Grzegorz Nowak - Pancernik USS Iowa (BB-61) - OKRĘTY Nr 4
: 2012-04-06, 15:11
Jako że pancerniki typu Iowa to MOJE podwórko, będę się czepiał. Na dodatek o tych jednostkach jest dostępnych tyle dobrych opracowań, że naprawdę się trzeba postarać, by coś popsuć. A jednak można…
Rozumiejąc, że to artykuł, na dodatek dotyczący jednostki o bardzo złożonej konstrukcji i długim życiorysie, nie będę się specjalnie czepiał skrótów (miejscami mega-skrótów), choć np. opis opancerzenia i ochrony przeciwtorpedowej woła o przysłowiową pomstę do niebios – wystarczy popatrzeć jak to profesjonalnie na tej samej mniej więcej pojemności tekstu zaprezentował choćby podany w bibliografii Sumrall w „Iowa class battleships” (patrząc na artykuł, uważam, że Autor podał to źródło - podobnie jak większość pozostałych – jedynie dla zasady, bo zawartość tekstu w ogóle nie wskazuje na to, by powstał na jego bazie). Skupię się zatem jedynie na błędach merytorycznych, których niestety nie brakuje.
Cz. 1 Terminologia.
Zacznę od końca, czyli od terminologii, a w zasadzie jej braku. Autor czy redakcja nie umieją, lub zwyczajnie nie chcą stać się profesjonalni i z uporem maniaka stosują terminy przedszkolne z podwórka?
Zacząć należy od maglowanych już nie raz KM, czyli Koni Mechanicznych – jednostki niestosowanej w praktyce na okrętach. Jednak w tym wypadku nie chodzi tylko o zastosowanie tej jednostki w artykule, ale o bezkrytyczne zapisanie 212 000 SHP (czyli poprawnie 155 852 kW) jako 212 000 KM! No gratuluję, po prostu pełna profeska (…) Swoją drogą jest to moc nominalna, o czym w tabeli brak informacji.
Wyporności podane w tonach metrycznych t są w rzeczywistości tonami angielskimi ts. Na przykład wyporność standardowa 48 425 ts to 49 202 t. Tymczasem zapisano… 48 425 t! Cóż, widać dla Autora ts i t to jedno i to samo.
Wyporność 43 875 ts (podane w artykule błędnie w tonach metrycznych) to żadna fantastyczna wyporność „bez zapasów” tylko „Light ship” (dosłownie: lekki okręt) - w naszej nomenklaturze pusty okręt!
Wyporność 55 424 ts (podane w artykule błędnie w tonach metrycznych) to żadna wyporność „optymalna bojowa” tylko wyporność normalna. Pancerniki typu Iowa nigdy nie „śmigały” po oceanie na tak niewielkiej wyporności. Zawsze powyżej 57 000 ts., co jest notabene szalenie istotne z punktu widzenia położenia pasa burtowego i pokładu względem nadlatujących pocisków, tudzież metacentrum, o czym w artykule nie ma ani słowa.
Wyporność 57 540 ts (poprawnie 57 256 ts – z resztą w artykule znów zapisana błędnie w tonach metrycznych) to właśnie wyporność bojowa (pełna).
Wyporność 59 331 ts (znów zapisane błędnie jako tony metryczne t) to owszem, wyporność maksymalna, ale dopuszczalna i należało to napisać.
„Działka 40mm, 28 mm i 20 mm” – brawo! Pomijam, że według terminologii, bardziej precyzyjnie określając, są to armaty, ale zdrobnienie „działko” zakrawa już na kpinę. Raz, że to termin lotniczy, a dwa że nawet w siłach powietrznych nie dotyczy aż tak dużych kalibrów.
„Ochrona przeciwpodwodna” – Nie wiedziałem, że pancerniki typu Iowa w latach 40-tych XX wieku wyposażone były już w aktywne i pasywne systemy zakłócania torped akustycznych, wyrzutnie bomb głębinowych, stacje hydroakustyczne itp. Bo to właśnie podlega pod ochronę (poprawnie - obronę) przeciwpodwodną. Tymczasem to co opisał Autor (notabene kiepsko, o czym dalej) to system biernej ochrony podwodnej części kadłuba lub bierna ochrona przeciwtorpedowa (am. TDS -Torpedo Defence System). Od biedy w skrócie można napisać po prostu „ochrona podwodna”, choć to nie ścisłe, bo mówimy o ochronie biernej, a nie czynnej.
Sporną kwestią jest, czy pancerniki typu Iowa (i wcześniejsze) były klasycznymi drednotami. Raczej zwykło się używać określenia „szybkie super-drednoty”.
„Pokłady pancerne” – wydaje mi się, że pokład pancerny to tam jest tylko jeden – pozostałe to pokłady ochronne, opisane notabene w tekście w sposób fatalny, o czym później.
„Stanowisko dowodzenia” – to było GSD, czyli „Główne Stanowisko Dowodzenia”.
Jednostkę kW tak się poprawnie zapisuje, a nie KW.
Jak podajemy kaliber w calach, to należy te cale zapisać – poprawnie 16”(406 mm) L/50
Amerykanie nie stosują literowego nazewnictwa wież, tylko cyfrowe. Pod zdjęciami powinny być podpisy typu np. wieża Nr 2, wieża Nr 3 itp.
