Okręty Hornblowera

czyli malarstwo, literatura, muzyka, szanty i... dowcip morski

Moderatorzy: crolick, Marmik

Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Okręty Hornblowera

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Zainteresowanych informuję, że dzięki uprzejmości i zaangażowaniu pana Macieja Chodnickiego właśnie ukazała się w sprzedaży moja książka „Okręty Hornblowera”. Zatem parę słów ją charakteryzujących, na zachętę – albo wręcz przeciwnie.
Idea była następująca: wybrałem wszystkie jednostki (generalnie oczywiście żaglowce, ale jest też jeden punt stoczniowy), którymi w powieściach cyklu Hornblowerowskiego główny bohater dowodził sam, lub znajdowały się bezpośrednio pod jego komendą (czyli pominąłem te, które niby mu podlegały, ale przebywały daleko za horyzontem).
Dla każdego ustaliłem ramy czasowe, ponieważ – wbrew uproszczeniom pseudoznawców – w ciągu tamtych kilkudziesięciu lat następowały poważne zmiany w budowie kadłubów, takielunku, uzbrojeniu, systemach klasyfikacji.
Zebrałem wszystkie wskazówki autora, odnoszące się do danej jednostki. Wykazałem, dlaczego niektóre z nich są do przyjęcia, a wiele innych – nie. Opisałem i zilustrowałem do jakich absurdów byśmy doszli, gdybyśmy chcieli upierać się przy każdym szczególe napisanym przez Forestera. Ponieważ parę błędów trafiło się też w tłumaczeniach, wyjaśniłem w takich przypadkach, co naprawdę zawarto w angielskich oryginałach.
Na koniec każdego etapu rekonstruowałem daną jednostkę tak, aby była maksymalnie bliska charakterystyce zawartej w powieści, ale pozbawiona wszystkich rzeczy niemożliwych dla danej klasy w wyznaczonym czasie. Polegało to na narysowaniu bryły kadłuba w trzech rzutach, schematu takielunku (maszty, żagle, wybrane liny) i czasem schematu malowania. Z uwagi na skalę (i to oryginału, o zmniejszonej kopii książkowej nie wspomnę), te rysunki/szkice pozbawione są bardzo wielu detali wyposażenia, więc jeśli ktoś chciałby planów modelarskich a la „Anatomy of the Ship” lub prac Boudriota z namalowaną każdą klepką – srodze się zawiedzie.

Główną ideą było uzyskanie obrazu w pełni historycznego, zgodne z prawdą w każdym szczególe. Jednak nie należy traktować książki śmiertelnie poważnie, ponieważ rzecz dotyczy przecież fikcyjnych okrętów fikcyjnego bohatera. Stąd na rysunkach i w tekście opisu pozwoliłem sobie na sporo „sztubackich dowcipów”, jak to w zbliżonej sytuacji określił jeden utytułowany bufon, chociaż powoływanie się na tę historię to podobno „poważny błąd” i „moje wyobrażenie” zdaniem pewnego recenzenta (jedynie dlatego, że on o tym niczego nie wie).

Zatem nabywcom życzę nie tylko owocnej lektury, ale i trochę zabawy, jeśli mają poczucie humoru.
Awatar użytkownika
Peperon
Posty: 6410
Rejestracja: 2010-11-05, 14:52
Lokalizacja: z Krakowa

Okręty Hornblowera

Post autor: Peperon »

Super, tylko Panie Krzysztofie, gdzie to można nabyć ?
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Awatar użytkownika
Zelint
Posty: 796
Rejestracja: 2005-09-24, 08:20
Lokalizacja: Władysławowo

Okręty Hornblowera

Post autor: Zelint »

Szukałem w internecie i jeszcze nic nie ma;-) Może choć podpowiedź jakie to będzie wydawnictwo? P.s. czy HMS Indefatigable też załapie się jako okręt Hornblowera?
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Okręty Hornblowera

