Moje symulacje - sprawozdanie, fantazje, zamówienia
Faktycznie jest to bardzo niszowe i pierwotnie odbiorca był bardzo ściśle precyzowany i konkretny. A mianowicie JA
Dopiero po wychynięciu na wody tego forum kilku ( czy teraz już kilkunastu ) kolejnych jeszcze się tym bawi.
Ale faktycznie jest to coś w rodzaju gry. I założenie było takie, że liczy się realizm. Reszta na drugim planie.
Nie mam żadnych złudzeń, że to się nie sprzeda. No może w 50 sztukach, więc koszty powstania nie zwrócą się nigdy. Toteż wolę udostępniać bezpłatnie, bo i pożytek większy.
Z czasem powoli rozwijać będę.
Jedno dziecko przyklejone do mamy, drugie śpi, to w tle właśnie się strzelają 2 Vanguardy z 4 Churchillami. Jak się to skończy to zamieszczę historyjkę. Pojedynek 2:3 był zbyt nierówny i premier dosyć szybko toną. We wszystkich trzech egzemplarzach
Dopiero po wychynięciu na wody tego forum kilku ( czy teraz już kilkunastu ) kolejnych jeszcze się tym bawi.
Ale faktycznie jest to coś w rodzaju gry. I założenie było takie, że liczy się realizm. Reszta na drugim planie.
Nie mam żadnych złudzeń, że to się nie sprzeda. No może w 50 sztukach, więc koszty powstania nie zwrócą się nigdy. Toteż wolę udostępniać bezpłatnie, bo i pożytek większy.
Z czasem powoli rozwijać będę.
Jedno dziecko przyklejone do mamy, drugie śpi, to w tle właśnie się strzelają 2 Vanguardy z 4 Churchillami. Jak się to skończy to zamieszczę historyjkę. Pojedynek 2:3 był zbyt nierówny i premier dosyć szybko toną. We wszystkich trzech egzemplarzach
Obiecana historyjka obrazkowa. Jak można wyczytać u D. K. Browna 3 Churschillowskie krążowniki z działami 9,2" miały kosztować tyle co dwa Vanguardy a być budowane dłużej. Wszelkie walki 2 Vanguardów z 3 Churchillami kończą się dla premiera słabo. Ginie cała trójka co najwyżej średnio uszkadzając Vanguardy. Najlepiej było skupić ogień trzech krążowników na jednym pancerniku i wiać ile wlezie. Wtedy chociaż jeden pancernik był solidnie uszkodzony i coś tam się udaje uratować. Pomijam spotkania z odległości kilku kilometrów - bo starcia na model nocnego Matapanu czy pierwszego Guandallcannalu to nie są zbyt reprezentatywne, choć je lubię ze względu na dużą dynamikę i szybki efekt.
Ale jeśli weźmiemy pod uwagę nie koszty, tylko zużyte materiały, to 2 Vanguardy ważą gdzieś tyle co 4 Churchille. Więc zrobiłem starcie 2 vs 4. Można było wziąć 2 do 1, ale taki większy pojedynek uznałem za ciekawszy i w sumie bardziej reprezentatywny. Mniejszy wpływ szczęśliwych trafień.
Tradycyjnie – spotkanie na ok 14 km. Vanguardy postanowiły trzymać dystans. Churchille skracać.
A oto co wyszło:
Spotkanie. Vanguardy odbijają w lewo, by zwiększyć dystans. ( Zwróćcie uwagę, jak nazwałem drugiego Vamguarda )
Churchille dla odmiany idą do zwarcia, ale tak by strzelać ze wszystkich dział
Pierwsze strzały, na razie niecelne
Pierwsze trafienia
Kolejna salwa w celu
W sumie spodziewałem się czegoś gorszego, ale i tak pół siłowni skasowane
Prowadzący odbija w bok, by nie spowalniać innych
Vanguard też dostaje
Pociski nie są w stanie przebić cytadeli ( okręt się specjalnie ustawia skośnie ), ale przez nurkowanie, czy trafianie tuż przed kadłubem zalewają pomieszczenia TDS
Churchill 2 też dostał. A kto powiedział, że jedna salwa nie może trafić dwóch okrętów? ( niestety momentu trafienia nie uchwyciłem )
Churchill3 dostał niechcący. Nikt do tej pory w niego nie strzelał. Po prostu Rearguard strzelił 800 metrów w prawo do swojego celu, ale w dobrej odległości. A tam akurat znalazł się Churchill 3. Takie życie i 15 calowe pociski...
Lekkie zamieszanie u premierów
Vanguardy postanowiły wykorzystać sytuację i zmniejszyć dystans, by dobić przeciwnika
Churchille tam zaraz się uporządkowały, zanim przyszły niszczące trafienia.
Ale coś tam jednak trafia i to boleśnie
Skracanie dystansu ( a raczej ustawienie się prostopadle do kierunku trafiania pocisków ) nie było dobrym pomysłem.
No, ale przeciwnik też nieźle dostał. Jak widać poniżej
Te dwa to właściwie już toną
Ale ustawienie się burtą zaowocowało przebiciem cytadeli. Co prawda tylko jednym pociskiem (z kilkunastu które trafiły ), ale zalanie kotłowni daje pewien dyskomfort
Churchill2 ma dość
Vanguard ma kłopoty. Niestety nie mam jeszcze mechanizmu kontroli uszkodzeń, więc nie ma wyrównywania przechyłów. Odstrzelenie jednej strony TDS bez zalania cytadeli może zatopić pancernik. Zalanie niesymetrycznej kotłowni praktycznie musi
Churchill3 też ma już słabo
Vanguard tonie
Rearguard zmienia cel
Churchill4 jest nawet nie draśnięty
Vanguard walczy do końca
A to wystarczy by położył się na burcie.
Niestety w tym momencie objawił się błąd w programie i mi się wysypał
Mniej więcej wiem co jest przyczyną ( albo tak mi się wydaje ).
Dalszy przebieg walki jest dosyć oczywisty. Tu nie widać, ale Rearguard też już dostał w siłownię. To go załatwi, pytanie co jeszcze trafi przed zniknięciem.
Churchill2 i Churchill3 są załatwione. Churchill1 ma uszkodzenia na poziomie Seydlitza, albo lepiej. Nie daję mu szans. Churchill4 jest niedraśnięty.