„Rura komunikacyjna” – to nie była żadna „rura komunikacyjna” tylko kanał głównych przewodów komunikacyjnych i miał on ŚREDNICĘ 16”, czyli 406 mm.
„Dane techniczne” – poprawnie; dane taktyczno-techniczne.
„Trzeci pokład platformowy” – skoro stanowił poszycie zbiorników trzeciego dna, to się fachowo nazywa pokład wodoszczelny. Podstawy „Teorii okrętu” się kłaniają.
Ciśnienie robocze pary okraszamy jednostką kG/cm^2 (a najlepiej At, czyli Atmosferą techniczną)
„Komora nabojowa” – w armacie kalibru 406 mm???
Ciśnienie robocze gazów wylotowych w armacie okraszamy jednostką kG/cm^2 (a najlepiej w Pa, czyli Pascalach)
Głębokość rowka – co to jest?! Jak sądzę, chodziło o głębokość bruzd gwintu?
„Kotły zasilające maszynownię” – nie lepiej napisać „podające parę na turbiny”? Bo raczej prądu elektrycznego to one nie generują, a więc nie zasilają.
Cz. 2 Błędy merytoryczne
Jest ich za dużo, by wymieniać z detalami – skupię się tylko na najważniejszych.
Tabele z danymi – to jedna wielka pomyłka. W stosunku do najlepszego okrętu w historii to jest „tabelusieńka”, a nie tabelka. Na dodatek niemal wszystko w niej jest błędne. Wyporności nieścisłe, podane w dodatku w tonach metrycznych (1t = 1000 kg), podczas gdy ich wartość dotyczy ts, czyli ton standardowych (angielskich 1ts = 1016,04 kg). Na przykład szerokość maksymalna pancerników typu Iowa podana jako 32,97 m dotyczy w rzeczywistości KLW (konstrukcyjnej linii wodnicy). Szerokość maksymalna USS „Iowa” to 33 m (a nawet ciut, ciut więcej). Brak danych o metacentrum. Brak danych o sterach przy napędzie (!) Zasięg określony na 15 000 Mm/15 w. jest nieścisły – był to wstępny zasięg projektowany. Rzeczywisty (optymalny) wynosił 15 900 Mm/17 w., ale możliwe było uzyskanie o wiele większego (w latach 80-tych XX wieku nawet 20 150 Mm/17 w). Opancerzenie potraktowano bardziej niż skromnie, a na dodatek z błędami. Wystarczy popatrzeć na pokłady (o czym później). Nie ma ani słowa o cytadeli linii wałów itd. Dla Autora pancerz „Iowa” kończy się na 166 wręgu głównym (ramowym) i basta! Co z grodziami poprzecznymi cytadeli? Co z ochroną stanowisk armat kal. 127 mm? Co z dalocelownikami? Co z maszyną sterową i jej grodziami? Co z warstwą ekranującą pancerz i podkładem pod pancerz? Błąd jest nawet w uzbrojeniu „Iowa” w 1944 roku. Składało się ono bowiem wówczas (oprócz z oczywistych 9 x 406 mm i 20 x 127 mm) z 76 armat Bofors Mark 2 (19 stanowisk po cztery armaty każde) oraz 68 armat Oerlikona Mark 2 w układzie 8 x 2 i 52 x 1. Generalnie na Wikipedii znajdziemy wielokrotnie lepiej opracowane i bardziej wiarygodne tabele z danymi taktyczno-technicznymi niż w omawianym artykule.
„Wakacje Morskie” nie tak zupełnie zakończyły się po drugiej konferencji Londyńskiej, a już na pewno nie z powodu wycofania się Japonii. Sprawcami realnego końca „Wakacji Morskich” stały się Niemcy i Francja, a następnie Włochy. Dla nich Japonia była „na księżycu”. Dla Amerykanów powodem do budowy jednostek typu North Carolina była chęć posiadania jednostek nowatorskich, o znacznie rozszerzonych możliwościach operacyjnych, natomiast bezpośrednim powodem przezbrojenia ich w armaty 406 mm były pogłoski o budowie w Japonii jednostek uzbrojonych w taki kaliber. Powody zas budowy pancerników typu Iowa rozpatrywać należy dwubiegunowo-z jednej strony miały być przeciwwagą typu Yamato, z drugiej strony miały stanowić kwintesencję okrętów uniwersalnych, dobrych do wykonania niemal każdego zadania.
Pancerniki typu North Carolina wcale nie miały zostać uzbrojone w żadne „sprawdzone” armaty kalibru 356 mm tylko w zupełnie nowe 14”/50 Mark 11 B, których wcześniejsza („cięższa”) wersja została notabene dużo później zastosowana na przebudowanych pancernikach typu Tennessee, ale model B (dla North Caroliny) nigdy nie został wprowadzony do linii! John Campbell się kłania…
W przypadku pancerników amerykańskich, ich siłownie wcale nie były takie ciężkie – wręcz przeciwnie! Były to najbardziej zaawansowane technicznie zespoły napędowe na Ziemi, będąc nie tylko wydajne i mając rewolucyjny system sterowania (np. dwustopniowe przekładnie redukcyjne), ale przede wszystkim wykonano je z najnowszych wówczas zdobyczy technologii z zakresu materiałoznawstwa. Były więc lekkie! Także nie przypisywałbym jakiś nadnaturalnych właściwości pancernikom typów North Carolina, South Dakota czy Iowa z punktu widzenia rozplanowania ich wnętrza. Poza tym i tak we wszystkich trzech przypadkach ZNACZNIE przekroczono zakładaną wyporność standardową, o czym w tekście nie ma ani słowa, co najmniej jakby to były jakieś cuda zbudowane przez UFO. Amerykanie byli mądrzy, ale nie są nadludźmi (!) Poza tym Anglicy pokazali im, że możliwe jest zastosowanie kilku efektywniejszych, choć bardziej konserwatywnych rozwiązań, a za darmo nic nie ma.
