Ekspedycja Orzeł Nasze Morze [maj 5/2008] - list otwarty

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
Grom
Posty: 405
Rejestracja: 2008-03-12, 00:15

Ekspedycja Orzeł Nasze Morze [maj 5/2008] - list otwarty

Post autor: Grom »

Jak doniosły mi jaskółki redakcja Naszego Morza nie wypuściła listu otwartego, który napisałem po zapoznaniu się z artykułem Pana Tomasza Falby p.t. Ekspedycja Orzeł opublikowanego w numerze 5/2008. Zatem korzystając z prawa użytkownika publikuję list otwarty na łamach FOW.


Tu zaczyna się treść listu:

„Pechowy okręt pechowy dowódca”

Informacje o wyprawie w poszukiwaniu wraku O.R.P. Orzeł obudziły nadzieje społeczności shiploverów w Polsce i za granicą. Wszyscy życzą MAP’owi powodzenia, czego wyrazem miał być zapewne artykuł pod tytułem „Ekspedycja Orzeł” autorstwa Pana Tomasza Falby opublikowany na łamach Naszego Morza [maj 5/2008]. Na próżno szukać w nim bliższych informacji o samej wyprawie czy rozmów z członkami MAP. W samym środku zainteresowania Pana T.Falby zamiast dzielnych poszukiwaczy i ich wyprawy znalazła się sprawa byłego komandora podporucznika Henryka Kłoczkowskiego. Artykuł nie tylko, że jest ubogi w informacje dotyczące samej wyprawy, to na dodatek w części najbardziej „sensacyjnej” wyraźnie obciążony wnioskami, płynącymi z bezkrytycznej lektury prac Pana Mariusza Borowiaka. Już od pierwszych słów poświęconych najlepszemu oficerowi broni podwodnej w przedwojennej Polsce, autor przypuszcza frontalny atak na postępowanie Kłoczkowskiego. Po raz kolejny czytamy o spóźnialskim Kłoczkowskim, który najpierw opuścił wyznaczony sektor, a następnie oświadczył, że jest chory i popłynął do odległego Tallina. Nie jest tajemnicą, że w środowiskach shiploverów od dwóch lat toczą się zażarte dyskusje nad sprawą byłego komandora Henryka Kłoczkowskiego. Wszystko zostało zapoczątkowane przedsięwzięciem Szanownego Koleżeństwa z internetowego Forum Okrętów Wojennych, którzy w ciągu dwóch dni zorganizowali akcję odkupienia dokumentów O.R.P. Orzeł na aukcji Ebay. Wprawdzie akcja w sieci nie była tak spektakularna jak przedsięwzięcie MAP’u, ale jej skutkiem po raz pierwszy grupa osób mogła zapoznać się z przebiegiem procesu, zeznaniami świadków i samego oskarżonego H.Kłoczkowskiego. To spowodowało, że kilku spośród Kolegów rozpoczęło badania nad sprawą Henryka Kłoczkowskiego. W trakcie tych poszukiwań, znana historia Orła rozsypała się na drobne kawałki. Oskrażenia H.Kłoczkowskiego jakimi operuje tak autor artykułu jak i Pan Mariusz Borowiak w większości pochodzą z ksiązki B.Romanowskiego „Torpeda w celu”, którą już dziś ze stoickim spokojem można odłożyć na półkę z baśniami. Dość powiedzieć, że Bolesław Romanowski nie był członkiem załogi Orła, a w związku z tym nie można go uznać za źródło wiarygodne ponieważ nie był świadkiem wydarzeń przez siebie opisywanych. Jak wykazały badania nad historią O.R.P. Wilk nasz dzielny podwodniak lubiał bajać i przerysowywać wydarzenia, vide spotkanie z ciężkim krążownikiem Hipper. Wszelkie relacje ustne, czy też listy prywatne są przesiąknięte plotkami, pogłoskami i domysłami krążącymi w środowisku oficerów PMW. W takim materiale prawdy nie uświadczy. Pan Tomasz Falba, nie tylko opiera się na oskarżeniach wyssanych z palca, ale sprytnie wmanewrowuje całą załogę okrętu do swoich tez. Nadmienić należy, że pięciu członków, w sekrecie przed resztą załogi podniosło oskarżenia przeciwko H.Kłoczkowskiemu i ujmując je w formie „oświadczenia” rozpoczęło niszczenie autorytetu swojego byłego dowódcy. Reszta przybyłej do Wielkiej Brytanii załogi Orła na temat Kłoczkowskiego nie wypowiedziała złego słowa. Natomiast pozostali przy życiu podoficerowie Orła bronili swojego byłego dowódcy zeznając przez szereg lat. Jako osobnik, który niejednokrotnie przeczytał akta procesowe w sprawie Henryka Kłoczkowskiego od deski do deski. Wziąłem do domu kopie każdej strony, a nie tylko pasujących do mojej historii dokumentów. Wielokrotnie też zadawałem sobie pytanie czy już nie pora przerwać bajopisania o dziejach okrętu podwodnego O.R.P. Orzeł i sprawie Henryka Kłoczkowskiego.

