Koty [wydzielone z działu Opracowania]

czyli hobby, kultura, sztuka, wścieklizna i w ogóle offtopic...

Moderator: nicpon

Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Koty [wydzielone z działu Opracowania]

Post autor: Sławek »

Wlad pisze:Ja rozszerzyłbym temat na wszystkie zwierzęta na pokładach. Tylko wtedy jeden artykuł to może być za mało.
Tak, to zdecydowanie za dużo.
Na samej "Nevadzie" były dwa rodzaje kotów (pantera a potem dwa krótkowłose europejczyki), koza, pies (przejściowo), małpa (też przejściowo) i znów koty.
To by się rozrosło do rozmiarów książki... :D
Lepiej skupić się na kotach, które stanowiły znaczną większość.
Chyba, że Redakcja postanowi inaczej (o ile ją temat w ogóle zainteresuje).
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 4953
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Re: Nowości wydawnicze: MSiO (w tym numery specjalne)

Post autor: Marmik »

Krótko o kotach, bo później wydzielę do... psycholi (?). Nie cierpię sierściuchów z prostej przyczyny. Szczają po wszystkim co się da (samochody, ściany, piaskownica moich dzieci itd). Sam kot może i nie śmierdzi, ale śmierdzi wszystko wokół niego. Odkąd żona mojego szwagra zafundowała sobie kotkę, nie można zostawić garażu otwartego nawet na chwilę, bo zaraz jakiś amant zafunduje niezapomniane wrażenia zapachowe. Ja nie zafundowałem sobie ani kotki, ani kota, ale też mam niezapomniane wrażenia zapachowe w garażu, składzie drewna i magazynku sprzętu ogrodniczego itd. Wali jak z murzyńskiej chaty (wiem, że niepoprawne politycznie), choć w promieniu 50 m nikt nie ma kota. Po prostu na osiedlu jest kilka kotów, które mają "właścicieli" (kolejność celowa). Pies zasadniczo nie wlezie na ogrodzony teren, kot nie szanuje żadnych granic. Nie mam obowiązku akceptowania takiego stanu rzeczy i jestem w stanie otwartej wojny z kotami.
To tak gwoli wyjaśnienia, że moje uprzedzenie nie bierze się znikąd.

Nie zaprzeczam, że rola kotów na okrętach była istotna, ale żeby zaraz elaborat o tym to już przesada. Artykuł na 3 strony i temat zamknięty.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Re: Nowości wydawnicze: MSiO (w tym numery specjalne)

Post autor: Sławek »

Marmik pisze:Krótko o kotach, bo później wydzielę do... psycholi (?). Nie cierpię sierściuchów z prostej przyczyny. Szczają po wszystkim co się da (samochody, ściany, piaskownica moich dzieci itd). Sam kot może i nie śmierdzi, ale śmierdzi wszystko wokół niego.
Jest to jakaś forma uprzedzenia, znam to nie od dziś.
Uważamy, że tylko my mamy prawo do egzystencji na tej planecie i basta.
Przede wszystkim owe zarzuty dotyczą TYLKO kocurów i operujących TYLKO poza swoim legowiskiem (kot w mieszkaniu tudzież w swoim domu innego rodzaju nie będzie zostawiał "bomb zapachowych". Ba! Niejednokrotnie on nawet nie podejdzie do człowieka, który się nie umył!), ale w obrębie granic swojego terytorium - kot (kocur) nie stawia płotów i tablic, więc w ten sposób znaczy swój teren. Kotki zwykle zostawiają rysy pazurów na drzewie. Kocura można wysterylizować i nie dość że my mamy problem z głowy, to kot będzie szczęśliwszy i będzie żył o ok. 1/3 dłużej (w pełni zdrowia, także psychicznego).
Nie jestem tak do końca przekonany, że za ten cały straszny zapach odpowiedzialne są wyłącznie kocury. Nawet w centrum miasta Gdyni ostatnio zwiększyła się ilość lisów i ich zapach terytorialny faktycznie wprowadza... w osłupienie (delikatnie mówiąc). Jesteś pewien, że TYLKO i WYŁĄCZNIE to robota kocurów? Jakieś gryzonie może itp.? Psy także potrafią naświnić - a jakże! No i jeszcze to zjeść w przypływie fantazji... Że tak zacytuję mojego kolegę (notabene z PMW): "pies to świnia, bez urazy dla świni". Latem idąc w pobliżu miejskich trawników można po prostu paść od tego... skrajnego fetoru.
Czy to jest powód, dla którego miałbym napisać "nie cierpię psów"?
W moim wypadku nie. Owszem, bardzo ich nie lubię, ale z dalece innego powodu. Poza tym nie jestem ich przeciwnikiem. Każdy ma prawo do życia i szczęścia.
No, teraz to już Offtopic na pewno! :D
Ostatnio zmieniony 2013-01-18, 15:38 przez Sławek, łącznie zmieniany 3 razy.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Nowości wydawnicze: MSiO (w tym numery specjalne)

