Na razie wygląda to tak, że stara unia bardzo chciałaby dużo zarobić na zbrojeniach "wschodniej flanki". Oni realnie się nie boją, bo mają bufor i my damy im czas - w pesymistycznym wariancie. To sprawia, że mają inną kalkulację strat i zysków. Dawniej przy ZSRR sprawa była jasna - jak wjedzie na pełnej, to zatrzyma się w Lizbonie.Napoleon pisze: ↑ Gwarancji nie ma żadnych, że dalsza centralizacja wzmocni obronność UE. Ale szanse są. Natomiast pozostawiając wszystko tak jak jest, ma się prawie pewność, że wiele w zakresie obronności się nie zmieni. Może niektóre państwa (te, które czują się najbardziej zagrożone) wzmocnią swój potencjał, ale nie będzie to miało jakiegoś decydującego wpływu na obronność całej UE. Integracja taką szansę daje.
Ale Rosja jest znacznie słabsza od ZSRR.
Niemcy stworzyły sobie fundusz 100 mld na zbrojenia i praktycznie go nie tknęły, mając potężny przemysł zbrojeniowy - przecież to absurd. Wyraźnie mają ochotę przejechać się na naszym grzbiecie.
I na tym polega mój problem z "Unią" - niestety gorszy pieniądz wypiera lepszy, i jakoś tak się składa że tylko konkurencja na poziomie narodowym wymusza kopiowanie dobrych rozwiązań i eliminowanie słabych.Marmik pisze: ↑ Kiedyś w pewnej sprawie znajomy zapytał dlaczego nie skorzystać z rozwiązań proceduralnych i sprzętowych już gotowych oraz sprawdzonych, które można skopiować 1:1 i w odpowiedzi od jednego z komisarzy (rewelacyjnie pasująca nazwa) po krótkim zastanowieniu otrzymał: " To by było za tanie."
Dlatego Chiny przegrały z Europą - bo były jednolitym politycznie organizmem, więc jak pojawił się słaby cesarz to dostali kilkaset lat stagnacji. EU jest mocno patologiczną organizacją rządzoną przez kombinację aktywistów i lobbystów z minimalną kontrolą społeczną de facto. To są biurokratyczne marksistowskie (w bardzo czystym i dosłownym sensie) cwaniaczki których działalność przez ostatnie kilkadziesiąt lat ma jeden cel - rozszerzyć zakres swojej władzy, a powód i cel zawsze jakiś się poda. Zdecydowanie lepiej działałaby organizacja, która polegałaby na współpracy rządów.