Historia Orła i Kłoczkowskiego - znana czy nieznana ?

Po ogłoszeniu mobilizacji, od dnia 24 sierpnia 1939 roku okręt podwodny O.R.P. Orzeł stał w basenie numer 1 Portu Wojennego na Oksywiu. Ze względu na prowokacyjne loty samolotów niemieckich na przycumowanych w porcie jednostkach ogłoszono pogotowie przeciwlotnicze. Gdy nad ranem dnia 1 września 1939 roku nadleciały niemieckie samoloty rozpoznawcze, Orzeł tak jak i inne okręty otworzył do nich ognień. Podczas nalotu H.Kłoczkowski wraz z całą załogą przebywał na okręcie, co zostało ustalone ponad wszelką wątpliwość. Po nalocie H.Kłoczkowski udał się do budynku Dowództwa Floty, gdzie przez telefon otrzymał rozkazy od kmdr.A.Mohuczego. Okręt opuścił port wojenny w Gdyni nie później niż o godzinie 6:35. 20 minutowe opóźnienie w stosunku do O.R.P. Wilk mogło wyniknąć z powstałego zamieszania ponieważ większość okrętów stojących w porcie oddało cumy jednocześnie. Skutkiem tego Orzeł musiał opuścić port przez wyjście północne.
Zgodnie z treścią rozkazów, Orzeł miał operować w sektorze ograniczonym od wschodu linią „Stara Latarnia Jastarnia – Pława Neufährwasser” (około 1.5 mili na północ od ujścia Martwej Wisły). Autor niestety zignorował odkrycia ostatnich lat, bowiem dokładna treść rozkazów dla okrętów podwodnych jest znana od stycznia 2007 roku, kiedy Pan Radosław Wysocki na łamach MSiO [Numer.1(61)/2007] opublikował artykuł „Tajne koperty z polskich okrętów podwodnych”. Artykuł ten powstał na podstawie kompletu rozkazów z O.R.P. Wilk, który znajduje się w archiwum londyńskiego IPMS. Mało znanym faktem jest, że Orzeł patrolujac w swoim sektorze natknął się dwukrotnie na Wilka, który nie przebywał ani w swoim sektorze ani w rejonie ładowania baterii. Trzeba podkreślić, że żaden z okrętów podwodnych operujących w ramach planu „Worek” nie operował w nim na stałe. Po wybuchu wojny za sprawą kontrakcji niemieckich sił zop, polskie okręty podwodne dość szybko zostały wypchnięte ze swoich sektorów. Wyjątkiem okazały się Wilk i Orzeł. Wilk notorycznie wchodził w sektor Orła czym narażał się na storpedowanie, zaś Orzeł opuścił swój sektor na wyraźny rozkaz podejścia do Gdańska. Rankiem 4 września 1939 roku, w trakcie wykonywania rozkazu Dowództwa Floty na Helu, Orzeł wyminął nieistniejące pole minowe na granicy swojego sektora, a następnie wpłynął w miny postawione dzień wcześniej przez Wilka. Jakby tego było mało, okręt natknął się na niemieckie jednostki zop, które przeszukiwały wody Zatoki Gdańskiej. Orzeł mając zamkniętą drogę do Gdańska, oraz zaminowaną drogę do Zatoki Puckiej zaczął wycofywać się na północ.