Post autor: Maciej3 »

, to kot będzie szczęsliwszy i będzie żył o 1/3 dłużej.
Powiem ci, że mój Vader nie wyglądał po tej operacji na specjalnie szczęśliwszego. Powiedziałbym, że przez jakieś 2 miechy ( nawet z dobrym okładem ) miał porządną depresję.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Re: Nowości wydawnicze: MSiO (w tym numery specjalne)

Post autor: Sławek »

Maciej3 pisze:
, to kot będzie szczęsliwszy i będzie żył o 1/3 dłużej.
Powiem ci, że mój Vader nie wyglądał po tej operacji na specjalnie szczęśliwszego. Powiedziałbym, że przez jakieś 2 miechy ( nawet z dobrym okładem ) miał porządną depresję.
Dwa miesiące to BARDZO dużo! Zwykle kocury dochodzą do siebie po zabiegu po 24 godzinach a kotki maksymalnie po 48 godzinach.
On miał sterylizację, czy kastrację?
Dodam, że czasem niektóre konowały potrafią sp... ten w sumie prosty zabieg i takie mogą być efekty.
Jest mi to znane, choć na szczęście bardzo rzadkie.
Ja mam wyłącznie kocice, one były tylko sterylizowane (raz na 7-8 miesięcy dostają hormony).
Ryś mojej znajomej z Bieszczad po kastracji dopiero czuje że żyje, stał się bardziej manualny i dużo go teraz interesuje rzeczy nie związanych z tułaczką po ogrodzie.
Ostatnio zmieniony 2013-01-18, 15:34 przez Sławek, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Re: Nowości wydawnicze: MSiO (w tym numery specjalne)

Post autor: Maciej3 »

Wycieli mu jajcory.
Pewnie dlatego popadł w depresję, że razem z nim mieszkała śliczna kotka z którą miał 2 dzieci, a tu taka niespodzianka...

Obi van Kenobi dla odmiany nawet nie zobaczył specjalnej różnicy po takim zabiegu.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Re: Nowości wydawnicze: MSiO (w tym numery specjalne)

Post autor: Sławek »

Maciej3 pisze:Wycieli mu jajcory.
Pewnie dlatego popadł w depresję, że razem z nim mieszkała śliczna kotka z którą miał 2 dzieci, a tu taka niespodzianka...

Obi van Kenobi dla odmiany nawet nie zobaczył specjalnej różnicy po takim zabiegu.
Czyli kastrat.
Tak, to masz rację - bardzo możliwe że depresja była spowodowana tym, że on już miał ułożone życie.
Dlatego zaleca się tego typu zabiegi za młodu, najlepiej zaraz po pierwszej rui (a jak ktoś dobrze wyczuje moment, to nawet przed-).
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 4953
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Re: Nowości wydawnicze: MSiO (w tym numery specjalne)

Post autor: Marmik »

Sławek pisze:Nie jestem tak do końca przekonany, że za ten cały straszny zapach odpowiedzialne są wyłącznie kocury. Jesteś pewien, że TYLKO i WYŁĄCZNIE to robota kocurów?
Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Tak się składa, że najpierw byłem tu ja, a dopiero potem koty.
Przez wszystkie lata nie widziałem na mojej ziemi ani jednego psa, natomiast kotów mnóstwo.

