Nie. Wynika to głównie z czasookresu trwania, bowiem dotyczy patogenów wywołujących choroby o niskiej śmiertelności.Wojciech Łabuć pisze: ↑2021-08-13, 01:34Dokładnie. I bardzo często wynika to z stosowania szczepieńNa sam koniec przypominam, że jest pewna drobna różnica pomiędzy epidemią, a pandemią.
Jak często wynika to ze stosowania szczepień? Może Ty podejmiesz rękawicę merytorycznej dyskusji w kontekście tego, czego od Napoleona nikt już nie oczekuje?
Ależ oczywiście, że to nie jest TA sama szczepionka (Jenner po prostu pobrał materiał z pęcherzy zakażonej kobiety). To jest szczepionka o takiej samej zasadzie działania, która podlegała licznym modyfikacjom. Największym problemem była technologiczna możliwość produkcji na masową skalę i kwestia trwałości, więc wszelkie dodatkowe niespodzianki mogły wynikać nie z samego działania, a np. z zastosowanych dodatków.Wojciech Łabuć pisze: ↑2021-08-13, 01:34 szczepionka stosowana w latach 60tych nie była tą samą szczepionką, którą wynalazł Jenner ani nawet nie tą samą z początków XIX wieku. We Wrocławiu stosowano dość nową wersję, której początki to lata 50.
Świetny artykuł. Czytałem go jakiś czas temu pod kątem następstw ekonomicznych wprowadzanych ograniczeń. Zresztą przytoczona liczba dni zwolnienia od pracy pochodzi z tego artykułu.Wojciech Łabuć pisze: ↑2021-08-13, 01:34
Kolejny Twój argument:A jednak nie było tak jak napisałeś:Od 1951 roku ten doskonale znany preparat stanowił przedmiot rozporządzenia w sprawie przymusowych szczepień wszystkich Polaków, więc sporym nadużyciem jest twierdzenie, że szczepienie we Wrocławiu wprowadzono w następstwie epidemii.https://www.archiwa.gov.pl/images/docs/ ... kowska.pdfJuż na początku akcji profilaktycznej władze uznały szczepienia za podstawowy środek ochronny, a ich powszechność za warunek konieczny zlikwidowania ospy w Polsce. Jednak z braku odpowiednich rezerw szczepionki, obowiązek szczepień wprowadzono dopiero w momencie odwrotu epidemii tj., kiedy zapewniono dostateczne zapasy szczepionek i kiedy zaszczepiono już wszystkie osoby, mogące mieć styczność z chorymi na ospę lub kontaktami pierwszego rzędu. W lipcu 1963 r. zapasy potrzebnego leku w Polsce wynosiły tylko 155 tys. szt. Wprowadzone we Wrocławiu od 17 lipca 1963 r. szczepienia ludności były zatem dobrowolne. Jak się okazało, chętnych było tak dużo, że liczba osób, które zgłosiły się do punktów szczepień, przerosła wszelkie oczekiwania władz. Tylko w trzech pierwszych dniach akcji zaszczepiło się 124 tys. osób, a do 22 lipca – 180 tys. niezależnie od szczepień MO i WP. Dla porównania w 1962 r. w Polsce przeciwko ospie prawdziwej ogółem zaszczepiono około 200 tys. osób.
Było dokładnie tak jak napisałem tj. szczepienie było obowiązkowe na ponad dekadę przed wrocławską epidemią i było prowadzone powoli. Faktem jest, że formalnie nie tworzono wykazu obejmującego wszystkich, bo nie było szczepionek, ale podstawa prawna wprowadzenia przymusu była i szczepienia pierwotne realizowano.
https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/downl ... 510275.pdf
Nie chodziło mi o skalę wyszczepienia, a o sam fakt, że było to szczepienie obowiązkowe w ramach posiadanych zapasów. Fakt małej ilości szczepionek sprawiał, że szczepiono w pierwszej kolejności dzieci (ot choćby moja Mama).
Epidemia wrocławska - powtórzę - wydatnie przyspieszyła proces szczepienia, bo zakupiono dużą liczbę szczepionek (w cytowanym artykule są podane kwoty zakupów bodaj w ZSRR i na Węgrzech).
Dostarczenie szczepionek skutkowało zarządzeniem GIS w sprawie wprowadzenia rzeczywistego obowiązku dla mieszkańców zagrożonych rejonów. To coś jak przepis wykonawczy do ramowego przepisu ogólnego.
W tym kontekście masz rację, że skala szczepień była nieporównywalna i zapewne miała swój udział tym, że nie spełniły się przewidywania WHO o czasie trwania do dwóch lat i 200 ofiarach śmiertelnych.
W ramach masowych szczepień uodporniowo wówczas ponad 8 milionów mieszkańców naszego kraju, liczącego 30 milionów, czyli mniej niż 30%. To, wraz z wcześniejszymi, nawet ograniczonymi szczepieniami pozwoliło na praktyczne wyeliminowanie nawrotów ospy na obszarze Polski.