Zupełnie niezrozumiałym jest co autor miał na myśli pisząc, że „Kłoczkowski wykonał rozkaz połowicznie”. Bazując na skromnym doświadczeniu jakie wyniosłem z wojska wiem, że rozkazy albo się wykonuje, albo nie. Nie istnieje coś co można nazwać połowicznym wykonaniem rozkazu. Abstarchujac od tego sformułowania, z dokumentów wynika jasno, że okręt w dniach od 1 do 4 września 1939 roku przebywał w swoim sektorze, a opuścił go na wyraźny rozkaz Dowództwa Floty, nakazujący zbliżenie się do Gdańska o czym pisałem wyżej. Tego samego dnia Szef KMW, kadm.J.Świrski zorientowawszy się, że okręty podwodne wciąż tkwią w sektorach planu „Worek”, rozkazał kadm.J.Unrugowi natychmiastowe wysłanie okrętów na linie komunikacyjne pomiędzy III Rzeszą, a Prusami Wschodnimi. Kiedy wieczorem o godzinie 20:55 dnia 4 września po pięciu godzinach nieustannego bombardowania Orzeł wynurzył się na północ od sektora Rysia, z pokładu wysłano komunikat informujący o stanie okrętu, aktualnej pozycji oraz zamiarze odejścia dalej na północ w celu zaatakowania linii komunikacyjnych nieprzyjaciela i dokonania niezbędnych napraw. Z zeznań jednego spośród członków załogi wynika, iż był on świadkiem kiedy oficer wachtowy meldował potwierdzenie przyjęcia tego telegramu oraz zgody z Helu. Orzeł odszedł w rejon Gotlandii gdzie nocami załoga próbowała dokonać napraw. Dokonano także dokładnego określenia pozycji, bowiem przyrządy nawigacyjne zostały zatrzymane w czasie bombardowania. W okolicach Gotlandii okręt przebywał do wieczora 7 września 1939 roku. Kiedy na poklad dotarł rozkaz zmiany sektorów, Orzeł oprócz Wilka, jako jeden z dwóch okrętów objął swój sektor. Fakt ten został potwierdzony przez członków załogi Orła. Trzej członkowie załogi potwierdzili, że okręt do chwili odejścia w kierunku Tallina patrolował sektor u wybrzeży Prus Wschodnich. Spostrzeżenia swoje oparli między innymi na mapach morskich, informacjach udzielnych im przez oficerów i obserwacji otoczenia zewnętrznego z kiosku. To właśnie w tych zeznaniach dowiadujemy się, że wachty sygnałowe Orła dostrzegły „światło latarni Bürsterort”. Nazwa tego półwyspu jest nieprzypadkowa. Zgodnie z dokumentami PMW właśnie tam leżała wschodnia granica sektora Orła.

S/S Bremen – statek widmo ?