Pies jak naszcza na koło samochodu to czuć przez dzień i w niewielkim promieniu (miałem psy i coś tam wiem). Jak chlapnie kot to śmierdzi cały garaż i przez tydzień. Tak się składa, że mam garaż bezpośrednio połączony z domem.

Obecność gryzonie sprowadza się do dwóch myszy polnych jakie upolowałem przez dekadę. Fakt przybycia myszy był odkrywany - jak mi się wydaje - w pierwszej dobie. Zapachów nie było żadnych.

Przez długi czas mieszkałem w bloku, gdzie koty były stałymi "mieszkańcami" piwnic. Fetor nie do zniesienia. Charakterystyczny i nie do pomylenia.
Sławek pisze:"pies to świnia, bez urazy dla świni"
Tu mam całkiem odmienne zdanie. Pies to największy przyjaciel człowieka, o ile ten da mu szansę. A że świnia... no cóż, z kim przestajesz takim się stajesz :wink: .

Póki właściciele kotów nie będą musieli chodzić ze swoimi pociechami na spacery z torebką na kupę póty działania samorządów w odniesieniu do właścicieli psów są przejawem zwierzęcej dyskryminacji :wink: .

W przypadku osiedli bloków psy faktycznie mogą być uciążliwe. W przypadku zabudowy jednorodzinnej co najwyżej oszczają furtkę. Natomiast kot, jeżeli nie zakryję piaskownicy, nasra mi w nią w ciągu kilku godzin. Średnio uśmiecha mi się taki klimat dla moich dzieci. Zwłaszcza, że nadal jest pewne ryzyko, że taki "swobodny" kot, w przeciwieństwie do typowo domowego, może być nosicielem toksoplazmozy. Sorki, ale moja piękniejsza połowa za dużo w życiu widziała, byśmy mieli jakiekolwiek wątpliwości, że kocia kupa w piaskownicy to nie jest dobry towarzysz dzieci. Na marginesie, uważam że w ogóle kot to żaden towarzysz dla dzieci.

Nieskromnie powiem, że z nieodpowiedzialnymi właścicielami psów też jestem na ścieżce wojennej. Uwielbiam twierdzenia, że przecież ten pies jeszcze nikogo nie ugryzł, padające w sytuacji kiedy osłaniam lub biorę dziecko na ręce gdy zbliża się do nas rottweiler (na marginesie, jest przecież na wykazie ras psów agresywnych). Idiota nie ma szansy zrozumieć, że żaden pies nigdy nikogo nie gryzie od razu drugi raz. Zawsze musi być ten pierwszy i niestety w najbliższym otoczeniu mam żywy (na szczęście) przykład pierwszego razu (spotkanie nastolatka z amstaffem - pies spoza w/w wykazu).
Sławek pisze:No, teraz to już Offtopic na pewno! :D
Wydzielę, wydzielę :-D .
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Re: Nowości wydawnicze: MSiO (w tym numery specjalne)

Post autor: Sławek »

