Wypadki w MW PRL
-
- Posty: 33
- Rejestracja: 2007-09-22, 13:16
Re: Wypadki w MW PRL
To było jesienią 1985 Heweliusz cofając we mgle rufą nie tylko staranował Budziszyn ale i zrobił prawie metrową dziurę w kabinie mechanika na Łosiu , dalbę przy której był zacumowany ścięłoTTĆ pisze:Słyszałem o bliskim spotkaniu ś. p. "Jana Heweliusza" z jednym z ODS-ów w Świnoujściu. Dysponuję zdjęciem niezidentyfikowanego ODS-a z dużą dziurą
w dziobowej części lewej burty. Jeśli w przyszłym tygodniu dostanę się do skanera to wkleję je na FOW.
W pełnym ślizgu przy minimalnym kontakcie z ośrodkiem wodnym. Celowo podałem półslizgówkę, by podkreslić, że osiąganie takich prędkości jest teoretycznie możliwe. Niemniej nie sądzę, by 664 tyle wyciągnęły. Kontakt z ludźmi, którzy na nich służyli jest już raczej utrudniony. Niemniej jak spotkam kogoś to nie omieszkam zapytać.Okonek pisze:Powerboat-y przy ponad 60 w dopiero sie rozgrzewaja.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
W pracy "Gdyńskie Cmentarze..." jest krótka informacja o kmdr ppor. Macieju Moryśu, który to w 1970 "zginął tragicznie w trakcie wykonywania obowiazków służbowych na morzu. Podobnie jak wspominany wcześniej kpt. mar. Koryciński został pochowany na cmentarzu witomińskim w Gdyni.
Baltops 2012---> http://fotogdynia.blogspot.com/2012/06/ ... warty.html
Sprzedaję: http://allegro.pl/listing/user.php?us_id=1377717
Sprzedaję: http://allegro.pl/listing/user.php?us_id=1377717
Może nie MW PRL, ale też ciekawe:
kmdr por. Nałęcz, w swym artykule z PM podaje, jakoby w styczniu 1991 roku doszło do kolizji trałowca projektu 207 z rosyjską jednostką handlową. Zalane zostały 2 największe przedziały okrętu, jednak trałowiec zachował pływalność. Jakieś bliższe dane?!
kmdr por. Nałęcz, w swym artykule z PM podaje, jakoby w styczniu 1991 roku doszło do kolizji trałowca projektu 207 z rosyjską jednostką handlową. Zalane zostały 2 największe przedziały okrętu, jednak trałowiec zachował pływalność. Jakieś bliższe dane?!
Podczas gdy Kłapouchy wszystkim się zadręcza,
Prosiaczek nie może się zdecydować, Królik wszystko kalkuluje,
a Sowa wygłasza wyrocznie - Puchatek po prostu jest...
Prosiaczek nie może się zdecydować, Królik wszystko kalkuluje,
a Sowa wygłasza wyrocznie - Puchatek po prostu jest...
Re: Wypadki w MW PRL
Witam:)
Odgrzebuje trochę temat. W książce Henryka Mąki "KATASTROFY POLSKICH STATKÓW" jest wzmianka o staranowaniu jachtu KISMETA "przez trałowiec naszej Marynarki Wojennej koło Helu". Znane są jakieś bliższe szczegóły tego zdarzenia?
Odgrzebuje trochę temat. W książce Henryka Mąki "KATASTROFY POLSKICH STATKÓW" jest wzmianka o staranowaniu jachtu KISMETA "przez trałowiec naszej Marynarki Wojennej koło Helu". Znane są jakieś bliższe szczegóły tego zdarzenia?
Re: Wypadki w MW PRL
Wracając do tematu. Mało kto wie ale i na ORP Burzy doszło do wypadku podczas ćwiczeń. Najprawdopodobniej był to rok 1955 lub 1956. Ale nie później. Skrócona relacja z tego wypadku.
<< Właśnie, mieliśmy wyjść w morze, kotły były pod parą, pracowały urządzenia pomocnicze. Wszystko przebiegało poprawnie wiec wpadłem do kabiny z jakąś sprawą do d-cy grupy. Oparłem się o szafę, która była przykręcona do ściany, była to ściana na okręcie oddzielająca dwa pomieszczenia - moją kabinę - od ambulatorium /szpitalik okrętowy/ z całym wyposażeniem w środki i lekarstwa.
Przez to ambulatorium, wzdłuż wspomnianej ściany szła prowadnica podająca pociski do armat głównego kalibru z magazynów amunicyjnych umieszczonych poniżej linii wodnej, aż na główny pokład armatni, czyli nad mną. Tam na dole amunicyjny wkłada pocisk do podnośnika, a ten przesuwa się w prowadnicy i pocisk wędruje hen na górny pokład, tam amunicyjny, przejmuje pocisk wkłada do jaszcza. Stąd wędruje - podaje się - do armaty, markuje się strzał i pocisk wędruje odwrotnym sposobem, z powrotem, do magazynu - na dół. Podnośnik działa jak taśmociąg i ma takie występy (zwane klapami) na które stawia się pociski podawane do góry lub z powrotem na dół.
