego Armstrong opuścił rządowe stanowisko. Jak SAM napisał do podsekretarza stanu w ministerstwie wojny: „Moi przyjaciele, którzy tworzą tę spółkę i którzy zostali namówieni przeze mnie do wprowadzenia swojego kapitału do przedsięwzięcia, CZUJĄ, ŻE MOGĄ PROSIĆ MNIE o dołączenie do ich firmy”! Rozczulające i rozkoszne. W latach 1858-1863 rząd angielski wydał na rozwój i produkcję armat systemu Armstronga gigantyczną na owe czasy kwotę ponad 2,5 miliona funtów.

„W 1859 r. po entuzjastycznie przyjętych wynikach strzelań dział z zamkiem jego projektu Armstrong podarował rządowi patent do ich produkcji rezygnując z praw do czerpania z niego korzyści. Za ten patriotycznie motywowany akt otrzymał od królowej Wiktorii szlachectwo.”
Piękne, tylko daty ujawniają coś innego. Od lutego 1858 władzę w państwie przejął rząd lorda Derby. Jednym z członków tego gabinetu był generał Jonathan Peel (Sekretarz Stanu d/s Wojny). Dziesięć dni po zajęciu stanowiska przedstawił plan, aby odtąd wszystkie działa nabywane przez państwo były produkcji Armstronga. Oficjalnie takiej decyzji jeszcze wtedy nie podjęto, ale pomysł pokazuje intencje na rok przed faktycznie entuzjastycznym przyjęciem dział odtylcowych systemu Armstronga i zarazem początek pertraktacji z przedsiębiorcą. W grudniu 1858 premier oficjalnie opowiedział się za przyjęciem dział tej firmy. Zwrócono się natychmiast do Armstronga z prośbą o sprzedanie patentów rządowi. Już w połowie stycznia 1859 Peel raportował entuzjastycznie lordowi Derby, że Armstrong „szlachetnie” postanowił ofiarować je państwu. Równocześnie William Armstrong zażądał wspomnianego stanowiska, utworzono nową kompanię (rejestracja 25 stycznia 1859), aby opinii publicznej nie kłuło w oczy, że państwowy urzędnik kupuje dla państwa wyroby swojej własnej firmy, a w ramach całości uzgodnień przewidziano także szlachectwo dla Armstronga (przyznane 23.02.1859). Oczywiście kupowanie sobie szlachectwa przez bardzo bogatych ludzi stanowiło w Wielkiej Brytanii zjawisko dość normalne, a Armstrong na pewno był znacznie porządniejszym człowiekiem niż przodkowie wielu książąt i księżniczek. Jednak powołanie rzekomo niezależnej firmy Elswick Ordnance Co. stanowiło typową sztuczką prawniczą, tak samo hochsztaplerską, jak dzisiejsze filie rozmaitych przedsiębiorstw-matek. Rzecz jasna nadal dobrze wygląda w wikipedii. William Armstrong na pewno znacznie się przyczynił do unowocześnienia produkcji w państwowym arsenale w Woolwich, a o ile odrzucenie jego dział odtylcowych przez flotę było w zmienionej sytuacji całkowicie słuszne, to w armii rezygnacja wyniknęła faktycznie głównie z pozamerytorycznych przesłanek. Tym niemniej historyjka o „szlachetnej bezinteresowności” i „patriotycznych pobudkach” to wersja dydaktyczna, dla szkół.
Krzysztof Gerlach
Awatar użytkownika
AvM
Posty: 6360
Rejestracja: 2004-08-03, 01:56

Re: Nowości wydawnicze: OW (w tym numery specjalne)

Post autor: AvM »

Dostalem numer specjalny OW Nr.52 o flocie niemieckiej

Artykul wstepny Dr. Z. Freivogla, skadinad cenionego autora, jest kompletna pomylka.
Widac ze nie mozna zajmowac sie wszystkim.

Pierwsze 2 storny niby o podstawach budowy floty Cesarkiej, sa o niczym,
nie ma zadnych faktow, tylko wyrwane z kontekstu informacje.

Potem o flotylli hamburskiej, nie bylo 4 tylko 3 uzbrojone parowce (Lüberck, Hamburg, Bremen),
oraz zaglowce (najwekszy fregata Deutschland, koreweta Franklin)

Flotza Schleswiku-Kolszyna dysponowala tez okretem podwodnym. mozer to nie jest wazne
ale uwazam ze warte wspomnienia,

Opis "Floty Federalnaj" tpo juz kompeltne poplatanie,
tak zakupiono w Wielkiej Brytanii 2 parowce (Barbarossa ex Britannia i Erzherzog Johann ex Acadia) ,ale tez
jeden duzy parowiec Hansa ex United States, oraz zamowiono poprzez Zwiazek Niemiecki 3 parowce.