Marmik pisze: Póki właściciele kotów nie będą musieli chodzić ze swoimi pociechami na spacery z torebką na kupę póty działania samorządów w odniesieniu do właścicieli psów są przejawem zwierzęcej dyskryminacji :wink: .
Takiego obowiązku nie ma nawet w Szwecji, zresztą z bardzo prostej przyczyny - koty zakopują swoje odchody w ziemi i najchętniej załatwiają się tak, by nikt nie patrzył. Psu wsia ryba gdzie i kiedy narobi i to jest pewien problem. Najbardziej cierpią trawniki. Zauważyłem, że w Gdyni pojawiły się już tablice zakazujące wprowadzania psów na trawniki. Chociaż tyle... u mnie to nikt o czymś takim nawet nie słyszał. :/
Marmik pisze: W przypadku osiedli bloków psy faktycznie mogą być uciążliwe. W przypadku zabudowy jednorodzinnej co najwyżej oszczają furtkę. Natomiast kot, jeżeli nie zakryję piaskownicy, nasra mi w nią w ciągu kilku godzin. Średnio uśmiecha mi się taki klimat dla moich dzieci. Zwłaszcza, że nadal jest pewne ryzyko, że taki "swobodny" kot, w przeciwieństwie do typowo domowego, może być nosicielem toksoplazmozy.
- Pies ogrodowy też załatwi się do piaskownicy, sam widziałem to nie raz nie dwa... Ale zostawmy to. Toksoplazmoza jest faktem, ale zarazem jej groźba powszechnym, przesadzonym mitem, niesamowicie krzywdzącym koty (swoją drogą koty to najzdrowsze istoty żywe na Ziemi, czepia się je zaledwie kilka wirusów, dla porównania psów kilkaset!). Groźna jest bowiem jedynie dla kobiet w ciąży i tylko jeśli kobieta sprząta kocią kuwetę i tylko gdy po tej czynności nie umyje rąk a następnie włoży je do ust. Szerzej na pewno opowiedziałaby moja weterynarz lub jej mąż, aczkolwiek jest cala masa naprawdę świetnie opracowanych artykułów i prac na ten temat. Także z tą toksoplazmozą bym nie przesadzał, a i nie ma co się dziwić kotu, że załatwia się w piaskownicy - piasek to idealne miejsce, gdzie może zakopać swoje odchody by nikomu nie przeszkadzały. Do głowy mu nie przyjdzie, że ludzkie dzieci czerpią radość z przerzucania piasku w ogródku... Kocie dzieci uczą się w tym czasie życia, polowania itd. ;)
A tak swoją drogą, u nas w piaskownicach osiedlowych jedyne odchody jakie się znajdzie to psie i to na MASOWĄ skalę.
Marmik pisze: Nieskromnie powiem, że z nieodpowiedzialnymi właścicielami psów też jestem na ścieżce wojennej. Uwielbiam twierdzenia, że przecież ten pies jeszcze nikogo nie ugryzł, padające w sytuacji kiedy osłaniam lub biorę dziecko na ręce gdy zbliża się do nas rottweiler (na marginesie, jest przecież na wykazie ras psów agresywnych). Idiota nie ma szansy zrozumieć, że żaden pies nigdy nikogo nie gryzie od razu drugi raz. Zawsze musi być ten pierwszy i niestety w najbliższym otoczeniu mam żywy (na szczęście) przykład pierwszego razu (spotkanie nastolatka z amstaffem - pies spoza w/w wykazu).
- Jest to jeden z głównych (ale jeszcze to nie TEN najważniejszy) problemów w mojej miejscowości. Tyle, że mam wrażenie, że tej klasy imbecyli co piszesz jest tu znacznie więcej niż w dowolnym dużym mieście. A co do psa - nie ma znaczenia na jakiej jest liście. Ugryźć może i mały ratlerek. Poza tym ani ja, ani ty nie jesteśmy zobligowani do tego, by obcować z czyimś psem. Chciało się psa, to teraz niech go trzyma na smyczy i porządnie prowadzi, dba, karmi etc. Ale mnie do tego proszę nie mieszać - tych to podstawowych prawd nie rozumie (zaryzykuję) 75% mieszkańców mojej miejscowości.

Ok, najlepiej to będzie jakoś sensownie wydzielić, bo teraz dyskusja wykroczyła dalece poza ramy forum. :D

P.S. Czy koty nie są dla małych dzieci? To zależy zarówno od charakteru kota, jak i od rodziców. W większości wypadków uważam jednak, że przy dobrym nadzorze ze strony rodziców koty są doskonałym wychowawcą dzieci. Uczą delikatności, odpowiedzialności, a przede wszystkim respektowania czyiś zachcianek - koty bowiem nie są bezmyślnymi przytulankami. Ja sam wychowałem się wśród kotów i dziś wolę ich towarzystwo od znakomitej większości ludzi (ale też bez przesady). Do wszystkiego trzeba podchodzić z głową i tyle... na pohybel stereotypom.
Awatar użytkownika
Chemik
Posty: 1391
Rejestracja: 2007-08-10, 20:11
Lokalizacja: Milton Keynes (UK)