Polskie okręty podwodne operujące na Bałtyku we wrześniu 1939 roku, były objęte bezwzględnym obowiązkiem przestrzegania zapisów Protkołu Londyńskiego z 1936 roku. Zgodnie z wymogami tego protokołu, okręt podwodny chcący zaatakować napotkany statek handlowy nieprzyjaciela musiał się wynurzyć, dokonać zatrzymania, a następnie umożliwić zejście załogi i osób cywilnych do łodzi ratunkowych. Trzeba powiedzieć otwarcie, że bezwzględne respektowanie wymogów Protokołu Londyńskiego w warunkach Bałtyku, polskim okrętom podwodnym całkowicie odebrało jakiekolwiek możliwości zwalczania żeglugi nieprzyjaciela. Wspominam o tym przy okazji owego zbiornikowca „Bremen”, którym Pan Tomasz Falba posługuje się opisując rzekome tchórzostwo H.Kłoczkowskiego. Ironią losu S/S Bremen w tym czasie zawinął do Murmańska, gdzie przypłynął z Nowego Jorku, uciekając przed krążownikami adm.Frobesa. W 2008 roku, dobie internetu, swobodnego obiegu informacji, oraz dostępie do rejestrów Lloyda, sprawdzenie jednostki o tej nazwie nie nastręcza trudności. Wypada zatem napisać, że jednostka o nazwie Bremen to nie zbiornikowiec tylko zwycięzca „Błękitnej Wstęgi Atlantyku” zwodowany w 1929 roku, mierzący sobie ponad 280 metrów transatalntyk.

Dlaczego Tallin ?

Treść komunikatu radiowego z Dowództwa Floty, którym rozkazano zejście H.Kłoczkowskiego z okrętu została odtworzona w trakcie procesu. Rozkaz pozostawiał dowodzącemu Orłem dwa wyjścia. Jednym było zejście w porcie neutralnym i objęcie dowodzenia przez zastępcę (wówczas kpt.J.Grudzińskiego), drugim zaś skryte podejście pod Hel i zmianę dowódcy (najprawdopodobniej kpt.J.Chodakowski). Dla wielu nie jest już tajemnicą, że KMW przed wojną opracowało szereg instrukcji i zarządzeń dla okrętów podwodnych. Między innymi istniały zarządzenia regulujące postępowanie w przypadku wyczerpania wszystkich możliwości walki na Bałtyku. Zarządzenia te były obowiązującymi także w przypadkach konieczności skorzystania z pomocy w portach neutralnych. W dokumentach KMW czytamy, że w przypadku niemożliwości kontynuowania walki, lub konieczności skorzystania z pomocy, polskie okręty podwodne były zobowiązane zawijać do portów neutralnych za wyjątkiem portów sowieckich, ale ze szczególnym uwzględnieniem przyjaznej Estonii. Drugim powodem, dla którego Orzeł popłynął do odległego Tallina były namowy samego kpt.J.Grudzińskiego radzącego H.Kłoczkowskiemu by zawinąć właśnie do Estonii. W końcu Tallin jako port oferował głęboką redę, która mogła być wykorzystana do ewentualnej ucieczki. W Tallinie znajdowała się też polska placówka dyplomatyczna z polskim attache.

Pisząc o wyborze Tallina nie sposób oczywiście pominąć sprawy symulacji choroby, gdzie autor rzeczonego artykułu stwierdza, że Henryk Kłoczkowski po kilku dniach oswiadczył, że jest chory. Otóż drogi Panie jest to nieprawda. Objawy chorobowe u H.Kłoczkowskiego członkowie załogi zauważyli jeszcze przed wybuchem wojny. Zaś sam zainteresowany zwyczajnie je zignorował. Według Pana Tomasza Falby, załoga po jakimś czasie zauważyła zapasy żywności w kabinie dowódcy okrętu. Na jakich dokumentach autor opiera swoją opinię ? Wielokrotnie czytając dokumenty i zeznania członków załogi nie natknąłem się na stwierdzenia, które jednoznacznie potwierdzały istnienie jakichkolwiek zapasów w kabinie dowódcy. Wprawdzie oficerowie okrętu zeznawali, że podobno dowódca potajmenie posilał się w kabinie, ale nikt nie widział żadnych zapasów. Reszta załogi, zarzuty o posiadanie zapasów lub potajemne dokramanie H.Kłoczkowskiego, używając dzisiejszej terminologii najzywczajniej wyśmiała.

