Działania minowe we wrześniu '39

Wszelkie tematy związane z PMW

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
Miner
Posty: 715
Rejestracja: 2012-03-01, 20:17

Re: Działania minowe we wrześniu '39

Post autor: Miner »

Miner pisze:1. Wydaje się, że te ok. 1100 min nie mogło zmieścić się na ORP Gryf i na krypach minowych, a część ich musiała znajdować się w magazynach na Helu lub na Oksywiu. Czy istnieją wiarygodne informacje, ile min znajdowało się w magazynach?

2. Ile było min na Gryfie? Rzepniewski i Kosiarz podają, że było ich 290, ale skąd ta liczba? Komorowski podaje, że wg dokumentów niemieckich wyłowiono w rejonie 273 miny, więc ta liczba jest prawdopodobna, ale dlaczego akurat 290, skoro normalną pojemnością było 300 sztuk?

3. Ile min pobrał Gryf z kryp minowych? Borowiak pisze w monografii Gryfa, że pobrano raczej 90, bo na więcej nie było czasu. Jednak w innym miejscu pisze, że stały zapas min na okręcie wynosił 150 min. Żeby uzupełnić do owych 290 min, okręt musiał pobrać 140 min, ale jakoś nigdzie nie podaje takiej liczby. Więc albo Gryf miał więcej min na pokładzie niż te 150, albo pobrał z kryp więcej niż 90. W pobieranie pełnego zapasu min z kryp minowych też nie wierzę.

4. Jaka była pojemność kryp minowych? U Borowiaka czytam, że krypy miały pojemność około 120 min. Dalej jednak pisze, że na 3 krypach musiało znajdować się ok. 500 min, bo na tyle wskazuje liczba min, które na dwóch krypach odnaleźli Niemcy (ok. 289 sztuk) oraz ilość pobranych min przez Gryfa (min. 90) i trałowce (120). Czy możliwe jest, że krypy uzupełniały ładunek, albo że krypy zostały tak przerobione, by móc przenosić po ok. 200 min?

5. Na czym polegała modyfikacja min wz. 08? Czy ktoś posiada przedwojenne zdjęcie polskiej miny wz. 08, na którym widoczna byłaby konstrukcja miny, szczególnie jej kotwica?
Gdyby ktoś kiedyś przeglądał ten wątek i szukał więcej informacji nt. działań minowych w 1939 roku, to odpowiedzi na większość tych i innych pytań zawartych w wątku można znaleźć w artykułach w MSiO nr spec. 4/2014:
http://www.magnum-x.pl/czasopismasec/msio/3265
http://www.magnum-x.pl/czasopismasec/msio/3266
:lol:
Awatar użytkownika
Miner
Posty: 715
Rejestracja: 2012-03-01, 20:17

Re: Działania minowe we wrześniu '39

Post autor: Miner »

Z dyskusji w innym wątku: http://fow.az.pl/forum/viewtopic.php?f= ... 84#p148184
tom pisze:
p11c napisał(a):
No i ostanie pytanie, ja oceniłem te działania minowe , ale nie słyszę waszej oceny.
Uważacie , że było to działania godne pochwały i że wykonano wszystko co można było zrobić .
Jak wg. was działania minowe ocenili Niemcy ( nie co myśleli we wrześniu i czego się bali ale co myśleli potem jak sobie to wszystko ułożyli ) Albo jak mogą obecnie oceniać te działania inni ? Np . taki historyk ze Szwecji co sobie myśli o naszej akcji minowania. I nie chodzi mi tylko o to jak ją wykonano ale też jak ją planowano i jakie były koncepcje .
Bardzo jestem ciekaw.
No dobra - jeszcze raz o minach.
Miner słusznie zaznaczył, że nasze OP w ogóle nie stawiałyby min jako pola defensywne, gdyby RURKĘ udało się zrealizować.
Ponieważ nalot Stukasów na GRYFA 1 IX spowodował, że pierwotny plan wziął w łeb, okręty podwodne dostały rozkaz, aby choć w małym procencie postawić miny tam, gdzie GRYF miał to robić w trzech różnych planowanych operacjach minowania.
I sądzę, że okręty podwodne stawiając 50 min zrobiły co mogły - narażając się przy tym i będąc zaciekle tropione. Tylko w przypadku RYSIA zastanawiam się, czy nie mógł spożytkować tych 10 min jakie mu zostały w innym miejscu. Gdyby RURKA doszła do skutku, nasze OP mogły postawić te swoje miny jako zagrody ofensywne, np. któryś z nich bliżej Piławy, choć pierwszym ich zadaniem (według planu z początku września) były akcje torpedowe przeciw okrętom Kriegsmarine a nie minowe.

W ogóle na innym forum zauważałem, że plan najważniejszego minowania miał słaby punkt - GRYF musiał przetrwać pierwszy dzień wojny nieuszkodzony, a należało się spodziewać, że Niemcy zrobią wszystko, aby go tego pierwszego dnia "załatwić" atakami z powietrza. I dlatego szkoda, że choć w jakimś procencie faktycznie nie postawiono min na własnych wodach tam, gdzie wspominał Miner w okresie 30-31 sierpnia, gdy nasze niszczyciele do Wielkiej Brytanii już odpłynęły.

W ogóle pewnie zaciekawi cię zdanie kmdra Boczkowskiego, który postawił ze swoimi trałowcami owe jedyne 60 min w Zatoce (planowane drugie podobne zadanie nie doszło już do skutku po zatopieniu 2 trałowców w Jastarni). Boczkowski był zdania, że miny należało postawić inaczej - na trasie od Gdańska po Mechlinki - i faktycznie potem oba niemieckie pancerniki w trakcie pojedynków z polskimi bateriami wybierały ten szlak. Tyle, że nie było gwarancji, że w trakcie operacji na tamtym szlaku okręty Boczkowskiego nie "zderzą się" np. z niemieckim zespołem trałującym w nocy (a w razie walki mogło być różnie). No i Niemcy przed akcjami artyleryjskimi swoich dużych okrętów na pewno wpierw starannie przetrałowaliby miejsca, gdzie miały one się poruszać.

Ciekawe, że Boczkowski miał podobne zdanie co ja, Miner. Wolał by było więcej zagród mniejszych niż np. jedna duża. Pewnie chodziło mu o to, że te mniejsze zagrody były trudniejsze do zlokalizowania i zlikwidowania, nawet jeśli się wydaje, że miny kotwiczne są skuteczniejsze w większej ilości. Poza tym Boczkowski uważał, że każdorazowe wykrycie jakiejś miny, mogło powodować odwrót całych niemieckich zespołów bojowych - stąd był za stworzeniem "poczucia zagrożenia" w wielu miejscach. Dlatego mój pomysł z innego forum, by np. w pierwszych dniach września obrócić role - i trałowce (ewentualnie wraz nimi kanonierki zamiast tych dwóch niesterownych jednostek) stawiały np. po 100 -120 min (niekoniecznie w linii ale "schodkowo" - by to było sprawniej i szybciej - a na pewno GRYF tak szybko sam by ich nie postawił) osłaniane przez artylerię GRYFA - pasowałby do jego koncepcji. Może i zagroda postawiona w tym stylu nie byłaby idealna - ale istotne było to - by ją postawić jak najszybciej i najmniej się narażać na kontakt z przeciwnikiem.
"Zdanie" Boczkowskiego nie tyle mnie ciekawi, co dziwi. Moim zdaniem wyraźnie zrzucał z siebie odpowiedzialność będąc pewny, że dokumenty dywizjonu zostały zniszczone i nikt po tylu latach nie będzie w stanie zweryfikować jego relacji. Uważam, że intencją sztabu i dowódcy MOW było postawienie min właśnie na trasie Gdańsk-Gdynia, ale trałowce zwyczajnie nie wykonały swego zadania. I jest to podane w artykule.
Wg mnie relacja Koziołkowskiego, pisana kilka miesięcy po wydarzeniach, jest dużo bardziej wiarygodna niż relacje dowódców trałowców pisane kilkadziesiąt lat po wojnie. W dodatku Koziołkowski był bardziej obiektywnym obserwatorem niż kadra dowódcza dywizjonu, która była odpowiedzialna za wykonanie zadania i mogła podlegać ewentualnej ocenie swojej działalności. A przecież nikt nie lubi być oceniany źle.

