Parę przemyśleń, na bazie ostatnich wpisów.
Napoleon pisze: ↑2024-04-21, 15:35
Wniosek: nawet gdyby pancerniki w dzisiejszych czasach się odrodziły, to nie będzie już to samo co kiedyś....
Otóż to.
Rzecz pierwsza - skąd założenie, przewijające się chyba w większości wpisów, że "współczesny pancernik" powinien być uzbrojony w działa 16 cali, najlepiej w wieży trzydziałowej i dobrze by tych wież trochę było? Przecież te działa i te wieże to konstrukcje sprzed 80+ lat! Inny świat, inna epoka. Domyślam się, że w dużej mierze wynika to z modernizacji w latach 80 amerykańskich okrętów typu Iowa. Tyle, że ta modernizacja miała miejsce ... 40 lat temu (działa miały też wówczas 40, a nie 80 lat). Trzydziałowe wieże i ładowanie ich po trzy na okręt (lub każda inna konfiguracja w innych flotach) wynikało tylko z tego, że ciężko było wówczas trafić, stąd należało strzelać salwami, uzyskiwać nakrycie itd. Sensowny okręt musiał takich dział trochę nieść i tym samym musiał być duży.
Dzisiaj strzela się całkiem inaczej, automatyzacja dział zwiększa szybkostrzelność to raz, dwa zaawansowane systemy kierowania ogniem pozwalają na trafianie pierwszym strzałem, bez konieczności strzelania salwami. Zaawansowana amunicja, z systemami kierowania/naprowadzania jeszcze te szanse dodatkowo zwiększa. Czy współczesny niszczyciel Arleigh Burke (by pozostać przy przykładach Made in USA) z jedną pięciocalówką, w czystym pojedynku artyleryjskim byłby mniej groźny niż drugowojenny Fletcher z pięcioma działami tego kalibru, czy też jego następca Allen M. Sumner z sześcioma takimi działami w wieżach po dwa? Który z nich byłby efektywniejszy przy ostrzale brzegu?
Zatem gdyby można się dziś spodziewać zautomatyzowanego działa, załóżmy, że nawet kalibru 16 cali, to będzie ono umieszczone w jednodziałowej wieży i na okręcie zamontuje się ich góra 2 sztuki (bo po co więcej, nie strzelamy salwami, strzelamy precyzyjnie, pewnie każde z dział do odrębnego celu, co oznacza już zdublowanie systemu kierowania). Więc samo w sobie toto nijak pancernika sprzed 80 lat przypominać nie może.
I teraz mała przypowieść. Chcemy taki okręt zbudować. Nie bardzo wiemy do czego dziś strzelać 16 calówką i po co budować okręt pod tak silne działo, dodatkowo za bardzo na szybkostrzelności tam chyba nie zyskamy (zautomatyzowane to one były "od zawsze", za dużego pola do popisu już tu nie ma), więc może coś mniejszego? 8 cali? A może 6? Ok, niech będzie 6 (tak po prawdzie, 6,1), ale działo niech będzie "super hiper nowoczesne" strzelające amunicją o wydłużonym zasięgu, z systemami naprowadzania/kierowania itd. Pozwalające strzelać celnie na odległość ...dziesięciu czy nawet ...stu kilometrów. W przyszłości może nawet będzie to działo elektromagnetyczne? 16 calówka nie ma tu za wielu przewag, bo i 6 calówką większość celów da się zniszczyć, a zasięg już nie jest ograniczeniem (przy strzelaniu pozahoryzontalnym to w ogóle większym problemem jest "trafić" niż "dolecieć"). Dwa takie działa to chyba ilość optymalna. Dodatkowo załadujmy na ten okręt za dwa pociągi rakiet, nowoczesną elektronikę i dajmy mu jeszcze futurystyczną sylwetkę, może nawet kojarzyć się z pierwszymi "ironcladami" z czasów wojny secesyjnej. Brzmi znajomo? Tyle, że nowoczesna, współczesna amunicja artyleryjska która poleci 100+ km (a może i więcej) i jeszcze trafi z dokładnością mierzoną w centymetrach (ok. calach) coraz mniej przypomina prosty pocisk artyleryjski, a coraz bardziej rakietę i to nie tylko wyglądem, ale i ceną. I tu jest chyba pancernik pogrzebany.
Zakładamy, że artyleria jest tańsza i prostsza niż rakiety, ale współczesna artyleria, zwłaszcza na morzu taka być nie może. Musi strzelać daleko i trafiać dokładnie, a wtedy nie jest już tak tania.
Oczywiście we wszystkim co powyżej pominąłem jedno - pancerz. Ale po co wozić balast w postaci tysięcy ton stali, skoro może i uchroni on przed zatonięciem, ale eksplozja rakiety czy pocisku artyleryjskiego i tak uszkodzi na tyle radary i inne czujniki (a tych pod pancerz wsadzić się nie da), że okręt i owszem będzie pływał, ale szkody nikomu już nie zrobi i trzeba będzie płynąć na stocznię. Nie lepsze są systemy obrony aktywnej i zakłócania?
Podsumowanie - nawet jeśli coś "w duchu pancernika" miałoby dziś powstać, raczej nie mogłoby w niczym przypominać klasycznego okrętu tej klasy, z okresu II wojny i wcześniej. Co więcej, coś takiego już powstało, choć skończyło się na trzech jednostkach i to nie do końca takich jak planowano. Księgowi znów wygrali, ale może przyjdzie czas, że będzie okazja sprawdzić je w realnych działaniach wojennych i dopiero wówczas okaże się kto miał rację? I może będzie kontynuacja tego kierunku?
P.S. A sumie szkoda, bo żal kiedy ma się świadomość, że nie dane będzie ujrzeć najeżonego 15 czy 16 calówkami "pełnojajecznego" pancernika na pełnym morzu, ani doświadczyć efektów towarzyszących jego pełnej salwie burtowej.
P.S.2. Wszystkim poszukującym efektywnego środka do artyleryjskiego ostrzału lądu z morza przypominam, że celowi temu służyły wyspecjalizowane jednostki jak kanonierki czy monitory, które nijak wielkie nie musiały być (a nawet dobrze jak nie były), ale nie były to pancerniki. I nie zmienia tego wykorzystywanie przez Amerykanów (i nie tylko) podstarzałych superdrednotów (czy im podobnych) w takim celu w drugiej połowie II wojny.