Re: Nowości wydawnicze: MSiO (w tym numery specjalne)

Post autor: Chemik »

Chyba pora wydzielić te zwierzęce tematy w osobny temat :P
Awatar użytkownika
ALF
Posty: 1015
Rejestracja: 2006-12-29, 17:22
Lokalizacja: Karkonosze
Kontakt:

Re: Nowości wydawnicze: MSiO (w tym numery specjalne)

Post autor: ALF »

Koty to dranie... ale najlepsze są z grilla w sosie własnym :lol:
Pozdrawiam
Jacek Pawłowski
IKOW 1885-1945
Awatar użytkownika
Jacek Bernacki
Posty: 431
Rejestracja: 2007-03-15, 13:32
Lokalizacja: Siecień k/Płocka

Re: Nowości wydawnicze: MSiO (w tym numery specjalne)

Post autor: Jacek Bernacki »

Sajgonki :D pychota ;)
Co to za ludzie?
Co za różnica ważne, że są!
Awatar użytkownika
ZzB
Posty: 110
Rejestracja: 2004-02-13, 08:21
Lokalizacja: Reda k/Gdyni

Re: Nowości wydawnicze: MSiO (w tym numery specjalne)

Post autor: ZzB »

Sławek pisze:...niektóre konowały potrafią sp... ten w sumie prosty zabieg ...
W przypadku jednego z moich kotów po kilku latach okazało się, że ... kocurem pozostał.
Do dziś nie wiem, CO TAK NAPRAWDĘ wtedy mu wycieli.

Pozdrowionka
ZzB

Kilka P.S.-ów
- przy łapaniu gryzoni nieomal podobną skutecznością wykazują się sznaucery miniaturowe. Z tym, że w odróżnieniu od kotów nie bawią się jedzeniem.
- pies nie tylko potrafi zjeść. Potrafi się również wytarzać. A potem za ChRLD nie rozumie dlaczego pakujemy go do kabiny prysznicowej ;>
- funkcjonowanie kotów i psów pod jednym dachem daje ciekawe efekty zoo-socjologiczne. Np mój kundel, gdy jest mokry, wylizuje się zamiast otrzepywać. A najciekawiej wygląda jak stadnie gonią z podwórka obce koty.
Sławek
Posty: 862
Rejestracja: 2011-02-25, 01:10

Re: Koty [wydzielone z działu Opracowania]

Post autor: Sławek »

Z uwagi na to, że Kocie Sprawy zaczęły pisać o psach i innych zwierzętach, a poza tym poziom pisma spadł drastycznie, zrezygnowałem ze współpracy.
Także podejrzewam, że w MSiO zrobi się jakiś zbiorczy materiał, o ile Redakcja będzie chciała, a indywidualne koty okrętowe będę opisywał na swojej stronie www.
Awatar użytkownika
Chemik
Posty: 1391
Rejestracja: 2007-08-10, 20:11
Lokalizacja: Milton Keynes (UK)

Re: Koty [wydzielone z działu Opracowania]

Post autor: Chemik »

Amen
Kossakowski
Posty: 149
Rejestracja: 2009-10-29, 16:42

Re: Koty [wydzielone z działu Opracowania]

Post autor: Kossakowski »

przy łapaniu gryzoni nieomal podobną skutecznością wykazują się sznaucery miniaturowe. Z tym, że w odróżnieniu od kotów nie bawią się jedzeniem.
Dużo zależy od tego jak wychowane jest zwierze. Mojej mamy kot to taki kanapowiec, że prędzej przed dużą myszą uciekłby, niż ją złowił. Większe muchy są dla niego przerażające :mrgreen: Za to takie półdzikie okazy to prawdziwe maszyny do zabijania.
Mój kolega ma kota - osiedlowego zabijakę, że nawet okoliczne psy nie zbliżają się do furtki. Nawet starcia z owczarkami mu nie straszne :bije:
ODPOWIEDZ