Wygaszenie kotłów
: 2016-04-19, 20:02
Czytałem sobie znowu o katastrofie s/s Wrocław w 1968 i zwróciłem uwagę na pewien aspekt techniczny, który miał wpływ na przebieg katastrofy a który nie do końca rozumiem.
Zaraz po wejściu na mieliznę palacz mający wachtę w maszynowni samowolnie- bez rozkazu- wygasił kotły. Izba Morska w postępowaniu zarzuciła Głównemu mechanikowi, że "nie zbadał możliwości ponownego rozpalenia kotłów" (pozbawiono go uprawnień na rok).
Z tego co wiem "Wrocław" miał kotły opalane mazutem, 1 Maszyna parowa + turbina na parę odlotową. Na mój chłopski rozum wygaszenie kotłów polegało by z grubsza na otwarciu zaworów upustowych pary oraz zakręceniu dopływu paliwa do palników w kotłach. Ponowne rozpalenie zaś polegało by zamknięciu upustu pary i odkręceniu dopływu paliwa do rozpylaczy w kotłach i włączenie "jakichś" zapłonników. Cała instalacja statku była pod ciśnieniem, rozgrzana etc. Wydaje się to proste i wręcz naturalne. Tymczasem mechanik z kapitanem rozprawiają czy resztkę pary puścić na maszynę by spróbować zejść z łachy czy zużyć na odpompowanie wody...
Tak więć mam pytanie do lepiej zorientowanych kolegów/ praktyków: na czym dokładnie polegało wygaszenie kotłów i dlaczego ich ponowne uruchomienie było takim problemem?
Zaraz po wejściu na mieliznę palacz mający wachtę w maszynowni samowolnie- bez rozkazu- wygasił kotły. Izba Morska w postępowaniu zarzuciła Głównemu mechanikowi, że "nie zbadał możliwości ponownego rozpalenia kotłów" (pozbawiono go uprawnień na rok).
Z tego co wiem "Wrocław" miał kotły opalane mazutem, 1 Maszyna parowa + turbina na parę odlotową. Na mój chłopski rozum wygaszenie kotłów polegało by z grubsza na otwarciu zaworów upustowych pary oraz zakręceniu dopływu paliwa do palników w kotłach. Ponowne rozpalenie zaś polegało by zamknięciu upustu pary i odkręceniu dopływu paliwa do rozpylaczy w kotłach i włączenie "jakichś" zapłonników. Cała instalacja statku była pod ciśnieniem, rozgrzana etc. Wydaje się to proste i wręcz naturalne. Tymczasem mechanik z kapitanem rozprawiają czy resztkę pary puścić na maszynę by spróbować zejść z łachy czy zużyć na odpompowanie wody...
Tak więć mam pytanie do lepiej zorientowanych kolegów/ praktyków: na czym dokładnie polegało wygaszenie kotłów i dlaczego ich ponowne uruchomienie było takim problemem?