Co sie działo na okręcie?

Moderatorzy: crolick, Marmik

Grom

Post autor: Grom »

Niekoniecznie wierzyłbym stronie www.uboat.net we wszystko co jest tam napisane. Osobiście konfrontuję informacje zawarte tam z www.ubootwaffe.net oraz kilkoma źródłami książkowymi. ubootwaffe.net jest o wiele bardziej wiarygodny o czym mogłem się przekonać niejednokrotnie.
natomiast Lemp był w stopniu Oberleutnant zur See
I dlatego, że nie posiadał odpowiedniego doświadczenia oraz odpowiadającego temu stopnia storpedował statek pasażerski zanim go zidentyfikował ?
Po trzecie, moja krótka kariera wojskowa pozwala mi wyrazić opinię - nie wiem na ile słuszną - że dowódca jednostki trzyma sztamę
Mój związek z wojskiem jak i doświadczenie wyniesione satmtąd podpowiada mi, że dobry dowódca nie trzyma z nikim. Stoi ponad podziałami w małej społeczności jaką jest w tym przykładzie załoga okrętu. Każdy kto wdaje się w rozgrywki personalne z podwładnymi poprostu nie potrafi zapanować nad nimi. Jak narazie nie zauważyłem, ze Kłoczkowski nie wdawał się w rozgrywki i poróżnianie podwładnych przez promowanie lepszych od równych. Za to w UK sytuacja stała się nabrzmiała.
Po czwarte, skoro przed wojną stosunki na Orle były OK, to kiedy się popsuły???
Bardzo dobre pytanie. No właśnie. Jesli stosunki międzyludzkie na okręcie w czasie pokoju były dobre (jak można wnioskować) to kiedy się popsuły ? Czy podczas kampanii wrześniowej ? Podczas incydentu Tallińskiego ? Czy może dopiero pomiędzy Tallinem, a UK ?
sys
Posty: 2
Rejestracja: 2004-09-13, 16:19

Post autor: sys »

...nie wiem jaki jest dokładny profil Grudzińskiego ale być może sytuacja została popsuta po wyjściu z portu Talińskiego, być może Grudziński właśnie budował koło siebie grupę która będzie tylko mu wierna, natomiast wielbiciele Kłoczkowskiego (znał już przecież załogę) byli odsuwani na dalszy plan... zgadzam się z tezą, że dowódca na tak delikatnym organizmie jak OP nie może utożsamiać się z nikim ale być sprawiedliwy, obiektywny, nie może powodować podziału na lepszych i gorszych...musi być coś więcej niż ojcem...oczywiście może mieć osoby przychylne jak i przeciwników jednak nikt nie może takiemu dowódcy zarzucić stronniczości...
... Być może Grudziski nie potrafił zbudować tego samego wokół siebie...dla niego byli równi i równiejsi o czym dobitnie świadczy sprawa nadanych odznaczeń co już nasuwa podejrzenia, że cos tam było nie tak... podzielił załogę wspólnie zamkniętą w jednej "rurze" na bohaterow i ...mocnego słowa się chwycę...tchórzy. Nawet nie chcę myśleć co tam się dzialo po odznaczeniach...(tu posiłkuję się książką Pertka, która nie podaje jednak wyjaśnienia czym kierowano się podczas nadawania odznaczeń)
...Trzeba być sprawiedliwym w osądach, i skoro część dowodów interpretuje się na niekorzyść Kłoczkowskiego to dlaczego część dowodów nie można w ten sam sposób interpretować na niekorzyść Grudzińskiego...
Awatar użytkownika
karol
Posty: 4062
Rejestracja: 2004-01-05, 12:52

Post autor: karol »

no dobra, jeśli nie wiesz dokładnie, czy nie wiesz wcale (bo to bez różnicy), to po co gdybasz? Napisz wyraźnie, że według Twojej intuicji Grudziński zbudował coś tam, tak będzie bezpieczniej, nie uważasz? Ja na przykład w jakiejś książce przeczytałem takie zdanie na temat Grudzińskiego: "Kapitan Grudziński tak wbił się w pychę, że myślał..." więcej nie będę przytaczał, bo po dokładnym sprawdzeniu sprawy okazało się, że to była plotka w środowisku podoficerskim, które, co wielokrotnie podkreślał Marek T., było wylegarnią różnych dziwolągów na temat PMW.
Użytkownik nieaktywny, ale gadatliwy.
sys
Posty: 2
Rejestracja: 2004-09-13, 16:19

Post autor: sys »

karol pisze: ...Napisz wyraźnie, że według Twojej intuicji ....
... dziwne, ale przecież tak to ująłem.

