szafran pisze: ↑2021-04-09, 12:56Już biegnę po godzinach pracy wyręczać służbę zdrowia i administrację
No co Ty? Chciałbyś żeby pracownik administracji szczepił?
W sumie skoro położna może kwalifikować to starszy referent z wydziału geodezji, katastru i nieruchomości niech szczepi
.
Problem służby zdrowia jest taki, że w niektórych miejscach fizycznie już nie ma po prostu kim zapchać dziury narobionej niestety nieodpowiedzialnym podejściem wszystkich po kolei władz do najważniejszego elementu służby zdrowia tj. do personelu. Na to nakłada się, przynajmniej częściowo, samoograniczenie liczby pewnych specjalistów wynikające z ograniczania konkurencyjności w samym środowisku lekarskim, ale to element mniej znaczący, bo gdyby był kluczowy to obserwowalibyśmy to samo w średnim personelu medycznym (choć tu dodatkowo nakłada się czynnik ekonomiczny).
Fajnie, że pewna część społeczeństwa powoli dostrzega, że wykształcenie lekarza specjalisty to proces trwający 12-15 lat, a rozwijając "wyższe specjalności" to nawet ze 20. Czyżby niektórzy odkryli, że to dłużej niż nauczyć się zawijać burgera w Macu? Oczywiście proszę się tu nie doszukiwać obśmiewania pracy przy zawijaniu burgerów, bo to wspaniała i ciężka robota dostarczająca pokarm złaknionym (może niekoniecznie zdrowy, ale za to jakże przyjemny przy spożywaniu). Jakoś coraz rzadziej słychać "Pokaż lekarzu co masz w garażu!". Inna sprawa czy ktokolwiek wyciągnie z tego jakieś wnioski i usprawni bezgranicznie zbiurokratyzowane porady lekarskie oraz doprowadzi do jakiegoś normalnego wskaźnika pacjentów na lekarza? Wszelkie próby wprowadzenia asystenta medycznego jako osobnego zawodu wydają się błądzeniem po omacku i są bypassem braku wyspecjalizowanych pielęgniarek, które mógłby śmiało pełnić taką funkcję mający przy tym niezbędną wiedzę i doświadczenie zawodowe. A w realu i tak nierzadko kula się to dzięki przeciążonym rejestratorkom, na których na dodatek pacjenci wieszają wszystkie psy i które często pracują "za fistaszki". Określeniem jakie najlepiej pasuje do naszego powszechnego systemu ochrony zdrowia jest powszechny brak szacunku.
A tak mi się jakoś znalazło:
Aby dostać się do lekarza, najpierw telefonicznie przedstawić swój problem dyżurnej pielęgniarce. To ona decyduje, czy i kiedy można przyjść do lekarza lub specjalistycznej pielęgniarki. Tylko w naprawdę wyjątkowych przypadkach lekarz może odwiedzić chorego w domu. Jeśli sprawa jest niecierpiąca zwłoki należy skontaktować się z pogotowiem i poinformować o swoim przyjeździe lub poprosić o przyjazd karetki.
Wizyta u lekarza w przychodni kosztuje (ok. 200 koron) mniej niż u specjalisty lub w SOR (ok. 300-400 koron). Wszystkie wydatki na wizyty lekarskie rejestrowane są zarówno w systemie komputerowym, jak i na tzw. żółtej karcie. Kiedy ogólny rachunek w danym roku przekroczy kwotę 1100 koron, kolejne wizyty lekarskie i pomoc medyczna jest już darmowa.
Jeśli nie stawisz się na wcześniej umówioną wizytę musisz zapłacić tak, jakby się ona odbyła. Z drugiej strony, jeżeli umówiona wizyta nie odbyła się w ciągu 30 minut, nie musisz uiszczać za nią opłaty.
W realu w Szwecji nie jest tak jakby się chciało to widzieć przez różowe okulary (czasami z przychodni oddzwaniają po kilku godzinach, albo następnego dnia). Niemniej u nas nawet tego się nie da zrobić, bo nie ma tyle pielęgniarek. NIE MA i wszystko na to wskazuje, że będzie jeszcze gorzej! Zresztą w Szwecji już też brakuje.
Na szczęście wśród wymarzonych zawodów nastolatek dominuje influencerka, tiktokerka i youtuberka (a ja głupi chciałem być strażakiem). Czeka nas świetlna przyszłość
.