W rzeczywistości mogłoby jednak być inaczej. Ekipy awaryjne na pewno nie dopuściłyby do takich przechyłów - przecież pomieszczenia TDS po drugiej burcie były puste. Więc Vanguard raczej tak szybko by nie zatonął. Churchulle dla odmiany zdemolowane pociskami 15" które wybuchały głęboko w kadłubie nie miałyby większej odporności.
Ale dla odmiany żeby zniszczyć system kierowania ogniem na okręcie to u mnie trzeba trafić bezpośrednio w dalocelownik. Nadbudówki owszem mają fajne dziury, ale nic z tego nie wynika. Wszelkie przewody itd są zawsze sprawne. Dalej, nadbudówka Vanguarda w miejscu gdzie w oryginale siedziała sobie Dreyer Table została wielokrotnie trafiona. Oczywiście u mnie działała dalej. W rzeczywistości jakoś nie bardzo miała by szansę, a lokalne kierowanie ogniem z wieży nr. 2 to już nie to samo.
No ale oryginalna Dreyer Table Mk X dawała większe możliwości celowania i trafiania niż to co potrafi moja symulacja. Ja tam mam analizę celowania na poziomie Dumaresq z 1904 roku, bez większych bajerów. Ale z tą przewagą, że zawsze widzę cel. Choć do SKO idą dane przekłamane. Dane o odległości, szybkości czy kursie celu idą do wyliczeń specjalnie przekłamane o pewną losową wartość, żeby nie było za łatwo. A ta losowa wartość zależy od danego dalocelownika. Ot taka próba zbliżenia się do rzeczywistości.
Więc nie jestem do końca pewny czy te wyniki starcia są takie miarodajne.
Pomijam, że Vanguard jest jeszcze niedorobiony - widać braki w nadbudówkach, ale to w strzelaniu nie przeszkadza.
Ale jeśli weźmiemy pod uwagę nie koszty, tylko zużyte materiały, to 2 Vanguardy ważą gdzieś tyle co 4 Churchille. Więc zrobiłem starcie 2 vs 4. Można było wziąć 2 do 1, ale taki większy pojedynek uznałem za ciekawszy i w sumie bardziej reprezentatywny. Mniejszy wpływ szczęśliwych trafień.
Tradycyjnie – spotkanie na ok 14 km. Vanguardy postanowiły trzymać dystans. Churchille skracać.
A oto co wyszło:
Spotkanie. Vanguardy odbijają w lewo, by zwiększyć dystans. ( Zwróćcie uwagę, jak nazwałem drugiego Vamguarda )
Churchille dla odmiany idą do zwarcia, ale tak by strzelać ze wszystkich dział
Pierwsze strzały, na razie niecelne
Pierwsze trafienia
Kolejna salwa w celu
W sumie spodziewałem się czegoś gorszego, ale i tak pół siłowni skasowane
Prowadzący odbija w bok, by nie spowalniać innych
Vanguard też dostaje
Pociski nie są w stanie przebić cytadeli ( okręt się specjalnie ustawia skośnie ), ale przez nurkowanie, czy trafianie tuż przed kadłubem zalewają pomieszczenia TDS
Churchill 2 też dostał. A kto powiedział, że jedna salwa nie może trafić dwóch okrętów? ( niestety momentu trafienia nie uchwyciłem )
Churchill3 dostał niechcący. Nikt do tej pory w niego nie strzelał. Po prostu Rearguard strzelił 800 metrów w prawo do swojego celu, ale w dobrej odległości. A tam akurat znalazł się Churchill 3. Takie życie i 15 calowe pociski...
Lekkie zamieszanie u premierów
Vanguardy postanowiły wykorzystać sytuację i zmniejszyć dystans, by dobić przeciwnika
Churchille tam zaraz się uporządkowały, zanim przyszły niszczące trafienia.
Ale coś tam jednak trafia i to boleśnie
Skracanie dystansu ( a raczej ustawienie się prostopadle do kierunku trafiania pocisków ) nie było dobrym pomysłem.
No, ale przeciwnik też nieźle dostał. Jak widać poniżej
Te dwa to właściwie już toną
Ale ustawienie się burtą zaowocowało przebiciem cytadeli. Co prawda tylko jednym pociskiem (z kilkunastu które trafiły ), ale zalanie kotłowni daje pewien dyskomfort
Churchill2 ma dość
Vanguard ma kłopoty. Niestety nie mam jeszcze mechanizmu kontroli uszkodzeń, więc nie ma wyrównywania przechyłów. Odstrzelenie jednej strony TDS bez zalania cytadeli może zatopić pancernik. Zalanie niesymetrycznej kotłowni praktycznie musi
Churchill3 też ma już słabo
Vanguard tonie
Rearguard zmienia cel
Churchill4 jest nawet nie draśnięty
Vanguard walczy do końca
A to wystarczy by położył się na burcie.
Niestety w tym momencie objawił się błąd w programie i mi się wysypał
Mniej więcej wiem co jest przyczyną ( albo tak mi się wydaje ).
Dalszy przebieg walki jest dosyć oczywisty. Tu nie widać, ale Rearguard też już dostał w siłownię. To go załatwi, pytanie co jeszcze trafi przed zniknięciem.
Churchill2 i Churchill3 są załatwione. Churchill1 ma uszkodzenia na poziomie Seydlitza, albo lepiej. Nie daję mu szans. Churchill4 jest niedraśnięty.
W rzeczywistości mogłoby jednak być inaczej. Ekipy awaryjne na pewno nie dopuściłyby do takich przechyłów - przecież pomieszczenia TDS po drugiej burcie były puste. Więc Vanguard raczej tak szybko by nie zatonął. Churchulle dla odmiany zdemolowane pociskami 15" które wybuchały głęboko w kadłubie nie miałyby większej odporności.
Ale dla odmiany żeby zniszczyć system kierowania ogniem na okręcie to u mnie trzeba trafić bezpośrednio w dalocelownik. Nadbudówki owszem mają fajne dziury, ale nic z tego nie wynika. Wszelkie przewody itd są zawsze sprawne. Dalej, nadbudówka Vanguarda w miejscu gdzie w oryginale siedziała sobie Dreyer Table została wielokrotnie trafiona. Oczywiście u mnie działała dalej. W rzeczywistości jakoś nie bardzo miała by szansę, a lokalne kierowanie ogniem z wieży nr. 2 to już nie to samo.