...skoro wszyscy przebrnęli bohatersko drogę z Talina do Anglii, to dlaczego nie wszyscy dostali odznaczenia?...nie uważasz, że to mogło spowodować rozłam w załodze? ... albo inaczej, co gorsze może własnie rozdanie odznaczeń było już tylko wynikiem rozłamu wsród załogi...
...oczywiscie są to moje domysły,nie byłem tam, i wszelkie moje rozważania opierają się na relacjach, które mogę uznać jako mało lub wielce prawdopodobne...
Awatar użytkownika
karol
Posty: 4062
Rejestracja: 2004-01-05, 12:52

Post autor: karol »

Otóż nie. Okręt to nie komuna i zasada wszystkim równo jest krzywdząca dla wybitnych członków załogi. Po drugie, gdzie w tym rejsie jest bohaterstwo, jeden malutki przykład poproszę! Bo ja po prawdzie dałbym odznaczenie tylko nawigatorowi i DO za doprowadzenie okrętu przez Sundy, nic ponadto. Ale nie za bohaterstwo, tylko za pójście trudniejszą drogą, mając Stockholm za linią widnokręgu...
Użytkownik nieaktywny, ale gadatliwy.
sys
Posty: 2
Rejestracja: 2004-09-13, 16:19

Post autor: sys »

karol...powiem szczerze chciałem Ci odpowiedzieć starą formułką, że jak to?-przecież wszyscy płynęli, nadstawiali karku, okręt to może i nie komuna ale nikt jak już płynął nie miał okazji się wycofać i wszyscy musieli dawać w "jedną rurę" solidarnie... to nie była misja do której zglosili się nieliczni...jak podaje komandor Romanowski" nikt nie jechał jako pasażer"- no ale Romanowski był na Wilku i być może nie wiedział co naprawdę zaszło na Orle, chociaż pewnie wiedzieć mógł na tyle by bronić zasady "jeden za wszystkich wszyscy za jednego"...zresztą sam Pertek ocenił, że cała ta sytuacja napewno "nie mogła dodatnio wpłynąć na spoistość załogi"...
...jednak zaraz po tym pomyślalem, że może Pertek nie miał dostatecznych informacji jak tam było naprawdę, może rzeczywiście część załogi była przeciwna, wzięta siłą, pogodziła się z internowaniem i chciała pozostać razem ze swym jeszcze kapitanem Kłoczkowskim w Talinie...
... według Ciebie ucieczka z portu nie była czymś wybitnym, zasługującym na odznaczenie, nazwaniem tego bohaterskim czynem? ... przecież ucieczki tego typu nie zdażały się często lub można by rzec wogóle (nie mam tu danych)...ale zgoda, skoro za takie coś odznaczenia powinny przypaść tylko Kapitanowi OP -w myśl zasady, że kapitan(w tym momencie już Grudziński) wydał rozkaz ucieczki natomiast reszta miała jedynie go posłusznie wykonać, oczywiście wtedy kapitan miał prawo w takiej sytuacji dać również odznaczenie każdemu naprawdę zasłużonemu choćby Mokrskiemu za mapę... jednak kłóci się z tym że odznaczenia dostali wszyscy oficerowie- zaszczyt ten jak przeczytałem nie ominął choćby "nawet tych mniej aktywnych"...i tu rzeczywiście znalazłem zdanie co mnie zastanowiło - Pertek dodaje, że załoga "przecież w przeważającej części stanęła na wysokości zadania w dniach wielkiej próby"- a więc może coś słynny autor wiedział jednak przez wzgląd na pamięć o załodze tego nie ujawnił w swej książce, i wynika z tego że może, jednak nie wszyscy!...czyli Grudziński mógł jednak mieć prawo nadać wybiurczo medale...

... pewnie co innego gdyby Orzeł podzielił los Sępa albo co gorsza Orła stracono by podczas tej brawurowej i do końca nie przemyślanej, skleconej na prędce akcji, pewnie czyn ten nazwany byłby jako nie potrzebny, i skazany odrazu na porażkę... no ale jak widać załoga miała szczęście, udało się i choćby dlatego możemy zadawać teraz te wszystkie pytania i je analizować... poprostu chcę się dowiedzieć czy odznaczenia były przyczyną czy już wynikiem napięc wśród załogi...

...również czekam na publikację Groma, jednak przez ten czas postaram się trochę odczarować po świeżo co przeczytanej słynnej książce J.Pertka przy lekturze B. Karnickiego...
ODPOWIEDZ