Grom pisze:Pańską wypowiedź cechuje nie tylko ironia, ale też ignorancja i opryskliwość. Jestem tylko skromnym technikiem ze średnim wykształceniem - widzę, że Waści ubliża lub uwłacza dyskusja z kimś kto nie jest i nigdy nie był studentem jakiejkolwiek uczelni wyższej. Weź Pan Panie dr. "Dzieje ORP Orzeł" poczytaj o nalocie 2 września, a potem zwyczajnie poszukaj coś na temat "German Airbourne Depth Charges".
Jeżeli coś mi uwłacza Gromie, to jedynie dyskusja z kimś, kto nie umie czytać. Napisałem "Znane są Ci Gromie jakieś ataki na "Orła" (
poza POJEDYNCZYM atakiem lotniczym) PRZED decyzją o porzuceniu wyznaczonej pozycji (3IX)?" Ty odpowiedzałeś "Tak". Ale kiedy zapytałem o szczegóły tych ataków POZA pojedynczym atakiem lotniczym (z 2IX) ty odpowiadasz mi, że przecież był ów pojedynczy nalot z 2 września...
Grom pisze: ...na skutek doskonałej łączności Hel rozkazał Wilkowi postawić miny, ale już Orła o tym nie powiadomiono. Skutkiem czego Orzeł wykonując rozkaz zbliżenia się do Gdańska wpłynął w pole minowe postawione przez Wilka.
To nie problem łączności, tylko dowodzenia. A kwestie rzekomego "zbliżania się" ORP "Orzeł" do Gdańska miałeś dopiero udowodnić.
Grom pisze: Jdnak najlepiej będzie jeśli oddam głos B.Krawczykowi, który na temat łączności i min w swoim sprawozdaniu z przebiegu operacji wojennych ORP Wilk tak napisał: "O zmierzchu powróciłem do zatoki. W ciągu nocy wzywałem przez radio Dtwo Floty, by zameldować wykonane zadanie, jednak nie zgłaszało się. Wobec tego dnia 4 września o godz.0125 nadałem depeszę w powietrze."
Błąd logiczny Gromie. Nie odebranie przez DF depeszy "Wilka" nie jest żadnym dowodem, że nie odebrałoby ono depeszy "Orła" (gdyby takowa kiedykolwiek została wysłana). A przecież Kłoczkowski (mimo kiepskiej pamięci - jak sugerujesz - pamiętałby chyba w roku 1942) dość istotny dla niego fakt wysłania depeszy o wyjściu z sektora - gdyby ją wysłał. A poza tym - z całym dla Ciebie Gromie szacunkiem - konstrukcja logiczna, że "Kłoczkowski nie wysyłał radiogramów do DF, bo... Krawczyk miał kłopoty z łącznością" kupy się nie trzyma. Już choćby z tego powodu, że Kłoczkowski w pierwszym tygodniu września nie znał chyba napisanego już w Angilii sprawozdania Krawczyka... Więc nie mógł zakładać, że lepiej nie wysyłać radiogramów, bo i tak nie dojdą (jak te z Wilka)
Grom pisze: Rozkaz nakazujący zbliżenie się Orła do Piławy został wykonany co zostało dawno temu już ustalone na podstawie zeznań podoficerów okrętu. Kłoczkowski w 1942 roku po ponad 3 latach nie pamiętał wszystkiego.
Tumczasem crolik twierdzi, że Kłoczkowski
"nie podchodził do Pillau - miał do tego prawo".? To podchodził, czy nie?
A teraz poważnie: jaki masz dowód (pytam zgodnie z zaleceniami Ksenofonta, aby weryfikować istotne fakty), że PRZED OBRANIEM KURSU NA TALLIN "Orzeł" przekroczył w ogóle południk 19 st.
Choć - wybacz Gromie złośliwość - z formalnego, zupackiego, punktu widzenia nawet ewentualne zawinięcie "Orła" na Alandy można byłoby uznać za "patrolowanie sektora", bo wszak wyspy te leżą - o ile pamiętam - miedzy 19 a 20 stopniem... Nawet przy czytaniu rozkazów wojskowych obrobina zdrowego rozsądku się przyda: mieliśmy wojnę z Niemcami i to walka przeciwko żegludze niemieckiej była zadaniem op - walka na południowym Bałtyku, w pobliżu niemieckich portów i baz. Takich jak Piława. A pod Piławą "Orła" nie było. Tak jak wcześniej pod Gdańskiem.
Sytuacja wydaje mi się nieco dziwna: Kłoczkowski sam twierdzi (w obecności swego adwokata z wyboru!), że nie wykonał rozkazu, zgadza się to z zeznamiami oficerów "Orła", odpowiada ustaleniom sądu i dotychczasowej historiografii. A Ty twierdzisz, że było inaczaj i że Kłoczkowskiego zawiodła pamięć. A dlaczego tylko w tym jednym wypadku?
Kłoczkowski opowiada bajeczki o jakimś starasznym "uszkodzeniu zbiorników szybkiego zanurzania", które jednak w jakiś niewytłumaczalny sposób "naprawiło się" samo przed zawinięciem do Tallina (bo tam go już nie zglaszał).
Może pamięć zawiodła go, kiedy twierdził, że nie unikał walki kładąc okręt na dnie w okolicy Jastarni (3IX) - zeznał wtedy - to jest w tych dokumentach z rozprawy, o których twierdzisz, że ja ich nie widzałem a Ty je doskonale znasz - że o 2 rano położył okręt na dnie "na "3-4 godziny" i... "gdy się ściemniło podniosłem Okręt". A może pamięć nie dopisała Kłoczkowskiemu, kiedy zeznawał, ze nie symulował horoby...
To dość dziwna metoda "selekcji żródeł" - kiedy jedna osoba mówi coś, co pasuje do naszych teorii akceptujemy to bez wątpliwości, a kiedy ten sam człowiek nam przeczy - odrzucamy z powodu "zawodnej pamięci".
Piszesz Gromie, że prawdę (o patrolowaniu pod Piławą) "na podstawie zeznań podoficerów". Podoficerów, czy podoficera? Czy nie tego, który zmieniał kilkakrotnie swoje zeznania i którego sąd ocenił w sposób następujący:
"zeznania świadka podczas rozprawy głównej zrobiły na sądzie wrażenie, jak gdyby świadek czy to samorzutnie, czy też na skutek czyjejś unspiracji chciał zeznawać na korzyść oskarżonego"?
Co zaś do oceny "crolika". że proces Kłoczkowskiego był "sfingowany", to pozwolę sobie nie zgdzić się z tą opinią. Przez kogo? Po co? Jakieś dowody? Być moze nie był to proces w pełni obiektywny i sprawiedliwie przeprowadzony (tu zgoda), ale chyba wynikało to z powszechnego wśród podwodniaków (i nie tylko) przekonania o bezdyskusyjnej winie Kłoczkowskiego. Trudno dziwić się KMW, że nie chciało głośnego procesu "tchórza", nagłośnionego i szkodzącego wizerunkowi MW. Choć oczywiście, gdyby przenieść proces Kłoczkowskiego w dzisiejsze czasy do Stanów i dać mu adwokata od O.J.Simpsona, to zostałby uniewinniony...