No ale oryginalna Dreyer Table Mk X dawała większe możliwości celowania i trafiania niż to co potrafi moja symulacja. Ja tam mam analizę celowania na poziomie Dumaresq z 1904 roku, bez większych bajerów. Ale z tą przewagą, że zawsze widzę cel. Choć do SKO idą dane przekłamane. Dane o odległości, szybkości czy kursie celu idą do wyliczeń specjalnie przekłamane o pewną losową wartość, żeby nie było za łatwo. A ta losowa wartość zależy od danego dalocelownika. Ot taka próba zbliżenia się do rzeczywistości.
Więc nie jestem do końca pewny czy te wyniki starcia są takie miarodajne.
Pomijam, że Vanguard jest jeszcze niedorobiony - widać braki w nadbudówkach, ale to w strzelaniu nie przeszkadza.
To może jeszcze taki pojedynek w czasie wojny secesyjnej w UK
Kiedyś tu padały stwierdzenia, że w sumie zamiast typu King George V to Anglicy mogliby zbudować pancerniki uzbrojone w działa 13,5" z czasów I wojny. Jeśli pominiemy milczeniem drobny fakt, że do czasów II wojny to dotrwały działa w ilości pozwalającej na zbudowanie bodaj 2 czy 3 pancerników a nie 5, to pomysł wydaje się logiczny.
Z tym, że miałyby to być niszczyciele raiderów. W takim układzie konieczna jest duża szybkość. W perspektywie są starcia z nowymi niemieckimi okrętami OPQ. Czyli szybkość koło 34 w.
Artyleria 8x13,5". Wykorzystałem stare wieże, ale po modernizacji i zwiększeniu kąta podniesienia do 30 stopni. Oczywiście nowe pociski na modłę 15 calówek.
Okręt wyszedł dosyć długi
By zmieścić się w 35 tys ton, okręt wyszedł dosyć długi ( 256 metrów ) i niespecjalnie szeroki ( 30m ) w celu zachowania dużej prędkości.
Po wpasowaniu przyzwoitego TDS i artylerii średniej 16x5,25 na pancerz zostało jeszcze znośnie. Burty przy magazynach 12" siłowni 11". Pokład odpowiednio 5,25" i 4".
Żeby porównać co ten okręt jest wart dałem sobie spotkanie z dwoma jednostkami King George V
spotkanie i pierwsza wymiana ognia
Prince of Wales jak zwykle pechowy
King jakoś jeszcze uniknął trafień
Price ma już dziurę
Jak widać przeciwnik już też
Jak widać już poważniej
Po parunastu minutach
Oj coraz gorzej z szybkimi jednostkami
Król też uszkodzony
Księciunu ma rozwaloną jedną kotłownię
Ciągle trafiany, ale jeszcze walczy
Dobra mam dosyć wycofuję się
Oj obydwaj przeciwnicy walą we mnie ja też chodu
Ostatnie trafienia w króla, ale niegroźne
Cruiser 1 właśnie zatonął. Crusier 2 za chwilę eksplodował.
Król rozwalone 3/4 TDS z jednej burty. Prince z pół TDS i jedna kotłownia.
Ja tam preferuję King George. Choć faktycznie zmuszenie takiego OPQ do walki może być trudne.
Kiedyś tu padały stwierdzenia, że w sumie zamiast typu King George V to Anglicy mogliby zbudować pancerniki uzbrojone w działa 13,5" z czasów I wojny. Jeśli pominiemy milczeniem drobny fakt, że do czasów II wojny to dotrwały działa w ilości pozwalającej na zbudowanie bodaj 2 czy 3 pancerników a nie 5, to pomysł wydaje się logiczny.
Z tym, że miałyby to być niszczyciele raiderów. W takim układzie konieczna jest duża szybkość. W perspektywie są starcia z nowymi niemieckimi okrętami OPQ. Czyli szybkość koło 34 w.
Artyleria 8x13,5". Wykorzystałem stare wieże, ale po modernizacji i zwiększeniu kąta podniesienia do 30 stopni. Oczywiście nowe pociski na modłę 15 calówek.
Okręt wyszedł dosyć długi
By zmieścić się w 35 tys ton, okręt wyszedł dosyć długi ( 256 metrów ) i niespecjalnie szeroki ( 30m ) w celu zachowania dużej prędkości.
Po wpasowaniu przyzwoitego TDS i artylerii średniej 16x5,25 na pancerz zostało jeszcze znośnie. Burty przy magazynach 12" siłowni 11". Pokład odpowiednio 5,25" i 4".
Żeby porównać co ten okręt jest wart dałem sobie spotkanie z dwoma jednostkami King George V
spotkanie i pierwsza wymiana ognia
Prince of Wales jak zwykle pechowy
King jakoś jeszcze uniknął trafień
Price ma już dziurę
Jak widać przeciwnik już też
Jak widać już poważniej
Po parunastu minutach
Oj coraz gorzej z szybkimi jednostkami
Król też uszkodzony
Księciunu ma rozwaloną jedną kotłownię
Ciągle trafiany, ale jeszcze walczy
Dobra mam dosyć wycofuję się
Oj obydwaj przeciwnicy walą we mnie ja też chodu
Ostatnie trafienia w króla, ale niegroźne
Cruiser 1 właśnie zatonął. Crusier 2 za chwilę eksplodował.
Król rozwalone 3/4 TDS z jednej burty. Prince z pół TDS i jedna kotłownia.
Ja tam preferuję King George. Choć faktycznie zmuszenie takiego OPQ do walki może być trudne.
Uwaga sensacja!!!!!!!!
Brytyjczycy przytłoczeni natłokiem okrętów 16 calowych konkurencji wobec niemożności sprostania problemowi logistycznemu produkcji i dostarczania pocisków 14 calowych dla jednego typu okrętów wzięli się za przezbrajanie KGV w działa 16 calowe!!! Wymiana prosta - wieże 4 lufowe na 3 a dwulufówka na pojdyncze działo.
Załoga Prince of Wales po obejrzeniu prototypu, się zbuntowała i powiedziała, że nie da sobie zrobić z okrętu takiego brzydala i wcześniej pójdzie na dno niż da się przezbroić. I przy okazji wykaże, że zamiana nie ma sensu.
