No właśnie to mnie dziwi. Jeśli powodem całego zamieszania jest emisja CO2 to dlaczego zmusza się nas do termomodernizacji budynków?
Wątpię by to polepszyło sytuacje. Myślę, że wprost przeciwnie.
Moderator: nicpon
No właśnie to mnie dziwi. Jeśli powodem całego zamieszania jest emisja CO2 to dlaczego zmusza się nas do termomodernizacji budynków?
Przy tak naiwnym podejsciu d tematu jakos to nie dziwi ...
a co to porownanie ma dac? Ile kosztuje Coca-Cola w Danii a ile w Polsce i o czym o mowi?
Rowniez prad ze zrodla bezemisyjnego obarczony jest emisja CO2 i zadnego 60% w Niemczech nie osiagnieto
Tu moze sobie Kolega jesli chce poszukac odpowiedzi - na stronie nr 2 w kolorowch slupkach mozna sie z grubsza polapac bez wielkiej znajomosci jezyka
ad 2) Nikt samobójstwa nie popełni. To tylko kwestia ceny, którą za transformację trzeba będzie zapłacić. Czy czasem nie jest zbyt duża? Bo jeśli tak, to po prostu odbije się to na poziomie rozwoju gospodarczego (jego tempa wzrostu). I tyle. Nikt nie "zginie".Ropy w udokumentowanych złożach mamy na 50 lat, więc powodów do panikarskich ruchów nie ma. Nie ma też powodu by Europa popełniła z tego powodu ekonomiczne samobójstwo.
To jest moim zdaniem dobry kierunek. Z tym, że te drogi trzeba zdefiniować i nad nimi popracować.Mamy slonce, mamy wiatr mozemy kombinowac i isc wieloma drogami...
Wolny rynek nie ignoruje kwestii dostępności. Ale to dostępność w pierwszej kolejności będzie miała wpływ na kształt cen rynkowych. Zachowajmy właściwą kolejność: przyczyna - skutek. Paliw tradycyjnych może nam wystarczyć nawet na 100 lat. Ale znacznie szybciej ich dostępność będzie maleć, co odbije się na cenie. Dlatego myśleć i działać w kwestii czegoś, co by je zastąpiło, trzeba już dziś. Czasu więc nie mamy.No pewnie, bo wolny rynek ignoruje kwestie dostępności...
To podstawowa fizyka, a efekt cieplarniany odkryto już w XIX wieku. Zależność pomiędzy temperaturą a koncentracją logarytmiczna - podwojenie ilości (nie koncentracji, ale dla małych koncentracji ilość jest praktycznie tożsama z koncentracją) dwutlenku węgla podnosi temperaturę na suchej planecie o albedo Ziemi o 1.3 stopnia Celcjusza. Praktycznym utrudnieniem na Ziemi jest woda która jest źródłem sprzężeń zwrotnych (lód i chmury).
Bo ludzkie bydło ma zużywać jak najmniej zasobów.
Tylko że do każdego kW potrzeba jeszcze dobudować elektrownię klasyczną która zapewni dostawy prądu jak nie wieje i nie świeci.Franek Wichura pisze: ↑ Przy cenie około 4 do 8 centów za kilowatogodzinę, lądowe turbiny wiatrowe (tj. turbiny wiatrowe na lądzie) są drugim najtańszym źródłem energii, zaraz za naziemną fotowoltaiką.
Węgiel kamienny wydobywa się obecnie w kopalniach odkrywkowych, a cena na rynkach światowych jest wystarczająco atrakcyjna aby powstawały wciąż nowe elektrownie węglowe.Franek Wichura pisze: ↑ Przy okazji ciekawe ze pyta Kolega o koszt postawienia wiatraka a nie pyta o koszt wykopania dziury pod wegiel brunatny i koszt fedrowania setki metrow pod ziemia za weglem kamiennym
To już się stało.