Boczkowski miał podobne zdanie co Ty, czy raczej Ty potwierdzasz jego zdanie? Właśnie po to podał swoją opinię, żeby swoim autorytetem narzucić zdanie innym i uniknąć pytań o swoją odpowiedzialność. Z jego opinii wynika, że on chciał dobrze tylko dowódca MOW źle postawił zadanie. I kto miał w Polsce zweryfikować jego opinię?

Po pierwsze, Boczkowski przed objęciem stanowiska dowódcy dywizjonu trałowców był oficerem broni podwodnej w sztabie DF i jeśli nawet bezpośrednio nie pracował nad planem Rurka, to z pewnością go znał i mógł mieć na niego wpływ. Dlaczego zatem zaplanowano operację tak, a nie inaczej?
Po drugie, wykorzystanie mniejszych jednostek do stawiania min zamiast Gryfa byłoby kuriozalnym rozwiązaniem. Ze względu na małą pojemność minową operacje minowania przy pomocy małych jednostek byłyby dłuższe (rozłożone na kilka nocy), bardziej skomplikowane (kilkukrotne pobieranie min) i mniej dokładne (stawianie min w zespole okrętów). Poza tym, podstawowym zadaniem trałowców jest trałowanie min i gdyby Niemcy użyli min kotwicznych we Wrześniu, to trałowce miałyby co robić, i tak należało zakładać (powtarzam to w kółko, ale widać taka jest potrzeba), więc użyto ich wyłącznie do osłony operacji minowej (pytanie jest w jaki sposób?). Natomiast kanonierki nie dostały żadnych rozkazów (tak wynika z relacji Potockiego), więc w zasadzie nie wiadomo, do czego mogły być użyte.

Zresztą wydaje mi się, że Boczkowski nie wypowiadał się krytycznie o operacji Rurka, ale o późniejszym stawianiu "dużych" zagród przez trałowce. Na trałowcach wyraźnie obawiano się wykrycia zespołu trzech jednostek przez siły niemieckie i walki z silniejszym przeciwnikiem. Być może sam postulował, żeby trałowce stawiały miny pojedynczo, co utrudniałoby ich wykrycie, tym bardziej, że nocą z Helu do Gdyni regularnie kursowały mniejsze jednostki i kutry rybackie - ale nie w grupach w szyku torowym. Natomiast tłumaczenie, że mniejsze rozproszone zagrody (czyli łachy minowe) byłyby bardziej skuteczne niż jedna duża zagroda jest mocno dyskusyjne. Niemcy nie prowadzili działań przeciwminowych tam, gdzie coś znaleźli, ale prowadzili systematyczne prace trałowce na wytypowanych korytarzach lub obszarach działania własnych jednostek, bo tak przewiduje taktyka działań przeciwminowych. Dlatego powiększenie zaminowanego obszaru niewiele by dało, a zarazem ograniczałoby efektywność zagród na głównym kierunku obrony - podejściach do Gdyni i Helu.

I jeszcze sprawa techniczna - podczas działań zespołowych miny zazwyczaj stawiane są w linii, tzn. w szyku schodami (a nie schodkowym!) niejednocześnie, czyli po kolei od ostatniego w szyku. Z relacji wynika, że trałowce postawiły swoje miny inaczej, tzn. w szyku schodami, ale jednocześnie, czyli postawiły nie linię min, a łachę minową. W artykule w MSiO na końcu jest schemat takiego stawania min, niestety bez prawidłowego opisu.
tom
Posty: 845
Rejestracja: 2011-05-07, 10:52

Re: Działania minowe we wrześniu '39

Post autor: tom »

Dzięki za odpowiedź Miner.
I mnie się teraz wydaje, że jego wypowiedzi (Boczkowskiego) to "podzwonne" tego, co we wrześniu już widział - np. pożałował, że min nie było tam, gdzie chodziły pancerniki walczące z naszymi bateriami, ale to wszystko poniewczasie. I zgadzam się z Tobą w kwestii możliwie dokładnego trałowania przez Niemców - bo zauważ, że brałem pod uwagę fakt, że nawet szczęśliwe ulokowanie zagrody tam, gdzie później pancerniki miały się poruszać - mogło być robotą syzyfową - bo najpierw Niemcy przetrałowaliby przewidziany szlak dokładnie. Nasze trałowce musiałyby często stawiać miny na nowo, aby Niemców zaskoczyć nowym polem na obszarze już przetrałowanym - a zakładam, że minowania mogły się udać góra dwa razy i wreszcie doszłoby do "wpadki" na jakieś okręty niemieckie.
W prawie technicznej (stawiania min) masz rację w stu procentach - to ja użyłem nie tego słowa.
Awatar użytkownika
Miner
Posty: 715
Rejestracja: 2012-03-01, 20:17

Re: Działania minowe we wrześniu '39

Post autor: Miner »

Z innego wątku: :-D
tom pisze:No własnie, można sformułować zbyt daleko idące zarzuty pod adresem konkretnych osób, jeśli się czegoś dokładnie nie wie - w kwestii rozkazów czy okoliczności zdarzeń. Np. wyżej kol. Miner w osobnym wątku wyraził swoje zdanie (czy podejrzenie), że dowódca naszych trałowców nie wykonał zadania jak należy i z tego można rozumieć - że postawił miny gdzie sam chciał, a nie gdzie powinien.
W artykule z ostatniego "specjala" MSiO (do którego się odnosiliśmy) jest oczywiście, że miny zamierzano stawiać wcześniej i przesuwano to w czasie, a także, że wcześniej był plan ich stawiania między Gdańskiem a Gdynią (tak wynikało z relacji kilku weteranów, w tym samego admirała Unruga). Ale to dotyczyło wcześniejszego planu stawiania. Czy przypadkiem do nocy z 11 na 12 września nie mogło się coś zmienić w decyzjach na najwyższym szczeblu - w kwestii wybranego miejsca stawiania min (obserwowane ruchy niemieckich jednostek w Zatoce czy nie mogły mieć na to jakiegoś wpływu)? Bo jeśli się tego nie wie, można pokrzywdzić wykonawcę zadania w swej ocenie. Chyba że jest niezbity dowód - że wszystko miało być "po staremu", a o czym ja akurat nie wiem.
I dokładnie tak jest napisane w artykule - nie można ocenić dokładności postawienia zagrody "ptaszków", bo nie mamy pewności, jakie były rozkazy dowódcy MOW. Może było tak, że po kolejnych próbach rozkaz został zmieniony, może dowódca dywizjonu dostał zgodę, aby samodzielnie wybrać pozycję stawiania min w zależności od sytuacji w rejonie, ale może było tak, że trałowce wykonały rozkaz w takim stopniu, w jaki uznały za możliwy do wykonania (i w sumie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego). Niestety nie wiemy tego wszystkiego, a sam Boczkowski milczy na ten temat. Pytanie jest dlaczego?
Moje "podejrzenie" wynika z tego, że Boczkowski wyraźnie wybielał się w swojej książce i pomijał niewygodne fakty. Dlaczego tak eksponował brak osłony dla trałowców? Dlaczego nie wspomniał w ogóle o nieudanych próbach stawiania min? Dlaczego nie podał daty stawiania min? Dlaczego nie wspomniał o "przygodzie" Czajki z zaplątaną miną, chociaż dowodził dywizjonem z tego okrętu? To są konkretne sprawy poparte relacjami innych osób.
Nie chcę być źle zrozumiany - nie zarzucam Boczkowskiemu nie wykonania rozkazu, ale mam wątpliwości co do wiarygodności jego relacji oraz do tego, w jaki sposób przedstawiał decyzje dowódcy MOW. Czyżby dlatego, że politycznie poprawnie było obwiniać wyższych dowódców PMW?
tom
Posty: 845
Rejestracja: 2011-05-07, 10:52

