Szwedzkie fregaty szkierowe

Okręty Wojenne do 1905 roku

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
de Villars
Posty: 2229
Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Szwedzkie fregaty szkierowe

Post autor: de Villars »

Jednak prawdziwym kuriozum są wymiary fregaty Heroine. Fregata o szerokości 7 m to w ogóle czysta kpina (więcej miały nawet korwety, a ostatnie fregaty zbliżonej szerokości pływały chyba na samym początku XVIII w.).
Podobną szerokość miały jeszcze szwedzkie fregaty szkierowe, np. Udenmaa 35,1x7,4x1,5, uzbr. 10x12f i 2x3f (12-funtówki ponoć na obrotowych lawetach, stąd tak ich mało jak na fregatę), załoga 220 ludzi.
Pohjanmaa 26,7x7,7x2,1, uzbr 4x24f na obrotowych lawetach, 1x6f, 10x3f, załoga 100-126 ludzi. Ta druga jednak, ze względu na swoje wymiary w drugiej połowie XVIII w. do fregat raczej zaliczana być nie może (choć pewnie fregaty szkierowe z tymi pełnomorskimi i tak za wiele wspólnego nie miały).

/ wydzielone z Invencible - pothkan /
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Tzw. fregaty szkierowe nie miały z pełnomorskimi fregatami NIC wspólnego, poza czasami (a właściwie wyjątkowo) identycznym takielunkiem.
Były to bardzo niskie, lekko zbudowane jednostki o niewielkim zanurzeniu, napędzane przede wszystkim wiosłami, praktycznie więc biorąc – GALERY. Do klasycznych fregat nie można ich zatem w ogóle zaliczać, bez względu na uzbrojenie (nikłe nie tylko z powodu dość osobliwej obrotowości lawet, lecz głównie z uwagi na konieczność utykania armat między wioślarzami) i wymiary.
Nazwa „fregat” została im przypisana w sposób sztuczny przez samego ich pomysłodawcę i projektanta, Chapmana. Szwedzi i Rosjanie ścierali się na Bałtyku także na płytkich akwenach szkierowych, gdzie zwykłe żaglowce nie mogły działać. Początkowo operowano tam galerami śródziemnomorskiej budowy, które na naszym morzu ujawniły jednak szereg nieprzystosowań. Były bardzo otwarte, dobre dla klimatu śródziemnomorskiego, ale nie dla tego regionu Europy. Wymagały wielkiej rzeszy wykwalifikowanych wioślarzy, których narody północnej Europy nie miały skąd brać. Źle znosiły bałtyckie sztormy. W 1760 Szwedzi dowiedzieli się, że Rosjanie zbudowali nowe jednostki swojej flotylli szkierowej, wzorowane tym razem na śródziemnomorskich szebekach, bardziej ładownych, lepiej spisujących się pod żaglami (więc potrzebujących mniej wioślarzy) i przede wszystkim o większej dzielności morskiej. Chapman uważał jednak, że nadal zapewniają one za małą ochronę załogom na zimnych wodach Bałtyku i odpowiedział serią czterech całkowicie oryginalnych typów: udenmaa (udema i kilkanaście innych wersji pisowni), pohjanmaa (pojama), turunmaa (turuma), hemeenmaa (hemmema). WSZYSTKIE cztery odmiany nazwał sobie „fregatami szkierowymi”. Tylko nieliczne nosiły ożaglowanie rejowe (jak fregaty), większość miała rozmaite formy ożaglowania skośnego, typowego dla galer, którymi naprawdę były.
Ze względu na istotę swojego napędu, budowę i zastosowanie, galery od najgłębszej starożytności po dzisiejsze wiosłowe łódki wyścigowe były i są bardzo wąskie w stosunku do długości. Wyciąganie na tej podstawie jakichkolwiek analogii do pełnomorskich żaglowców mających przemierzać Atlantyk z upchanymi ładowniami (choćby tylko z żywnością i wodą dla własnej załogi, które to zapasy „fregaty” Chapmana mogły sobie niemal codziennie pobierać z brzegu) jest całkowicie nietrafne.
Krzysztof Gerlach
Awatar użytkownika
de Villars
Posty: 2229
Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: de Villars »

Trochę mnie zmyliło zdjęcie modelu zamieszczone w MSiO nr 5/2002 str. 77, przedstawiającego okręt Styrbjorn typu Hemeenmaa, a który miał akurat pełne ożaglowanie i jeśli pominąć otwory na wiosła - wyglądał całkiem podobnie do małej fregaty.
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Faktem jest, że akurat Hemeenmaa była ze wszystkich tych typów najbardziej "fregato-podobna". Pomijając nawet takielunek, jako jedyna miała pełny górny pokład na całej długości, przykrywający wszystkie działa i wszystkich wioślarzy, a z tyłu podwyższony pokład rufowy (rufówkę). Jeśli więc nie mogła być zaliczona do prawdziwych fregat z drugiej połowy XVIII wieku, to w każdym razie TROCHĘ przypominała angielskie fregato-galery z początku stulecia. Lecz za to nie było już mowy o żadnych 7 metrach szerokości. Jednostki typu Turunmaa miały szerokość 9,21 m, a te typu Hemeenmaa - 10,09 m.
Krzysztof Gerlach
Awatar użytkownika
de Villars
Posty: 2229
Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: de Villars »

