Analogie

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
Ksenofont
Posty: 2105
Rejestracja: 2004-12-27, 23:28
Lokalizacja: Praga

Analogie

Post autor: Ksenofont »

Witam!

Czytaliście ksiażkę Wolfganga Hirschfelda, Ostatni U-boot (Gdańsk 2008)?

Całkiem miło się tę książkę czyta, lecz na uwagę zasługuję sprawa Heinricha Bleichrodta, dówódcy U-109.

Bleichrodt, as Ubootwaffe, przeżył na Atlantyku załamanie nerwowe i - wbrew rozkazom BdU - wrócił do bazy. Sprawie poświęcono cały załącznik (ss. 286-293) - są tam m.in. treści korespondencji pomiędzy U-109 i BdU.
Warto zajrzeć.
Bleichrodt dostał ostatecznie przydział na lądzie (dca 22. Flotylli w Gdyni).

http://en.wikipedia.org/wiki/Heinrich_Bleichrodt
http://www.uboataces.com/history-personalities.shtml

Jakie znamy inne sytuacje, w których dca rozchorował się w czasie akcji?

Pozdrawiam
Ksenofont
Myślisz, że było zagrożenie, które im umknęło; problem, którego nie poruszyli; aspekt, którego nie rozpatrywali; pomysł, na który nie wpadli; rozwiązanie, którego nie znaleźli?!?
Obrazek
Awatar użytkownika
fdt
Posty: 1644
Rejestracja: 2004-01-04, 15:49
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: fdt »

Having been a distinguished officer, Bleichrodt broke down at sea on December 26 1943 and requested an immediate return to port. BdU denied his request but on Decemer 31 1943, he insisted and handed command to his 1WO who took U-109 back to St. Nazaire. He was later transferred to a training job where he was promoted in July 1944 and given commaned of the 22nd U-boat Flotilla at Gdynia.
Jeżeli są tu jakieś analogie to tak luźne jak z tymi samochodami co je rozdają w Moskwie.
Awatar użytkownika
Ksenofont
Posty: 2105
Rejestracja: 2004-12-27, 23:28
Lokalizacja: Praga

Post autor: Ksenofont »

Witam!
fdt pisze:Jeżeli są tu jakieś analogie to tak luźne jak z tymi samochodami co je rozdają w Moskwie.
Rowerami.


Sugeruję jednak zajrzenie do książki, a nie opieranie się na... Wikipedii?...

Sprawa Bleichrodta jest o tyle interesująca w kontekście Kłoczkowskiego, że i tu, i tu mamy chorego dowódcę; i tu, i tu mamy korespondencję z wyższym dowództwem; i tu, i tu mamy przekazanie obowiązków zastępcy...

Warto jest prowadzić badania porównawcze.

Chociażby po to, żeby czytelnicy książek Borowiaka byli świadomi, że takie problemy miały i inne marynarki. ;)

Albo po to, żeby opatrzyć tekst artykułu małym przypisem. :D

Pozdrawiam
Ksenofont
Myślisz, że było zagrożenie, które im umknęło; problem, którego nie poruszyli; aspekt, którego nie rozpatrywali; pomysł, na który nie wpadli; rozwiązanie, którego nie znaleźli?!?
Obrazek
Awatar użytkownika
fdt
Posty: 1644
Rejestracja: 2004-01-04, 15:49
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: fdt »

Ksenofont pisze:Witam!
fdt pisze:Jeżeli są tu jakieś analogie to tak luźne jak z tymi samochodami co je rozdają w Moskwie.
Rowerami.

Sugeruję jednak zajrzenie do książki, a nie opieranie się na... Wikipedii?...

........
Rowery to kradną.... :P a tekst jest z linka który sam podałeś :P .
deglock
Posty: 569
Rejestracja: 2004-01-14, 14:47

Post autor: deglock »

Jeżeli potraktujemy alkoholizm jako chorobę to jest kilka ciekawych przypadków we flocie radzieckiej.
Na Morzu Czarnym pijany dowódca Szcz-201 kpt. lejtnant A. I. Striżak wpakował okręt na mieliznę co spowodowało uszkodzenie jednostki. Oczywiście stanął przed trybunałem, który skazał go na degradację i skierował do batalionów karnych.
Ponieważ jednak służba na radzieckich okrętach podwodnych sama w sobie była traktowana jako wybitnie niebezpieczna Striżak powraca do sił podwodnych jako dowódca kolejno M-113, M-120 i Szcz-215. Swoją służbę kończy jako kpt II rangi. Znaleźć można także kilka przypadków chorób umysłowych, kończących się samobójstwami, szczególnie po upadku Sewastopola. Wydaje mi się że w WMF lekarstwem na wszystkie choroby były trybunały i karne kompanie (w najlepszym razie).
Awatar użytkownika
Grom
Posty: 405
Rejestracja: 2008-03-12, 00:15