Flota Pruska nie posiadala 3 korwet a jedynie jedna Amazone, i 2szkunery (Frauenlob i Hela),
chyba ze chodzi tez o korwety parowe ? Trudno zreszta sie torientowac o jaki aokres autorowi chodzi.
Nie 42 kanonierki, a 36, reszta to byly jole. Nic o szkolach zeglarskich. O flotach innych panstw niemieckich.
Tadeusz Klimczyk
Posty: 1169
Rejestracja: 2004-04-05, 09:06
Lokalizacja: Sopot

Re: Nowości wydawnicze: OW (w tym numery specjalne)

Post autor: Tadeusz Klimczyk »

Krzysztof Gerlach pisze:Niektóre z powyższych stwierdzeń kolegi o Wiliamie Armstrongu i jego pierwszych działach odtylcowych mają niewiele wspólnego z rzeczywistym przebiegiem wypadków.

„Dodatkowo Armstrong zatrudnił się w War Department jako Engineer of Rifled Ordnance TYLKO PO TO, by nadzorować poprawę organizacji pracy i wdrażać nowe technologie w rządowym arsenale w Woolwich. Wszystkie jego SZLACHETNE GESTY...”
Nie jestem pewien, czy dydaktyczna wersja dla podstawówek nie jest miejscami bliższa prawdy, niż ukazanie Armstronga za pomocą wyrwanych z kontekstu faktów jako jedzącego pieniądze na śniadanie, obiad i kolację. A jego umowy z rządem brytyjskim jako typowego modelu partnerstwa publiczno-prywatnego, w którym prywaciarz doi
głupie i skorumpowane państwo. Wyłania się z tego bardzo tabloidowy obraz.....
Jednym z członków tego gabinetu był generał Jonathan Peel (Sekretarz Stanu d/s Wojny).Dziesięć dni po zajęciu stanowiska przedstawił plan, aby odtąd wszystkie działa nabywane przez państwo były produkcji Armstronga. Oficjalnie takiej decyzji jeszcze wtedy nie podjęto, ale pomysł pokazuje intencje na rok przed faktycznie entuzjastycznym przyjęciem dział odtylcowych systemu Armstronga i zarazem początek pertraktacji z przedsiębiorcą. W grudniu 1858 premier oficjalnie opowiedział się za przyjęciem dział tej firmy. Zwrócono się natychmiast do Armstronga z prośbą o sprzedanie patentów rządowi. Już w połowie stycznia 1859 Peel raportował entuzjastycznie lordowi Derby, że Armstrong „szlachetnie” postanowił ofiarować je państwu. Równocześnie William Armstrong zażądał wspomnianego stanowiska, utworzono nową kompanię (rejestracja 25 stycznia 1859), aby opinii publicznej nie kłuło w oczy, że państwowy urzędnik kupuje dla państwa wyroby swojej własnej firmy, a w ramach całości uzgodnień przewidziano także szlachectwo dla Armstronga (przyznane 23.02.1859). Oczywiście kupowanie sobie szlachectwa przez bardzo bogatych ludzi stanowiło w Wielkiej Brytanii zjawisko dość normalne, a Armstrong na pewno był znacznie porządniejszym człowiekiem niż przodkowie wielu książąt i księżniczek.
Jakaż wielka musiała być magia Armstronga, skoro nie tylko generał Peel ale i Admiralicja już w marcu 1858 r. wyraziła głębokie zainteresowanie modelami dział Armstronga prosząc War Office o informowanie o postępach w testach i negocjacjach z Armstrongiem. A ten generał Peel - chyba skorumpowany - też od razu po objęciu stanowiska zaczął knuć z kapitalistą. Niestety zwolenników spiskowych teorii mam rozczarowanie. W styczniu 1858 r. na poligonie w Shoeburyness odbyły się pierwsze strzelania w których 18-funtówka Armstronga zdeklasowała "rządowe" działo 32-funtowe. Po tych próbach War Office natychmiast zamówiła u Armstronga dwie 18-funtówki i jedną 12-funtówkę oraz 400 pocisków. Tak więc nie ma tu żadnych ukrytych intencji, jakie Pan sugeruje - te działa po prostu zaczynały być sławne. A w Wlk. Brytanii trwały post-krymskie analizy i rozliczenia - w armii dotyczące stanu artylerii, we flocie związane z kwestią opancerzania okrętów. Latem 1858 r. nadeszły wieści o budowaniu przez Francję opancerzonej fregaty, co doprowadziło do "paniki inwazyjnej" u opinii publicznej i wzmożenia dyskusji w Admiralicji na temat pancerza i artylerii, mogącej ten pancerz pokonać. To wszystko stanowiło historyczny podkład pod pojawienie się Armstronga ze swoimi działami nowego typu w idealnym czasie i miejscu. Jeśli więc sugeruje Pan istnienie "układu" (a tak to odczytuję) promującego w tajemniczy sposób Armstronga, to uważam to za nadużycie.