Re: Działania minowe we wrześniu '39

Post autor: tom »

Może nieudane próby i przeszkody jakie dywizjon napotykał akurat nie uważał za najważniejsze - "Tygrys" to akurat nie była książka bardzo szczegółowa i szkoda że nie "szarpnął się" na napisanie czegoś dokładniejszego i większego.
Wystarczy, że raz wspomniał wejście na mieliznę - potem miał pisać znów o kłopotach z miną? Wyglądałoby w oczach czytelników, że nasi marynarze to nie profesjonaliści tylko "amatorzy". Może dlatego to pominął.

Pewnie podejrzewałbym to co Ty, Miner - że ten reflektor o którym Boczkowski wspominał w relacji, skłonił go do postawienia min wcześniej, jeśli obawiał się, że jego zespół został odkryty i Niemcy mogą już montować jakąś przeciwakcję. Gdyby taki scenariusz był prawdziwy, nie dziwiłbym się jego decyzji.
To jednak, że miny tej zagrody, która nie doszła do skutku - miały być przedłużeniem pierwszej, skłania mnie bardziej do wiary, że to jednak w sztabie decydowano o tych lokalizacjach. Inaczej Boczkowski dostałby rozkaz postawienia kolejnych min bliżej Gdańska i Gdyni i nic wtedy prawdopodobnie nie wspominałby o "przedłużaniu" zagrody. To zresztą było nieco skomplikowane faktem, że musiał wziąć poprawkę na ewentualny błąd nawigacyjny przy stawianiu pierwszej zapory, by jego okręty nie "poległy" od min własnych. Dlatego jestem skłonny uwierzyć, że to jednak prawda i ta trudność sprawiła, że to dobrze zapamiętał.
Awatar użytkownika
Miner
Posty: 715
Rejestracja: 2012-03-01, 20:17

Re: Działania minowe we wrześniu '39

Post autor: Miner »

To prawda, "Tygrys" miał swoje prawa i z pewnością nie mógł zawierać wszystkiego. Z drugiej strony Boczkowski nadał swojemu tekstowi kształt osobistych wspomnień, dodatkowo przywołał relacje innych świadków wydarzeń, sugerując czytelnikowi, że jest to prawdziwy opis wydarzeń. O wejściu na mieliznę i innych szczegółach stawiania min pisał wcześniej Borysiewicz, więc nie mógł ich pominąć. O "przygodzie" z miną na Czajce mógł nawet zapomnieć, ale o przynajmniej dwóch nieudanych wyjściach na stawianie min - raczej nie. Pomijanie jednych faktów i podkreślanie innych jest manipulacją.

To, że miny za drugim razem miały być postawione na przedłużeniu poprzedniej zagrody w kierunku Gdańska (!), wiemy tylko od Boczkowskiego i Miładowskiego, który pisząc swoją relację prawdopodobnie znał wersję tego pierwszego. Zakładam, że tak było naprawdę, bo ma to sens. Ze względów nawigacyjnych druga zagroda nie byłaby dokładną kontynuacją pierwszej, bo w czasie nocnego stawiania min trałowcom groziłoby wejście na własne miny. Druga zagroda mogła być postawiona przynajmniej parę mil dalej w kierunku Gdańska, a więc właśnie tam, gdzie Niemcy prowadzili prace trałowe dla SXa.
Możliwe jest zatem, że dopiero ta zagroda wypełniłaby postawione zadanie. To stawiałoby sprawę rozmowy Boczkowskiego z Frankowskim po stawianiu min w innym świetle.
Wielowid
Posty: 10
Rejestracja: 2014-03-03, 18:13

Re: Działania minowe we wrześniu '39

Post autor: Wielowid »

"Nie znalazłem takiego tematu, więc pozwolę sobie założyć nowy. I od razu poproszę o pomoc w wyjaśnieniu kilku spraw związanych z działaniami minowymi PMW we wrześniu 1939 roku. Przeczytałem dostępną mi literaturę, ale ta zawiera więcej pytań niż odpowiedzi. Dlatego będę bardzo wdzięczny, jeśli pomożecie mi odpowiedzieć na niektóre z nich".

W przepastnych czeluściach FOW jest taki wątek, który w obecnym chyba jest nieuwzględniony: http://fow.az.pl/forum/viewtopic.php?f= ... acja+wraka. Warto go przypomnieć z kilku powodów. M.in. dlatego, że może on dodatkowo komplikować próby odtworzenia polskiej wojny minowej w 1939 roku.
Poza tym kilka uwag uzupełniających:
- jedną z przyczyn nie stawiania min z mniejszych jednostek, po utracie "Gryfa", była pełnia księżyca, która wykluczała skryte działanie; pominąwszy właściwe periodyki astronomiczne dowodzą tego liczne relacje nie tylko z minowców;
- obsada kryp minowych prawdopodobnie początkowo miała być stała lub wymieniana, ale permanentna; na skutek zagrożenia nalotami załogi kryp lub ich część opuściły jednostki i dostały się wpław i brodząc na brzeg w rejonie Jastarni - wspomina o tym relacja dowódcy stacjonujących tam przeciwlotniczych karabinów maszynowych - w zasobach MMW - jak trzeba to odszukam bliższe dane; być może takie incydenty miały miejsce parę razy; później obsługę kryp dowożono w miarę potrzeb;
- jednym z ważnych powodów nie wysadzenia min przy kapitulacji były prośby mieszkańców - Kaszubów, którzy obawiali się zniszczeń na brzegu oraz represji niemieckich; dotyczyło to również min w Jastarni wydanych na ląd po niedoszłej do skutku operacji minowania;
- któraś z relacji wspomina o wejściu krypy po uzupełnienie min do Jastarni; nie mam jednak tu pewności;
- miny polskie 08 i SM były wartościową bronią na ówczesnym, morskim teatrze działań wojennych, ale w dużym stopniu nie zostały wykorzystane ( nie postawione) przez PMW, chociaż było to możliwe nawet po stracie dużego minowca; setki tych min przejęli Niemcy i z sukcesami użyli w 1940 roku;
- do obrony przybrzeżnej i przeciw okrętom podwodnym nie pobrano z Pińska i Modlina min rzecznych, które zgodnie z regulaminem broni podwodnej były przewidziane również i do takich zadań;
- nie wykorzystano możliwości stawiania min z improwizowanych środków (np. kutrów rybackich), co już miało miejsce w przeszłości i było przewidziane w polskich instrukcjach - stawianie min z pochylni deskowych na jednostkach bez torów (vide też doświadczenia wojny koreańskiej, a nawet w konfliktów w Zatoce Perskiej); Kriegsmarine wz 08 doskonale użyła w ofensywnych zagrodach - kępkach stawianych przez ścigacze torpedowe;
- miny polskie stawiano na głębokości 3, 4 m pod powierzchnią, w zaporach przybrzeżnych, obronnych, osłanianych przed wytrałowaniem przez artylerię (przynajmniej teoretycznie); oczywiście można było się nastawiać tylko na większe kąski (przez takie ustawienie zanurzenia min) - czyli od niszczyciela w górę, ale nie można było się spodziewać, że takie cele będą pływać blisko naszego przy brzegu, czyli tam gdzie ulokowano "pola" minowe; w znanych mi wypadkach z tego okresu, zapory obronne na Bałtyku, Szwedzi, Finowie i Rosjanie, stawiali na głębokości 1-2 m, aby mogły razić jednostki o mniejszym zanurzeniu; ekonomia wojenna i taktyka nakazywały też, w danej sytuacji, aby zapory stawiać w formie rozproszonych kęp, co rozszerzałoby powierzchnię akwenów zagrożonych i wymuszało większy wysiłek przy trałowaniu.
Nie czytałem jeszcze numeru specjalnego MSiO.
-
Awatar użytkownika
Miner
Posty: 715
Rejestracja: 2012-03-01, 20:17