Wolałbym aby nie zależało to od niedoinformowanych opinii polityków.
No przecież zasobów zużyje się więcej!
I to pomimo coraz większy podatków od wydobycia kopalin.
Już ginie. Europejska gospodarka. Sukcesywnie rok po roku zmniejsza się jej udział w światowej produkcji.
Wybacz, ale popełniasz błąd w rozumowaniu. W średniowieczu, Europa była "zad#@$iem świata. Także pod względem gospodarczym. To się zmieniło po odkryciach geograficznych, które udostępniły Europejczykom nowe zasoby i dały impuls do zmian. W XIX wieku Europa wysunęła się na czoło. I oceniasz sytuację według tego stanu rzeczy. Ale patrząc historycznie, to była to anomalia. Sytuacja wyjątkowa, który "wypromowała" jeden region. Który obiektywnie, biorąc pod uwagę jego zasoby i możliwości, na taką pozycję nie zasługiwał. Przy czym historia uczy nas, że jeżeli nawet jakiś region uzyskuje technologiczną przewagę, to z biegiem czasu ją traci -"rozlewa" się ona mniej lub bardziej także na regiony/państwa pozostałe.Już ginie. Europejska gospodarka. Sukcesywnie rok po roku zmniejsza się jej udział w światowej produkcji.
Politycy są ZAWSZE tacy jak ich wyborcy - robią to co ich wyborcy chcą lub co najmniej akceptują. Tak się dzieje w demokracjach (ale i w państwach autorytarnych do pewnego stopnia też). Jeśli tak nie robią, przestają być politykami. Proste. Więc jeżeli politycy europejscy idą w kierunku w jakim idą, to mają poparcie swych wyborców. Skutkiem niedoinformowania może być tempo i/lub skala podjętych działań - czyli to jest najbardziej kwestionowane. Ale i tu wyraźnie widać, że mechanizmy demokracji działają. A widać po protestach. Co oznacza, że spora część wyborców uznała, iż decydenci przesadzili. Efekt będzie taki, że tempo i zakres działań zostaną (już częściowo zostały) zrewidowane i dostosowane do poziomu akceptowalnego przez społeczeństwo. Co nie zmieni tego, że kierunek zapewne pozostanie - i słusznie.Wolałbym aby nie zależało to od niedoinformowanych opinii polityków
Tyle, że inni rosną szybciej i dlatego znaczymy coraz mniej.
Tak jest!
Przecież tłumaczyłem, że to naturalne. Kiedyś my rośliśmy szybciej. Teraz ci inni nas gonią, aby dogonić, muszą być szybsi.Tyle, że inni rosną szybciej i dlatego znaczymy coraz mniej
Zapominasz, że jesteśmy daleko, daleko z przodu za tymi, którzy nas gonią. I sobie wygodnie truchtamy. Przy czym nie bierzesz pod uwagę tego, że jak już ci za nami, którzy nas gonią, do nas się zbliżą, to nie będą w stanie śmigać tymi długimi susami. Bo będą zmęczeni, a poza tym pojawi się pytania dlaczego dalej mają się tak wysilać?Czołowi biegacze śmigają długimi susami a my nawet truchtać już nie dajemy rady.
??? Pomyślmy logicznie. Rzecz idzie o to (głównie), by znaleźć alternatywne źródła energii. Więc zastanów się: Czy dotychczasowe się w końcu wyczerpią? Wyczerpią. I nie chodzi mi o to, że wyczerpią się w sensie dosłownym, ale o to, że ich podaż będzie coraz mniejsza, więc cena zacznie rosnąć. Dla gospodarek opartych na tradycyjnych źródłach energii, będzie to problem i hamulec ich rozwoju. Czy jako Europa mamy swobodny dostęp do tych tradycyjnych źródeł energii? Nie za bardzo. To znaczy mamy, ale nie swoich w przeważającej wielkości. To może mieć określone konsekwencje, o czym np. przekonały się ostatnio Niemcy, próbujący bazować na tanich źródłach surowców rosyjskich. Póki co, masz rację, tragedii nie ma. Ale właśnie dlatego już trzeba myśleć o tym, jakie mają być te źródła przyszłości. I już należy wdrażać działania do ich pozyskania. Bo im później, tym będzie trudniej, drożej i gorzej.Jestem na tyle stary, że pamiętam te teksty. Nie sądziłem, że usłyszę je jeszcze kiedyś.