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Jak najczęściej u mnie (przynajmniej ostatnio) nie ma żadnego wydawnictwa, ponieważ to podnosi koszty, a siła nabywcza sumy ludzi interesujących się taką tematyką ostatnimi laty stale spadała (przez ubytek czytelników). Obawiam się, że do poniedziałku to jeszcze nigdzie nie da się kupić, a w przyszłym tygodniu w Warszawie (chyba w księgarni na Świętokrzyskiej) i parę egzemplarzy u mnie (ale na razie ich nie mam, to całkiem świeża sprawa). Potem niemal na pewno w księgarni wysyłkowej Stara Szuflada, ale oni swoich sztuk też jeszcze nie odebrali.
HMS Indefatigable był przeze mnie dość dokładnie opisywany (i ilustrowany) w artykule w MSiO z kwietnia 1998 r. W tej książce się "nie łapie", ponieważ uwzględniłem tylko jednostki DOWODZONE (w różnym charakterze) przez Hornblowera, a on na Indefatigable służył, ale tą potężną fregatą nigdy nie dowodził (chyba, że coś przegapiłem). Z mojego rozeznania wynika, że jako midszypmen nasz bohater był (przez moment) dowódcą zdobycznego francuskiego brygu handlowego Marie Galante i od tego żaglowca rozpocząłem swoje analizy oraz rekonstrukcje.
greg_tank
Posty: 338
Rejestracja: 2021-05-21, 23:06

Okręty Hornblowera

Post autor: greg_tank »

Ciekawe. Zdecydowanie kupię, tylko proszę dać szansę mojej sile nabywczej i wrzucić chociażby na Allegro.
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Okręty Hornblowera

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Książka u mnie już do kupienia. Ma 197 stron formatu A4. Cena to 50 zł plus koszty In-Postu i koperty (jeszcze ich nie znam, przetestuję na koledze z forum timberships, który zamówił pierwszy).
Krzysztof Gerlach
Awatar użytkownika
SiSi
Posty: 222
Rejestracja: 2015-03-16, 14:11

Okręty Hornblowera

Post autor: SiSi »

Czekając na ksiażkę sięgnałem po artykuł o HMS Indefatigable. W opisach bitwy z 13 stycznia 1797 r., są wzmianki, że xe względu na ciężkie warunki pogodowe, francuski OL nie mógł użyć największych armat na głównym pokładzie działowym i tym samym mógł się opędzać od brytyjskich fregat jedynie za pomocą 18 i 8 funtówek umieszczonych wyżej.
Próbowałem bezskutecznie znaleść dodatkowe informacje jak wysoko nad wodą znajdowały się furty głównego pokładu działowego Droits de l'Homme i Indefatigable. Ten ostatni powstał jako OL z dwoma pokładami działowymi, czyli furty również pownni znajować się nisko. Czy strzyżenie spowodawało, że zauważalnie zmniejszyło się zanurzenie kadłuba? Czy Indefatigable strzelał z głównej baterii w tej bitwie?
...
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Okręty Hornblowera

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Wartości nominalne wysokości położenia najniższych furt nad wodą da się znaleźć („Droits de l’Homme” to 5 stóp 4 cale francuskie, czyli 1,73 m; „Amazon” to 7 stóp 3 cale angielskie, czyli 2,21 m; „Indefatigable” przed strzyżeniem to 5 stóp 2 cale angielskie, czyli 1,57 m, a po strzyżeniu zdecydowanie więcej, ponieważ odjęcie znacznych partii kadłuba zmniejszyło jego masę), lecz w przypadku opisywanej bitwy niezupełnie o to tylko chodziło. Okręty żaglowe miały – jeśli porównać z naszymi czasami – niewielką wyporność, więc każda zmiana ciężarów na burcie silnie odbijała się też na zanurzeniu, a stąd na wysokości furt nad wodą. Była zdecydowana różnica dla jednostki załadowanej wyposażeniem na 6 miesięcy, na 3 miesiące albo kierującej się właśnie do portu z prawie pustymi ładowniami. Okręt francuski wracał z nieudanej ekspedycji, oprócz załogi miał wojsko i sprzęt, był przeciążony ludźmi i zapasami, uszkodzony, więc z pewnością zanurzał się znacznie bardziej niż wg wartości obliczeniowej, czyli miał furty niżej. Klasyczna fregata „Amazon” z natury rzeczy trzymała furty wyżej niż liniowiec. Na „Indefatigable” nie było może aż tak dobrze, ale lepiej niż na jednostce przeciwnika. Przede wszystkim jednak walka toczyła się w sztormie, przy wysokiej fali, silnym kołysaniu i silnych pochyleniach od wiatru. Nie tylko „Indefatigable” strzelała ze swoich dział na pokładzie głównym, czyli 24-funtówek – chociaż z trudnościami – ale i „Droits de l’Homme od czasu był w stanie posłać parę kul z dolnego pokładu, czyli z 36-funtówek. Działo się to w chwilach, gdy Anglicy znajdowali się po nawietrznej – czyli on wystawiał ku nim wyżej wyniesioną w przechyle burtę, i przy wchodzeniu na grzbiet fali. Ale Francuzi płacili za to wlewaniem się wody, ponieważ nie zawsze dawało się na czas zamknąć furty. Nie było to więc „normalna” bitwa 74-działowca z byłym 64-działowcem i fregatą 38-działową, w której po jednej stronie strzelano by CIĄGLE z 36-funtówek, a po drugiej z 24-funtówek i 18-funtówek. W sumie trafiły pociski każdego kalibru, lecz tu istotą była ŚREDNIA, gdzie w takich warunkach przewaga leżała po stronie fregat. Trzeba jeszcze dodać, że – jak zaobserwowali Brytyjczycy – francuski liniowiec bardzo silnie się kołysał (zapewne wynik uszkodzenia takielunku), co też bardzo utrudniało jego załodze prowadzenie ognia – na spokojnym morzu nie miałoby to miejsca.
Awatar użytkownika
SiSi
Posty: 222
Rejestracja: 2015-03-16, 14:11