Re: Działania minowe we wrześniu '39

Post autor: Miner »

Wielowid pisze:W przepastnych czeluściach FOW jest taki wątek, który w obecnym chyba jest nieuwzględniony: viewtopic.php?f=32&t=2672&hilit=identyfikacja+wraka. Warto go przypomnieć z kilku powodów. M.in. dlatego, że może on dodatkowo komplikować próby odtworzenia wiedzy o polskiej wojnie minowej w 1939 roku.

Jest uwzględniony, na pierwszej stronie. Chyba nic nie komplikuje, ale do uzyskania pewności trzeba badań na wraku. W artykule znajdziesz więcej.
Poza tym kilka uwag uzupełniających....
W zasadzie wszystko to prawda. Niestety nie wszystko da się zweryfikować, a podjęte decyzje w pełni zinterpretować, bo brakuje dokumentów.
Poprawka w jednej sprawie - wyładowanie krypy minowej miało mieć miejsce w Helu.

Czy potrafisz wskazać źródło informacji o prośbie mieszkańców Jastarni, aby nie detonować min?
Czytałem gdzieś o tym, ale zapomniałem sobie zapisać. :(
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4481
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Re: Działania minowe we wrześniu '39

Post autor: SmokEustachy »

Szkoda że nie można było jej gdzieś podholować i buum!!! Można było wykorzystać ochotnika-żywą torpedę.
Awatar użytkownika
Miner
Posty: 715
Rejestracja: 2012-03-01, 20:17

Re: Działania minowe we wrześniu '39

Post autor: Miner »

Wielowid pisze:Poza tym kilka uwag uzupełniających:
Dzisiaj mam trochę więcej czasu, więc kilka uwag do Twoich uwag: :)
- jedną z przyczyn nie stawiania min z mniejszych jednostek, po utracie "Gryfa", była pełnia księżyca, która wykluczała skryte działanie; pominąwszy właściwe periodyki astronomiczne dowodzą tego liczne relacje nie tylko z minowców;
Owszem, ale skryte to jedno, a bezpieczne to drugie.
- obsada kryp minowych prawdopodobnie początkowo miała być stała lub wymieniana, ale permanentna; na skutek zagrożenia nalotami załogi kryp lub ich część opuściły jednostki i dostały się wpław i brodząc na brzeg w rejonie Jastarni - wspomina o tym relacja dowódcy stacjonujących tam przeciwlotniczych karabinów maszynowych - w zasobach MMW - jak trzeba to odszukam bliższe dane; być może takie incydenty miały miejsce parę razy; później obsługę kryp dowożono w miarę potrzeb;
Tak twierdził Wilczyński z plutonu plot pod Jastarnią i miało się to wydarzyć 1 września. Problem w tym, że wymieniony przez niego chor. Melcer, dowódca Grupy Minowej, w swojej powojennej relacji podał, że 3 września otrzymał od dowódcy MOW rozkaz o opuszczeniu kryp minowych wraz z załogą.
- jednym z ważnych powodów nie wysadzenia min przy kapitulacji były prośby mieszkańców - Kaszubów, którzy obawiali się zniszczeń na brzegu oraz represji niemieckich; dotyczyło to również min w Jastarni wydanych na ląd po niedoszłej do skutku operacji minowania;
Jeśli nawet były takie prośby, to zgodnie z tym, co pisał Witkowski, po ogłoszeniu kapitulacji było przyzwolenie na niszczenie uzbrojenia, ale bez powodowania wybuchów.
- któraś z relacji wspomina o wejściu krypy po uzupełnienie min do Jastarni; nie mam jednak tu pewności;
Jak już wyżej pisałem wg relacji mata Żołdaka jedna z kryp weszła do portu wojennego w Helu w celu wyładunku min. Nie ma potwierdzenia tego faktu, a w relacji jest sporo nieścisłości, np. wg relacji zginął wtedy por. Okoński, który cofnął się na krypy minowe po zgubiony scyzoryk.
- miny polskie 08 i SM były wartościową bronią na ówczesnym, morskim teatrze działań wojennych, ale w dużym stopniu nie zostały wykorzystane ( nie postawione) przez PMW, chociaż było to możliwe nawet po stracie dużego minowca; setki tych min przejęli Niemcy i z sukcesami użyli w 1940 roku;
To prawda. Więcej w artykule.
- do obrony przybrzeżnej i przeciw okrętom podwodnym nie pobrano z Pińska i Modlina min rzecznych, które zgodnie z regulaminem broni podwodnej były przewidziane również i do takich zadań;
To było możliwe, ale oznaczałoby pozbawienie FR uzbrojenia minowego, a przecież ta też miała swoje zadania. Tymczasem min morskich na wybrzeżu mieliśmy dość - trzeba było je tylko postawić. Poza tym z minami rzecznymi musieliby przybyć na wybrzeże marynarze przeszkoleni w ich obsłudze i stawianiu.
- nie wykorzystano możliwości stawiania min z improwizowanych środków (np. kutrów rybackich), co już miało miejsce w przeszłości i było przewidziane w polskich instrukcjach - stawianie min z pochylni deskowych na jednostkach bez torów (vide też doświadczenia wojny koreańskiej, a nawet w konfliktów w Zatoce Perskiej); Kriegsmarine wz 08 doskonale użyła w ofensywnych zagrodach - kępkach stawianych przez ścigacze torpedowe;
Stawianie min z kutrów - to było możliwe, ale przy założeniu obsadzenia kutrów wyszkolonymi minerami. Można było np. wykorzystać miny w ramach blokowania Depki. Dlaczego tak się nie stało? Przede wszystkim pod ręką były trałowce - zdolne do postawienia większej ilości min oraz wyszkolone i gotowe do działania. Jednak do 14 września udało im się postawić tylko jedną zagrodę, a potem zmniejszyły się możliwości stawiania min, bo Niemcy kontrolowali całą Zatokę Pucką, włącznie z ustawieniem reflektorów w okolicy Rewy i Swarzewa.
miny polskie stawiano na głębokości 3, 4 m pod powierzchnią, w zaporach przybrzeżnych, obronnych, osłanianych przed wytrałowaniem przez artylerię (przynajmniej teoretycznie); oczywiście można było się nastawiać tylko na większe kąski (przez takie ustawienie zanurzenia min) - czyli od niszczyciela w górę, ale nie można było się spodziewać, że takie cele będą pływać blisko naszego przy brzegu, czyli tam gdzie ulokowano "pola" minowe; w znanych mi wypadkach z tego okresu, zapory obronne na Bałtyku, Szwedzi, Finowie i Rosjanie, stawiali na głębokości 1-2 m, aby mogły razić jednostki o mniejszym zanurzeniu; ekonomia wojenna i taktyka nakazywały też, w danej sytuacji, aby zapory stawiać w formie rozproszonych kęp, co rozszerzałoby powierzchnię akwenów zagrożonych i wymuszało większy wysiłek przy trałowaniu.
O tym już była dyskusja. Nie wiemy dlaczego wybrano akurat 3 metry zanurzenia. Osobiście wydaje mi się, że był to wybór asekuracyjny, miał być dobry na duże i na te mniejsze jednostki, ale jak każde uniwersalne rozwiązanie miało swoje wady.
Jeśli chodzi o stawianie nieregularnych łach minowych (nie w kępkach!), to pisałem już o tym wyżej. Stosuje się je głównie w minowaniu zaczepnym, gdy zakłada się brak kontroli min, a skrycie postawione i nieregularne łachy mogą zaskoczyć i zarazem utrudnić przeciwnikowi trałowanie. Ma to mniejsze znaczenie w minowaniu defensywnym, tj. w zasięgu własnej artylerii, gdy priorytetem jest uzyskanie dużej skuteczności na głównym kierunku działania floty przeciwnika, a ten spodziewa się zagrożenia minowego i prowadzi systematyczne działania przeciwminowe.
W czasie działań wojennych trałuje się tylko tam, gdzie jest taka potrzeba, a resztę akwenów uznaje się za niebezpieczne. Do całkowitego rozminowania akwenów przystępuje się dopiero po zakończeniu konfliktu. Dlatego zwiększanie rejonów zagrożonych nie miałoby tu większego sensu, chyba że naszym podstawowym celem byłoby uprzykrzenie życia Niemcom po kapitulacji.