Za historyczną nieprawdę i nadinterpretację uważam także ironizowanie na temat zachcianek i wymagań Armstronga wobec strony rządowej. Znów widzę tu obraz kapitalisty Armstronga z cygarem w ustach dyktującego ministrom swoje warunki. Umowa, jaką 15-16 stycznia 1859 r. Armstrong zawarł z rządem powstała z inicjatywy tego ostatniego i została przezeń ogłoszona jako wielki sukces. Dlaczego ? Trzeba tu się odnieść do kwestii regulacji handlu uzbrojeniem, jakie obowiązywały a raczej nieobowiązywały w ówczesnej Wlk. Brytanii. Swoboda handlowa, istniejąca w połowie XIX wieku zawstydziłaby dzisiejszych liberałów - państwo było wtedy jeszcze zdecydowanie słabszym podmiotem od obywateli. Eksport uzbrojenia mógł być ograniczany i kontrolowany tylko podczas wojny. W czasie pokoju każdy przedsiębiorca mógł sprzedawać co chciał i komu chciał, choćby nawet potencjalnym przeciwnikom Wlk. Brytanii. Zmieniło się to dopiero w 1870 r. po uchwaleniu Foreign Enlistment Act oraz nowego Customs and Revenue Act (czyli prawa celnego).Po pierwszych próbach działa Armstronga (słusznie czy nie) zostały uznane przez sfery rządowe za nieprawdopodobny skok technologiczny. Uznano, że z takim produktem Armstrong mógłby zawojować świat, a Francję w szczególności (pamiętamy cały czas o panującej "panice inwazyjnej"). Stąd inicjatywa rządu, zmierzająca do przekonania Armstronga do samoograniczenia się i rezygnacji z wielkich zysków ze sprzedaży zagranicznej na rzecz przekazania wynalazku krajowi w formie praw patentowych oraz udzielenie państwowemu arsenałowi także prywatnego know-how w formie zatrudnienia wynalazcy na posadzie rządowej. 2000 funtów rocznie - nawet od 1856 r. nie robiło na Armstrongu wielkiego wrażenia. Był już wtedy człowiekiem niezwykle bogatym. Przekonanie go do współpracy z państwem przyszło dość łatwo - Armstrong był bowiem przeciwny sprzedaży dział swojego wynalazku zagranicę i traktował to jako wyraz patriotyzmu. Co ciekawe - nie zmienił zdania nawet po jednostronnym wycofaniu się państwa z umowy i mimo namów właścicieli bankrutującej Elswick Ordnance Co. nie zmienił zdania aż do swego opuszczenia stanowiska w Woolwich.

Umowa Armstrong - rząd brytyjski jest oceniana przez jednego z najnowszych biografów koncernu Armstronga jako bardzo wyważona i szczegółowo określająca obowiązki obu stron, a wszelkie dodatkowe wydatki musiały mieć akceptację strony rządowej. Poddana była arbitrażowi Prokuratora Generalnego. Co więcej - o jej zawarciu w styczniu 1859 r. rząd uroczyście poinformował parlament a Times poświęcił sprawie pierwszą stronę uznając to za wielki sukces i ukłon ze strony przedsiębiorcy. Armstronga fetowano i urządzano na jego cześć przyjęcia - stał się na krótko i wbrew swej woli niemalże narodowym bohaterem. Było w tym wiele przesady, jednakże trzeba się zawsze odnosić do tła historycznego i konkretnych emocji publicznych. Oczywiście zawsze można to zgasić określając całość jako dobrze przygotowany układ z jednym beneficjentem. Ale jest to moim zdaniem straszne spłycanie tematu.
Całą produkcję skoncentrowano w Elswick i w państwowym arsenale w Woolwich. Na pewno zupełnie przypadkowo ten sam wyrób kosztował w prywatnych zakładach ponad 1,5 razy drożej. Na pewno zupełnie przypadkowo wszystkie ceny i warunki W IMIENIU RZĄDU ustalał William Armstrong.
W latach 1858-1863 rząd angielski wydał na rozwój i produkcję armat systemu Armstronga gigantyczną na owe czasy kwotę ponad 2,5 miliona funtów.
W połowie 1859 r. zapotrzebowanie na nowe działa było tak duże a nieefektywność zakładów w Woolwich tak niska, że sekretarz wojny Sidney Herbert zaoferował Armstrongowi dowolną kwotę pieniędzy, by przyspieszyć produkcję w obu zakładach. Armstrong odmówił, twierdząc, że przy posiadanych zasobach ludzkich i maszynowych nie jest w stanie niczego polepszyć. W listopadzie 1860 r. Herbert wstrzymał produkcję dział innych typów w Woolwich i ustanowił Armstronga szefem całej fabryki. Podczas trwania umowy oba zakłady wyprodukowały działa za łączną kwotę 2.560.000 funtów z czego zakłady w Elswick "wyrobiły" 1.525.000 funtów. Ceny dział z Elswick były w pierwszych dwóch latach wyższe, bowiem zakłady pracowały na nowych maszynach, zaś arsenał w Woolwich nie musiał robić tak wielkich inwestycji. I to tyle w temacie krzywd, jakie państwo brytyjskie spotkały ze strony kapitalisty Armstronga.
W firmie Elswick Ordnance Co. jeden z przybranych synów Williama Armstronga był naczelnym dyrektorem, a drugi – radcą prawnym. Duża część pieniążków siak czy owak pozostawała w gronie najbliższych. To ciągle była firma prywatna, nie państwowa, chociaż duża część kapitału założycielskiego pochodziła od państwa. To właśnie za te 50 tysięcy funtów wkładu rządowego firma zobowiązała się nie produkować dla zagranicznych odbiorców, a nie ze szlachetności.
Napisałem, że Armstrong nie miał w Elswick udziałów. Jak się nie ma udziałów to się nie ma z firmy zysków, choć można na nią mieć wpływ. W ogóle nie rozumie Pan dlaczego Armstrong osadził w roli udziałowców trzy bliskie mu osoby - a na dodatek - pożyczył im pieniądze na kapitał założycielski ! Otóż Armstrong był zawsze bardzo lojalny wobec bliskich współpracowników. Kierował ich rozwojem i bardzo często wprowadzał do biznesu, chcąc zapewnić sobie ich pasję i talenty przez danie im możliwości uzyskiwania zysków ze wspólnego przedsięwzięcia. Tak do firmy trafiła ta trójka - w szczególności 26-letni George Rendel, syn najbliższego współpracownika Armstronga - nie żyjącego Jamesa Rendela. Jak Pan wie - wszyscy bracia Georga pracowali u Armstronga a on sam zrobił ostatecznie w firmie wielką karierę. Armstrong miał dobrą rękę do ludzi.... a Pan tylko pieniądze i pieniądze.
Cały układ był fikcją, ujawnioną już w 1863 r., kiedy 5 lutego Armstrong opuścił rządowe stanowisko. Jak SAM napisał do podsekretarza stanu w ministerstwie wojny: „Moi przyjaciele, którzy tworzą tę spółkę i którzy zostali namówieni przeze mnie do wprowadzenia swojego kapitału do przedsięwzięcia, CZUJĄ, ŻE MOGĄ PROSIĆ MNIE o dołączenie do ich firmy”! Rozczulające i rozkoszne.
Wyrywa Pan ten cytat z kontekstu i opacznie go interpretuje. Brzmi on w całości tak:

"Przyjaciele, którzy tworzą firmę (Elswick) i którzy zostali przeze mnie namówieni do zainwestowania pieniędzy w to przedsięwzięcie czują, że mają wobec mnie roszczenie abym dołączył do firmy i dał jej swoją pomoc w wyjściu z kłopotów finansowych"

Zdanie to zostało napisane w 1863 r., kiedy to Elswick Ordnance Co. była prawie bankrutem pozbawiona zamówień rządowych. W umowie z rządem Armstrong miał zagwarantowane objęcie części udziałów w Elswick, jednak nigdy tego nie zrobił. Ani podczas prosperity ani też pod namowami bankrutujących przyjaciół. Zrobił to dopiero w 1864 r., kiedy nie pracował już na posadzie rządowej a Elswick zdecydowano przyłączyć do reszty jego koncernu. Więc proszę nie opowiadać o fikcyjnych układach ani o "ujawnianiu". Spiski wszędzie spiski...
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Nowości wydawnicze: OW (w tym numery specjalne)

Post autor: Krzysztof Gerlach »

„Nie jestem pewien, czy dydaktyczna wersja dla podstawówek nie jest miejscami bliższa prawdy, niż ukazanie Armstronga za pomocą wyrwanych z kontekstu faktów jako jedzącego pieniądze na śniadanie, obiad i kolację. A jego umowy z rządem brytyjskim jako typowego modelu partnerstwa publiczno-prywatnego, w którym prywaciarz doi
głupie i skorumpowane państwo. Wyłania się z tego bardzo tabloidowy obraz.....”

A ja jestem całkiem pewien, że pisze Pan nieprawdę (delikatnie rzecz ujmując) na temat mojej wypowiedzi. Podałem fakty i daty, nie sugerując żadnych spisków oraz głupiego i skorumpowanego państwa. To tylko Pana słowa, które próbuje Pan włożyć w moje usta, aby zmienić sens tego, co napisałem.

„A ten generał Peel - chyba skorumpowany - też od razu po objęciu stanowiska zaczął knuć z kapitalistą. Niestety zwolenników spiskowych teorii mam rozczarowanie. W styczniu 1858 r. na poligonie w Shoeburyness odbyły się pierwsze strzelania w których 18-funtówka Armstronga zdeklasowała "rządowe" działo 32-funtowe. Po tych próbach War Office natychmiast zamówiła u Armstronga dwie 18-funtówki i jedną 12-funtówkę oraz 400 pocisków. Tak więc nie ma tu żadnych ukrytych intencji, jakie Pan sugeruje...”