W imię czego ? i dlaczego ? mamy zapłacić za tą transformację ? przecież to własnie jest samobójstwem po co wchodzić w coś co podraża koszty i nabija kabzę wielkim koncernom , które to staną się beneficjentami wprowadzania tych wszystkich chorych pomysłów .
Po pierwsze to ideologia a nie nauka, nie musi mieć sensu.
Praktycznie wszędzie.
W imię tego samego dlaczego np. powinniśmy być konkurencyjni. Większą konkurencyjność można osiągnąć na wiele sposobów. Np. niskimi płacami, co przełoży się jednak na poziom naszego życia. Wyższymi nakładami na naukę/innowacje. Co jednak kosztuje i też trzeba na to wziąć skądś pieniądze. Finansować innowacje mają prywatne firmy? OK, ale wliczą sobie w koszty. Państwo? Też OK, ale wydatki pójdą wtedy z podatków. Więcej z podatków na naukę - mniej na coś innego. Każda rzecz ma swą cenę. Za darmo nie ma nic. Co więcej, nic nie robienie też jest decyzją i też ma swą cenę. Tyle, że zapłacimy ją w przyszłości a nie teraz.W imię czego ? i dlaczego ? mamy zapłacić za tą transformację ?
Na biednych ludziach się nie zarabia. A w każdym razie zdecydowanie mniej niż na bogatych.Zubożenie ludzi jest celem tej agendy
Moment. W jakim sensie "tracimy dystans"? W poziomie życia? Nie sądzę. W Europie żyje się najlepiej i najwygodniej. W innowacyjności? W stosunku do USA - zgoda. Choć ich innowacyjność ma swą cenę i nie wiem czy gotowi bylibyśmy ją zapłacić. Bo poszukiwania nowych źródeł energii, to też kwestia innowacyjności. A padają pytanie "po co?". A przecież to, że klasyczne źródła się prędzej czy później wyczerpią, to oczywista oczywistość. Jeżeli nie jesteśmy gotowi za to płacić, to tym bardziej nie będziemy gotowi płacić więcej na rozwój nauki i wdrażanie różnych rozwiązań. Bo w sumie w jednym i drugim chodzi o to samo.Jesteśmy za USA i Chinami i tracimy dystans do tych co za nami.
Tu się zgodzę. Ale zważmy, że chodzi o szczegół. Bo kwestią jest ten rok. Czyli w grę wchodzi to, czy ktoś czasem czegoś nie chce wdrażać na siłę i za szybko. Ale ja nie na to zwracam uwagę, tylko na kierunek. Wspominałem, że takie oderwane od rzeczywistości działania są w demokracjach korygowane przez stosowne mechanizmy. Są protesty - są zmiany. Bo politycy zrobią ZAWSZE to czego od nich będą oczekiwali ich wyborcy, lub na co ci ostatni się zgodzą. Nie zgadzają się - zmienią to co trzeba. Tak to działa.Świat przechodził z jednych źródeł do innych znajdując najefektywniejsze na drodze wolej gry rynkowej. Nikt nie zadekretował, że od takiego a takiego roku nie będzie się "rejestrowało" lokomotyw parowych.
Nie marnotrawi.Europa nie podejmuje działań wyprzedzających. Podejmuje działania samobójcze gdyż marnotrawi środki i podraża swoją produkcję.