Pozdrawiam
Wielowid
Posty: 10
Rejestracja: 2014-03-03, 18:13

Re: Działania minowe we wrześniu '39

Post autor: Wielowid »

Przeczytałem numer 4, specjalny, MSiO i gratuluję pismu oraz Autorom wspaniałych materiałów z imponującą bazą źródłową. Zgromadzono i uporządkowano multum tematów cząstkowych. Wiele epizodów zostało ujętych trafniej i pełniej. Konieczna konfrontacja ze źródłami obcymi wreszcie ma miejsce i przy historii obrony Wybrzeża w 1939 roku. "Księgowość minowa" jest bliska ideału. Prawdopodobnie zbliżamy się do kompletnego odtworzenia wydarzeń. Syntetyczne i zweryfikowane zestawienia aktywności bojowych i strat umożliwiają lepszy wgląd w dramatyczne wydarzenia oraz oświetlenie ich istoty. Pozwalają też przechodzić do fazy wniosków i ocen w których Autorzy okazali się powściągliwi. Zanim będzie okazja i do tego, wracam do spraw minowych. Zawarty na str. 35 ww periodyku opis min 1908 i 1908 modyfikowanej budzi pewne wątpliwości.
- Nie wchodząc w dyskursy o metalurgii i chemii metali proponuję odejście od nazwania żelazem materiału z którego były zrobione ochraniacze czopów. Co prawda takiego określenia używają niektóre ówczesne dokumenty, ale obowiązująca wtedy semantyka i nomenklatura (nazewnictwo) były inne niż obecnie. Pisano np. o żelaznych pancerzach czołgów, o żelaznych płytach wież artyleryjskich itd. W rzeczywistości ochraniacze były żeliwne lub stalowe. Nie jest to czepianie się słówek, bo ma to konsekwencje technologiczne i eksploatacyjne, a poza tym dopinajmy już na ostatni guzik.
- Opis "uzbrajania się" miny, po zrzuceniu do wody, wydaje się zbyt uproszczony, głównie przez pominięcie roli bezpiecznika cukrowego. (Nie chodzi o bezpiecznik miny 08/39).
- Również końcówka procesu inicjacji wybuchu warta jest rozszerzenia w opisie, gdyż używany materiał wybuchowy – trotyl lany - wymagał do wywołania eksplozji "podania" bardzo wysokiej temperatury. Przy niższych temperaturach tylko się zapalał i gorzał dość spokojnie, co miało miejsce podczas wypadków i samozapłonów w składach, arsenałach i na okrętach wielu państw. Zdarzało się nawet, że miny 08 z trotylem nie wybuchały w pomieszczeniach objętych pożarem.
Precyzyjny opis min 08 i zasad postępowania z nimi ma kluczowe znaczenie dla oceny wydarzeń 1 września na "Gryfie", związanych z usunięciem rzekomo "rozregulowanych min", a częściowo pozwala lepiej rozumieć sprawy logistyki minowej, w tym podejmowanie min z kryp.
Zestawienie parametrów obu wersji min także należy poddać analizie. Trudno bowiem utrzymywać, że przy powiększonych wymiarach miny zmodernizowanej, jej masa wzrosła tylko o 85 kg - tj. dokładnie o wzrost masy trotylu. Już samo wydłużenie minliny o 15 m winno dać dodatkowe ca 5 kg, a co z konsekwencjami powiększenia kadłuba (skorupy), znacznym powiększeniem cylindra (pojemnika) na materiał wybuchowy, nie wspominając o kotwicy. Nie wydaje się, aby kompensaty wagowe można było wtedy uzyskać przez zastosowanie lżejszych materiałów.
Na koniec odniesienie do ostatniego postu Minera w części finalnej:
"W czasie działań wojennych trałuje się tylko tam, gdzie jest taka potrzeba, a resztę akwenów uznaje się za niebezpieczne. Do całkowitego rozminowania akwenów przystępuje się dopiero po zakończeniu konfliktu. Dlatego zwiększanie rejonów zagrożonych nie miałoby tu większego sensu, chyba że naszym podstawowym celem byłoby uprzykrzenie życia Niemcom po kapitulacji."
Powyższe opinie są nieprawdziwe zarówno w sensie teoretycznym, jak i praktyki w kampanii na Bałtyku w 1939 roku.
Celem działań wojennych jest najczęściej szkodzenie nieprzyjacielowi w każdy możliwy sposób (pomijam dywagacje prawne, ekonomiczne i moralne). Oznacza to, w kontekście wojny minowej na morzu, że nawet pozorowanie stawiania min lub stawianie "symboliczne" - niewielkich pól czy nawet pojedynczych min - ma sens, (o czym wzmiankują sami Autorzy ww tekstów oraz potwierdzają doświadczenia wielu wojen, w tym i współczesnych), bo jeżeli nawet nie zada wrogowi strat w taborze pływającym, nie utrudni żeglugi, to zmusi go do wysiłku przy rozpoznawaniu zagrożeń minowych i ich usuwaniu, a zatem narazi się go na na spore wydatki, zużycie sprzętu, paliwa, uniemożliwi się mu przerzucenie trałowców na inne akweny, a tym samym zwiększy szanse na jego klęskę. Nieważne czy trałowanie odbędzie się teraz czy potem. Dobitniej mówiąc: słuszniej zrobiłaby PMW wrzucając do morza gdziekolwiek wszystkie miny niż pozostawiając je w składach/krypach. Ulżyli Niemcom w robocie i kosztach, a na dodatek sprawili cenny prezent, który nasi wrogowie wykorzystali lepiej od "darczyńcy". Nie jest też prawdą, że trałowanie w trakcie walk odbywa się tylko tam, "gdzie jest taka potrzeba, a resztę akwenów uznaje się za niebezpieczne". Potrzeba trałowania jest wszędzie tam, gdzie istnieje podejrzenie istnienia zagród minowych, ale i daleko od nich, po liniach prądów morskich. Pamiętano już od wojny japońsko-rosyjskiej o minach dryfujących, które mogły porażać cele setki mil od miejsca postawienia. Stwarzanie takich "potrzeb" jest istotą każdych sił minowych w wojnie morskiej. W 1939 roku Niemcy trałowali niemal natychmiast, wszędzie tam gdzie wykryto miny, ryzykując nawet straty od ognia artylerii. A więc nie tylko tam gdzie potrzebowali dla ruchu swoich jednostek. Trałowano również daleko od Zatoki Gdańskiej, przy ograniczonej lub wstrzymanej żegludze handlowej. Robiono to prewencyjnie na podejściach do portu w Piławie i w Zatoce Pomorskiej. Przeprowadzano również trałowania rozpoznawcze (kontrolne) w rejonach meldowania obecności op oraz i bez meldunków, w sektorach prawdopodobnego działania. Nie czekano z tym do zakończenia działań bojowych. Tyle na razie, również pozdrawiam.
Speedy
Posty: 554
Rejestracja: 2004-07-23, 15:24
Lokalizacja: Wawa