Kiedy H.Kłoczkowski przebywający w tallińskim szpitalu dowiedział się o internowaniu Orła, próbował zbiec na okręt. Schwytany na próbie ucieczki został przeniesiony pod straż do komendy garnizonu. Można to uznać za krótki pobyt w szpitalu, ale z całą pewnością nie można uznać za cudowne wyzdrowienie. Samo internowanie opisane przez Pana Tomasza Falbę jako „bezprawne”, w istocie było wynikiem decyzji politycznej sprzecznej z zapiasmi Ustawy o Neutralności Estonii. Ocenę postępowania władz młodej Estonii świadomych, że nad granicą rozkazu wkroczenia oczekiwało kilkadziesiąt tysięcy sowieckich żołnierzy, pozostawmy samym Estończykom. Dużo ważniejszym z naszego polskiego punktu widzenia jest ustalenie kto ponosi odpowiedzialność za internowanie okrętu, który stał na redzie, w sporej odległości od portu, nie pilnowany, i z kompletną załogą od godziny 6 rano. Dowodzenie nad tym okrętem od godziny 3 rano 15 września 1939 roku, na mocy rozkazu z Dowództwa Floty oraz odpowiednich zapisów w Regulaminie Służby na Okrętach Rzeczypospolitej Polski, sprawował kpt.mar. Jan Grudziński. Co zadecydowało, że widok wychodzących na redę okrętów estońskich nie wywołał żadnej reakcji na pokładzie Orła? Tego na dzień dzisiejszy nie wiemy. Być może to właśnie wtedy uwidocznił się brak wyobraźni oraz przygotowania do przejęcia odpowiedzialności za okręt nowego dowódcy kpt.J.Grudzińskiego, który nie zyskał sobie zaufania załogi. Stan ten uległ pogłębieniu kiedy Orzeł po przejściu Cieśnin Duńskich nie mógł zanurzyć się przez cztery godziny, ponieważ obsada oficerska popełniła szkolny błąd. Wspominając wydarzenia w Tallinie nie sposób też pominąć niewątpliwej zasługi wyszkolonych przez Kłoczkowskiego podoficerów, którzy nie poddali się marazmowi oficerów, lecz natychmiast po internowaniu przystąpili do opracowania planu ucieczki. To dzięki ich determinacji plan został wdrożony w życie i okręt mógł wyrwać się z Tallina. Właśnie obsadzie podoficerskiej, a nie oficerskiej należały się słowa najwyższego uznania i medale.

Jak do tej pory oprócz relacji osób, które w psychozie strachu sowieckich obozów wszędzie widziały komunistów, nie zostały przedstawione żadne dokumenty na podstawie, których można jednoznacznie stwierdzić, że H.Kłoczkowski był współpracownikiem sowieckich służb specjalnych. Nigdy też nie był sądzony ani za współpracę z Nazistami, ani Sowietami. Krążące w formie plotek i pogłoskek oskarżenia z mesy oficerskiej Orła dotarły do uszu kadm.J.Świrskiego dopiero w Wielkiej Brytanii. Sam J.Świrski wydał wyrok na Kłoczkowskim długo przed wszczęciem postępowania wyjaśniającego. Dość powiedzieć, że to właśnie dzięki decyzji Świrskiego, Kłoczkowski został skazany na tułaczkę po sowieckich wieźieniach i obozach.

Czy nadszedł czas „przepisywania książek do historii” jak to sugerował Pan Tomasz Falba w swojej recenzji „Plam na Banderze”? Wydaje się, że w pierwszej kolejności należy przeprowadzić rzetelną krytykę i selekcję źródeł. Jakiekolwiek prace nad tą sprawą oprzeć na dowodach oraz istniejących poszlakach, a nie domysłach i pogłoskach. Dopiero po zaznajomieniu z całością materiału oraz w odniesieniu do szeregu wydarzeń z tamtego okresu można spróbować zająć stanowisko i ocenić postępowanie Henryka Kłoczkowskiego jako dowódcy okrętu podwodnego.

Z poważaniem
Konrad Kulgawczyk
P.S.
Pierwotna treść listu został zmieniona w kilku miejscach, bez wpływu na wydźwięk.
ODPOWIEDZ