Przy czym obecna awantura jest na zasadzie narzucenia woli większości na mniejszość
Post stary, ale uwaga uniwersalna.Z tym, że nasze problemy z UE nie mają kompletnie nic wspólnego z narzuceniem jakieś woli przez większość mniejszości.
Same problemy zaś można by podzielić na dwie strefy. Ta druga rzeczywiście wynika z odmiennych interesów narodowych (czy raczej państwowych), które zawsze były, są i będą. To kwestia naturalna. Tego typu problemy po prostu trzeba jakoś rozwiązywać i tyle. W polityce zawsze będą problemy, bo polityka w większości polega na rozwiązywaniu problemów, sporów pomiędzy takimi czy innymi grupami interesu. Ważniejsza jest ta druga strefa. UE oparta jest na wspólnym rynku. Bez niego UE by nie było, ale i pewno wspólnego rynku nie byłoby bez unijnej "nadbudowy politycznej" (bo historia uczy nas, że sam wspólny rynek rozlatuje się przy pierwszym poważniejszym kryzysie). A wspólny rynek, oparty na zasadach wolnorynkowych, dostępny może być tylko dla państw demokratycznych, bo tylko takie mogą być praworządne. Wspólny rynek zaś wymaga wspólnych zasad prawnych i ich gwarancji przestrzegania. Jeśli więc polskie władze zmieniają ustrój na niedemokratyczny (co wymaga demontażu praworządności), to dla Polski miejsca w UE nie ma. Bo po prostu być nie może. Jeśli zaś władze UE pozwoliłyby funkcjonować w ramach wspólnoty jakiemuś państwu niedemokratycznemu/niepraworządnemu, to źle się to dla UE skończy, bo zakłóci funkcjonowanie wspólnego rynku. Mechanizm prosty jak budowa cepa.
To, że będziemy mieć problemy z UE można już było przewidzieć pod koniec 2015 roku, w związku z awanturą o TK. Jeśli zaś rządzący porządzą dłużej i będą konsekwentnie zmieniać ustrój realizując swe reformy, to polexit (który nawiasem mówiąc już się rozpoczął), jest po prostu nieunikniony.
W UE rządzą psychole wszystkie te powyższe przypadki jednoznacznie pokazują ,że UE to chory system i czas się z stamtąd zwijać .
Gdzie mieszkasz? W Polsce? Bo weź pod uwagę, że nasz szybki rozwój gospodarczy związany był w dużym stopniu z wejściem do UE i udostępnieniem nam rynku unijnego. Eksport odpowiada za 2/3 wzrostu naszego PKB. Po wyjściu z UE eksport siądzie. To będzie trzęsienie ziemi i w dłuższym wymiarze czasowym prawdziwa katastrofa. Co prawda ktoś może powiedzieć, że od 2019 coraz większą rolę odgrywa u nas rynek wewnętrzny, ale to z powodu problemów naszych partnerów i pompowania konsumpcji u nas (za co teraz płacimy). Eksport nadal będzie ważny a bez swobodnego dostępu do wspólnego rynku będzie z tym zdecydowanie gorzej.
To tak jakby chcieć pogodzić Polskę A i Polskę B.
Też da się pogodzić. Zresztą, w dużym stopniu wcześniej godzono.
UE od któregoś momentu (Lizbony) rozpoczeła dziwne procesy standaryzacyjne.
To naturalne. UE zmierza w kierunku państwa federalnego i za bardzo nie ma innego wyjścia. To nie jest cel "na już", ale od tego problemu nikt nie ucieknie. Będzie się go realizować małymi krokami, ale jeżeli wspólny rynek ma przetrwać i przetrwać ma europejska wspólnota, to ja za bardzo innego wyjścia nie widzę. I nie sądzę by to było złe rozwiązanie. Aczkolwiek rzeczywiście, jeżeli ktoś to będzie chciał robić nazbyt szybko, to mogą pojawić się problemy. Ale bez zdrowego rozsądku nic się nie zrobi, więc to w sumie jest uwaga niepotrzebna.
dlaczego Donald Tusk nie potępił do tej pory fit for 55
A niby czemu ma protestować? Od pakietu klimatycznego nie uciekniemy. I to było wiadomo dawno. Więc jeżeli ktoś przespał 6 lat, albo co gorsza czynił coś wręcz przeciwnego niż było trzeba, to co ma do tego Tusk czy w ogóle opozycja? Jeżeli zaś rząd ma problemy, to winien je negocjować. Rząd, nie Tusk, bo tego w rządzie nie ma. A jak się nam polityka klimatyczna UE nie podoba, to możemy blokować, albo po prostu wyjść z UE (do czego zresztą czyni się wstępne przygotowania). Więc w czym problem?