Okręty Hornblowera

Post autor: SiSi »

Cenne uzupelnienie artykulu.
...
Awatar użytkownika
Zelint
Posty: 796
Rejestracja: 2005-09-24, 08:20
Lokalizacja: Władysławowo

Okręty Hornblowera

Post autor: Zelint »

Krzysztof Gerlach pisze: HMS Indefatigable był przeze mnie dość dokładnie opisywany (i ilustrowany) w artykule w MSiO z kwietnia 1998 r. W tej książce się "nie łapie", ponieważ uwzględniłem tylko jednostki DOWODZONE (w różnym charakterze) przez Hornblowera, a on na Indefatigable służył, ale tą potężną fregatą nigdy nie dowodził (chyba, że coś przegapiłem).
Masz pełną rację Krzysztofie. Ja po prostu (może błędnie) uznałem, że okręt na którym Hornblower służył był też jego okrętem;-) Zapomniałem o tym artykule w MSiO. A samą książkę już mam i bardzo wszystkim polecam.
Franek Wichura
Posty: 555
Rejestracja: 2021-06-02, 12:36

Okręty Hornblowera

Post autor: Franek Wichura »

Krzysztof Gerlach pisze: Z mojego rozeznania wynika, że jako midszypmen nasz bohater był (przez moment) dowódcą zdobycznego francuskiego brygu handlowego Marie Galante i od tego żaglowca rozpocząłem swoje analizy oraz rekonstrukcje.
Jesli mozna chcialbym zapytac znawce tematyki o jeden z epizodow "zycia" Hornblowera.
Jak wiadomo z lektury Hornblower przez dluzszy czas nie byl postracia zbyt majetna. Tymczaem gdy Hornblower byl midszypmenem dowodzil jednostka zaopatrzeniowa ktora musiala poddac sie kwarantannie - przy tej okazji zdobyl pryz - kuter strazy hiszpanskiej granicznej (chyba tak to mozna opisac?) - czy ta akcja nie powinna mu przyniesc sporego pryzowego? Czy nie powinien tu zgarnac czesci pryzowego naleznej kapitanowi lub oficerom? Czy mozna to jakos wyjasnic? Co ewentualnie mu sie nalezalo i czy taki pryz byl wartosciowy - w owczesnych funtach?
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Okręty Hornblowera