Post autor: Grom »

deglock pisze:Jeżeli potraktujemy alkoholizm jako chorobę to jest kilka ciekawych przypadków we flocie radzieckiej.
Mam nieodparte wrażenie, że próba takiego porównania skończyłaby się dorobieniem uzależenienia alkoholowego biednemu Kłoczowi. Choć przyznaję, że Kseno zwrócił moją uwagę. Literatura już jest w drodze.
Awatar użytkownika
Grom
Posty: 405
Rejestracja: 2008-03-12, 00:15

Post autor: Grom »

Ponieważ jestem nie tylko zażarty w dyskusjach, ale również bardzo pamiętliwym zwierzęciem. Pozwolę sobie przypomnieć jeszcze jedną analogię gdzie ponoć POWAŻNY historyk wojskowości udawadniał, że:
U1 pisze:Problem jedynie w tym, że w książce Fleishera (dysponuję wydaniem angielskim)... nie ma tego, o czym pisze Grom. „Diagram”, na który powołuje się autor dotyczy nie zwalczania okrętów podwodnych, ale użycia tzw. Prallscheibe – specjalnego dysku montowanego na nosie bomby i zapobiegającego rykoszetom od powierzchni morza przy zwalczaniu OKRĘTÓW NAWODNYCH. Wynalazek ten był całkowicie nieprzydatny do zwalczania okrętów podwodnych m.in. z powodu braku odpowiednich celowników lotniczych (bomba po „wejściu” do wody pokonywała jeszcze kilkadziesiąt metrów) oraz braku możliwości ustawienia głębokości wybuchu. Bowiem - wbrew temu, co pisze Grom - Niemcy nie dysponowali (przynajmniej w roku 1939) zapalnikiem „ciśnieniowym” do bomb lotniczych. Gdybyś Gromie miał chociaż w rękach książkę, którą „cytujesz” doczytałbyś w niej bez problemu, że bomby te wyposażone były w „standardowy”, elektryczny zapalnik uderzeniowy El.AZ (38 ) ustawiany z pięciosekundową zwłoką (wybuch na głębokości 10-15 metrów).
Aby nie było, że piszę jak emocjonalnie zaangażowany przyznaję, że U1 miał rację. Niestety tylko po części. Oto skan wspomnianego diagramu
Obrazek

Otóż rzeczywiście jest przyspawany stabilizator, ale według U1 koronnym dowodem na to, że SC-250 z Prallscheibe jest chyba tylko rysunek jednostki nawodnej. Na diagramie dobrze widać, że eksplozja następuje na głębokości 20 metrów! Jednak mam małą prośbę do U1: by na przyszłość oprócz chwalenia się, że posiada Pan książkę i zna diagram, również ją przeczytał:
Obrazek

Tak więc szanowny Panie mimo, iz rzeczywiście nie posiadałem tej książki i popełniłem pomyłkę pisząc o zapalnikach ciśnieniowych, w chwili kiedy ją już dostałem udało mi się udowodnić to co chciałem. No chyba, że Fleischer pisze bzdury. Na temat prosowieckości rozwodzić się nie będę bo nie czas na to, ale to też już zostało rozwikłane. Głównie ploty i bzdury, obozowe famy etc etc etc.
Wracając do porównania ? Tak Kseno myślę, że to dobry pomysł, żeby potem nam nikt nie zarzucał, że tylko w PMW słaby materiał ludzki był.
Bukowa
Posty: 338
Rejestracja: 2006-07-19, 15:54
Lokalizacja: Bukowa

Post autor: Bukowa »

Witajcie!
Do stosownych porównań proponuję jeszcze "Bunt na okręcie"- Hermana Wouka. To ten od "Wojna i pamięć".
Znakomicie się czyta. Historia dotyczy (ponoć autentycznego) buntu na okręcie US Navy co uprawnia do porównań z naszymi przypadkami w PMW.
Pozdrawiam
Robert
ODPOWIEDZ