Spotkanie na 14 tys metrów, kursy równoległe
Oj brzydal to brzydal
Prince ma pierwsze trafienia, ale ten pancerz świetnie powstrzymuje 14 calowe pociski
W tym czasie dwie 16 calówki zdemolowały rufowe kotłownie i maszynownie Prince
Ale Prince uzyskuje więcej trafień
KGV nadal się oparł
Po półgodzinie KGV jest już poważnie uszkodzony, a Prince ma skasowaną tylko rufową siłownię i mniej ważne trafienia
No i wtedy z tej 4 działowej salwy trafiły 2 pociski które zlikwidowały resztę siłowni
Oto zwycięzca turnieju, choć widać że nieźle postrzelany
A wy idziecie do stoczni i jeszcze będziecie musieli zrobić zrzutę z własnych pensji na remont siłowni
Dalej nie ma co strzelać, bo bez siłowni to już ksieciuniu niepowalczy.
Chyba do walk powinienem nie brać tego pechowca. I w rzeczywistości i u mnie zawsze jakoś dostaje baty większe od innych z serii, niezależnie co by się działo. Nazwa jakaś przeklęta czy jak?
Brytyjczycy przytłoczeni natłokiem okrętów 16 calowych konkurencji wobec niemożności sprostania problemowi logistycznemu produkcji i dostarczania pocisków 14 calowych dla jednego typu okrętów wzięli się za przezbrajanie KGV w działa 16 calowe!!! Wymiana prosta - wieże 4 lufowe na 3 a dwulufówka na pojdyncze działo.
Załoga Prince of Wales po obejrzeniu prototypu, się zbuntowała i powiedziała, że nie da sobie zrobić z okrętu takiego brzydala i wcześniej pójdzie na dno niż da się przezbroić. I przy okazji wykaże, że zamiana nie ma sensu.
Spotkanie na 14 tys metrów, kursy równoległe
Oj brzydal to brzydal
Prince ma pierwsze trafienia, ale ten pancerz świetnie powstrzymuje 14 calowe pociski
W tym czasie dwie 16 calówki zdemolowały rufowe kotłownie i maszynownie Prince
Ale Prince uzyskuje więcej trafień
KGV nadal się oparł
Po półgodzinie KGV jest już poważnie uszkodzony, a Prince ma skasowaną tylko rufową siłownię i mniej ważne trafienia
No i wtedy z tej 4 działowej salwy trafiły 2 pociski które zlikwidowały resztę siłowni
Oto zwycięzca turnieju, choć widać że nieźle postrzelany
A wy idziecie do stoczni i jeszcze będziecie musieli zrobić zrzutę z własnych pensji na remont siłowni
Dalej nie ma co strzelać, bo bez siłowni to już ksieciuniu niepowalczy.
Chyba do walk powinienem nie brać tego pechowca. I w rzeczywistości i u mnie zawsze jakoś dostaje baty większe od innych z serii, niezależnie co by się działo. Nazwa jakaś przeklęta czy jak?
- de Villars
- Posty: 2229
- Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
To może zamień im nazwy i zobaczymy co będzie - czy z 16-calówkami księciunio też przegra?
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
http://springsharp.blogspot.com/
Pewnie ze zamienię. Ja nie wiem co jest z tym okrętem. On zawsze dostaje. Jak walczy KGW I PoW z kimś tam to niezależnie od położenia księciunio dostaje baty . Zresztą powiedz sam czy jak na 6 trafie 4 sa w maszynownie I to rozłożone równiutko tak żeby skasować cala to chyba jest tu coś nie tak...
I rozegrałem walkę. Zamieniłem okręty miejscami i puściłem je sobie na pół godziny. Po powrocie zastałem coś takiego:
KGV nawet nie draśnięty. Sprawdziłem listę trafień. W księciunia trafił JEDEN pocisk 14 calowy z King George V. Spowodował on eksplozję komory amunicyjnej. Było to JEDYNE trafienie w tej bitwie.
Coś jest nie tak z tą nazwa
Nawet jak kiedyś dałem cały zespół i Price of Wales nie był ostrzeliwany ( a co nawet tak nieuczciwy byłem kiedyś ), to jak przeciwnik chybił okrutnie o koło 800 metrów w innego przeciwnika, to akurat w tym miejscu przebywał księciunio i zaliczył 3 pociski na raz. Co prawda one go nie zatopiły ( jak teraz ), ale skasowały część maszynowni.
Nie wiem o co chodzi, fatum jakieś czy co?
EDIT:
A jak już jesteśmy przy koszmarkach, to co powiecie na furiousowatego Vanguarda?
Już go chyba kiedyś tu prezentowałem z informacją, że sprawuje się nadzwyczaj podle.
I rozegrałem walkę. Zamieniłem okręty miejscami i puściłem je sobie na pół godziny. Po powrocie zastałem coś takiego:
KGV nawet nie draśnięty. Sprawdziłem listę trafień. W księciunia trafił JEDEN pocisk 14 calowy z King George V. Spowodował on eksplozję komory amunicyjnej. Było to JEDYNE trafienie w tej bitwie.
Coś jest nie tak z tą nazwa
Nawet jak kiedyś dałem cały zespół i Price of Wales nie był ostrzeliwany ( a co nawet tak nieuczciwy byłem kiedyś ), to jak przeciwnik chybił okrutnie o koło 800 metrów w innego przeciwnika, to akurat w tym miejscu przebywał księciunio i zaliczył 3 pociski na raz. Co prawda one go nie zatopiły ( jak teraz ), ale skasowały część maszynowni.
Nie wiem o co chodzi, fatum jakieś czy co?
EDIT:
A jak już jesteśmy przy koszmarkach, to co powiecie na furiousowatego Vanguarda?
Już go chyba kiedyś tu prezentowałem z informacją, że sprawuje się nadzwyczaj podle.
6 działowy Vanguard ( tak go sobie nazwałem ) całkiem nieźle sobie radzi.
W pojedynku z KGV dostał chyba ze 40 pocisków i był tylko trochę uszkodzony poza cytadelą. A przeciwnika zatopił, choć uzyskał ze dwa razy mniej trafień
A tu przykład nawet nie rykoszetu od wody ( kąty padania na to nie pozwalają ), ile wypadnięcia z pod wody pocisku który wpadł pod wodę potem ostro skręcił w górę tak, że aż wyskoczył. Zaznaczyłem kółkiem żeby było widać
Sprawozdanie z walk kiedy indziej.
Niestety Yamato jest nie do wzięcia. Nawet Lion 16F38 ( ten 47 tysięcznik z 12x406 ) sobie z Yamaciakiem nie radzi. Ale nie dał się za darmo. Skasował 3 z czterech turbin i jedną komorę amunicyjną. Ale sam zabulgotał.
