@Wojciech Łabuć
Przecież to jest jakaś niedorzeczność. Nie wiem kto i gdzie pisał tak daleko idące niedorzeczności. Ale nie było kompletnie jakichś antyczeskości w politycy zachodnich mocarstw. Problem mógł częściowo być sprokurowany przez Francję, ale to tylko jak się na to popatrzy w szerszym kontekście. W latach ’30 następuje rozkład systemu wersalskiego i Francja czująca nóż na gardle zaczyna tworzyć nowe koncepcje geopolityczne. Z jednej strony jest to pakt czterech, a na przeciwnym biegunie pakt wschodni stojący w zupełnie sprzeczności do tego pierwszego. Francja za wszelką cenę chce utrzymania stabilizacji w Europie za pomocą narzędzi politycznych. Pakt czterech miał być tym koncertem mocarstw, najwięksi mieli dogadywać się przy jednym stole co do losu maluczkich, przez co nasza polityka zagraniczna od pewnego momentu była dość wyczulona na wszelkie pomysły Francji. No i tu faktycznie się zgadza, że przy takim rozstrzale koncepcyjnym to wiarygodność paktu wschodniego mogła być dla nas problematyczna. Zwracał na to uwagę sam Beck, że pomimo fiaska ratyfikacji tego paktu został zachwiany ład w Europie (albo jakoś to tam ładniej ujął). Dla naszej dyplomacji był to pewnie policzek, bo liczyli na włączenie nas do jako jednego z głównych krajów w ramach paktu bezpieczeństwa (taka koncepcja gdzieś przez chwilę się przewijała), choć zasady były dla nas nie do przyjęcia, to niemniej traktowano nas chociaż jak podmiot. Jedno co trzeba przyznać dyplomacji polskiej to fakt, że właściwie czytali naiwność w polityce ustępstw wobec Niemiec, bo każde jedno wywoływało lawinę nowych roszczeń. Nasz stosunek do Sowietów nie był też tak jednoznaczny jak wielu mądrali tu sugerowało. Świadczą o tym słowa samego Becka do posła z ‘33r:
„Wielkie Mocarstwa są w niemałym kłopocie. Liczą się one z Rosją Sowiecką, ale zaliczają ją do państw odległych. Jeżeli chodzi o Polskę, to znajdujemy się w opinii Mocarstw wśród państw niemających interesów światowych. Ale współpraca Polski i Rosji Sowieckiej wyklucza zastosowanie tych kryteriów, gdyż wówczas stanowimy blok, który jest zbyt blisko centrum Europy, by można było go pominąć. Kontakt w tej sprawie jest dla obu stron jak najkorzystniejszy”
Feliks Frankowski przykładowo uważał, że należało przedstawić własny kontrprojekt. Tu zasadniczo pokutował brak jakichkolwiek chęci strony Polskiej do takich układów. Co też już tutaj przedstawiałem i jak wyglądało podejście Becka do jakichkolwiek alternatywnych pomysłów na politykę czeską. Po prostu temat dla niego nie istniał.
Co do strony czeskiej to jednak próby były. Propozycja ocieplenia stosunków i podpisania paktu przyjaźni wychodziła się zdaje 3 krotnie od strony Pepików. Nie miał to być pakt militarny, bo do tego potrzeba było przełamania w stosunkach między państwami, ale nie kosztowałby nas nic. Mieliśmy takie pakty z Niemcami i ZSRS!