Znowu półprawdy i całe kłamstwo w stosunku do tego co napisałem ja. Pierwsze działo Armstronga tej konstrukcji, o kalibrze zaledwie dwóch cali, wypróbowano już z wielkim powodzeniem w lipcu 1855 r. Odtąd trwały rozmaite testy porównawcze, nie tylko z działami „rządowymi”, np. w grudniu 1856. Strzelanie w Shoeburyness nie było zatem wcale „pierwszym”. Wszystkie one wypadły bardzo korzystnie, a generał Peel uważał za swój obowiązek wyposażyć siły zbrojne Wielkiej Brytanii w możliwie najlepszą, jak się wtedy wydawało, artylerię. Rzekome „sugerowanie” przeze mnie „ukrytych intencji” to jawny Pański wymysł, może po to, by zatuszować niewygodną dla dydaktycznej wersji chronologię faktów. Peel był przekonany o potrzebie wciągnięcia Armstronga do współpracy na długo przed objęciem stanowiska, więc natychmiast po wejściu do rządu rozpoczął działanie w tym kierunku. I tu nastąpiło wejście na delikatny teren negocjacji „komu co za co”.

„Za historyczną nieprawdę i nadinterpretację uważam także ironizowanie na temat zachcianek i wymagań Armstronga wobec strony rządowej. Znów widzę tu obraz kapitalisty Armstronga z cygarem w ustach dyktującego ministrom swoje warunki.”

No cóż, może Pan widzieć obraz Armstronga „z cygarem w ustach”, albo bez cygara. Ta Pańska wizja nie ma żadnego odniesienia ani do historii, ani do przytoczonych przeze mnie faktów. Strona rządowa chciała kupić działa i zapewnić sobie monopol na ich wykorzystywanie z całkiem oczywistych i rozsądnych powodów. Natomiast Armstrong był bogaty, ale ani myślał działać charytatywnie. Uzgodniono cały zestaw spraw, które traktowano równolegle, jako transakcję wiązaną. Wśród nich znajdowało się szlachectwo dla konstruktora, wysoka pensja wypłacana wstecznie, firma niby niezależna, a w istocie rodzinna, która miała generować zyski oraz zrzeczenie się przez Armstronga praw patentowych. Nie potrzeba żadnych spisków, by widzieć w tym spełnienie interesów państwa i interesów prywatnych w sposób, który uznano wtedy za korzystny dla obu stron i kompromisowy. Pomylono się obustronnie, ale tego nie dało się przewidzieć. Pana informacja o jawnym ogłoszeniu umowy miałaby jakiś sens, gdybym twierdził, że transakcja była przed społeczeństwem ukrywana – tymczasem wręcz przeciwnie, pisałem o pośpiesznym powołaniu nowego tworu właśnie po to, by nie narazić się na wzburzenie opinii publicznej (nie faktem zaakceptowania - jak usiłuje Pan włożyć w moje usta - dział dość powszechnie przyjmowanych entuzjastycznie, tylko włączeniem prywatnego przedsiębiorcy z określonego sektora do grona urzędników państwowych decydujących o tym sektorze).

„W ogóle nie rozumie Pan dlaczego Armstrong osadził w roli udziałowców trzy bliskie mu osoby - a na dodatek - pożyczył im pieniądze na kapitał założycielski !”

No proszę, całe szczęście, że czuwał Pan na posterunku, aby mnie oświecić, takiego „w ogóle nie rozumiejącego”. Nie zamierzam tego komentować, każdy czytający sam wyciągnie własne wnioski po analizie faktów i mnie to całkowicie satysfakcjonuje.

„Wyrywa Pan ten cytat z kontekstu i opacznie go interpretuje. Brzmi on w całości tak:”

Po czym otrzymujemy minimalnie inne tłumaczenie dokładnie tego samego, co ja podałem. Ponieważ cytowanie trzeciego tłumaczenia byłoby już zupełnie śmieszne, dla odmiany podam tekst oryginalny, aby każdy czytający mógł sam stwierdzić jak „opacznie” go zinterpretowałem:
„my friends who compose that company and who are induced by me to embark their capital in the undertaking, feel that they have a claim upon me to join their firm”.

„Więc proszę nie opowiadać o fikcyjnych układach ani o "ujawnianiu". Spiski wszędzie spiski...”

Moim zdaniem podane fakty jednoznacznie wskazują, że układ z dodatkową firmą był fikcją prawniczą, jak stwierdziłem. Jeśli Pan do powszechnie praktykowanego wykorzystywania luk w niedoskonałym prawie widzi potrzebę istnienia „spisków, wszędzie spisków”, to już Pana sprawa. Ja o spiskach nie pisałem.