W pojedynku z KGV dostał chyba ze 40 pocisków i był tylko trochę uszkodzony poza cytadelą. A przeciwnika zatopił, choć uzyskał ze dwa razy mniej trafień
A tu przykład nawet nie rykoszetu od wody ( kąty padania na to nie pozwalają ), ile wypadnięcia z pod wody pocisku który wpadł pod wodę potem ostro skręcił w górę tak, że aż wyskoczył. Zaznaczyłem kółkiem żeby było widać
Sprawozdanie z walk kiedy indziej.
Niestety Yamato jest nie do wzięcia. Nawet Lion 16F38 ( ten 47 tysięcznik z 12x406 ) sobie z Yamaciakiem nie radzi. Ale nie dał się za darmo. Skasował 3 z czterech turbin i jedną komorę amunicyjną. Ale sam zabulgotał.
KGV vs Hiraga jednoznacznie dał przewagę brytyjskiej jednostki. Choć niewiele brakowało by było odwrotnie. Jeden pocisk nurkujący z japońca wpadł do dziobowej komory amunicyjnej obsługującej 4 lufową wieżę. Ale nie spowodował jej eksplozji, jedynie zalanie.
No ale król jednak wsadził Hiradze więcej i efekt taki jak widać poniżej.
Spotkanie na równoległych kursach, odległość 14 km.
Po 10 minutach walki stan przeciwników:
Uszkodzenia kadłuba:
W sumie kto by się spodziewał, że coś takiego dla Hiragi jest już śmiertelne
Jak widać poniżej okrę choć się przewraca, to nowych pomieszczeń nie ma zalanych. Po prostu samo wypełnianie się tej kotłowni wystarczyło do dokończenia dzieła
Jak się ładuje 3 lufowe wieże nad 2 lufowymi i do tego taaakie nadbudówki ( że o położeniu artylerii uniwersalnej nie wspomnę ) to co się dziwić. Trzeba by mu wsadzić bardzo wydajne systemy balastowania. Najlepiej automatycznego. Ale ja tego jeszcze nie mam u siebie, wiec efekty są jakie są. Okręty japońskie będą miały tendencje to przewrotek. Z wyjątkiem Yamato który jest cholernie stabilny i przewracać się nie chce. Przynajmniej w wersji z roku 1941. To znaczy w końcu się przewróci, ale trzeba mu sporo naszkodzić i zalać sporo kotłowni i maszynowni oprócz TDS żeby się wykopyrtną.
PS.
Czy teraz obrazki czytelniejsze?
No ale król jednak wsadził Hiradze więcej i efekt taki jak widać poniżej.
Spotkanie na równoległych kursach, odległość 14 km.
Po 10 minutach walki stan przeciwników:
Uszkodzenia kadłuba:
W sumie kto by się spodziewał, że coś takiego dla Hiragi jest już śmiertelne
Jak widać poniżej okrę choć się przewraca, to nowych pomieszczeń nie ma zalanych. Po prostu samo wypełnianie się tej kotłowni wystarczyło do dokończenia dzieła
Jak się ładuje 3 lufowe wieże nad 2 lufowymi i do tego taaakie nadbudówki ( że o położeniu artylerii uniwersalnej nie wspomnę ) to co się dziwić. Trzeba by mu wsadzić bardzo wydajne systemy balastowania. Najlepiej automatycznego. Ale ja tego jeszcze nie mam u siebie, wiec efekty są jakie są. Okręty japońskie będą miały tendencje to przewrotek. Z wyjątkiem Yamato który jest cholernie stabilny i przewracać się nie chce. Przynajmniej w wersji z roku 1941. To znaczy w końcu się przewróci, ale trzeba mu sporo naszkodzić i zalać sporo kotłowni i maszynowni oprócz TDS żeby się wykopyrtną.
PS.
Czy teraz obrazki czytelniejsze?
A Lion wg powojennego projektu z 12 calowym pokładem i walka na duży dystans?Maciej3 pisze: Niestety Yamato jest nie do wzięcia. Nawet Lion 16F38 ( ten 47 tysięcznik z 12x406 ) sobie z Yamaciakiem nie radzi.
"Dobro i zło nie istnieją, tak jak życie i śmierć. Jest tylko działanie. Walka"
- baron von Ungern-Sternberg, d-ca Azjatyckiej Dywizji Konnej
- baron von Ungern-Sternberg, d-ca Azjatyckiej Dywizji Konnej
Pewnie że mam Liona 45. I pokonuje on Yamato swobodnie, ale z małych odległości ( powiedzmy poniżej 16 km ). Wtedy zaczyna grać rolę dużo większa szybkostrzelność brytyjskich 16 calówek Mk IV, a jednocześnie pociki 16 calowe mogą się przebić przez pancerz Yamato.
Przy większych odległościach Yamato górą. Wbrew teorii i tak większość pocisków ( no może mniejszość ale i tak sporo ) trafia w burty. A jednocześnie przy odległości rzędu 20 paru km japońskie nurkujące robią się morderczo skuteczne. A 12 calowy pancerz pokładowy na niewiele się zdaje. To znaczy zdaje się - nie jest przebijany - ale pokłady Yamato też nie są przebijane, więc ten nadmiar grubości to trochę overkill.
No ale te 12" pokładu to miało być głównie przeciw bombom których u mnie nie ma i nie będzie.
Nie wiem, może jak kiedyś dorobię strzelanie ladderami i do tego zigzag ladder itd, to może sytuacja się odwróci. W tej chwili okręty strzelają tylko na poziomie procedury z przed I wojny. Strzał - upadek pocisków - korekta, strzał - upadek - korekta. Jak trafi czy obramuje to ogień ciągły do czasu zgubienia celu i procedura od początku.
Przy odległościach rzędu 20 paru km przy takim strzelaniu nie ma znaczenia czy działa strzelają raz na 20, 30, czy 40 sekund.
No może trochę ma. Do czasu ładowania każdego działa dodaję losowo czas od 0 do 50% długości ładowania nominalnego. Więc może się zdarzyć, że działo 40 sekundowe będzie się ładowało minutę. A to ma znaczenie. I teraz cała artyleria czeka na jednego spóźnialskiego. Chyba dorobię procedurę strzelania raz na 40 sekund ( czy ile tam ), jak jakieś działo nie będzie gotowe, to nie strzela. Tak też robiono.