Nikt nie zakładał, że pojedyncze trafienie może wyłączyć na „South Dakocie” większości artylerii. Obawiano się, że może wyłączyć z walki więcej niż jedno stanowisko armat 127 mm lub więcej niż jeden dalocelownik Mark 37 („more then one” to nie to samo, co większość).
Ciasnota pomieszczeń szeregowych marynarzy oraz niebezpiecznie zwarta architektura nadbudówek to nie wszystkie NAJWAŻNIEJSZE wady typu South Dakota. Co z dzielnością morską? Co z warunkami do dogodnego prowadzenia ognia artylerii? W końcu – co z karygodną wadą konstrukcyjną rufowej poprzecznej grodzi cytadeli??? To chyba ważniejsze niż mniejsza o 35 cm koja marynarska?
Umieszczenie pancerza wewnątrz kadłuba było znakomitym pomysłem??? To ja, fan Iowek powiem, że to najgorszy ze wszystkich „ wymuszonych” pomysłów zastosowanych na tym i na poprzednim typie pancerników (z punktu widzenia II WŚ oczywiście, bo wobec współczesnych RPK to kapitalna idea)! Dlaczego? Pozostawiam Autorowi kilka następnych lat na badania. Choć sądziłem, że tak oczywiste kwestie są już wszystkim znane (i nie chodzi tu jedynie o kwestie naprawy ew. uszkodzeń)...
Skąd ten zachwyt nad typem Nagato to ja nie mam pojęcia. Ten zbudowany w przestarzały sposób, częściowo skorodowany relikt minionej epoki (np. pokłady z wielu warstewek calowej grubości blach HT) „do pięt” nie dorastał choćby takiej przebudowanej „Nevadzie”, a co dopiero „North Carolinie” i „South Dakocie”! Projektując typ Iowa nikt, dosłownie NIKT nie myślał o żadnym „Nagato” (!!!)
Koncepcja prowadzenia wojny zmieniała się już w połowie lat 30-tych, stąd budowa typu North Carolina. Rosła rola nie tylko sił powietrznych, ale i zwiększano zakres obowiązków dla pancerników, dla których „bezmyślna” walka z innymi pancernikami nie była już priorytetem samym w sobie. Innymi słowy Mahan ustępował pola Corbett’owi. Wcale nie chodziło tu o żadne lotniskowce, ale po prostu o ochronę linii komunikacyjnych i przecinanie takowych przeciwnikowi w myśl zasady kombinowanych zespołów floty, które te zadanie miały realizować (wykonać na pięć).
Typ Kongo nigdy nie przestał być krążownikiem liniowym. Nazywanie go szybkim pancernikiem jest obrazą dla takowych. W japońskiej literaturze spotykam klasyfikację junyōsenkan, czyli krążownik liniowy, co jest oczywiste, biorąc pod uwagę iluzoryczne opancerzenie i pozostałą ochronę bierną tych jednostek w zestawieniu z typowym pancernikiem.
Może i tajfuny nie były dla pancerników typu Iowa groźne od strony żywotności samych jednostek, ale walczyć to się w takich warunkach nie dało, a marynarze płacili twardą daninę Neptunowi. Za to upierdliwe kołysania boczne dawały się we znaki już przy średnim stanie morza, torpedując niejako ideę wychylonego pancerza burtowego w stosunku 50/50 (na dwoje babka wróżyła). Zachwycanie się właściwościami morskimi pancerników typu Iowa to akurat nienajlepszy pomysł – były bowiem pod tym względem lepsze jednostki.
Informuję Autora, że pancerniki typu Iowa miały CZTERY pokłady ochronne (co to w ogóle za określenie „kadłuby podzielone pokładami"???): górny, drugi (główny pokład pancerny), przeciwodłamkowy i dolny. Zdaniem Autora ochrona pozioma typu Iowa to: 38 mm + 121 mm + 16 mm. Brawo! Właśnie Autor zdołował „Iowa” tam gdzie nie trzeba. Skoro Autor nie potrafi podać poprawnie tak bardzo podstawowych i ważnych danych, to co można myśleć o reszcie tekstu? Przecież oczywiste jest, że ochrona pozioma pancerników typu Iowa składała się z: pokładu górnego 38 mm, pokładu drugiego (głównego pokładu pancernego) 121-147* mm B na podkładzie 32 mm STS (razem 153-179 mm), pokładu przeciwodłamkowego 16-19 mm oraz pokładu dolnego 13-16 mm. Ponadto (o czym w tekście nie ma ani słowa!!!) nad komorami prochowymi pokład dolny miał grubość cala (25,4 mm), a nad maszyną sterową 142-157 mm. Wystarczyło zrobić porządny zład wzdłużny i poprzeczny zamiast całej plejady rysuneczków poglądowych z malowaniem i wszystko byłoby jasne.
*Informacja o grubości krawędzi głównego pokładu pancernego jest kwestią dyskusyjną.