Wojciech Łabuć pisze: ↑2021-08-13, 01:34 Przy szczepieniach przeciw ospie prawdziwej w USA w latach 60 szansa na śmierć w wyniku szczepienia wynosiło średnio 1 na 1 000 000. Uśredniony wynik jest nieco mylący ponieważ wynik jest 4 razy wyższy podczas podawania pierwszej dawki niż podczas podawania kolejnych.
Przypominam, że w przypadku ospy mieliśmy głównie epidemie, a nie pandemie. Tam gdzie przeszły zostawiały trwałą odporność wśród ocalałych. I oczywiście zgadza się, że przestały się pojawiać dzięki szczepieniu, ale nie to było przedmiotem pytania. Pytanie brzmiało: które pandemie zwalczono dzięki szczepieniom? A prośba była uzupełniona pytaniem od daty, bo to pozwoli znaleźć jakikolwiek wspólny mianownik z dzisiejszą pandemią.Wojciech Łabuć pisze: ↑2021-08-13, 01:34Dzięki szczepieniom pandemie ospy zmieniały się w sporadyczne epidemie aby ostatecznie skończyć się w latach 70. Zresztą dotyczy to nie tylko ospy.
Ależ określonych efektów ubocznych, które zachodzą raz na dziesięć i raz na sto też nie udawało się określić w tych bardzo dokładnych badaniach. Wychodziły dopiero po wprowadzeniu do obrotu. I już nawet nie chodzi o to. Chodzi o fakt, że w przypadku innych szczepień latami dochodzono do tego, że szczepionka jest bezpieczna, lub na ile jest bezpieczna. Czasami ostatecznie szczepionka nie trafiała do powszechnego stosowania. Tu mamy swego rodzaju loterię i w której to wyciągane są coraz to nowe losy (ostatnio zespół nerczycowy, rumień wielopostaciowy i kłębuszkowe zapalenie nerek). Wszystko zdarza się rzadko, ale założę się, że tym którym się przydarzyło jest wszystko jedno jak często. I właśnie dlatego decyzja o szczepieniu powinna być wynikiem oceny ryzyka, a ta ocena jest różna dla różnych grup. Ot i cała tajemnica, bo grupy o małym lub bardzo małym ryzyku mają czas na sfinalizowanie badań nad szczepionkami. Mogą też wziąć udział w badaniu innych preparatów. To ich suwerenna decyzja, choćby nie wiem jak głupia z punktu widzenia tych, nad którymi wisi widmo śmierci na CoViD, bo są po sześćdziesiątce, mają cukrzycę, nadciśnienie i nadwagę.Wojciech Łabuć pisze: ↑2021-08-13, 01:34Dla osób twierdzących, że obecne szczepienia Covidowe są prowadzone w formie testowania na osobach szczepiących się - poniekąd macie rację ponieważ nie da się przetestować całkowicie szczepionki nawet po zaszczepieniu milionów ludzi. Szczepionki te jednak były przetestowane znacznie dokładniej niż to czym szczepiono nas wcześniej. Niemniej jeśli określone efekty uboczne zachodzą raz na kilkaset tysięcy szczepionek czy kilka milionów to nie jest to możliwe do wykrycia w ramach testów.
Wszelkie formy ostracyzmu zmierzające do pokazania, że takiego prawa nie powinni mieć, budzą moje obrzydzenie i ludzi którzy nieformalnie chcieliby tak zohydzić komuś życie, by postąpił wbrew owej suwerennej decyzji nazywam psychopatami (to termin roboczy, nie wiem czy naukowo słuszny).
Zwykła gra słów. Jeśli ma to dla Ciebie znaczenie to oczywiście przyznam Ci rację. To nie są testy tylko przyjmowanie produktu warunkowo dopuszczonego do obrotu.
No i właśnie błędy i nonszalancja na tym bardzo ważnym etapie budzą poważne i uważam że uzasadnione obawy. Natomiast i tak kluczowy jest czas od zaszczepienia. Nie przez przypadek zażądano częściowych raportów w okresie 8 miesięcy od warunkowego wprowadzenia produktu do obrotu. To czas po jakim wcześniej pojawiały się pierwsze wnioski dotyczące długoterminowe skutków. Ostanie będą po dwóch latach.Wojciech Łabuć pisze: ↑2021-08-13, 01:34I dlatego analizowane są skutki akcji szczepień obecnie i wyłapywane są nowe efekty uboczne. W ilościach jednostkowych jeśli idzie o te poważne.