Oj dużo pracy przede mną....
Przy większych odległościach Yamato górą. Wbrew teorii i tak większość pocisków ( no może mniejszość ale i tak sporo ) trafia w burty. A jednocześnie przy odległości rzędu 20 paru km japońskie nurkujące robią się morderczo skuteczne. A 12 calowy pancerz pokładowy na niewiele się zdaje. To znaczy zdaje się - nie jest przebijany - ale pokłady Yamato też nie są przebijane, więc ten nadmiar grubości to trochę overkill.
No ale te 12" pokładu to miało być głównie przeciw bombom których u mnie nie ma i nie będzie.
Nie wiem, może jak kiedyś dorobię strzelanie ladderami i do tego zigzag ladder itd, to może sytuacja się odwróci. W tej chwili okręty strzelają tylko na poziomie procedury z przed I wojny. Strzał - upadek pocisków - korekta, strzał - upadek - korekta. Jak trafi czy obramuje to ogień ciągły do czasu zgubienia celu i procedura od początku.
Przy odległościach rzędu 20 paru km przy takim strzelaniu nie ma znaczenia czy działa strzelają raz na 20, 30, czy 40 sekund.
No może trochę ma. Do czasu ładowania każdego działa dodaję losowo czas od 0 do 50% długości ładowania nominalnego. Więc może się zdarzyć, że działo 40 sekundowe będzie się ładowało minutę. A to ma znaczenie. I teraz cała artyleria czeka na jednego spóźnialskiego. Chyba dorobię procedurę strzelania raz na 40 sekund ( czy ile tam ), jak jakieś działo nie będzie gotowe, to nie strzela. Tak też robiono.
Oj dużo pracy przede mną....
- de Villars
- Posty: 2229
- Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Ten "furiousowaty" Vanguard to rozumiem jet wersja 4x457? Osobiście mnie się podoba, bo lubię takie cuda Piszesz że się kiepsko sprawuje, ale może by tak puścić takie dwa na Yamaciaka i zobaczyć co będzie? Potencjał artyleryjski byłby zbliżony, ale Yamato mógłby mieć problem z dwoma celami - jeden z nich siłą rzeczy byłby ostrzeliwany ledwie z trzech dział, a jakby dobrze manewrowały - to kto wie...
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
http://springsharp.blogspot.com/
Bardzo dobzre rozumiesz. Wygląda fantazyjnie, to trzeba przyznaćTen "furiousowaty" Vanguard to rozumiem jet wersja 4x457?
Mówisz i masz. nie wierzę w takie zespołowe działania. Jak by dać po jednym dziale na jednym okręcie to 9 szt by miało taką samą siłę ognia, ale byłby pewien problem z trafieniem. To samo jest tu. Do tego te brytyjskie 18 calówki mimo cięższych pocisków od jamaciaka, mają jednak słabą prędkość. W efekcie z przebiciem pancerza też jest problem. Nawet jak trafią.Potencjał artyleryjski byłby zbliżony, ale Yamato mógłby mieć problem z dwoma celami - jeden z nich siłą rzeczy byłby ostrzeliwany ledwie z trzech dział, a jakby dobrze manewrowały - to kto wie...
Może jak kiedyś zrobię strzelanie synchroniczne ( ponoć któraś tam Dreyer table miała możliwość łączenia kilku okrętów w jakby wirtualny jeden większy i strzelania takim zespołem jak jednym odpowiednio dłuugim okrętem. Jeśli miał takie same działa oczywiście. Swoją drogą ciekawe jak to działało w praktyce, bo jakoś synchronicznych starć zbyt wiele nie było ).
A oto spotkanie.
Vanguardy ( teraz zauważyłem, że wziąłem dwa razy tą samą jednostkę, no trudno )
Yamato od razu odpuścił sobie podział celów i wali do jednego. Jak kto się dzielił to zwykle dobrze na tym nie wychodził.
Przeciwnik
Pierwsze brytyjskie pociski. U mnie gejzery się nie mylą
Na początku nie wygląda źle. Yamato trafia i kasuje jedną kotłownię,
Ale przeciwnicy też trafiają, choć mniej groźnie
Jak widać pociski lecą razem od dwóch okrętów. W rzeczywistości trochę by się pomyliły wypryski, ale u mnie to zawsze rozróżniają który jest który nawet przy tysiącu gejzerów na raz....
Oj czołowy okręt brytyjski ma kłopoty
Oj chyba ma już dość
W sumie to ta salwa zakończyła sprawę. Drugi Vanguard miał jeszcze po tym pół siłowni, ale tylko do następnych kilku trafień
Yamato dostał chyba coś z 10-12 pocisków. Kilka nawet bezpośrednio w wieże, z jeden w barbetę. Ale nie są one w stanie przebić pancerza yamaciaka. A ja uszkodzeń od wstrząsów nie mam. Jak pocisk pancerza nie przebije to za pancerzem uszkodzeń zero. Więc Yamato wyszedł ze skasowanym hangarem, zalanymi kilkoma pomieszczeniami koło maszyn sterowych i postrzelanymi nadbudówkami.
Zagrożenie pływalności 0,0
-
- Posty: 149
- Rejestracja: 2009-10-29, 16:42
A pewnie, że mam, co za pytanieTak z ciekawości zapytam czy masz może Macieju za symulowanego Yamato w wersji z armatami 508mm (chyba tyle miały mieć).
Jak jest jakaś wersja okrętu która nie wymaga wielkich komplikacji to jest duża szansa że u mnie będzie. Z tym, że u mnie ma działa 510. Ale nie kłóćmy się o dwa milimetry.
Mam zarówno wersję Yamato z poprostu zamienionymi wieżami na 2 lufowe. Mam wersję A-150 z taką zamianą oraz pogrubionym pancerzem burtowym, oraz mam wersję przedłużoną z wstawioną czwartą wieżą na rufie i z powiększoną siłownią dla osiągania prędkości 31 węzłów.
I nawet sobie zrobiłem zupełną fantazję. Ilość Yamaciaków jakoś nijak mi nie pasowała do japońskiej organizacji. Oni robili zespoły po dwa i 4 pancerniki. A Yamaciaków miało być siedem ( liczę z A-150 ). Więc dorobiłem ósmego dla równego rachunku. A żeby nie było nudno to dałem mu 9 dział 480 - tych prototypów z lat 20-tych. Dla wyrównania pocieniłem pancerze, żeby wyporność się mniej więcej zgadzała.