„Tabelusia” z uzbrojeniem budzi mój skrajny niedosyt – nie dość, że zawiera rażące błędy terminologiczne, to jeszcze jest niekompletna. Podaje np. prędkości wylotowe dla pocisków, ale jakich, to już się weź czytelniku domyśl. Można to oczywiście wydedukować z masy podanej poniżej, ale w takim układzie oznacza to, iż np. armaty Mark 7 strzelają wyłącznie amunicją przeciwpancerną Mark 8 (mogły strzelać też pociskami APC Mark 5 o masie 1016,04 kg). Nic na temat amunicji HC/HE, ani przeciwlotniczej (tak, tak! Armaty „Iowek” strzelały także amunicją przeciwlotniczą!) itd. Ogólnie tabela zrobiona dla samej tabeli i jeszcze z błędami.
Ani słowa o tym, że naprzemienny układ kotłowo-maszynowy miał też kapitalne znaczenie dla ochrony biernej okrętów. Generalnie zero ciekawostek.
Nie chodzi o to, że istniała możliwość przeciążenia zespołu napędowego o 20% bo było to od razu wkalkulowane w projekt. Istotą była możliwość większego forsowania maszyn, o jeszcze większą wartość…
Pancerniki typu Iowa według projektu miały mieć zalane dwie wewnętrzne przestrzenie w systemie grodzi wzdłużnych, a nie zewnętrzne. Autor opisał system po wprowadzeniu korekt, będących efektem dołujących testów na sekcji kadłuba pancernika „South Dakota”. Zmiany procedur poprawiły znacznie efektywność wzdłużnej ochrony przeciwtorpedowej, jednak upośledziły ochronę bierną obu typów pancerników od strony przyjmowania „na klatę” ciężkich pocisków. Opisałem tę skrzętnie przemilczaną przez analityków wadę w kwietniowym numerze MSiO. Generalnie Autor albo nie ma zielonego pojęcia o systemie ochrony biernej pancerników, szczególnie amerykańskich, albo redakcja tak mu pocięła tekst, co jest równie wysoce prawdopodobne. Ogólnie klapa i tyle. Nic na temat ochrony poprzecznej, nic o podziale sekcyjnym, nic o próbie uniezależnienia sekcji od dostaw energii, nic o OPA, nic o systemie wymiany cieczy w zbiornikach, nic o skuteczności (lub nie) potrójnego dna, nic o grodziach cytadeli itd. Itp.
Opis opancerzenia skrócony został do granic absurdu. Jako że w tekście nie ma ani jednego przekroju, nic się na temat ochrony biernej pancerników typu Iowa nie dowiemy konkretnego. Po raz drugi (po tabelce) powtórzono niedomówienie w zakresie opancerzenia poziomego (znów te 38+121+16 mm), nie ma nic o materiale (choćby o rewelacyjnym pancerzu typu B na pokładzie głównym), ani słowa o „cytadeli” linii wałów śrubowych czy tez maszyny sterowej, nic o grodziach zamykających te cytadele. Ba! Nie ma też informacji o ochronie przewodów komunikacyjnych dalocelowników oraz stanowisk armat kal. 127 mm. Pada co prawda informacja w tekście, że stanowiska (nie wieże) były modelu 28 (Mark 28), ale jakiej wersji już nie, tymczasem były to najgrubiej chronione tego typu instalacje w US Navy, bo pancerz je pokrywający miał 64 mm stali specjalnej STS itd. Itp.
Ciekawostką, trudną dla mnie do racjonalnego wytłumaczenia, jest opis roli głównego pokładu pancernego, jakoby jego pierwszoplanowym (i jedynym!) zadaniem była ochrona pancernika… przed bombami lotniczymi! Co z wrogimi pociskami (bo o rakietach nie wspomnę, jako że nie było o tym mowy w projekcie)?
"Projekt opancerzenia pancerników typu Iowa oparto na sprawdzonym systemie zastosowanym na pancerniku South Dakota" - pomijam, że w jednym zdaniu trzy razy pada wyraz pancerz- ale aż samo z siebie ciśnie się pytanie; gdzie i kiedy ten system się sprawdził?
Cz. 3 Inne uwagi
3D pancernika są takie sobie. Jak na możliwości Pana Stefana Dramińskiego oczywiście, którego prywatnie bardzo sobie cenię. Lepsza byłaby jedna porządna generalka. Za to mamy 4 strony A4 ze średniej jakości rysunkami pancernika w różnym malowaniu. Ja w tym sensu nie widzę żadnego. Swoją drogą, ciekawe skąd pochodzi pomysł podnoszenia na rysunku armat w wieżach art. głównej…
Dla pancernika Iowa faktycznie turbiny i przekładnie wykonała firma General Electric, jednak dwa inne pancerniki tego typu otrzymały zespoły turbin firmy Westinghouse, o czym warto było wspomnieć.
Generalnie tekst nie jest odkrywczy, za to powiela całą masę starych błędów. Póki co nie mam pojęcia jaki był cel publikacji, poza być może propagowaniem samego pancernika, co oczywiście zawsze jest mile widziane. Ale każdą promocje należy poprawie wykonywać, a przynajmniej się o to postarać.
Tradycyjnie, w tekście – de facto monograficznym(!) – brakuje choćby jednego zładu (przekroju).
Ileż błędów udało by się dzięki temu uniknąć!
Tekst nie pokrywa się z wymienionymi na koniec źródłami.