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Bardzo ciekawa kwestia. Rozliczanie pryzowego było dość skomplikowane. Zacznijmy od końca, czyli wartości zdobytej jednostki. Chodziło o 4-działowy hiszpański lugier strażniczy, w zasadzie łódź o załodze nie dochodzącej nawet do 20 ludzi (to wszystko cechy wzięte z Forestera). Takie maleństwo nie mogło być zbyt wiele warte nawet jako nowe, a przecież cena zależała od stanu – jeśli na aukcji nikt nie chciał go kupić, to schodził po cenie drewna opałowego. Jednak kluczem jest co innego. Gdyby Hornblower był istotnie oficjalnym (mianowanym przez admiralicję) dowódcą brygu transportowego „Caroline”, nawet tylko w stopniu porucznika, to i tak jako kapitanowi i jedynemu oficerowi wpadłby mu do kabzy niezły kawałek grosza (chociaż oczywiście admirał i załoga zwycięskiej jednostki też by partycypowali). Rzecz jednak w tym, że ani Hornblower, ani reszta jego ludzi nie stanowili załogi brygu. Oni byli członkami załogi „Indetafigable”. Komandor Pellew mianował swoich podwładnych tymczasową załogą brygu, lecz to nie zmieniało ich statusu prawnego. W takiej sytuacji bryg stawał się tzw. tendrem (w ówczesnym rozumieniu tego słowa) macierzystej fregaty „Indefatigable”. Cała jego załoga nadal zajmowała te same miejsca w hierarchii na fregacie, bez względu na tymczasowe obowiązki na brygu. Na niektórych placówkach (np. zwalczających piratów albo statki handlarzy niewolników), okręt macierzysty wysyłał wiele takich tendrów (często je specjalnie kupowano z prywatnych zasobów), a WSZYSTKIE PRYZY należały do całej załogi jednostki macierzystej, bez względu kto gdzie przebywał w danej chwili i co robił. W tym konkretnym przypadku wartością sprzedażną zdobytego lugra podzieliliby się: admirał dowodzący na danym obszarze, kmdr Pellew, oficerowie, podoficerowie i cała załoga „Indefatigable”, proporcjonalnie do rangi i w końcu (ale wcale nie na końcu) agent pryzowy. Hornblower dostałby działkę należną jednemu z wielu midszypmenów fregaty (chyba że Pellew w geście życzliwości dorzuciłby mu coś z własnych pieniędzy na wino). Marynarz mógł pójść do knajpy, nasz główny bohater na tym pryzie majątku by nie zrobił.
Franek Wichura
Posty: 555
Rejestracja: 2021-06-02, 12:36

Okręty Hornblowera

Post autor: Franek Wichura »

Krzysztof Gerlach pisze: Rozliczanie pryzowego było dość skomplikowane.
Tym bardziej dziekuje za odpowiedz. Ciagnac troche temat - Hornblower razez z Bushem i Brownem odbili Witch of Endor - w ksiazce nalezalo im sie za to pryzowe - ale to juz byl kiedys okret JKM - za cos takiego tez sie nalezalo pryzowe czy to moze nieco dowolna interpretacja autora? No i w momencie kiedy odbijali kuter Hornblower byl kapitanem bez okretu (podobnie Bush i Brown) - czy to gralo jakas role - czysto teoretycznie to jak powinno byc?
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Okręty Hornblowera

Post autor: Krzysztof Gerlach »

