Maciej3 pisze:
Dokładnie. Na show bocie było o wiele gorzej. Na początku służby nie mógł on przekraczać bodaj 23 czy 24 węzłów, bo dalsze zwiększanie prędkości groziło uszkodzeniem okrętów. Potem po wielokrotnej wymianie śrub i jeszcze innych modyfikacjach było lepiej, ale nigdy dobrze.
Pancernik nie wszedł do walki dopóki nie zredukowano głównego problemu wibracji. Pisząc za Garzke w toku normalnej eksploatacji osiągnięto maksymalnie 27,3 węzła przy nominalnych 115 000 SHP. Możliwe było BEZ RYZYKA dwugodzinne przeciążenie siłowni do 121 000 SHP. To, że nigdy nie trzeba było tego robić, nie znaczy, że by się nie dało, szczególnie w warunkach bitwy morskiej i szczególnie, gdy o tym wprost napisano (bez gdybania). Pod koniec wojny tj. w 1945 r., gdy nie było potrzeby forsowania maszyn, a wyporność okrętu grubo przekraczała optimum do bitwy (47 520 ton metrycznych) maksymalna prędkość trzymała się na poziomie 26,8 węzłów przy nominalnej mocy 115 000 SHP. W przeciwieństwie do prób "Yamato", są to wyniki z autentycznej eksploatacji okrętów. Co ciekawe, np. typ Iowa w ogóle nie przeszedł żadnych prób szybkościowych przy odbiorze...
Maciej3 pisze:A o różnicy prędkości wspominam, bo antymiłośnicy yamaciaków głównie koncentrują się na ich małej szybkości.
Szczerze mówiąc pierwszy raz słyszę o takim "argumencie".
"Yamato miał masę innych, dalece istotniejszych wad. Prędkość nie jest taka istotna, szczególnie do walki liniowej (w pojedynku z szybszym o ładnych 6-7 węzłów "Iowa" już mogło to mieć znaczenie, szczególnie za dnia).
Maciej3 pisze:Ale 356 to były śmiertelnie niebezpieczne dla każdego pancernika USA będącego w służbie. Może Montana mógłby się ich specjalnie nie bać, ale nawet go nie rozpoczęli.
( oczywiście zakładając, że uda się z tych dział trafić

)
Tu proszę rozwinąć temat. Jak na moją wiedzę, żaden pancernik US Navy poza typem New York nie musiał się obawiać takiego kalibru, (szczególnie w japońskim wydaniu) na jakimkolwiek sensownym dystansie prowadzenia walki. Na przykład najsłabszy punkt cytadeli N. Caroliny był odporny na przebicie pociskami kalibru 356 mm (dodam lepszymi niż japońskie, bo brytyjskimi Mark VIIB) w przedziale 11,9 – 27,4 km (wględem amerykańskich pocisków Mark 16 z armaty Mark 11/50 strefa była mniejsza, bo w przedziale 17,4 – 27,4 km, ale to były najlepsze 356-ki świata). Przy czym GSD, wieże, barbety, komory były nie do przebicia z jakiegokolwiek dystansu dla tego kalibru. Starsze pancerniki miały jeszcze lepiej chronione burty, zaś nowsze praktycznie w ogóle mogły się nie obawiać takich "pukawek", szczególnie w liczbie ledwo 8 sztuk na okręt...