Ani Garzke, ani Sumrall ani Friedman nie piszą bajek i stosują poprawną terminologię. Na pewno też bajek tego pokroju nie było na łamach MSiO!
Rozumiejąc, że to artykuł, na dodatek dotyczący jednostki o bardzo złożonej konstrukcji i długim życiorysie, nie będę się specjalnie czepiał skrótów (miejscami mega-skrótów), choć np. opis opancerzenia i ochrony przeciwtorpedowej woła o przysłowiową pomstę do niebios – wystarczy popatrzeć jak to profesjonalnie na tej samej mniej więcej pojemności tekstu zaprezentował choćby podany w bibliografii Sumrall w „Iowa class battleships” (patrząc na artykuł, uważam, że Autor podał to źródło - podobnie jak większość pozostałych – jedynie dla zasady, bo zawartość tekstu w ogóle nie wskazuje na to, by powstał na jego bazie). Skupię się zatem jedynie na błędach merytorycznych, których niestety nie brakuje.
Cz. 1 Terminologia.
Zacznę od końca, czyli od terminologii, a w zasadzie jej braku. Autor czy redakcja nie umieją, lub zwyczajnie nie chcą stać się profesjonalni i z uporem maniaka stosują terminy przedszkolne z podwórka?
Zacząć należy od maglowanych już nie raz KM, czyli Koni Mechanicznych – jednostki niestosowanej w praktyce na okrętach. Jednak w tym wypadku nie chodzi tylko o zastosowanie tej jednostki w artykule, ale o bezkrytyczne zapisanie 212 000 SHP (czyli poprawnie 155 852 kW) jako 212 000 KM! No gratuluję, po prostu pełna profeska (…) Swoją drogą jest to moc nominalna, o czym w tabeli brak informacji.
Wyporności podane w tonach metrycznych t są w rzeczywistości tonami angielskimi ts. Na przykład wyporność standardowa 48 425 ts to 49 202 t. Tymczasem zapisano… 48 425 t! Cóż, widać dla Autora ts i t to jedno i to samo.
Wyporność 43 875 ts (podane w artykule błędnie w tonach metrycznych) to żadna fantastyczna wyporność „bez zapasów” tylko „Light ship” (dosłownie: lekki okręt) - w naszej nomenklaturze pusty okręt!
Wyporność 55 424 ts (podane w artykule błędnie w tonach metrycznych) to żadna wyporność „optymalna bojowa” tylko wyporność normalna. Pancerniki typu Iowa nigdy nie „śmigały” po oceanie na tak niewielkiej wyporności. Zawsze powyżej 57 000 ts., co jest notabene szalenie istotne z punktu widzenia położenia pasa burtowego i pokładu względem nadlatujących pocisków, tudzież metacentrum, o czym w artykule nie ma ani słowa.
Wyporność 57 540 ts (poprawnie 57 256 ts – z resztą w artykule znów zapisana błędnie w tonach metrycznych) to właśnie wyporność bojowa (pełna).
Wyporność 59 331 ts (znów zapisane błędnie jako tony metryczne t) to owszem, wyporność maksymalna, ale dopuszczalna i należało to napisać.
„Działka 40mm, 28 mm i 20 mm” – brawo! Pomijam, że według terminologii, bardziej precyzyjnie określając, są to armaty, ale zdrobnienie „działko” zakrawa już na kpinę. Raz, że to termin lotniczy, a dwa że nawet w siłach powietrznych nie dotyczy aż tak dużych kalibrów.
„Ochrona przeciwpodwodna” – Nie wiedziałem, że pancerniki typu Iowa w latach 40-tych XX wieku wyposażone były już w aktywne i pasywne systemy zakłócania torped akustycznych, wyrzutnie bomb głębinowych, stacje hydroakustyczne itp. Bo to właśnie podlega pod ochronę (poprawnie - obronę) przeciwpodwodną. Tymczasem to co opisał Autor (notabene kiepsko, o czym dalej) to system biernej ochrony podwodnej części kadłuba lub bierna ochrona przeciwtorpedowa (am. TDS -Torpedo Defence System). Od biedy w skrócie można napisać po prostu „ochrona podwodna”, choć to nie ścisłe, bo mówimy o ochronie biernej, a nie czynnej.
Sporną kwestią jest, czy pancerniki typu Iowa (i wcześniejsze) były klasycznymi drednotami. Raczej zwykło się używać określenia „szybkie super-drednoty”.
„Pokłady pancerne” – wydaje mi się, że pokład pancerny to tam jest tylko jeden – pozostałe to pokłady ochronne, opisane notabene w tekście w sposób fatalny, o czym później.
„Stanowisko dowodzenia” – to było GSD, czyli „Główne Stanowisko Dowodzenia”.
Jednostkę kW tak się poprawnie zapisuje, a nie KW.
Jak podajemy kaliber w calach, to należy te cale zapisać – poprawnie 16”(406 mm) L/50
Amerykanie nie stosują literowego nazewnictwa wież, tylko cyfrowe. Pod zdjęciami powinny być podpisy typu np. wieża Nr 2, wieża Nr 3 itp.
„Rura komunikacyjna” – to nie była żadna „rura komunikacyjna” tylko kanał głównych przewodów komunikacyjnych i miał on ŚREDNICĘ 16”, czyli 406 mm.
„Dane techniczne” – poprawnie; dane taktyczno-techniczne.