nikłe nie tylko z powodu dość osobliwej obrotowości lawet, lecz głównie z uwagi na konieczność utykania armat między wioślarzami)
Nasunęła mi sie taka mysl, czy wobec powyższego nie próbował ktoś zastosować czegos podobnego na czysto żaglowych jednostkach? Można by wtedy zaoszczędzić na ciężarze armat, bo i tak zazwyczaj strzelało się na jedną burte (zresztą ponoć artylerzystów było tylko tylu że mogli obsługiwać naraz jedynie armaty na jednej burcie), ale z drugiej strony pewnie były by problemy ze statecznością (przesunięcie środka ciężkości na jedną burtę). Ciekawe jednak, czy takie eksperymenty prowadzono?
TROCHĘ przypominała angielskie fregato-galery z początku stulecia
A to dla mnie nowość, nie słyszałem dotąd o takich jednostkach :oops: czy można by prosić o ich przybliżenie? Rozumiem, że chodzi o okręty z początku XVIII w.?
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

1. Działa przerzucane z burty na burtę.
Oprócz problemów ze statecznością (małych na jednostkach uzbrojonych w lekkie działka, lecz bardzo groźnych w przypadku ciężkiej artylerii liniowców) dochodziły jeszcze trudności w przeprowadzeniu takiej operacji i czas na nią poświęcany – działo to nie tylko lufa i laweta, ale też talie kierunkowe, liny hamujące itd. Poza tym informacja o tym, że na zwykłych żaglowcach było tylko tylu artylerzystów, że mogli strzelać z jednej burty, jest wprawdzie niezwykle często powtarzana w popularnych opowieściach o żaglowcach, lecz zupełnie nieprawdziwa. Po pierwsze zakłada stałość obsad w całej epoce żaglowej, czyli fałsz absolutny. Do początku XVII wieku w ogóle, a na małych jednostkach czasem nawet w wieku XIX zdarzały się sytuacje, gdy załogi nie wystarczało nawet na sprawną obsługę dział jednej burty. Jednak w czasach prawdziwej dominacji w pełni wykształconych liniowców, czyli w XVIII i XIX wieku, na tych właśnie okrętach rozstrzygających losy bitew przyjęto takie obsady dział każdego kalibru, aby pełna liczba ludzi była optymalna, a jej połowa – wystarczająca. W razie potrzeby „połowiono” (tak to nazywano) obsady i obsadzano obie burty. Armaty strzelały wtedy na pewno trochę wolniej, ale prowadzono bez większych przeszkód ciągły ogień z obu burt. Że takich sytuacji unikano, to jasne – nie tylko z uwagi na trudności przy zmniejszonych obsadach. Przecież znalezienie się w podobnej pozycji oznaczało „obrywanie” z obu burt od dwóch przeciwników naraz!
Co z tego w sumie wynikało już nie dla eksperymentowania, lecz dla praktyki? Przerzucanie dział do różnych furt, w tym na drugą burtę, przez rozmaite formy obracania, było bardzo popularne na wielu małych żaglowcach i wiosłowcach, głównie kanonierkach, brygach, jednostkach do zwalczania statków niewolniczych itp. Na dużych okrętach stosowane wyjątkowo i tylko na otwartych pokładach.
2. Markiz Carmarthen, znany także jako lord Dursley, zaprojektował jednostkę określaną jako galley-frigate, która została zwodowana 18.06.1709 w królewskiej stoczni w Woolwich pod nazwą Royal Anne Gally. Klasyfikowano ją wśród 40-działowych dwupokładowców piątej rangi. Miała wymiary 127’0’ x 31’0” x 13’0”, tonaż 511 ton i była zapewne uzbrojona w 40-42 działa. W stoczni Portsmouth spłynęła na wodę 24.08.1709 nieco mniejsza Bedford Gally (klasyfikowana wśród półtorapokładowców 5 rangi), zaś w stoczni w Deptford jeszcze ciut mniejsza Dursley Galley 13.02.1719, klasyfikowana wśród 20-działowych okrętów 6 rangi. Nawiązywały one koncepcją do trzech galero-fregat (Charles Galley i James Galley z 1676 oraz Mary Galley z 1687) zbudowanych w Anglii za panowania ostatnich Stuartów, z dość dziwnej przyczyny. Miały być specjalnym rodzajem fregat do zwalczania piratów (czy korsarzy, jak kto woli, bowiem tutaj sprawa jest wielce dyskusyjna) berberyjskich. Kiedy król Karol II pojął za żonę portugalską księżniczkę Katarzynę Braganza, otrzymał z jej posagiem Tangier i wszelkie związane z nim kłopoty. Berberowie atakowali galerami żaglowce handlowe unieruchomione ciszą, ale też uciekali przed wojennymi w rozmaite zatoczki. Te angielskie galero-fregaty były (w przeciwieństwie do fregat szkierowych Chapmana) konstrukcyjnie dwupokładowcami, tzn. miały działa przede wszystkim na górnym pokładzie, a wiosła tylko na dolnym. Zakładano, że będą lekkie, szybkie i równie dobre pod żaglami jak na wiosłach. W zasadzie się sprawdziły, ale okazały się też drogie i kłopotliwe w eksploatacji (w Anglii trudno było o galerników!), o zbyt małym zastosowaniu (bogaci Anglicy woleli raczej płacić Berberom coroczny haracz za zostawianie w spokoju angielskich statków, a od czasu do czasu mobilizować większe siły do przetrzepania im skóry, niż utrzymywać do tego jakieś stałe eskadry).
Krzysztof Gerlach
ODPOWIEDZ