Ostatnie podejście opisał Pilarski:
https://rcin.org.pl/Content/44889/WA303 ... larski.pdf
Dla francuskich dyplomatów uzdrowienie stosunków polsko-czechosłowackich było niezbędnym warunkiem dla funkcjonowania francuskiego systemu bezpieczeństwa w Europie Środkowej(35). Generał Gamelin przekazał Śmigłemu-Rydzowi memorandum Beneša, wyrażające wolę zbliżenia Czechosłowacji z Polską oraz propozycję zawarcia paktu przyjaźni36. Kierujący faktycznie polityką zagraniczną prezydent CSR podkreślił dobrą wolę Czechosłowacji w stosunku do Polski, czego dowodem miało być odrzucenie przez Pragę propozycji przyjęcia sowieckich gwarancji dotyczących Polski. Twierdził, że Czechosłowacja nigdy nie zawarła żadnych układów o charakterze antypolskim (np. w sprawie Małopolski Wschodniej) oraz odrzucił oskarżenia o wspieranie przez Pragę działalności ukraińskich nacjonalistów. Beneš deklarował gotowość strony czechosłowackiej do wznowienia współpracy wojskowej, w przypadku złożenia przez Warszawę zapewnienia, że nie jest ona związana postanowieniami układów skierowanych przeciw CSR.
Przypis:
35 - Zdaniem ambasadora Francji w Warszawie Leona Noëla warunkiem do uregulowania relacji polsko-czechosłowackich było usunięcie z pełnionego stanowiska mln. Becka. J. Ciałowicz, dz. cyt., s. 228.
Za budowanie paktu wschodniego zabrał się Pierre Laval, który zasadniczo przejmuje pałeczkę dopiero od jesieni ’34. Jednym z jego pierwszych ruchów jest wycofanie się cichcem z klauzuli ‘wzajemnej pomocy’, co prawdopodobnie miało uspokoić WB i Niemcy, że pakt jest konstruktem czysto geopolitycznym, a nie wojskowym. Tak samo miało to przekonać Polskę, która w tym wszystkim nie chciała się z pewnością odnaleźć. Związek Sowiecki jednak podpisuje 2 maja układ z Francją, a 10-11 maja wizytę w Polsce składa sam Laval, by mediować w sprawie stosunków czeskich. Beck udał obrażonego i mediacje się zakończyły. Uznając wszelkie próby kontaktu ze stroną Polską za bezcelowe dopiero 16 maja dochodzi do podisania układu między CSR i ZSRS, który okazuje się wodą na młyn dla sanacyjnej prasy. Wydumane zarzuty są tak absurdalne, że w relacji strony czeskiej możemy doszukać się:
Uważał on, iż mln. Beck uległ przekonaniu, że osłabienie CSR będzie oznaczać ograniczenie wpływów Związku Sowieckiego w Europie Środkowo-Wschodniej. Czechosłowacki dyplomata pisał wręcz o antyczechosłowackiej psychozie polskich kręgów rządowych, nienawidzących Czechosłowacji oskarżanej o prześladowanie polskiej mniejszości narodowej. Warunkiem niezbędnym do zmiany stosunków między Warszawą a Pragą było, zdaniem Smutnego, pozbawienie wpływów mln. Becka, Tadeusza Schaetzla (wicedyrektor Departamentu Politycznego MSZ), Ignacego Matuszewskiego (redaktor naczelny „Gazety Polskiej”), Bogusława Miedzińskiego (publicysta „Gazety Polskiej”) i Wojciecha Stpiczyńskiego (redaktor naczelny „Kuriera Porannego”). Pewną nadzieję stwarzała — jego zdaniem — rosnąca rola grupy skupionej wokół Głównego Inspektora Sił Zbrojnych gen. Edwarda Śmigłego-Rydza, niegodzącej się z rzekomo proniemiecką polityką szefa polskiej dyplomacji