„Trzeci pokład platformowy” – skoro stanowił poszycie zbiorników trzeciego dna, to się fachowo nazywa pokład wodoszczelny. Podstawy „Teorii okrętu” się kłaniają.
Ciśnienie robocze pary okraszamy jednostką kG/cm^2 (a najlepiej At, czyli Atmosferą techniczną)
„Komora nabojowa” – w armacie kalibru 406 mm???
Ciśnienie robocze gazów wylotowych w armacie okraszamy jednostką kG/cm^2 (a najlepiej w Pa, czyli Pascalach)
Głębokość rowka – co to jest?! Jak sądzę, chodziło o głębokość bruzd gwintu?
„Kotły zasilające maszynownię” – nie lepiej napisać „podające parę na turbiny”? Bo raczej prądu elektrycznego to one nie generują, a więc nie zasilają.
Cz. 2 Błędy merytoryczne
Jest ich za dużo, by wymieniać z detalami – skupię się tylko na najważniejszych.
Tabele z danymi – to jedna wielka pomyłka. W stosunku do najlepszego okrętu w historii to jest „tabelusieńka”, a nie tabelka. Na dodatek niemal wszystko w niej jest błędne. Wyporności nieścisłe, podane w dodatku w tonach metrycznych (1t = 1000 kg), podczas gdy ich wartość dotyczy ts, czyli ton standardowych (angielskich 1ts = 1016,04 kg). Na przykład szerokość maksymalna pancerników typu Iowa podana jako 32,97 m dotyczy w rzeczywistości KLW (konstrukcyjnej linii wodnicy). Szerokość maksymalna USS „Iowa” to 33 m (a nawet ciut, ciut więcej). Brak danych o metacentrum. Brak danych o sterach przy napędzie (!) Zasięg określony na 15 000 Mm/15 w. jest nieścisły – był to wstępny zasięg projektowany. Rzeczywisty (optymalny) wynosił 15 900 Mm/17 w., ale możliwe było uzyskanie o wiele większego (w latach 80-tych XX wieku nawet 20 150 Mm/17 w). Opancerzenie potraktowano bardziej niż skromnie, a na dodatek z błędami. Wystarczy popatrzeć na pokłady (o czym później). Nie ma ani słowa o cytadeli linii wałów itd. Dla Autora pancerz „Iowa” kończy się na 166 wręgu głównym (ramowym) i basta! Co z grodziami poprzecznymi cytadeli? Co z ochroną stanowisk armat kal. 127 mm? Co z dalocelownikami? Co z maszyną sterową i jej grodziami? Co z warstwą ekranującą pancerz i podkładem pod pancerz? Błąd jest nawet w uzbrojeniu „Iowa” w 1944 roku. Składało się ono bowiem wówczas (oprócz z oczywistych 9 x 406 mm i 20 x 127 mm) z 76 armat Bofors Mark 2 (19 stanowisk po cztery armaty każde) oraz 68 armat Oerlikona Mark 2 w układzie 8 x 2 i 52 x 1. Generalnie na Wikipedii znajdziemy wielokrotnie lepiej opracowane i bardziej wiarygodne tabele z danymi taktyczno-technicznymi niż w omawianym artykule.
„Wakacje Morskie” nie tak zupełnie zakończyły się po drugiej konferencji Londyńskiej, a już na pewno nie z powodu wycofania się Japonii. Sprawcami realnego końca „Wakacji Morskich” stały się Niemcy i Francja, a następnie Włochy. Dla nich Japonia była „na księżycu”. Dla Amerykanów powodem do budowy jednostek typu North Carolina była chęć posiadania jednostek nowatorskich, o znacznie rozszerzonych możliwościach operacyjnych, natomiast bezpośrednim powodem przezbrojenia ich w armaty 406 mm były pogłoski o budowie w Japonii jednostek uzbrojonych w taki kaliber. Powody zas budowy pancerników typu Iowa rozpatrywać należy dwubiegunowo-z jednej strony miały być przeciwwagą typu Yamato, z drugiej strony miały stanowić kwintesencję okrętów uniwersalnych, dobrych do wykonania niemal każdego zadania.
Pancerniki typu North Carolina wcale nie miały zostać uzbrojone w żadne „sprawdzone” armaty kalibru 356 mm tylko w zupełnie nowe 14”/50 Mark 11 B, których wcześniejsza („cięższa”) wersja została notabene dużo później zastosowana na przebudowanych pancernikach typu Tennessee, ale model B (dla North Caroliny) nigdy nie został wprowadzony do linii! John Campbell się kłania…
W przypadku pancerników amerykańskich, ich siłownie wcale nie były takie ciężkie – wręcz przeciwnie! Były to najbardziej zaawansowane technicznie zespoły napędowe na Ziemi, będąc nie tylko wydajne i mając rewolucyjny system sterowania (np. dwustopniowe przekładnie redukcyjne), ale przede wszystkim wykonano je z najnowszych wówczas zdobyczy technologii z zakresu materiałoznawstwa. Były więc lekkie! Także nie przypisywałbym jakiś nadnaturalnych właściwości pancernikom typów North Carolina, South Dakota czy Iowa z punktu widzenia rozplanowania ich wnętrza. Poza tym i tak we wszystkich trzech przypadkach ZNACZNIE przekroczono zakładaną wyporność standardową, o czym w tekście nie ma ani słowa, co najmniej jakby to były jakieś cuda zbudowane przez UFO. Amerykanie byli mądrzy, ale nie są nadludźmi (!) Poza tym Anglicy pokazali im, że możliwe jest zastosowanie kilku efektywniejszych, choć bardziej konserwatywnych rozwiązań, a za darmo nic nie ma.