Generalnie ta wymiana informacji pozwoli każdemu zainteresowanemu wyrobienie sobie własnego zdania, czy mamy do czynienia z gorącym patriotą szukającym okazji do czynienia „wszystkich tych szlachetnych gestów”, czyli wersji brązowniczej, preferowanej przez Pana, czy też z dobrym biznesmenem, który za godziwą usługę kupił to, co akurat było mu potrzebne - jak uważam ja. A wersję wrednego spiskowca palącego cygaro, powstałą w Pańskim umyśle, proszę zostawić na niektóre inne fora, prezentujące taki poziom.
Tadeusz Klimczyk
Posty: 1169
Rejestracja: 2004-04-05, 09:06
Lokalizacja: Sopot

Re: Nowości wydawnicze: OW (w tym numery specjalne)

Post autor: Tadeusz Klimczyk »

Proszę jeszcze raz przeczytać swój pierwszy post. Jeśli gdzieś kłamię to proszę mi to udowodnić. Dodałem do Pana wypowiedzi kilka faktów, które stawiają sprawę w zupełnie innym świetle. To Pan nazywa umowę Armstronga "układem" okraszając swoje wypowiedzi drwinami typu :"rozkoszne" i "rozczulające". To Pan oskarża generała Peela o zblatowanie się z Armstrongiem:
Jednym z członków tego gabinetu był generał Jonathan Peel (Sekretarz Stanu d/s Wojny). Dziesięć dni po zajęciu stanowiska przedstawił plan, aby odtąd wszystkie działa nabywane przez państwo były produkcji Armstronga. Oficjalnie takiej decyzji jeszcze wtedy nie podjęto, ale pomysł pokazuje intencje na rok przed faktycznie entuzjastycznym przyjęciem dział odtylcowych systemu Armstronga i zarazem początek pertraktacji z przedsiębiorcą
a teraz się Pan z tego na szczęście wycofuje:
Strzelanie w Shoeburyness nie było zatem wcale „pierwszym”. Wszystkie one wypadły bardzo korzystnie, a generał Peel uważał za swój obowiązek wyposażyć siły zbrojne Wielkiej Brytanii w możliwie najlepszą, jak się wtedy wydawało, artylerię.
W swojej wypowiedzi dwa razy posługuje się Pan czasownikiem "ujawniać", sugerując jakieś matactwa, żeby nie powiedzieć - układ:
Cały układ był fikcją, ujawnioną już w 1863 r., kiedy 5 lutego Armstrong opuścił rządowe stanowisko.
a teraz mamy zmianę zdania:
Pana informacja o jawnym ogłoszeniu umowy miałaby jakiś sens, gdybym twierdził, że transakcja była przed społeczeństwem ukrywana – tymczasem wręcz przeciwnie, pisałem o pośpiesznym powołaniu nowego tworu właśnie po to, by nie narazić się na wzburzenie opinii publicznej
Układ, który ironicznie określał Pan:
Rozczulające i rozkoszne.
Teraz w sposób wyważony określa tak:
Nie potrzeba żadnych spisków, by widzieć w tym spełnienie interesów państwa i interesów prywatnych w sposób, który uznano wtedy za korzystny dla obu stron i kompromisowy. Pomylono się obustronnie, ale tego nie dało się przewidzieć
No i bardzo dobrze. Spór o to czy Armstrong był żądnym zysku bezwzględnym przedsiębiorcą czy patriotą jest oczywiście kwestią indywidualnych interpretacji. Moim zdaniem o pieniądzach pamiętał ale patriotyzmu nie zaniedbywał. W brytyjskiej historiografii Armstrong nie ma złej opinii .....
marek8
Posty: 1940
Rejestracja: 2011-07-01, 12:22

Re: Nowości wydawnicze: OW (w tym numery specjalne)

Post autor: marek8 »

Przykro to stwierdzić ale nasza krajowa "maniera" budowania wersji dydaktycznych, w których aż kapie od bezinteresowności, patriotyzmu, poświęceń a w ogóle całość mocno przypomina dziecięcą wersję o kwiatkach, pszczółkach i bocianach ;) na dokładkę wyrządza więcej szkód niż autorzy takich "dzieł" chcą zauważyć i jako tak powinna być piętnowana i tępiona ze szczególną energią ;) Szkoda polega na wtłaczaniu zupełnie nieprawdziwego, wyidealizowanego i tak naprawdę "od czapy" obrazu rzeczywistości, który może (choć nie musi) zaszkodzić gdy młody człowiek mając takie "obrazki" zetknie się z rzeczywistością, w której patriotyzm i bezinteresowność owszem zdarzają się ale na zasadzie wyjątku a nie reguły raczej :bije: Doszukiwanie się w szegółowych kwestiach teorii spiskowych tylko dlatego, że "ośmielają" się poddać w uzasadnioną wątpliwość wersję o "kwiatkach i pszczółkach" jest w naszym kraju starsze niż nasi żyjący lub nie pradziadkowie ale to nie znaczy, że mamy głupią tradycję kultywować tylko dlatego, że jest. Mnie osobiście przekonuje wersja p. Krzysztofa nie z uwagi na swoją rzekomą sensacyjność ale z uwagi na o wiele bardziej prawdopodobną od strony psychologicznej a nie "abstrakcyjno-ideowej" interpretację faktów.
Pozdrawiam
Awatar użytkownika
Kazimierz Zygadło
Posty: 251
Rejestracja: 2004-07-29, 19:05
Lokalizacja: Gliwice

Re: Nowości wydawnicze: OW (w tym numery specjalne)

Post autor: Kazimierz Zygadło »