Co też znamienne dla całej sytuacji politycznej w tamtych czasach, Pepiki nie mogli rozgryźć o co chodzi Beckowi i co jakichś kryzys to przewijało się, czy czasami nie kolaboruje z Hitlerem albo czy to nie jest jaki jego agent. Stanowisko strony polskiej było jasne i dość ostentacyjnie dawali Francji do zrozumienia o naszej woli, a raczej jej braku:
Poglądami na układ czechosłowacko-sowiecki dzielili się polscy wojskowi ze swymi francuskimi rozmówcami podczas konferencji ewidencyjnej zorganizowanej 18-20 maja 1936 r. w Paryżu. Pułkownik Pełczyński uznał CSR za element antyniemiecki, dodając, że to Praga, uznająca Polskę za zabezpieczenie swego bytu politycznego, winna zabiegać o polską przychylność i rezygnować z działań, które można było postrzegać jako kroki antypolskie
Tak rozumiane zabiegi musiały uzmysłowić Francuzą, że nic z tego nie będzie i geopolityczny projekt paktu wschodniego bez Polski jest niemożliwy. Czesi robili to co można było robić, a ze stroną Polska ewidentnie niczego nie dało się ustalić. O tym jak wyglądała samodzielne myślenia Becka świadczy ten fregment:
„Była chwila, jeszcze za życia Marszałka [w 1933 r., w trakcie dyskusji nad projektem Paktu Czterech], kiedy wydawało się, że potrafimy się z nimi dogadać, już miałem jechać do Pragi, ale Beneš się wykręcił. Brak mu odwagi, boi się z nami związać. To drobny, przemądrzały człowiek”
Czyli póki Marszałek żył to można było próbować i jak to w szczególności było nam na rękę do konkretnej rozgrywki z mocarstwami. Benes faktycznie się wykręcił po tym jak Francuzi wycofali się paktu czterech i nie miał najmniejszego powodu, by próbować jakiejś rewolucji w prowadzeniu swojej polityki, a na co liczył Piłsudski. Beckowi to wystarczyło, by później skwitować, że przecież próbowaliśmy my
I tu wracamy dalej do tej antyczechosłowackiej polityki Francji, gdy jednak w 1938 ciągle sądowano pomoc Moskwy dla Czechosłowacji, a jasne stanowisko Polski po pierwsze co do przemarszu obcych wojsk i braku reakcji z naszej strony. Na przełomie maja i czerwca przemarsz wykluczyła również Rumunia. Dopiero wtedy Francja ostatecznie decyduje się oddać inicjatywę Londynowi, który wojnami nie był kompletnie zainteresowany i preferował politykę ustępstw i koncert mocarstw. Nie wynikało to kompletnie z jakiejkolwiek antypatii, tylko czystych kalkulacji politycznych, gdzie oni niestety nie rozumieli raz polityki Hitlera i że nie można z nim iść na ustępstwa, a po drugie kompletnie nie rozumieli sytuacji Europie Środkowo-Wschodniej. Zabrakło szerszego przeglądu sytuacji i tego jaki wpływ będzie miało Monachium na wzmocnienie Niemiec.
Najogólniej stosunki pompowane przez prasę sanacyjną posumowuje właśnie Pilarski:
Wypowiedzi polityków sanacji i publikacje pism związanych z tym obozem cechowały w latach 1935-1938 niechęć do Edvarda Beneša i przyjmowanie z nieufnością deklaracji czechosłowackich polityków zapewniających o swej dobrej woli i chęci zażegnania napięć w relacjach z Polską.