Nikt nie zakładał, że pojedyncze trafienie może wyłączyć na „South Dakocie” większości artylerii. Obawiano się, że może wyłączyć z walki więcej niż jedno stanowisko armat 127 mm lub więcej niż jeden dalocelownik Mark 37 („more then one” to nie to samo, co większość).
Ciasnota pomieszczeń szeregowych marynarzy oraz niebezpiecznie zwarta architektura nadbudówek to nie wszystkie NAJWAŻNIEJSZE wady typu South Dakota. Co z dzielnością morską? Co z warunkami do dogodnego prowadzenia ognia artylerii? W końcu – co z karygodną wadą konstrukcyjną rufowej poprzecznej grodzi cytadeli??? To chyba ważniejsze niż mniejsza o 35 cm koja marynarska?
Umieszczenie pancerza wewnątrz kadłuba było znakomitym pomysłem??? To ja, fan Iowek powiem, że to najgorszy ze wszystkich „ wymuszonych” pomysłów zastosowanych na tym i na poprzednim typie pancerników (z punktu widzenia II WŚ oczywiście, bo wobec współczesnych RPK to kapitalna idea)! Dlaczego? Pozostawiam Autorowi kilka następnych lat na badania. Choć sądziłem, że tak oczywiste kwestie są już wszystkim znane (i nie chodzi tu jedynie o kwestie naprawy ew. uszkodzeń)...
Skąd ten zachwyt nad typem Nagato to ja nie mam pojęcia. Ten zbudowany w przestarzały sposób, częściowo skorodowany relikt minionej epoki (np. pokłady z wielu warstewek calowej grubości blach HT) „do pięt” nie dorastał choćby takiej przebudowanej „Nevadzie”, a co dopiero „North Carolinie” i „South Dakocie”! Projektując typ Iowa nikt, dosłownie NIKT nie myślał o żadnym „Nagato” (!!!)
Koncepcja prowadzenia wojny zmieniała się już w połowie lat 30-tych, stąd budowa typu North Carolina. Rosła rola nie tylko sił powietrznych, ale i zwiększano zakres obowiązków dla pancerników, dla których „bezmyślna” walka z innymi pancernikami nie była już priorytetem samym w sobie. Innymi słowy Mahan ustępował pola Corbett’owi. Wcale nie chodziło tu o żadne lotniskowce, ale po prostu o ochronę linii komunikacyjnych i przecinanie takowych przeciwnikowi w myśl zasady kombinowanych zespołów floty, które te zadanie miały realizować (wykonać na pięć).
Typ Kongo nigdy nie przestał być krążownikiem liniowym. Nazywanie go szybkim pancernikiem jest obrazą dla takowych. W japońskiej literaturze spotykam klasyfikację junyōsenkan, czyli krążownik liniowy, co jest oczywiste, biorąc pod uwagę iluzoryczne opancerzenie i pozostałą ochronę bierną tych jednostek w zestawieniu z typowym pancernikiem.
Może i tajfuny nie były dla pancerników typu Iowa groźne od strony żywotności samych jednostek, ale walczyć to się w takich warunkach nie dało, a marynarze płacili twardą daninę Neptunowi. Za to upierdliwe kołysania boczne dawały się we znaki już przy średnim stanie morza, torpedując niejako ideę wychylonego pancerza burtowego w stosunku 50/50 (na dwoje babka wróżyła). Zachwycanie się właściwościami morskimi pancerników typu Iowa to akurat nienajlepszy pomysł – były bowiem pod tym względem lepsze jednostki.
Informuję Autora, że pancerniki typu Iowa miały CZTERY pokłady ochronne (co to w ogóle za określenie „kadłuby podzielone pokładami"???): górny, drugi (główny pokład pancerny), przeciwodłamkowy i dolny. Zdaniem Autora ochrona pozioma typu Iowa to: 38 mm + 121 mm + 16 mm. Brawo! Właśnie Autor zdołował „Iowa” tam gdzie nie trzeba. Skoro Autor nie potrafi podać poprawnie tak bardzo podstawowych i ważnych danych, to co można myśleć o reszcie tekstu? Przecież oczywiste jest, że ochrona pozioma pancerników typu Iowa składała się z: pokładu górnego 38 mm, pokładu drugiego (głównego pokładu pancernego) 121-147* mm B na podkładzie 32 mm STS (razem 153-179 mm), pokładu przeciwodłamkowego 16-19 mm oraz pokładu dolnego 13-16 mm. Ponadto (o czym w tekście nie ma ani słowa!!!) nad komorami prochowymi pokład dolny miał grubość cala (25,4 mm), a nad maszyną sterową 142-157 mm. Wystarczyło zrobić porządny zład wzdłużny i poprzeczny zamiast całej plejady rysuneczków poglądowych z malowaniem i wszystko byłoby jasne.
*Informacja o grubości krawędzi głównego pokładu pancernego jest kwestią dyskusyjną.