Obrazek

Jarosław Palasek
Pancerniki typu "Iowa", część II

128 stron + 2 rozkładówka z 4 planami w skali 1:400, 100 fotografii
czarno-białych, 4 fotografie kolorowe, 21 rysunków, 26 tabel

cena 55,00 zł + 7,20 zł wysyłka listem poleconym
"They say hard work never hurt anybody, but I figure why take the chance" - Ronald Reagan
Awatar użytkownika
AvM
Posty: 6360
Rejestracja: 2004-08-03, 01:56

Re: Nowości wydawnicze: OW (w tym numery specjalne)

Post autor: AvM »

Armstrong vs Whitworth

Ciekawostka jest ze dla chinskiej eskadry tzw Lay-Osborna w 1863 odmowiono wyposazenia okretow w dziala Armstronga,
wszystkie okrety wiec mialy dzaial Whitwortha.
Awatar użytkownika
Kazimierz Zygadło
Posty: 251
Rejestracja: 2004-07-29, 19:05
Lokalizacja: Gliwice

Re: Nowości wydawnicze: OW (w tym numery specjalne)

Post autor: Kazimierz Zygadło »

Obrazek

Okręty Wojenne Nr 142 (2/2017)

Damian Waszak
Morze Beringa 1891 r.: Działania U.S. Navy przeciwko kłusownictwu morskiemu

Maciej S. Sobański
Krążowniki typu „Bajan”, część I

Krzysztof Dąbrowski
„Wielka Zapora”

Siergiej Patianin
„Wiatry”, „Poeci” i „Żołnierze” - niszczyciele typów „Maestrale”, „Oriani” i „Soldati”, część II

Maciej Chodnicki
Ostatni krążownik liniowy świata – HMS Vanguard, część II

Hartmut Ehlers
Niszczyciele typu „Fletcher”, część IVa

Daniel Kowalczuk
„Marynarka Brunatnej Wody” – flota śródlądowa Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego w Indochinach 1945-1954, część II

Stanisław Biela
Pościg, który zamienił się w akcję ratunkową

Krzysztof Dąbrowski
Izraelskie siły podwodne. Pierwsza generacja – okręty podwodne typu „S”

Aleksandr Mitrofanov
Kosmiczna flota ZSRR i Rosji, część IV
"They say hard work never hurt anybody, but I figure why take the chance" - Ronald Reagan
Awatar użytkownika
Kazimierz Zygadło
Posty: 251
Rejestracja: 2004-07-29, 19:05
Lokalizacja: Gliwice

Re: Nowości wydawnicze: OW (w tym numery specjalne)

Post autor: Kazimierz Zygadło »

Obrazek

Okręty Wojenne nr 143 (3/2017)

Maciej S. Sobański
Krążowniki typu „Bajan”, część II

Karl Schrott
Pływające doki austro-węgierskiej Cesarsko Królewskiej Marynarki Wojennej

Krzysztof Dąbrowski
Powrót Mayflower, czyli destroyery kontra U-booty

Michał Glock
Samoloty na pancernikach – początki

Nikołaj Mitiukow
Czy działa Fubuki były najlepsze na świecie?

Siergiej Patianin
„Wiatry”, „Poeci” i „Żołnierze” - niszczyciele typów „Maestrale”, „Oriani” i „Soldati”, część III

David Irving
Pogrom konwoju PQ-17, część II

Hartmut Ehlers
Niszczyciele typu „Fletcher”, część IVb

Maciej Chodnicki
Ostatni krążownik liniowy świata – HMS Vanguard, część III

Daniel Kowalczuk
„Marynarka Brunatnej Wody” – flota śródlądowa Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego w Indochinach 1945-1954, część III

Krzysztof Dąbrowski
Izraelskie siły podwodne. Druga generacja – okręty podwodne typu „T”

Roman Kochnowski
Deutsche Marine. Flota Zjednoczonych Niemiec
"They say hard work never hurt anybody, but I figure why take the chance" - Ronald Reagan
Awatar użytkownika
Kazimierz Zygadło
Posty: 251
Rejestracja: 2004-07-29, 19:05
Lokalizacja: Gliwice

Re: Nowości wydawnicze: OW (w tym numery specjalne)

Post autor: Kazimierz Zygadło »

Obrazek

Z dziejów floty tureckiej

numer: 62 specjalny

redaktor numeru: Piotr Nykiel

uwagi: 160 stron, 181 fotografii czarno-białych, 27 fotografii kolorowych, 4 plansze kolorowe, 7 rysunków, 73 tabele, 2 mapy

cena 50 zł

http://www.okretywojenne.pl/ow/katalog/?aid=17&ctid=170

Sergiej Patianin
Zestawienie okrętów tureckiej floty w latach 1877-1878

Michał Glock
Dunaj w ogniu 1877-1878

Jarosław Malinowski, Piotr Nykiel
Ostatni morscy strażnicy Imperium Osmańskiego

Piotr Nykiel
Kontrtorpedowce typu „Yadigâr-ı Millet”

Maciej S. Sobański
Tygrys i Eufrat w ogniu 1914-1917

Jarosław Malinowski
Niszczyciele typów „Kocatepe” i „Tınaztepe”