O tak, to zupełnie inna historia, pod każdym względem. Po pierwsze, był to całkiem duży, sprawny jednomasztowiec o silnym uzbrojeniu. Takie kutry mogły kosztować (razem z wyposażeniem) nawet po około 4000 funtów. Po drugie, Hornblower, Bush i Brown nie wchodzili wtedy w skład niczyjej innej załogi. Z pewnością fakt, że byli zbiegłymi jeńcami, mógłby spowodować pewne zawirowania prawnicze, ale te dałoby się wygładzić dzięki wydźwiękowi propagandowemu (albo groźbie ich powstania, gdyby sąd pryzowy próbował jakiejś macherki). Ich udział w tych tysiącach funtów byłby w sumie przeważający, chociaż oczywiście proporcjonalny do rangi.
Natomiast rzeczywiście bardzo interesującym aspektem jest fakt, że chodziło o jednostkę niegdyś brytyjską. Przedsiębiorczy i chciwi kapitanowie Royal Navy opatentowali kiedyś taką metodę, że w razie ataku nieprzyjaciela np. na chroniony przez siebie konwój, pozwalali wrogom poczynać sobie dość swobodnie i dopiero potem odbijali część utraconych żaglowców, zgłaszając prawo do licznego pryzowego! Łatwo zgadnąć, do jakiej furii doprowadzało to armatorów i admiralicję. Trzeba było stworzyć przepisy kładące kres takim bezczelnym pomysłom. Poza tym typową praktyką po zdobyciu jednostki nieprzyjacielskiej było obsadzanie jej słabą załogą pryzową i wysyłanie do najbliższego własnego czy sojuszniczego portu. Inne postępowanie dawałoby rozrywanie wielkich eskadr wojennych i ich osłabianie (sam ubytek marynarzy i oficerów już stanowił kłopot), a w przypadku zwycięskich korsarzy oznaczałoby postępowanie nieekonomiczne – należało chwytać następne ofiary, a nie włóczyć się po portach. Taki pryz, czasem uszkodzony, często z jeńcami, zawsze ze słabą załogą pryzową, dość łatwo było odbić przypadkowo napotkanemu sprawnemu okrętowi z pełną obsadą. Zwykle nie musiał nawet otwierać ognia. Admiralicja nie chciała płacić całkowitych sum za tego typu zdobycz, więc wymyślono formułę „akcji ratunkowej”. Też przyznawano nagrodę, lecz nieporównanie mniejszą. Aby to rozróżnić, ustalono szczegółowo warunki, które musiały być spełnione, aby okręt niegdyś własny mógł być uznany za do końca przejęty przez nieprzyjaciela, więc jego zdobycie kwalifikowało się do rangi pełnego pryzu, z całkowitym wynagrodzeniem dla zdobywców. W tym przypadku warunki te idealnie spełniano. „Witch of Endor” został zdobyty rok wcześniej, wcielony do cudzej marynarki formalnie i faktycznie, obsadzony nową kompletną załogą i oddany pod dowództwo nieprzyjacielskich oficerów na stałe. Bazował już we wrogim porcie. To był absolutnie legalny pryz.
Z inteligentnie podanych, luźnych uwag Forestera związanych z rozmową z Gambierem możemy się domyślać, że i autor chciał wycenić „Witch of Endor’ na około 4000 funtów, stąd owe tysiąc dla Hornblowera. Co prawda – czego Forester już nie podał – Bush dostałby 500 funtów. Natomiast nie jest prawdą owa „czwarta część wartości” dla Browna – po pierwsze, wyniosłaby też przecież 1000 funtów (!!! dwa razy więcej niż dla pierwszego oficera!), a po drugie autor nie studiował zmian tych przepisów zbyt dokładnie. Od 1808 r. cała szeregowa załoga dostawała w sumie połowę wartości pryzu. Gdyby było tak jak sobie wymyślił, Brown zgarnąłby wręcz 2000 funtów! To zupełnie niemożliwe, jednak nie zamierzam spekulować, jaką decyzję podjąłby prawdziwy sąd pryzowy w takim czysto teoretycznym przypadku.
Franek Wichura
Posty: 555
Rejestracja: 2021-06-02, 12:36

Okręty Hornblowera

Post autor: Franek Wichura »

Krzysztof Gerlach pisze: To zupełnie niemożliwe, jednak nie zamierzam spekulować, jaką decyzję podjąłby prawdziwy sąd pryzowy w takim czysto teoretycznym przypadku.
Szkoda - takie spekulacje z pewnoscia fajnie by sie czytalo.
Z drugiej strony dlaczego niemozliwe? Jesli Anglia pod panowaniem Kinga George IV byla panstwem prawa i wedlug tego prawa Brown jako zaloga bral czesc pryzowego dla zalogi to co tu jest niemozliwego? Sa jakies przyklady z historii ze "obcieto" pryzowe dla nielicznej zalogi bo prosty marynarz doslaby wiecej od oficera - lub cos podobnego?
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Okręty Hornblowera

