To że brałem udział w jakimś wątku nie znaczy sie zgadzam z każdym zdaniem wszystkich dyskutantów. A wątpie bym sam powiedział: "nie ma czegoś takiego jak szybkostrzelności armat"Xseniu pisze:Z Wami dyskutowałem i z autorem w/w tekstu. Gdzieś we wrześniu.
To o czym piszesz to szybkostrzelność dopuszczalna. Xseniu masz różne fajne ksiażki a z nich nie korzystasz.Xseniu pisze: Szybkostrzelność, ograniczona jest głownie przez szybkośc obsługi, ale też przez wytrzmyałość sprzętu.
Schneider 75mm przy doskonałej obsłudze teoretycznie mógł dawać 24 strzały w minutę. Szybkostrzelnosć maksymalna wynosiła 12 strzałów/minutę przez dwie minuty. Potem działo miało stygnąć przez (z tego co pamiętam) 10 minut. Szybkostrzelność stała wynosiła 2 strzały na minutę.
(Jeszcze ładniej widać to na sowieckich przeciwlotniczych 45: Szybkostrzelnośc teoretyczna duża (rzędu 120 strz/min) ale po 30 strzałach dwuminutowa przerwa.)
Szybkostrzelność różnych armat była ograniczona różnymi czynnikami czasami wynkiało to z pracy ludzi, czasem z konstrukcji a czasem z wytrzymałści materiałów. Czyli moim zdaniem jak najbardziej możemy mówić o szybkostrzelności armat.
Jak już napisałem nie wszystkie armaty miały ograniczenia szybkostrzelności dopuszczalnej. Słyszałeś żeby Bismarck przerywał ogień coby zarzucić mokre szmaty na lufy?Xseniu pisze:Stąd byłbym sceptyczny co do tych 22strz/min - wyraźnie brakuje tutaj danych sprzętu i te 22/min (a nawet 15/min) nic w gruncie rzeczy nie mówią: w jakim czasie osiągnięte, jak długo utrzymane, jaka następnie przerwa na chłodzenie lufy, w jakich warunkach...
To na PoW tylko ten jeden Bofors strzelał w dystansach od 4000-7000m?Xseniu pisze:Tego to już Ci nie powiem, ale najprawdopodobniej w momencie, w którym do gry wchodziły własne Boforsy: ciężką artyleią przeciwlotniczą prowadzić można tylko ogień zaporowy. Prędkość naprowadzania się liczy, ale znów nie aż tak bardzo.
Prędkość naprowadzania to jeden z najważniejszych spraw w broni plot.
I nie liczy się tylko sama prędkość samolotu, ale i np. zmiana celu.
Tylko ogień zaporowy? Tak to może uważano grubo przed wojną. Już na początku działań wyszło, że skuteczność ogienia zaporowego jest bliska zeru. Ponieważ ogień zaporowy zakładał stały kurs i prędkość samolotu.
Co było raczej rzadką techniką w II w.ś.
Skoro ani prędkość naprowadzania ani kąt podniesienia nie jest takie ważne (vide 133) to czemu armaty z Yamato nie uznać bronią pelot?Xsenio pisze: No pewnie - Yamayo strzelał z 457 do samolotów - ale co z tego? Przypomnij mi proszę, jakie armaty przeciwlotnicze były w 1941 roku potężniejsze od brytyjskich 5,25"
Brytyjskie 203mm/50L Mark VIII zaprojektowano jako artylerię uniwersalną. Nie do końca się to sprawdziło, podobnie jak i przy 133mm
Pacyfista? Jak odegnasz to wrócą, jak stącisz nie wrócą.Xsenio pisze: Poza tym, nie chodzi o to żeby wygrać, a o to, żeby pilotów odegnać od celu - a zrobić na pilocie odpowiednie wrażenie...
Ja tylko stanąłem w obronie cytuję "badziewiastych amerykańskich 5"-ek"Xsenio pisze: Ja nie twierdzę, że brytyjskie działa 133mm były lepsze do strzelań przeciwlotniczych niż amerykańskie 127mm.
Ja jeno twierdzę, że na podstawie cytowanych danych nie ma podstaw do krytyki w czambuł 5,25" i stawiania wysoko ponad nimi 5".
bo skoro one były badziewiaste to jak nazwać wytwór brytyjski?