Marat Bierchanow
Okręty podwodne Sakarya i Dumlupınar

Jacek Jarosz
Okręty minowe po drugiej wojnie światowej (Zimnowojenni strażnicy tureckich cieśnin)

Piotr Nykiel
Stawiacz min Nusret – „życie po życiu”

Hartmut Ehlers
Niszczyciele typu „Paşa”

Hartmut Ehlers
Niszczyciele eskortowe typu „Berk”

Andrzej Nitka
Korwety rakietowe typu „Heybeliada”
"They say hard work never hurt anybody, but I figure why take the chance" - Ronald Reagan
Awatar użytkownika
Kazimierz Zygadło
Posty: 251
Rejestracja: 2004-07-29, 19:05
Lokalizacja: Gliwice

Re: Nowości wydawnicze: OW (w tym numery specjalne)

Post autor: Kazimierz Zygadło »

Okręty Wojenne nr 144 (4/2017)

Siergiej Patianin
Korwety typu „C”. Część I: typ „Comus”

Maciej S. Sobański
Krążowniki typu „Bajan”, część III

Krzysztof Dąbrowski
Zapomniana Bitwa. Druga Bitwa w Zatoce Helgolandzkiej

Jan Radziemski
Powstanie Floty Robotników i Chłopów. Cześć I. Na gruzach Imperialnej Floty

Jewhen Pinak
Torpedowce typów „Chidori” i „Otori”, część I

Siergiej Patianin
„Wiatry”, „Poeci” i „Żołnierze” - niszczyciele typów „Maestrale”, „Oriani” i „Soldati”, część IV

David Irving
Pogrom konwoju PQ-17, część III

Hartmut Ehlers
Niszczyciele typu „Fletcher”, część Va

Aleksandr Mitrofanov
Kosmiczna flota ZSRR i Rosji, część V

Krzysztof Dąbrowski
Izraelskie siły podwodne. Trzecia generacja – okręty podwodne typu „Gal”

Anatolij Odajnik
Nowe ukraińskie patrolowce
Załączniki
okrety-144-okladka.jpg
okrety-144-okladka.jpg (371.58 KiB) Przejrzano 18464 razy
"They say hard work never hurt anybody, but I figure why take the chance" - Ronald Reagan
Awatar użytkownika
Kazimierz Zygadło
Posty: 251
Rejestracja: 2004-07-29, 19:05
Lokalizacja: Gliwice

Re: Nowości wydawnicze: OW (w tym numery specjalne)

Post autor: Kazimierz Zygadło »

Okręty Wojenne Nr 145 (5/2017)

Siergiej Patianin
Korwety typu „C”. Część II: Calypso i Calliope

Krzysztof Dąbrowski
Lądowe pancerniki U.S. Navy

Maciej Franz
Nim jeszcze wymyślono Tarent – pierwszy włoski atak torpedowy na port wojenny

Jewhen Pinak
Torpedowce typów „Chidori” i „Otori”, część II

Arvo Lennart Vercamer
Sekcja Virkki fińskiej marynarki wojennej na estońskich wodach od sierpnia do września 1941 r.

Aris Bilalis
Okręt podwodny w Kaiafa Springs

Hartmut Ehlers
Niszczyciele typu „Fletcher”, część Vb

Maciej Franz
Marina Cobelligerante Italiana 1944-1945

Jan Radziemski
Nieustraszimyj – niedoceniony lider projektu 41

Krzysztof Dąbrowski
Izraelskie siły podwodne. Najnowsza generacja – Delfiny izraelskiej floty
Załączniki
okrety 145 okladka str 1 JPG plik.jpg
okrety 145 okladka str 1 JPG plik.jpg (380.15 KiB) Przejrzano 17822 razy
"They say hard work never hurt anybody, but I figure why take the chance" - Ronald Reagan
Awatar użytkownika
Kazimierz Zygadło
Posty: 251
Rejestracja: 2004-07-29, 19:05
Lokalizacja: Gliwice

Re: Nowości wydawnicze: OW (w tym numery specjalne)

Post autor: Kazimierz Zygadło »

"Okręty Wojenne" numer specjalny 63
Niszczyciele projektu 7 i 7U, część I


autor: Siergiej Bałakin
tłumaczenie: Maciej S. Sobański

stron: 112

uwagi: 112 stron + 2 rozkładówki z 2 planami w skali 1:300, 118 fotografii czarno-białych, 66 rysunków, 7 tabel, 9 plansz kolorowych
Załączniki
OW_63_okladka-small.jpg
OW_63_okladka-small.jpg (256.15 KiB) Przejrzano 17179 razy
"They say hard work never hurt anybody, but I figure why take the chance" - Ronald Reagan
Awatar użytkownika
Peperon
Posty: 6384
Rejestracja: 2010-11-05, 14:52
Lokalizacja: z Krakowa

Re: Nowości wydawnicze: OW (w tym numery specjalne)

Post autor: Peperon »

Siemiorki brzmią smakowicie... :lol:
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
ODPOWIEDZ