Re: Działania minowe we wrześniu '39

Post autor: Speedy »

Hej

To ja trochę o wybuchach, skoro w takie technologiczne i eksploatacyjne szczegóły wnikasz::
Wielowid pisze: - Również końcówka procesu inicjacji wybuchu warta jest rozszerzenia w opisie, gdyż używany materiał wybuchowy – trotyl lany - wymagał do wywołania eksplozji "podania" bardzo wysokiej temperatury. Przy niższych temperaturach tylko się zapalał i gorzał dość spokojnie,
Zasadniczo trotyl (dalej będę używał skrótu TNT dla ułatwienia) w ogóle nie wybucha od ognia, a jedynie się pali. Musi zostać zdetonowany, tzn. w bliskim kontakcie z nim musi nastąpić detonacja materiału wybuchowego. TNT jest stosunkowo bezpiecznym materiałem właśnie z uwagi na trudność zdetonowania od przypadkowego bodźca; a odlewany TNT jest szczególnie mało wrażliwy i trudno go zdetonować. "Łańcuch ogniowy" w praktycznie stosowanej amunicji z TNT składa się więc zwykle z kilku ogniw. Pierwszym jest inicjujący materiał wybuchowy (np. piorunian rtęci, azydek ołowiu itp., występujący w niewielkiej ilości w zapalniku), który bardzo łatwo ulega pobudzeniu przez bodziec mechaniczny lub płomień i jego spalanie bardzo łatwo i szybko (wręcz momentalnie) przechodzi w detonację. Drugim jest detonator ("booster") - większy już ładunek silnego materiału wybuchowego, bardziej wrażliwego od TNT. Czasem jest to po prostu prasowany TNT (jest on wrażliwszy od odlewanego i to czasem wystarcza), częściej jednak jakiś materiał o wyraźnie większej sile i wrażliwości (np. tetryl, pentryt...). Detonuje on pod działaniem detonacji materiału inicjującego w zapalniku i wytwarza przez to impuls tak silny, że z kolei detonuje od niego nawet ten mało wrażliwy odlewany TNT w głównym ładunku bojowym.

TNT jak mówiłem sam z siebie nie wybucha od ognia, a tylko dość wolno się pali. Znane są przypadki spłonięcia znacznych jego ilości w magazynach, co przebiegało bez wybuchu, dokładnie tak jak tam dalej napisałeś. Niemniej w sprzyjających okolicznościach spalanie nawet tak mało wrażliwego materiału może "rozpędzić się" do detonacji. Czynnikami ryzyka są m.in.: znaczna ilość palącego się materiału oraz wzrost ciśnienia, gdy np. w pożarze podgrzewa się jakaś amunicja zawierająca TNT, choćby i pozbawiona zapalników i detonatorów. W praktyce działań wojennych zwykle mają miejsce przypadki pożaru właśnie w magazynach amunicji, a nie samego TNT. Ryzyko wybuchu więc rośnie. Ponadto w przypadku amunicji zawierającej detonator lub i zapalnik i detonator schemat wybuchu może być trochę inny: gdy metalowa skorupa ogrzeje się do wysokiej temperatury, może to spowodować pobudzenie bardziej wrażliwego materiału wybuchowego w zapalniku lub detonatorze i w konsekwencji wybuch, nawet jeśli sam TNT jeszcze w tych warunkach nawet nie zaczął się palić. Dlatego ogólna zasada jest taka, że amunicję w miarę możliwości magazynuje się bez zapalników i detonatorów, chociaż niekiedy cechy konstrukcyjne konkretnego środka bojowego są takie, że nie da się w pełni takiej sytuacji uzyskać.
Wielowid pisze: Zestawienie parametrów obu wersji min także należy poddać analizie. Trudno bowiem utrzymywać, że przy powiększonych wymiarach miny zmodernizowanej, jej masa wzrosła tylko o 85 kg - tj. dokładnie o wzrost masy trotylu. Już samo wydłużenie minliny o 15 m winno dać dodatkowe ca 5 kg, a co z konsekwencjami powiększenia kadłuba (skorupy), znacznym powiększeniem cylindra (pojemnika) na materiał wybuchowy, nie wspominając o kotwicy. Nie wydaje się, aby kompensaty wagowe można było wtedy uzyskać przez zastosowanie lżejszych materiałów.
Nie dysponuję tu teraz danymi miny wz. 08 (piszę z pracy), ale przyjmując jej średnicę jako 90 cm (w przybliżeniu jak pamiętam, tyle chyba to było?) mamy objętość 381,5 l, czyli w przybliżeniu taki ciężar w kg może jej wyporność zrównoważyć. Aby zwiększyć wyporność o 85 kg wystarczyłoby zwiększyć średnicę miny o ok. 6 cm.
Pozdro
Speedy
Awatar użytkownika
Miner
Posty: 715
Rejestracja: 2012-03-01, 20:17

Re: Działania minowe we wrześniu '39

Post autor: Miner »

Wielowid pisze:Przeczytałem numer 4, specjalny, MSiO i gratuluję pismu oraz Autorom wspaniałych materiałów z imponującą bazą źródłową. Zgromadzono i uporządkowano multum tematów cząstkowych. Wiele epizodów zostało ujętych trafniej i pełniej. Konieczna konfrontacja ze źródłami obcymi wreszcie ma miejsce i przy historii obrony Wybrzeża w 1939 roku. "Księgowość minowa" jest bliska ideału. Prawdopodobnie zbliżamy się do kompletnego odtworzenia wydarzeń. Syntetyczne i zweryfikowane zestawienia aktywności bojowych i strat umożliwiają lepszy wgląd w dramatyczne wydarzenia oraz oświetlenie ich istoty. Pozwalają też przechodzić do fazy wniosków i ocen w których Autorzy okazali się powściągliwi. Zanim będzie okazja i do tego, wracam do spraw minowych.
Przede wszystkim w imieniu własnym i crolicka dziękuję za przychylne słowa oraz merytoryczne uwagi do artykułów nt. min morskich i działań minowych w 1939. :)

