Szanowny G.Cz.
Poniżej podaję dlaczego uważam artykuł z GW za tendencyjny i demagogiczny, którego celem jest ustawienie czytelnika polskiego negtywnie do IPiMS:
Wstęp artykułu:
Instytut Sikorskiego w Londynie: - Nie oddamy Polsce naszych bezcennych zbiorów, bo tam zostaną rozparcelowane albo zniszczone. Nie chcemy też pomocy polskiego rządu, bo każda pomoc uzależnia.
Piwnica przypomina magazyn paczek, które nie trafiły do adresata. Albo domową graciarnię. Pakunki owinięte w szary papier leżą na metalowych regałach. Stół zawalony pudełkami i kable elektryczne pnące się po ścianie do lamp.
Tak się składa, że pierwsze dwa zdania określają charakter artykułu. I w tym przypadku wymowa jest jednoznacznie negatywna.
Dalej:
Ale w Instytucie nie wiedzą, co mają, bo kiedy pytamy o te filmy, to słyszymy, że ich nie ma! A muszą być, bo tam zostały przekazane przez Jeziorańskiego - denerwuje się Joanna Nowak-Radziejowska z Muzeum Powstania. Tłumaczy: - Chcieliśmy im to wszystko skatalogować i wspólnie z Filmoteką Narodową skopiować na współczesne nośniki. Zostawić w Polsce kopie, a im wysłać i kopie, i oryginały. Za darmo!
Znów tania negatywna propaganda. Nie wiedzą co mają. My im oferujemy a oni nie przyjmują naszej oferty. I ten kąśliwy dodatek ustawiający czytelnika:
Otrzymaliśmy odpowiedź: w imię honoru nie ma takiej możliwości
dalej z ironia
To strzegące wielkiej tajemnicy bractwo świętego Graala! Nie dość, że nie wiadomo, co tam jest, to w dodatku nie możemy nawet skopiować tego, o czym wiemy - piekli się Śliwowski.
Czego autor artykułu nie dodał, że w każdym archiwum są kolekcje dokumentów, czekające na skatalogowanie i proces ten trwa latami. I taka sama sytuacja jest w polskich archiwach. Fakt, że pan Śliwowski nie potrafił doprowadzić do skopiowania dokumentów mówi raczej o nim samym. Aby kopiować dokumenty trzeba uzasadnić do czego one będą wykorzystane. I tak jest w archiwach w Polsce i również IPiMS. Nie wystarczy podać, bo ja chcę je mieć.Ironiczna złośliwość autora wypowiedzi nie ułatwi mu w przyszłości dostępu do dokumentów, i mogę tylko dodać, że negocjacje z IPiMS powinien proawdzić ktoś inny, z większym taktem i poczuciem dyplomacji
dalej:
I opowiada, że z londyńskiego archiwum znikają tysiące cennych materiałów. - Widziałem szanowanego profesora z Polski, który w czytelni Instytutu wkładał przy mnie do swojej teczki unikalne dokumenty. I głupio się uśmiechał, a ja, wówczas młokos, udawałem, że nie widzę. Jestem przekonany, że to nie był incydent. Polacy tam kradną - twierdzi.
Jak pisałem wcześniej kradzieże zdarzają się wszędzie: W USA, WB, Polsce i fakt, że z archiwów korzystają (lub pracują) z reguły osoby z tytułami to nie jest to jednoznaczne z ich postawą moralną. Znany był fakt, że znany autor-historyk, specjalista od starych map penetrował biblioteki uniwersyteckie na Zachodzie, które nie miały specjalnych metod ochrony swoich materiałów i wykradał mapy, budując sobie wielką kolekcję. Ponieważ uchodził za autorytet w tej dziedzinie archiwści udostępniali mu zbiory nie przypuszczając, że miał lepkie palce. Wpadł jak po kilku latach postanowił sprzedać niektóre skradzione materiały na aukcji. Mogę rownież podać przykład z Polski gdzie pracownik wykradał korespondencję z archiwum i sprzedawał na polskim rynku filatelistycznym.
Dlatego konieczne jest kopiowanie akt. Ale pracownicy Instytutu nieufnie podchodzą do współczesnych sposobów opracowywania zbiorów. Dopiero kilka lat temu kupili faks.
Digitalizacja to konieczność. Pozwoli i zabezpieczyć zbiory, i przekazać je do Polski, choć zdaję sobie sprawę, że kopiowanie zmniejszy ich atrakcyjność - dodaje dr Mirosław Supruniuk, dyrektor Archiwum Emigracji działającego przy Bibliotece Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
I znów tania propaganda mająca ustawić negatywnie czytelnika do IPiMS jako placówki zacofania i wsteczności. Nie wiem czy dr. Supruniuk korzystał z archiwów w Polsce, ale wiem, że to co mówi jest to stan jaki bysmy chcieli, a nie jest. W archiwach w Polsce dalej są kartoteki ręcznie robione i za mojego życia nie oczekuję, że się sytuacja zmieni na lepsze. Nie dlatego, że pracują tam idioci. O nie. Money. Przy problemach z niedoinwestowaną służbą zdrowia, kolei itd, muzea i archiwa są ostanie miejsca gdzie rząd przekaże jakieś środki na modernizację. Czyli hierarchia priorytetów.
Podsumowujac artykul : propaganda w najlepszym PRL (moja ojczyzna) stylu.
Niestety G.Cz., odnośnie sił polskich na Zachodzie imputujesz mi poglądy, które nigdy nie wyrażałem. Przy tym odnoszę wrażenie, że nazwa IPiMS działa na Ciebie jak płachta na byka. Fakt, że miałem dostęp do IPiMS nie świadczy nic o moich prywatnych poglądach.
Wydaje mi się, że szkoda czasu na personalia w przypadku kierownictwa IPiMS. Zarówno Grom, Ksenio i ja mieliśmy pozytywne doświadczenia i daliśmy temyu wyraz , Ty zaś nie. Przykro mi więc z tego powodu.
Pothkan
jefe de la maquina napisał:
zas dokumenty polskich biur zeglugowych dzialajacych w czasie wojny w WB sa w Archiwum w Gdansku.
I całe szczęście Smile Przynajmniej teraz każdy może, i to za darmo, do nich zajrzeć.
Pytanko: a czy kiedykolwiek tam byles ??
Jefe