Te występy, to klapy składają się na górnej i dolnej rolce. I stało się tak, że ta klapa po przejściu górnej rolki nie rozchyliła się , nie stworzyła półeczki. Spuszczony pocisk nie osiadł na rozłożonej półeczce, spadł z kilkunastu centymetrowej wysokości, a spłonka uderzyła w sterczącą klapę - nastąpił wybuch na wysokości ambulatorium, czyli za moimi plecami. Oderwało szafę od ściany, a szafa uderzył mnie w plecy i gdyby nie oparła się o masywny i też przykręcony stół , najprawdopodobniej znalazłbym się w szpitalu. To jednak po tej stronie ściany było mniej ważne. Tu wyjaśnienie.
Te treningi odbywały się z tzw. pociskiem „praktycznym”. Jest to pocisk gdzie głowica nie ma ładunku wybuchowego, a piasek, zaś w łusce jest zmniejszona ilość prochu i to właśnie on wybuchł, na wysokości ambulatorium ..
Po stronie ambulatorium rozerwało prowadnicę i ogień spowodował zapalenie się lekarstw, spirytualiów, środków opatrunkowych itd. Część płomienia "poszła" w dół do komory amunicyjnej, ale przytomny mat Radwan szybko go ugasił zatykając wylot prowadnicy swoją bosmanką.
Nazwijmy to..druga część płonienia poszła w górę w kierunku marynarzy, którzy ten pocisk przyjmowali i spuszczali w dół i tu była druga tragedia. Po prostu poranił tych marynarzy. Grozę potęgowały krzyki rannych. Ja wybiegłem z kabiny, by dostać się do najbliższego przycisku, który umożliwiłby ogłoszenie alarmu ppoż.>>
<< Właśnie, mieliśmy wyjść w morze, kotły były pod parą, pracowały urządzenia pomocnicze. Wszystko przebiegało poprawnie wiec wpadłem do kabiny z jakąś sprawą do d-cy grupy. Oparłem się o szafę, która była przykręcona do ściany, była to ściana na okręcie oddzielająca dwa pomieszczenia - moją kabinę - od ambulatorium /szpitalik okrętowy/ z całym wyposażeniem w środki i lekarstwa.
Przez to ambulatorium, wzdłuż wspomnianej ściany szła prowadnica podająca pociski do armat głównego kalibru z magazynów amunicyjnych umieszczonych poniżej linii wodnej, aż na główny pokład armatni, czyli nad mną. Tam na dole amunicyjny wkłada pocisk do podnośnika, a ten przesuwa się w prowadnicy i pocisk wędruje hen na górny pokład, tam amunicyjny, przejmuje pocisk wkłada do jaszcza. Stąd wędruje - podaje się - do armaty, markuje się strzał i pocisk wędruje odwrotnym sposobem, z powrotem, do magazynu - na dół. Podnośnik działa jak taśmociąg i ma takie występy (zwane klapami) na które stawia się pociski podawane do góry lub z powrotem na dół.
Te występy, to klapy składają się na górnej i dolnej rolce. I stało się tak, że ta klapa po przejściu górnej rolki nie rozchyliła się , nie stworzyła półeczki. Spuszczony pocisk nie osiadł na rozłożonej półeczce, spadł z kilkunastu centymetrowej wysokości, a spłonka uderzyła w sterczącą klapę - nastąpił wybuch na wysokości ambulatorium, czyli za moimi plecami. Oderwało szafę od ściany, a szafa uderzył mnie w plecy i gdyby nie oparła się o masywny i też przykręcony stół , najprawdopodobniej znalazłbym się w szpitalu. To jednak po tej stronie ściany było mniej ważne. Tu wyjaśnienie.
Te treningi odbywały się z tzw. pociskiem „praktycznym”. Jest to pocisk gdzie głowica nie ma ładunku wybuchowego, a piasek, zaś w łusce jest zmniejszona ilość prochu i to właśnie on wybuchł, na wysokości ambulatorium ..
Po stronie ambulatorium rozerwało prowadnicę i ogień spowodował zapalenie się lekarstw, spirytualiów, środków opatrunkowych itd. Część płomienia "poszła" w dół do komory amunicyjnej, ale przytomny mat Radwan szybko go ugasił zatykając wylot prowadnicy swoją bosmanką.
Nazwijmy to..druga część płonienia poszła w górę w kierunku marynarzy, którzy ten pocisk przyjmowali i spuszczali w dół i tu była druga tragedia. Po prostu poranił tych marynarzy. Grozę potęgowały krzyki rannych. Ja wybiegłem z kabiny, by dostać się do najbliższego przycisku, który umożliwiłby ogłoszenie alarmu ppoż.>>