Tyle że nowsze yamaciaki albo w ogóle nie mają artylerii uniwersalnej ( jakie ma to znaczenie? ) albo mają działa 127 mm zamiast 100 C65 które faktycznie miały być począwszy od Shinano. Po prostu nie mam jeszcze wymodelowanej wieżyczki z działami 100 mm.
Historyjka będzie za jakiś czas. Teraz tylko jeden obrazek z poprzedniego pojedynku.
dałem 2 Vanguardy ( pierwotna koncepcja z samolotami na śródokręciu i jeden cal grubszym pancerzem burtowym ) kontra Yamato.
W sumie swobodnie yamaciaka rozniosły. Zabulgotał biedaczek.
Jeden Vanguard nawet nie draśnięty. A drugi jak widać na załączonym obrazku. Stan - godzina po bitwie. Wieża X po bezpośrednim trafieniu ( jak widać )
EDIT:
A oto historyjka.
Wszelkie walki rozgrywam na stosunkowo małych dystansach i manewrowanie ograniczam do minimum. Spowodowane jest to chęcią szybkiego rozstrzygnięcia. Czasem po prostu zostawiam przeciwników samych sobie i wracam po jakimś czasie. Nie mam kiedy teraz przeprowadzać długich pojedynków. Zresztą szykuję się do dodania strzelania torpedami. Ale to jeszcze potrwa.
Spotkanie na 14 km, kursy równoległe. Lion trafił pierwszy
I od razu skasował jedną kotłownię.
Odpowiedź z Yamato przyszła dosyć szybko. Ta szara dziura przy barbecie B to efekt eksplozji 510 mm pocisku podczas przechodzenia przez pancerz. Wieża niedraśnięta, ale barbeta skasowana, w efekcie wieża wytrącona z akcji. Od tej chwili Lion ma już tylko 9 dział 406 mm.
Kolejna salwa z Yamato powoduje eksplozję komory B. W sumie to chyba dorobię standardową procedurę zalewania komory jeśli przypisana do niej wieża jest skasowana. Teraz by to okręt ocaliło ( albo raczej przedłużyło agonię )
Yamato ma pewien przechył. Zwróćcie uwagę, że w wieży A prawe działo już się załadowało i wróciło do pozycji strzelania, a lewe jeszcze jest opuszczone do 3 stopni i się ładuje. W wieży B podobnie, tyle że drugie już prawie dojechało na miejsce
Poziom uszkodzeń Yamaciaka. Tu widać uproszczenie programu. To czy dane pomieszczenie będzie się zalewać wodą czy nie to zależy od jego szczelności i aktualnego poziomu nad poziomem morza. Jak jakieś się rozszczelni i chociaż częściowo zanurzy to nabiera wody i tyle. Nie ważne czy akurat sama dziura jest nad powierzchnią czy nie, ani czy pomieszczenie sąsiaduje bezpośrednio z morzem albo innym zalanym pomieszczeniem. Wyszedłem z założenia, że przypadki trafienia w środek kadłuba tak by zniszczyć jakieś pomieszczenie pod linią wodną i nie przebić się całkiem na zewnątrz będą wystarczająco rzadkie, żeby to pominąć. No cóż, tu pocisk wszedł przez pokład ( dzięki przechyłowi ) i eksplodował w kotłowni. Ona - mimo że zniszczona - nie powinna nabrać wody ( bo niby skąd? ). Powiedzmy, że odłamki przebiły się przez dno podwójne
Ujęcie pokazujące malowniczą dziurę w burcie
Cały problem z 20 calowym Yamatem polega na tym, że nie ma żadnego okrętu ( poza moimi wymyślonymi mastodontami porządnie przekraczającymi 100 tys ton ) który miałby pancerz który by się oparł jego pociskom. Chyba że przy bardzo skośnych podejściach. W efekcie Yamaciak ten uzyskuje mało trafień ( bo ma mało dział do tego powolnych ), ale jak już trafi...
Cała nadzieja w tym, że uda się go obezwładnić zanim sam zniszczy nas. O ile w przypadku również 20 calowego Incomparable jest to stosunkowo łatwe, to ten łobuz ma całkiem gruby pancerz, do tego ukosowany. Choć marnej jakości, ale i tak nieźle się opiera pociskom.
Niestety osiemnastki mk 1 to nie były za dobre działa. A coś w mk 2 uzbrojonego testowałeś? Najlepiej z wcześniejszym (cięższym) typem amunicji. Np H3, albo okrety liniowe projektowane w tym okresie.Maciej3 pisze:Do tego te brytyjskie 18 calówki mimo cięższych pocisków od jamaciaka, mają jednak słabą prędkość. W efekcie z przebiciem pancerza też jest problem. Nawet jak trafią.
"Dobro i zło nie istnieją, tak jak życie i śmierć. Jest tylko działanie. Walka"
- baron von Ungern-Sternberg, d-ca Azjatyckiej Dywizji Konnej
- baron von Ungern-Sternberg, d-ca Azjatyckiej Dywizji Konnej
A pewnie, że testowałem. N3 z lżejszymi pociskami, oraz po modernizacji z lat 40-tych ( moja fantazja ). Z pierwotnymi ciężkimi pociskami ważącymi ponad 1,5 tony, z lżejszymi 1,3 tony, z nowymi ( moja fantazja ) znowu 1,5 tonowymi, ale bardziej opływowymi...
Dałem tym wieżom czas przeładowania 40 czy 44 sekundy. Bo przypuszczam, że jednak byłyby problemy z ładowaniem. Co prawda nie takie jak na Nelsonach ( w końcu to "oszczędnościowa" wersja wież z G3 - oszczędności ciężarowe ), ale jednak.
Yamato się oparł. Ma jednak solidniejszy pancerz. Tu co prawda anglik ma 15 cali wewnętrzny ukosowany, ale jednak Yamato górą. Choć solidnie postrzelany.
A okrętów H3 nie mam w żadnej wersji. Jak miałem fazę na robienie tych dziwadeł ( całkiem mi się podobają swoją drogą ), to nie miałem danych o poprzednich projektach. W efekcie mam tylko G3 w wersji pierwotnej ( z działami 16,5 cala, prędkości 33 węzły i cieńszymi pokładami ), G3 ostateczny ( i mój fantazyjny oczywiście ), N3 i dalszą linię rozwojową.