„Tabelusia” z uzbrojeniem budzi mój skrajny niedosyt – nie dość, że zawiera rażące błędy terminologiczne, to jeszcze jest niekompletna. Podaje np. prędkości wylotowe dla pocisków, ale jakich, to już się weź czytelniku domyśl. Można to oczywiście wydedukować z masy podanej poniżej, ale w takim układzie oznacza to, iż np. armaty Mark 7 strzelają wyłącznie amunicją przeciwpancerną Mark 8 (mogły strzelać też pociskami APC Mark 5 o masie 1016,04 kg). Nic na temat amunicji HC/HE, ani przeciwlotniczej (tak, tak! Armaty „Iowek” strzelały także amunicją przeciwlotniczą!) itd. Ogólnie tabela zrobiona dla samej tabeli i jeszcze z błędami.
Ani słowa o tym, że naprzemienny układ kotłowo-maszynowy miał też kapitalne znaczenie dla ochrony biernej okrętów. Generalnie zero ciekawostek.
Nie chodzi o to, że istniała możliwość przeciążenia zespołu napędowego o 20% bo było to od razu wkalkulowane w projekt. Istotą była możliwość większego forsowania maszyn, o jeszcze większą wartość…
Pancerniki typu Iowa według projektu miały mieć zalane dwie wewnętrzne przestrzenie w systemie grodzi wzdłużnych, a nie zewnętrzne. Autor opisał system po wprowadzeniu korekt, będących efektem dołujących testów na sekcji kadłuba pancernika „South Dakota”. Zmiany procedur poprawiły znacznie efektywność wzdłużnej ochrony przeciwtorpedowej, jednak upośledziły ochronę bierną obu typów pancerników od strony przyjmowania „na klatę” ciężkich pocisków. Opisałem tę skrzętnie przemilczaną przez analityków wadę w kwietniowym numerze MSiO. Generalnie Autor albo nie ma zielonego pojęcia o systemie ochrony biernej pancerników, szczególnie amerykańskich, albo redakcja tak mu pocięła tekst, co jest równie wysoce prawdopodobne. Ogólnie klapa i tyle. Nic na temat ochrony poprzecznej, nic o podziale sekcyjnym, nic o próbie uniezależnienia sekcji od dostaw energii, nic o OPA, nic o systemie wymiany cieczy w zbiornikach, nic o skuteczności (lub nie) potrójnego dna, nic o grodziach cytadeli itd. Itp.
Opis opancerzenia skrócony został do granic absurdu. Jako że w tekście nie ma ani jednego przekroju, nic się na temat ochrony biernej pancerników typu Iowa nie dowiemy konkretnego. Po raz drugi (po tabelce) powtórzono niedomówienie w zakresie opancerzenia poziomego (znów te 38+121+16 mm), nie ma nic o materiale (choćby o rewelacyjnym pancerzu typu B na pokładzie głównym), ani słowa o „cytadeli” linii wałów śrubowych czy tez maszyny sterowej, nic o grodziach zamykających te cytadele. Ba! Nie ma też informacji o ochronie przewodów komunikacyjnych dalocelowników oraz stanowisk armat kal. 127 mm. Pada co prawda informacja w tekście, że stanowiska (nie wieże) były modelu 28 (Mark 28), ale jakiej wersji już nie, tymczasem były to najgrubiej chronione tego typu instalacje w US Navy, bo pancerz je pokrywający miał 64 mm stali specjalnej STS itd. Itp.
Ciekawostką, trudną dla mnie do racjonalnego wytłumaczenia, jest opis roli głównego pokładu pancernego, jakoby jego pierwszoplanowym (i jedynym!) zadaniem była ochrona pancernika… przed bombami lotniczymi! Co z wrogimi pociskami (bo o rakietach nie wspomnę, jako że nie było o tym mowy w projekcie)?
"Projekt opancerzenia pancerników typu Iowa oparto na sprawdzonym systemie zastosowanym na pancerniku South Dakota" - pomijam, że w jednym zdaniu trzy razy pada wyraz pancerz- ale aż samo z siebie ciśnie się pytanie; gdzie i kiedy ten system się sprawdził?
Cz. 3 Inne uwagi
3D pancernika są takie sobie. Jak na możliwości Pana Stefana Dramińskiego oczywiście, którego prywatnie bardzo sobie cenię. Lepsza byłaby jedna porządna generalka. Za to mamy 4 strony A4 ze średniej jakości rysunkami pancernika w różnym malowaniu. Ja w tym sensu nie widzę żadnego. Swoją drogą, ciekawe skąd pochodzi pomysł podnoszenia na rysunku armat w wieżach art. głównej…
Dla pancernika Iowa faktycznie turbiny i przekładnie wykonała firma General Electric, jednak dwa inne pancerniki tego typu otrzymały zespoły turbin firmy Westinghouse, o czym warto było wspomnieć.
Generalnie tekst nie jest odkrywczy, za to powiela całą masę starych błędów. Póki co nie mam pojęcia jaki był cel publikacji, poza być może propagowaniem samego pancernika, co oczywiście zawsze jest mile widziane. Ale każdą promocje należy poprawie wykonywać, a przynajmniej się o to postarać.
Tradycyjnie, w tekście – de facto monograficznym(!) – brakuje choćby jednego zładu (przekroju).
Ileż błędów udało by się dzięki temu uniknąć!
Tekst nie pokrywa się z wymienionymi na koniec źródłami.
Ani Garzke, ani Sumrall ani Friedman nie piszą bajek i stosują poprawną terminologię. Na pewno też bajek tego pokroju nie było na łamach MSiO!