Mimo naszych starań przyznaję, że temat wymaga dalszych badań, gdyż w wielu miejscach wciąż brakuje wiarygodnych danych lub możliwości ich weryfikacji. Dotyczy to zarówno parametrów min morskich, jak i przebiegu działań minowych. Osobiście chciałbym, aby powstała analiza operacyjno-taktyczna polskich działań minowych w 1939 roku (podobna do analizy działań OOP autorstwa prof. Makowskiego), lecz moim zdaniem bez bardziej szczegółowych i zweryfikowanych informacji na temat przyjętych założeń operacyjnych, treści samego rozkazu Rurka oraz późniejszych rozkazów dowódcy MOW nie można takiej analizy wykonać rzetelnie.
Wielowid pisze: Zawarty na str. 35 ww periodyku opis min 1908 i 1908 modyfikowanej budzi pewne wątpliwości.
- Nie wchodząc w dyskursy o metalurgii i chemii metali proponuję odejście od nazwania żelazem materiału z którego były zrobione ochraniacze czopów. Co prawda takiego określenia używają niektóre ówczesne dokumenty, ale obowiązująca wtedy semantyka i nomenklatura (nazewnictwo) były inne niż obecnie. Pisano np. o żelaznych pancerzach czołgów, o żelaznych płytach wież artyleryjskich itd. W rzeczywistości ochraniacze były żeliwne lub stalowe. Nie jest to czepianie się słówek, bo ma to konsekwencje technologiczne i eksploatacyjne, a poza tym dopinajmy już na ostatni guzik.
Masz racje powinno być albo żeliwne, albo stalowe. Sęk w tym, że w Regulaminie służby BP z 1925 roku używa się terminu „żelazne”. Po wahaniach postanowiłem użyć oryginalnego sformułowania, bo nie mieliśmy wiarygodnego źródła, żeby to zweryfikować. Jest bardzo prawdopodobne, że ochraniacze były żeliwne, podobnie jak w minach 1908/39, ale pewności nie mam.
Wielowid pisze:- Opis "uzbrajania się" miny, po zrzuceniu do wody, wydaje się zbyt uproszczony, głównie przez pominięcie roli bezpiecznika cukrowego. (Nie chodzi o bezpiecznik miny 08/39).
- Również końcówka procesu inicjacji wybuchu warta jest rozszerzenia w opisie, gdyż używany materiał wybuchowy – trotyl lany - wymagał do wywołania eksplozji "podania" bardzo wysokiej temperatury. Przy niższych temperaturach tylko się zapalał i gorzał dość spokojnie, co miało miejsce podczas wypadków i samozapłonów w składach, arsenałach i na okrętach wielu państw. Zdarzało się nawet, że miny 08 z trotylem nie wybuchały w pomieszczeniach objętych pożarem.

Niestety, ograniczenia w objętości tekstu nie pozwoliły na „rozwinięcie się” z opisem technicznym min. Niemniej szczegóły techniczne polskiej miny wz. 1908 można znaleźć w artykule W. Benedyczaka (NTW 1994-7), poza tym budowa i zasada działania miny w małym stopniu różniła się od miny wz. 1908/39, której opis też jest dostępny. Same bezpieczniki cukrowe pełniły te same funkcje w obu minach. W minach wz. 1908/39 nowością były zwalniacze cukrowe, ale to dwie różne sprawy.
Wielowid pisze:Precyzyjny opis min 08 i zasad postępowania z nimi ma kluczowe znaczenie dla oceny wydarzeń 1 września na "Gryfie", związanych z usunięciem rzekomo "rozregulowanych min", a częściowo pozwala lepiej rozumieć sprawy logistyki minowej, w tym podejmowanie min z kryp.
Według Łomidzego „rozregulowanie min” związane było z wypadnięciem ciężarków głębokości i rozwinięciem się linek zanurzenia , a to wg mnie zostało wystarczająco jasno opisane.
Wielowid pisze:Zestawienie parametrów obu wersji min także należy poddać analizie. Trudno bowiem utrzymywać, że przy powiększonych wymiarach miny zmodernizowanej, jej masa wzrosła tylko o 85 kg - tj. dokładnie o wzrost masy trotylu. Już samo wydłużenie minliny o 15 m winno dać dodatkowe ca 5 kg, a co z konsekwencjami powiększenia kadłuba (skorupy), znacznym powiększeniem cylindra (pojemnika) na materiał wybuchowy, nie wspominając o kotwicy. Nie wydaje się, aby kompensaty wagowe można było wtedy uzyskać przez zastosowanie lżejszych materiałów.
Masz rację, sprawa wymaga dalszych badań. Sporo dyskutowaliśmy na ten temat. Niestety wyżej wymieniony Regulamin zawiera bardzo ogólne dane, dodatkowo z dokumentów wynika, że masy poszczególnych min wz. 1908 po zaelaborowaniu znacznie różniły się, stąd w tabeli to „około”. Informacji na temat min wz. 1908M jest bardzo mało, a podane parametry pochodzą wyłącznie z notatki Jóźwikiewicza. W tekście znajduje się jego rysunek, z którego może wynikać, że kotwica miny nie podlegała modyfikacji, a jedynie kadłub miny. Natomiast zwiększenie długości minliny mogło być skompensowane mniejszą średnicą.
Ważna uwaga do parametrów min wz. 1908 i 1908M – prawdopodobnie masy obu typów dotyczą min nie doprowadzonych do stanu bojowego, czyli bez czopów wybuchowych, przyrządów centralnych, detonatorów itd. Warto zwrócić uwagę, że w artykule o Gryfie znalazła się informacja, że dla zmodyfikowanych min wz. 1908 przyjmowano masę całkowitą 675 kg, a później uściślono na 661 kg. Pytanie jest, czy to była masa całkowita min w stanie bojowym i ile ważyły poszczególne elementy.
Wielowid pisze:Na koniec odniesienie do ostatniego postu Minera w części finalnej:
"W czasie działań wojennych trałuje się tylko tam, gdzie jest taka potrzeba, a resztę akwenów uznaje się za niebezpieczne. Do całkowitego rozminowania akwenów przystępuje się dopiero po zakończeniu konfliktu. Dlatego zwiększanie rejonów zagrożonych nie miałoby tu większego sensu, chyba że naszym podstawowym celem byłoby uprzykrzenie życia Niemcom po kapitulacji."
Powyższe opinie są nieprawdziwe zarówno w sensie teoretycznym, jak i praktyki w kampanii na Bałtyku w 1939 roku.
Wydaje mi się, że znam współczesne zasady działań przeciwminowych, ale zdaję sobie sprawę, że mogą one nie być zbieżne z doktryną przedwojenną, a tym bardziej niemiecką. Zatem jeśli masz szczegółowe informacje na ten temat, to z chęcią się zapoznam. ;)
Oczywiście jak każde ogólne stwierdzenie, w dodatku wyrwane z kontekstu, nie jest one do końca prawdziwe, ale podtrzymuję swoje zdanie, że opinia Boczkowskiego (bo do tego się odnosiliśmy), że „zamiast dużych zagród minowych należało stawiać mniejsze w pewnych odległościach od siebie”, wynikała z chęci zrzucenia z siebie części odpowiedzialności za niepowodzenie działań minowych trałowców i jako taka była błędna.
„Szkodzenie nieprzyjacielowi”, o którym piszesz, może mieć różne cele i, co za tym idzie, różne formy. Rolą dowódcy jest wybrać ten najlepszy sposób w danym momencie. Po 7 września dowódca MOW miał obowiązek wykorzystać posiadane uzbrojenie minowe do realizacji celu operacyjnego, tj. obrony baz w Gdyni i Helu poprzez postawienie stosunkowo dużej zagrody minowej na kierunku działania głównych sił przeciwnika , a nie wyłącznie do utrudniania niemieckich działań przeciwminowych, bo do tego sprowadzają się Twoje propozycje.
Natomiast jeśli twierdzisz, że lepiej było postawić miny „gdziekolwiek” niż je zatopić lub, co gorsze, pozwolić by przejął je nieprzyjaciel, to się w pełni zgadzam i nigdy nie twierdziłem, że zrobiono wszystko, aby wykorzystać posiadane miny, choćby do zaminowania Depki. Nie zmienia to "praktyki", iż postawienie min "symbolicznie" i „gdziekolwiek”, jak to de facto zrobiły trałowce, nie daje dużych efektów.
tom
Posty: 845
Rejestracja: 2011-05-07, 10:52

