Dobry wieczór.
Dziś trochę osobistej historii, ale nie bez związku z morzem.
Wiem na pewno, że są tu tacy, którzy pamiętają serial "Crime strory".
Serial, jak serial, jeden z tysięcy, i pewnie byłby zapomniany jak tysiące, gdyby nie ścieżka dźwiękowa - klasyczne, zajebiste rock'n'rolle.
A wśród nich crème de la crème - "Runaway" Dela Shannona jako motyw przewodni/czołówka.
Ten utwór stał się przez pewien czas ulubionym w moim otoczeniu.
Tymczasem syn mojej żony miał osiemnastkę, więc kupiliśmy mu z tej okazji kamerę - i to nie byle jaką - Sony CCD-TR3300.
W tym 1997 roku kosztowała 4000 złotych i musieliśmy wziąć na raty, ale było warto.
A naszym ulubionym miejscem nad morzem są Rowy - myślę, że przynajmniej niektórzy wiedzą, dlaczego - Słowiński Park Narodowy z najpiękniejszym odcinkiem polskiego wybrzeża... a na nim naga plaża...
Lata leciały, kamery dawno nie ma, ale zostały kasety.
Aż wreszcie tęsknica spowodowała, że upolowałem magnetowid - Sony EV-S9000E (chyba najwyższy model Hi8), i dopasowałem grabber, by móc je zdigitalizować.
Ad rem - Rowy, Camping "Przymorze", sierpień 1997 (ten kudłaty przeszkadzacz to ja):