I tu pojawiały się pytania bez odpowiedzi i dotyczyły wpływu białka S na przełamywanie bariery krew-mózg co wyszło właśnie w czasie badań chorych, więc przy wytwarzaniu białka S w następstwie szczepienia pojawiają się te same pytania. Zwłaszcza, że na samym początku zauważano problemy w zakresie dokonywania iniekcji domięśniowych bez sprawdzenia czy nie trafiają układ krwionośny. Poza tym nikt nie jest w stanie ustalić ile dokładnie białka S wyprodukuje organizm. Ludzie zachwycają się wysokim poziomem przeciwciał, ale tak naprawdę nie widomo do jakiego poziomu się cieszyć, a od jakiego może trzeba się już martwić? W tym kontekście ludzi oczekujących na szczepionki podjednostkowe, gdzie ilość dostarczanego białka jest stała też uważa się za zabobonnych idiotów. A takich, którzy czekają na szczepionki inaktywowane, które dostarczą całego wirusa pozbawionego jedynie zdolności namarzania, ale pozwalającego wytworzyć odpowiedź na każdy element jego struktury uważa się za ciemnogród, bo nie chcą się szczepić od razu. Ozdrowieńców, którzy przyjęli całego wirusa, zdolnego do namnażania i zwalczyli go nakłania się do przyjęcia szczepionki, która dostarcza tylko wzorzec białka S tłumacząc, że to lepsze niż to co już zwalczyli.Wojciech Łabuć pisze: ↑2021-08-13, 01:34Z drugiej strony podobnie jest z Covid. Rzucanie tym co Covid robi i w jakiej skali obecnie jest wróżeniem z fusów. Nie wiemy dokładnie ani jakie są skutki bezpośrednie ani jakie są skutki długoterminowe u osób, które zachorowały.
Są w medycynie dwie bardzo ważne zasady. Pierwsza to: "Po pierwsze nie szkodzić", a druga to "2+2 w medycynie nigdy nie równa nie 4, a gdzieś około 4".
Przebieg choroby się zasadniczo bardzo się nie zmienia. Zmienia się zakaźność, którą i tak określa się umownie na podstawie obserwacji. Problem zawsze polega na tym, że efekty przechorowania CoViD wystąpić mogą tylko u tych co zachorują, a efekty uboczne szczepionek też u tych co nie zachorują, bo szczepi się przecież zdrowych i cechą charakterystyczną jest to, że nie można się odszczepić, ani przerwać szczepienia tak, jak można przerwać leczenie lekiem, który organizm źle toleruje.Wojciech Łabuć pisze: ↑2021-08-13, 01:34Obecnie jest nieporównywalnie mniej niewiadomych odnośnie szczepionki niż odnośnie efektów przechorowania Covid. Z kolejnymi mutacjami to się powiększy.
Ależ dokładnie to pisałem. Bo tak naprawdę CoViD-19 to podstępna choroba i świetnie wykorzystuje wszystkie luki jakie mamy w naszym "systemie obronnym". W tym kontekście również dziwi brak działań, gdzie wykorzystując sytuację i wnioski z pandemii, dąży się do zmiany tych nawyków, które mają wpływ na deficyty odporności. O tym się nie mówi, albo ledwie przebąkuje. Efekt jest taki, że wzrasta liczba otyłych, utrzymują się niedobory witaminy D etc, etc.Wojciech Łabuć pisze: ↑2021-08-13, 01:34Dodatkowo patrząc na kwestię szczepień należy brać pod uwagę, że szczepienia stanowią znacznie mniejszy problem dla osób z różnymi problemami zdrowotnymi.
I tu jest problem, bo ponieważ długoterminowe efekty są nieznane to praktycznie nie ma żadnych przeciwskazań do szczepienia. No może poza anafilaksją, po której zgodnie z wytycznymi producenta (innych jednoznacznych wytycznych nie podaje) nie zostanie podana druga dawka. Pytanie czy zawsze słusznie to już nie wiem, ale tak jest.Wojciech Łabuć pisze: ↑2021-08-13, 01:34Owszem, niektóre problemy są przeciwwskazaniem dla szczepienia jednak są to na prawdę niewielkie części całości populacji i są znane. Wyjątkami znów będą pojedyncze osoby - w różnym stopniu. Jednak dla praktycznie wszystkich osób, dla których Covid stanowi znacząco większe zagrożenie szczepienie jest znacząco mniejszym ryzykiem niż codzienne życie i wynikające z niego ryzyka.
Z jedną mała uwagą. Dane o efektach ubocznych zbierane są nieprecyzyjnie (na pewno u nas, bo w innych krajach jest znacznie lepiej i co jakiś czas coś dochodzi na co inni mogą zwrócić uwagę). Ponadto dane te obejmują krótki czas i nadal nie ma pewności co będzie po zakończeniu określania profilu bezpieczeństwa i skuteczności szczepionek. Jest ryzyko = jest wybór. Nie wiem które teorie spiskowe masz na myśli, ale jakkolwiek tratuję je z przymrużenia oka, nie mówią chyba o absurdach, które wyszyłby jak na razie w statystykach? Tu jestem otwarty na bardziej szczegółowe wyjaśnienie co masz na myśli, bo nawet te skrajne o depopulacji nie mówią o krótkiej perspektywie czasowej.Wojciech Łabuć pisze: ↑2021-08-13, 01:34O ile kwestie szczepień dzieci, od jakiego wieku, jaką szczepionką mogą jeszcze być podstawą do dyskusji to w kwestii szczepienia się dorosłych jest to kręcenie bata z g... Statystyki jakoś nie chcą iść w stronę teorii spiskowych. Liczby zaszczepionych obecnie osób są tak wielkie, że materiał statystyczny jest bardziej niż wystarczający do wyciągnięcia wniosków. Szczepienia są skuteczne i ryzyko poważnych efektów ubocznych jest minimalne.