"Antypis" zadba by liczebność armii (ej wielkość) będzie rozsądnym kompromisem pomiędzy realnymi możliwościami i potrzebami.No antypis o to z pewnością będzie dbał. To wiem.
Wyników wyborów nie znam. Ale gdy piszę, że 300 tys. armii nie będzie, to mam na myśli także sytuację, gdy PiS będzie rządził nadal. Nie będzie jej tak samo jak nie ma tych mieszkań, które obiecano, samochodów elektrycznych, promów, sprawnego państwa i całej masy innych rzeczy. PiS po prostu nie potrafi nic sensownie zrobić. A tym bardziej rzeczy, których zrobić się nie da. Szkoda tylko, że tradycyjnie wtopionych w to zostanie masa pieniędzy.
Adrianie M., czytanie ze zrozumieniem powinno być w zasięgu każdego "gimnazjalisty".Raz twierdzi, że pieniądze są ukrywane i nigdzie ich nie widać, po czym się wycofuje.
Pieniądze są ukrywane w tym sensie, że nie przechodzą przez budżet i nie są wliczane do długu publicznego, w efekcie czego nie liczą się do określenia progów długu. Pieniądze te, a przynajmniej ich część, są pozyskiwane z naruszeniem prawa (obligacje pośrednio są skupowane przez NBP, czego zabrania konstytucja). Na koniec, nikt poza ministrem (rządem) nie ma najmniejszego wpływu na strukturę wydatkowania tych pieniędzy i nad kontrolą tego procesu. Więc z niczego się nie wycofuję, wprost przeciwnie.
PiS zakupów nie ciągnął (wszystkich). A finansować kupna czegokolwiek wbrew prawu po prostu się nie da.Ale tak samo jak PiS nie miał wyjścia i musiał ciągnąć zakupu po PO, tak samo jakakolwiek opozycja nie wskoczy będzie musiała kontynuować, bo każdy rozumie, że czasy są nieciekawe.
I to jest dobre podsumowanie. W sumie, to wszystkich dyskusji Adriana M.Prawdę mówiąc, to ciśnie się pytanie: Ale o czym ty pie...lisz ?
Np.:
Adrianie M., Kierujemy do Amerykanów oficjalne pismo, że chcemy kupić 500 HIMARS-ów. W sytuacji, gdy wiadomo, że Amerykanie produkują ich powiedzmy 70-80 rocznie i sami (najsilniejsza armia świata) mają ich jakieś 300-350 (docelowo z dwa razy więcej). A teraz odpowiedz, czy takie zapytanie ofertowe potraktujesz poważnie?Ale co nie jesteśmy w stanie kupić, czy utrzymać?
Na razie tyle.
Natomiast wracając do inflacji i uwag Peceeda:
To inaczej. Jest sobie pan X. Który ma dochód 3000 miesięcznie. Postanawia jednak żyć "lepiej" i co miesiąc pożycza 1000, w związku z tym jego dochód miesięczny wynosi 4000. Ale po pewnym czasie będzie musiał zwracać pożyczone pieniądze - 1000 co miesiąc, do czasu spłaty. Zarabiając dalej 3000, będzie miał do dyspozycji dla siebie tylko 2000.Obawiam się że kolega raczy bredzić. W ekonomii nie ma czegoś takiego jak specyficzna "realna wielkość dochodów", bo każda jest realna jeśli zaszła.
PiS na kilka sposobów zwiększył SZTUCZNIE dochody obywateli, np. przez transfery czy systematyczne i nadmierne podwyższanie płac minimalnych. Przy dobrej koniunkturze dało się to od biedy mimo to jakoś związać koniec z końcem (aczkolwiek mniejszymi wydatkami na usługi publiczne). Gdy jednak czasy się pogorszyły, końca z końcem związać się nie da.
Żyje się ponad stan (społeczeństwo) albo wówczas, gdy żyje się w znacznym stopniu z pożyczonych pieniędzy, albo gdy nagle z przyczyn obiektywnych drożeją np. strategiczne surowce. I jedno i drugie powoduje, że jeżeli nie ograniczymy konsumpcji, będziemy żyli ponad stan. Bo nie stać nas na konsumowanie takiej ilości tych surowców po nowych, wyższych cenach. Nie stać też nas na to, by ciągle żyć na kredyt (który trzeba spłacać).
Z taką sytuacją mamy do czynienia teraz. Inflacja jest tego efektem. I o ile wzrost cen surowców, niezależny od rządzących (choć i tu można trochę dyskutować) ma wpływ na inflację w 1/3, to sztucznie zawyżone dochody w 2/3. A to jest już ewidentnie winą rządzących.
Inflacja ZAWSZE jest efektem życia ponad stan.
Jeżeli nie zgadzasz się z tym, wyjaśnij po kolei co i jak.