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Rzecz w tym, że fakt, iż Forester coś napisał, nie musi wcale oznaczać prawdy. Jak już wspominałem, przepisy podziału pryzowego były bardzo złożone i – jak to u Anglików, ceniących prawo precedensowe wyżej niż pisane – bynajmniej nie jednoznaczne, często wymagające rozstrzygnięć przed sądami wyższych instancji. Poza tym, jak też już zauważyłem, nasz znamienity twórca postaci Hornblowera, nic nie wiedział o zmianie prawa pryzowego w 1808 r. Ponieważ zdobycie „Witch of Endor” miało miejsce w 1811 r., do niego by się też odniosło. Otóż w przepisach była rzeczywiście mowa o W SUMIE połowie wartości zdobyczy dla załogi, ale wcale nie było powiedziane, że jak załoga składałaby się z jednego marynarza, to on dostałby całość. Wręcz przeciwnie – każdy członek załogi miał określony stopień, rangę, stanowisko i PROPORCJONALNIE do tego przypadało pryzowe. Podam autentyczny przykład, dla wygody przeliczony właśnie z wartości 4000 funtów, ale z rzeczywistymi wartościami po 1808 r.
Otóż kapitanowie dostaliby W SUMIE 666 funtów (przed reformą z 1808 r. byłoby to 1000 funtów wspomniane przez Forestera). Dlaczego w sumie? Ponieważ każda załoga każdej jednostki znajdującej się w polu widzenia podczas poddania się przeciwnika, miała równe prawa do pieniędzy. Tutaj był jeden – Hornblower – więc on zgarnąłby całość, czyli owe 666 funtów. Dalej mamy wszystkich poruczników i nawigatorów uprawnionych do pryzowego – na nich przypadłoby W SUMIE 500 funtów, więc tyle zakasowałby Bush, jako jedyny w tym stopniu. Brown miał, o ile pamiętam, funkcję kapitańskiego sternika łodziowego. Na midszypmenów, pomocników chirurga, profosa i wielu innych, szczegółowo wymienionych, w tym właśnie kapitańskiego sternika łodziowego, przypadło razem 514 funtów. Być może Brown miałby więc szansę dostać te 514 funtów. Nigdzie w przepisach nie stwierdzano wprost, że jak którejś kategorii z załogi (zresztą spośród oficerów także) w ogóle nie było, to reszta zgarniała ich stawki! Wszystkie nadzwyczajne przypadki, nie mieszczące się w standardach – taki był niewątpliwie i ten - rozpatrywali szczegółowo sędziowie. Zatem wcale nie jest powiedziane, że „zgodnie z prawem” Brownowi należała się połowa wartości.
A tak nawiasem, Wielka Brytania Jerzego IV była państwem prawa, ale prawa w dużej mierze wciąż feudalnego. Można było omyłkowo oskarżyć służącego o kradzież i doprowadzić do jego powieszenia. Jeśli po wykonaniu wyroku okazało się, że był niewinny, oskarżający go bogacz – gdy rzeczywiście chodziło o pomyłkę – nie stawał nawet przed sądem. Polska feudalna też była państwem prawa – na terenie wsi najwyższym sędzią był jej pan feudalny; łatwo zgadnąć, jak kończył skarżący się na niego. We Francji na zdobytych na muzułmanach galerach każdy chrześcijanin był zgodnie z prawem uwalniany – ale jak był prawosławnym, albo protestantem, umierał w łańcuchach, bo przecież co to za chrześcijanin, co nie jest katolikiem; zresztą jak był ultra-katolikiem polskim, też często dalej wiosłował pod pretekstem, że mówi jakimś niezrozumiałym polskim językiem, więc kto by tam się z nim dogadał. Słynny admirał Jervis (hrabia St Vincent, jedna z ulubionych postaci historycznych Forestera) zasłynął z zamiłowania do wieszania marynarzy pod każdym pozorem, dzięki czemu wprowadził w Royal Navy taki rygor, że stała się niezwykle sprawnym narzędziem walki. Zwłaszcza nienawidził buntów i buntowników; bez względu na przyczyny wszyscy kończyli na stryczku. Ale jako komandor, a potem młodszy admirał, z upodobaniem organizował bunty kadry przeciwko starszym admirałom, namawiał do pozbawienia ich stanowisk - nie tylko nigdy nie spadł mu włos z głowy, ale nawet nie stanął przed sądem. Nie ma się co łudzić, że feudalizm był wczesną emanacją dzisiejszej demokracji (nawet czysto formalnie, ponieważ mamy wciąż przykłady, jak i w demokratycznym państwie prawa osoba niewinna może pójść do więzienia np. na 18 lat).
ODPOWIEDZ