Dałem dobie O3 - szybkość z G3, pancerz i artyleria z N3. Potem sobie zrobiłem X3 - jak poprzedni, ale z dwulufowymi 20 calówkami w miejsce 18 calówek. Zrobiłem też wersję alternatywną. Wyczytałem, że jednym z rozważanych dział było 16,5" C50. Więc zrobiłem takiego O3 z takimi działami. Po najmniejszej linii oporu. W wieże 18 calowe wsadziłem nowe działa 16,5 cala. Z daleka nie do odróżnienia. Nowe działa trochę dłuższe, ale niezauważalnie.
A że dało to spore oszczędności ciężarowe pogrubiłem pancerz by dojść do tej samej wyporności. Taki test - co lepiej, cięższe działa, czy lepszy pancerz. Na małe odległości pancerz. Dodatkowym zyskiem jest to, że te 16,5 calówki C50 mają dużą prędkość wylotową, więc dobrą penetrację pancerzy burtowych. Ale dla odmiany duży rozrzut, więc z większej odległości trafień mało.
We wszystkich przypadkach Yamato wygrywa ( zdarzają się przypadki wygrania przez kogo innego, ale rzadkie ).
Jednak z większych odległości pojawia się sporo japońskich nurkowców....
Na Yamato jest jeden sposób - kupą mości panowie. Trzeba zabrać ze sobą co najmniej dwa nowoczesne pancerniki z działami co najmniej 15 cali i to generalnie się udaje. No chyba, że fartem Yamaciak w początkowej fazie bitwy wysadzi jednego przeciwnika ( czasem się zdarza ) to wtedy się nie udaje. Dla pewności trzeba mieć przewagę 3:1, wtedy wygrana niemal pewna. Z wyjątkiem starć na ekstremalne odległości, ale nigdy nie miałem cierpliwości żeby doprowadzić to do końca. Pojedynki kilkugodzinne bez możliwości zapisu to nie dla mnie, nie przy dwójce dzieci... A zapis/odczyt mam dopiero w planach, bo pierwsze podejścia się nie udały.
EDIT:
A tu kiedyś obiecywana historyjka o pojedynku King George V z 6 działowym Vanguardem z super pancerzem
Spotkanie na 16 km. Pierwsza wymiana ognia nieciekawa. Po kilku trafieniach po obydwu stronach KGV:
V41
Zniszczenia takie:
KGV dostał jeszcze kilka pocisków i chyba nie czuje się najlepiej
A V41 całkiem nieźle
Raptem takie uszkodzenia
KGV ma dość
takie uszkodzenia go załatwiły. Pomieszczenie na zielono było zalane wodą, ale wyszło nad wodę i woda się z niego wylewa
A oto zwycięzca
Dałem tym wieżom czas przeładowania 40 czy 44 sekundy. Bo przypuszczam, że jednak byłyby problemy z ładowaniem. Co prawda nie takie jak na Nelsonach ( w końcu to "oszczędnościowa" wersja wież z G3 - oszczędności ciężarowe ), ale jednak.
Yamato się oparł. Ma jednak solidniejszy pancerz. Tu co prawda anglik ma 15 cali wewnętrzny ukosowany, ale jednak Yamato górą. Choć solidnie postrzelany.
A okrętów H3 nie mam w żadnej wersji. Jak miałem fazę na robienie tych dziwadeł ( całkiem mi się podobają swoją drogą ), to nie miałem danych o poprzednich projektach. W efekcie mam tylko G3 w wersji pierwotnej ( z działami 16,5 cala, prędkości 33 węzły i cieńszymi pokładami ), G3 ostateczny ( i mój fantazyjny oczywiście ), N3 i dalszą linię rozwojową.
Dałem dobie O3 - szybkość z G3, pancerz i artyleria z N3. Potem sobie zrobiłem X3 - jak poprzedni, ale z dwulufowymi 20 calówkami w miejsce 18 calówek. Zrobiłem też wersję alternatywną. Wyczytałem, że jednym z rozważanych dział było 16,5" C50. Więc zrobiłem takiego O3 z takimi działami. Po najmniejszej linii oporu. W wieże 18 calowe wsadziłem nowe działa 16,5 cala. Z daleka nie do odróżnienia. Nowe działa trochę dłuższe, ale niezauważalnie.
A że dało to spore oszczędności ciężarowe pogrubiłem pancerz by dojść do tej samej wyporności. Taki test - co lepiej, cięższe działa, czy lepszy pancerz. Na małe odległości pancerz. Dodatkowym zyskiem jest to, że te 16,5 calówki C50 mają dużą prędkość wylotową, więc dobrą penetrację pancerzy burtowych. Ale dla odmiany duży rozrzut, więc z większej odległości trafień mało.
We wszystkich przypadkach Yamato wygrywa ( zdarzają się przypadki wygrania przez kogo innego, ale rzadkie ).
Jednak z większych odległości pojawia się sporo japońskich nurkowców....
Na Yamato jest jeden sposób - kupą mości panowie. Trzeba zabrać ze sobą co najmniej dwa nowoczesne pancerniki z działami co najmniej 15 cali i to generalnie się udaje. No chyba, że fartem Yamaciak w początkowej fazie bitwy wysadzi jednego przeciwnika ( czasem się zdarza ) to wtedy się nie udaje. Dla pewności trzeba mieć przewagę 3:1, wtedy wygrana niemal pewna. Z wyjątkiem starć na ekstremalne odległości, ale nigdy nie miałem cierpliwości żeby doprowadzić to do końca. Pojedynki kilkugodzinne bez możliwości zapisu to nie dla mnie, nie przy dwójce dzieci... A zapis/odczyt mam dopiero w planach, bo pierwsze podejścia się nie udały.
EDIT:
A tu kiedyś obiecywana historyjka o pojedynku King George V z 6 działowym Vanguardem z super pancerzem
Spotkanie na 16 km. Pierwsza wymiana ognia nieciekawa. Po kilku trafieniach po obydwu stronach KGV:
V41
Zniszczenia takie:
KGV dostał jeszcze kilka pocisków i chyba nie czuje się najlepiej
A V41 całkiem nieźle
Raptem takie uszkodzenia
KGV ma dość
takie uszkodzenia go załatwiły. Pomieszczenie na zielono było zalane wodą, ale wyszło nad wodę i woda się z niego wylewa
A oto zwycięzca