Tak się mówi zawsze. Tak samo, jak "za naszych czasów..." itd. Należy odróżniać wyobrażenie od rzeczywistości. Nasza cywilizacja się nie kończy, tylko się zmienia. Zmiany są wymuszane przez czynniki obiektywne. I trzeba się do nich przygotować. Kto tego nie zrobi - straci.Nasza cywilizacja się kończy...
Gregski pisze: ↑
Świat przechodził z jednych źródeł do innych znajdując najefektywniejsze na drodze wolej gry rynkowej. Nikt nie zadekretował, że od takiego a takiego roku nie będzie się "rejestrowało" lokomotyw parowych. Napęd odrzutowy wszedł do lotnictwa bynajmniej nie z powodu, że tak zostało zadekretowane.
Nie martw się. Bez arbitralnych decyzji bardzo wąskiego grona eurokratów świat pójdzie do przodu najbardziej praktyczną drogą.
No właśnie. Chciałbym zwrócić uwagę na to, że patrząc czysto teoretycznie (modelowo) to system rynkowy ma w siebie wbudowany "gen samozagłady". Rynek opiera się na konkurencji. Konkurencja eliminuje słabszych/gorszych. Eliminacja powoduje, że na końcu zostaje jeden (ten który poradził sobie najlepiej). Ale jak zostaje jeden - to już nie ma rynku.Teza o samoregulacji systemu...
Nasza klasa polityczna jest do wymiany. Pierwsze wymaganie - ukończone studia techniczne lub ścisłe.
W odróżnieniu od polityków aktywistom nie zależy na bogaceniu się. Natomiast od wielu lat wiadomo, że nadchodzą czasy gdy po prostu nie zarabia się na ludziach. Ludzie szybko przestaną być zasobem, a staną się jedynie kosztem - znaczenie będzie miał jedynie dostęp do surowców i energii. Chińczycy to zrozumieli, wykorzystali ostatnią szansę na stanie się światowym mocarstwem jednocześnie spowalniając ten proces (roboty były tańsze od pracowników zachodnich ale nie chińskich, co przy braku obostrzeń ekologicznych przeniosło fabryki zamiast zmienić ich charakter).
"Kradzież technologii" to powszechne zjawisko od setek tysięcy lat i podstawa rozwoju (ta nadmierna ochrona własności intelektualnej to nawet na zachodzie świeży wynalazek, na przykład dopiero w latach 80 zablokowano możliwość kopiowania schematów układów scalonych). Po co duplikować R&D kiedy taniej jest je skopiować?
Zgadza się - należy chronić dobrze zdefiniowane dobro wspólne i utrzymywać konkurencję rynkową, ale nie więcej.Tadeusz Klimczyk pisze: ↑ Ale i przekonanie, jakoby kapitalizm sam regulował się w kierunku postępu i wyboru najoptymalniejszych ścieżek rozwoju nie sprawdziła się nigdzie, świat wolnych gospodarek o dawna wie, że system potrzebuje regulatorów, w przeciwnym razie zamiast się rozwijać - .się degeneruje.
Dyskusja dotyczy tego, że pozornie udało się ograniczać Europę dla globalnego dobra, a realnie po prostu działać na korzyść innych ośrodków bo produkcja przeniesiona do Chin zwiększała a nie zmniejszała globalne obciążenia dla środowiska.Tadeusz Klimczyk pisze: ↑ Dyskusja dotyczy natomiast potrzeby samoograniczenia systemu w imię jego przyszłego dobra.
Jedne z pierwszych regulacji antymonopolowych dotyczyły Standard Oil. (przynajmniej najsławniejsze) Tyle tylko że były już niepotrzebne bo w momencie ich wprowadzania Standard Oil traciła udziały w rynku. Szczyt miała za sobą.Tadeusz Klimczyk pisze: ↑ Przykłady - nieregulowana wolność gospodarcza zawsze sama zmierza do monopolu, stąd regulacje antymonopolowe.
Ano właśnie!