Re: Działania minowe we wrześniu '39

Post autor: tom »

Wielowid kwestie stawiania min dostrzega podobnie jak ja w "starych" dyskusjach. Żałowałem, że w 1939 r. nie było nas stać na postawienie ani jednej zagrody ofensywnej (choćby małej z OP), a nawet Niemcy spodziewali się po nas "czegoś więcej", skoro trałowali rejony Piławy i zatoki Pomorskiej "na wszelki wypadek".
Miner, a co np. myślisz o tych 10 minach z RYSIA, które nie zostały postawione? Akurat w miejscu, gdzie miały być postawione, zrezygnowano z tego ze względu na obecność nieprzyjacielskich okrętów (postawiono tylko 10 a nie 20), ale potem - gdy RYŚ "urwał się" Niemcom - nie miał szansy w kolejnych dniach - by to zrobić? Można było to zrobić już w innym miejscu po uzgodnieniu z DF, a tak - internowano z nimi okręt w Szwecji. Wina tu chyba w braku bojowości u dowódcy (zmęczonego też licznymi ucieczkami przed nieprzyjacielem w pierwszych dniach).
Co do tego 7 września - po tym czasie nasze możliwości w zakresie stawiania dużych zagród były już mocno ograniczone - stawiano maksymalnie 60 min w jednym wypadzie - a to nie było zbyt wiele. Wielowid myślał chyba o okresie wcześniejszym (do 3 września) - gdy można było zrobić znacznie więcej. A jeśli o późniejszym - to chyba o tym wspominanym wyżej możliwym stawianiu min z kutrów.
Awatar użytkownika
crolick
Posty: 4095
Rejestracja: 2004-01-05, 20:18
Lokalizacja: Syreni Gród
Kontakt:

Re: Działania minowe we wrześniu '39

Post autor: crolick »

Heh - dzięki! "Trochę" czasu ten tekst zajął :) , ale mamy nadzieję, że było warto i będzie ciąg dalszy (ale nie naszego autorstwa - my tylko przecieramy szlaki ;) ).

Skoro Darek już odpowiedział na "swoją" część to teraz trochę o archiwaliach i trałowaniu.
Tak - mamy świadomość że trałowano nie tylko w Zatoce Gdańskiej, ale tematem przewodnim było polskie wybrzeże i na tym się skupiliśmy. Ergo był to świadomy wybór częściowo powiązany z ograniczonym budżetem jaki można przeznaczyć na zakup archiwaliów, jak też i mnogością materiałów jakie można odnaleźć w BA-MA i NARA. Jakbym jeszcze zaczął grzebać o innych flotyllach trałujących, to nie wiem czy by mi życia (i co gorsza pieniędzy) starczyło na porównywanie poszczególnych KTB i "zgranie" wszystkiego w jedną spójną całość.

Być może zatopienie kryp było błędem, ale naprawdę jak się czyta relacje niektórych wyższych oficerów to przebija w nich przeświadczenie, że na święta wojna się skończy i odbierzemy to co nasze, więc nie ma sensu tego niszczyć. Stąd też dewastacji sprzętu w Gdyni i na Helu praktycznie nie było.

Nie zgadzam się, że potrzeba trałowania występuje "tam gdzie są pola minowe", a tam gdzie jest to niezbędne do zapewnienia sprawnej komunikacji morskiej (handlowej) i nieskrępowanych ruchów floty wojennej. Stąd też najintensywniej trałowano obszar gdzie miał się poruszać Sx. Staraliśmy się to pokazać na mapach jakie załączyliśmy do tekstu.
Nie do końca jest też prawdą stwierdzenie "trałowali niemal natychmiast, wszędzie tam gdzie wykryto miny" gdyż wykryli tylko jedno jedyne pole minowe WILKA. O pozostałych do czasu kapitulacji mieli więcej niż mierne pojęcie - wykryto jedynie 2 miny z zagrody RYSIA i... nic z tym dalej nie zrobiono.
Podczas gdy Kłapouchy wszystkim się zadręcza,
Prosiaczek nie może się zdecydować, Królik wszystko kalkuluje,
a Sowa wygłasza wyrocznie - Puchatek po prostu jest...
Awatar użytkownika
Miner
Posty: 715
Rejestracja: 2012-03-01, 20:17

Re: Działania minowe we wrześniu '39

Post autor: Miner »

tom pisze:Wielowid kwestie stawiania min dostrzega podobnie jak ja w "starych" dyskusjach. Żałowałem, że w 1939 r. nie było nas stać na postawienie ani jednej zagrody ofensywnej (choćby małej z OP), a nawet Niemcy spodziewali się po nas "czegoś więcej", skoro trałowali rejony Piławy i zatoki Pomorskiej "na wszelki wypadek".
To nie była kwestia możliwości. "Stać nas było" na postawienie zagród ofensywnych, ale wybrano taki, a nie inny sposób prowadzenia działań, zaś ocena tego wyboru wcale nie jest taka oczywista.
tom pisze:Miner, a co np. myślisz o tych 10 minach z RYSIA, które nie zostały postawione? Akurat w miejscu, gdzie miały być postawione, zrezygnowano z tego ze względu na obecność nieprzyjacielskich okrętów (postawiono tylko 10 a nie 20), ale potem - gdy RYŚ "urwał się" Niemcom - nie miał szansy w kolejnych dniach - by to zrobić? Można było to zrobić już w innym miejscu po uzgodnieniu z DF, a tak - internowano z nimi okręt w Szwecji. Wina tu chyba w braku bojowości u dowódcy (zmęczonego też licznymi ucieczkami przed nieprzyjacielem w pierwszych dniach).
Na "Rysiu" nie działo się najlepiej, to nie ulega wątpliwości. Jeśli chodzi o stawianie min, to według mnie dowódca okrętu nie wykonał rozkazu, choć miał taką możliwość. Przy okazji, w 1940 roku Podjazd-Morgenstern prowadził dochodzenie w sprawie zachowania się dowódców oop we wrześniu 1939 i postawił Grochowskiemu i Żebrowskiemu zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych. Czy Grochowskiemu postawiono też zarzut niewykonania rozkazu o postawianiu min?
tom pisze:Co do tego 7 września - po tym czasie nasze możliwości w zakresie stawiania dużych zagród były już mocno ograniczone - stawiano maksymalnie 60 min w jednym wypadzie - a to nie było zbyt wiele. Wielowid myślał chyba o okresie wcześniejszym (do 3 września) - gdy można było zrobić znacznie więcej. A jeśli o późniejszym - to chyba o tym wspominanym wyżej możliwym stawianiu min z kutrów.
Przypominam, że do 7 września możliwe było stawianie min na Zatoce Gdańskiej wyłącznie w obszarach wyznaczonych w planie Rurka. Do tego momentu w rejonie miały znajdować się własne oop, a w rzeczywistości były jeszcze dłużej.
ODPOWIEDZ