Marmik pisze:A co jeśli sam fakt nadzorowania egzekwowania zaczyna sprawiać przyjemność?
Niestety pozostaje liczyć na rozsądek policjantów.
Marmik pisze:Zsunięta jak najbardziej może zaszkodzić. Prawidłowo zdjęta nikomu nie zaszkodzi.
Nie doprecyzowałem - przy założeniu, że wychodzimy tylko na spacer, wycieczkę rowerem itd. Zsunięta w takim kontekście po zrobieniu np. zakupów - jasne.
Marmik pisze:Żadne nakazy i zakazy nie zastąpią zdrowego rozsądku. Niestety, władza ma wysokie przekonanie, że obywatele jako zbiorowość tego rozsądku nie mają oraz, że nie można ich poprosić i przekonywać. Głupia tłuszcza. Trzeba ich zmusić!
Żeby noszenie maseczek miało sens, musi to robić większość. Niestety, bez nakazu zapewne nie byłoby to wykonalne. Nawet z nakazem te 20-30% nie nosi lub robi to "na odwal się" (na ulicy, w sklepach itd. na szczęście raczej mniej).
Marmik pisze:Telefon to akurat jest teraz siedlisko wszystkiego
Dezynfekuję po każdym wyjściu, trzymam w foliówce (zmienianej przy okazji dezynfekcji, tzn. po powrocie do domu - świeża), wyjmuję właściwie tylko jak muszę zrobić zdjęcie, do tego na zewnątrz dzwonię/odbieram tylko w ostateczności.
Marmik pisze:to kolejny dowód na to, że z maseczkami z przymusu, będzie jak z ochraniaczami na buty z przymusu.
Mimo wszystko to jednak wyjątki. Większość (na ulicy tak 50-60%, w sklepach 80-90%) nosi poprawnie. Oczywiście na tyle, na ile można stwierdzić wyrywkowo. Co martwi, że ta liczba chyba spada (najlepiej było dzień-dwa po wejściu nakazu) - niestety chyba trzeba ludzi postraszyć...
Marmik pisze:Czy my naprawdę damy radę długo tak żyć?
Moim zdaniem - na pewno z social distancingiem, maseczkami i dezynfekcją da się żyć długo. Ja się przyzwyczaiłem, ba - są aspekty które chciałbym, aby zostały na zawsze (limity w sklepach - w końcu można zrobić zakupy i je spakować bez tłumu i napierających ludzi na kasie). W pewnych sytuacjach, być może na zawsze (np. wyobrażam sobie permanentne utrzymanie maseczek w takich miejscach jak lotniska czy metro). Z pozamykaną gospodarką i ludźmi - nie da się. Zarówno ze względów ekonomicznych, jak i psychologicznych.
Marmik pisze:Już nawet rezygnacja z podawania dłoni sprawia, że rozluźniają się i tak od dawna poluzowane więzi społeczne.
Niestety, ale co zrobić - tak trzeba. Przydałoby się wymyślić jakiś substytut, bo w sumie nawet "żółwik" to trochę za blisko. Zaś "ave" może się źle kojarzyć