Przy czym musiał uczciwie przyznać, że:
Interesujące wnioski nasuwają się po analizie publikacji pism reprezentujących poglądy ugrupowań pozostających w opozycji do rządów sanacji. Stronnictwa te (socjaliści, narodowi i chrześcijańscy demokraci oraz ludowcy), opowiadając się za zbliżeniem polsko-czechosłowackim, bagatelizowały problem istnienia silnych powiązań łączących Pragę z Moskwą. Ze zrozumieniem przyjęto czechosłowacko-sowiecki układ z maja 1935 r., nie dawano wiary doniesieniom prasy oficjalnej o budowie w Czechosłowacji sowieckich baz wojskowych mających ułatwić w przyszłości podbój Europy. Ignorowano również pogłoski mówiące o narastającej popularności komunizmu w Republice — co ciekawe, wątku tego nie podejmowała prasa narodowej demokracji i chadecji, znana z niechęci do tej ideologii. Dopiero w okresie nasilenia kryzysu czechosłowackiej państwowości w końcu lat trzydziestych uznano, iż warunkiem porozumienia Rzeczypospolitej z Republiką Czechosłowacką miała być rezygnacja Pragi z sojuszu łączącego ją ze Związkiem Sowieckim — postulat ten szczególnie często pojawiał się w publicystyce endeckiej. Podobnie jak główny nurt sanacji, przedstawiciele partii opozycyjnych domagali się realizacji koncepcji multilateralnego sojuszu łączącego państwa Europy Środkowo-Wschodniej, postulując rzecz jasna udział w nim Czechosłowacji
I tak to wyglądało z tą stałością poglądów politycznych i linii polityki zagranicznej. Oczywiście sanacja swoją stałość osła miała, ale w poważnej polityce chyba nie o to chodzi, prawda? Ostatecznie sprawdziły się słowa Masaryka o tym, że nie będzie Czechosłowacji bez Polski i na odwrót. I faktycznie to Blaha miał największy wpływ na pojmowanie tej kwestii w Czechach i on był autorem sławnego „bez kolaboracji wojskowej z Polską, Czechosłowacja nie może wytworzyć żadnego planu operacyjnego”. Geopolityczny błąd obozu sanacyjnego skutkował ostatecznie przegraną w tej całej rozgrywce.
Na poziomie polityczynym to wiadomo jest takie lellum pollelum, że nawet wynik 27:1 można kreować jako sukces. Na płaszczyźnie militarnej niestety są suche liczby potencjałów, strategicznych kleszczach itd. Próbując rekonstruować te różne decyzje sanacji należy zwrócić uwagę jakie mieli oni cele polityczne i czy je osiągnięto. No niestety nie osiągnięto żadnych z postawionych sobie celów i po raz kolejny to obrońcą tej polityki podkreślam, że cele nie zostały osiągnięte, a założenia do tej polityki okazały się kompletnie błędne. To, że ostatecznie i Wielka Brytania, i Francja zrozumiały, że nie ma mowy o polityce ustępstw wobec Hitlera to za mało, bo i bez nas o tym by się przekonali. Polska w tym okresie wykonywała masę dziwnych ruchów i zafiksowała się na koncepcji sojuszu militarnego z Węgrami i Rumunią, które konsekwentnie były rozgrywane przez stronę niemiecką. Węgry nie chciały się opierać na wątpliwych deklaracjach Rumunów, a od Polski zostali definitywnie odcięci i strategicznie byli w tak samo beznadziejnej sytuacji jak my. Tylko naiwność Becka mogła mu podpowiadać, że po rozpadzie Czechosłowacji ‘jakoś to będzie’. Nie miało prawa być. To były jakieś rojenia, a nie przemyślana polityka zagraniczna. Szerzenie bredni, że wszystko zależało od Francji jest mało poważne, bo tak nie było i nasza rola w tym wszystkim cały czas była kluczowa. Hitler skorzystał z gamoniatowatości państw zachodnich i dokładnie przeczytał politykę Becka, równie gamoniowatą. Na płaszczyźnie politycznej to nie tylko Francja i WB, ale w szczególności my zostaliśmy rozegrani przez Hitlera jak dzieci. Wy teraz próbujecie udowadniać, że tak trzeba było, chociaż wiadomo i jest czarno na białym, że graliśmy tak jak tego Hitler oczekiwał.
SmokEustachy pisze: ↑2021-07-08, 02:02
Wańkowicz przycisnął Becka w Rumunii i ten wyznał, że miał nadzieję do wiosny 1939 roku że Niemcy pójdą na Bałkany. Po co? Nie wiem.
To była jedno z podstawowych założeń naiwnej polityki Becka. Święcie wierzył, że jak Hitler zdobędzie Czechosłowację to sprawdzi się nasza polityka równowagi, a oni pójdą niby na Bałtkany. Ten człowiek tak po prostu funkcjonował. Potrafił udumać sobie jakieś niedorzeczności i później w ramach tego realizować politykę zagraniczną. Jak się skończyło to wiemy