Co do tego się nie zgodzę - w całości przynajmniej. Popełniłem nawet wpis w tym temacie który został bez zastanowienia obrzucony jadem, błotem i nie tylko. MW jak każda instytucja biurokratyczna ma - w oderwaniu od swojego celu doktrynalnego - cel praktyczny: utrzymanie swojego istnienia, funduszy, stołków i przywilejów. Patrząc z perspektywy czasu na entuzjazm z jakim służby mundurowe (zwłaszcza sztabowcy i wysokie szarże) uwalały jakąkkolwiek próbę zreformowania post-PRLowskiego systemu przywilejów kosztem społeczeństwa samemu nie oferując konstruktywnych alternatyw ciężko mieć inne zdanie. Ale to tyle może o biurewstwie i szwejostwu w SZ RP... do konkretów:Co do zmian we flocie po 89 roku - ośmielę się zauważyć, że przez dosyć długi okres czasu nie mieliśmy specjalnie określonej koncepcji do czego nam potrzebna jest flota wojenna. We flocie domionowały zupełnie fantastyczne koncepcje możliwej jej ewolucji i rozbudowy, które nawet niektórym kolegom z tego forum zdarzało się popełnić ale były one o tyle usprawiedliwone, że władze centralne nie umiały wykreowac z siebie czego chcą i potrzebuję ( a dziś potrafią?). W efekcie mechanizm "trwania" jaki zaczął z biegiem lat funkcjonować choć może być krytykowany był raczej w pełni wytłumaczalny sytuacją. A zresztą mamy tak dziwne reguły dysponowania finansami publicznymi, że szybkie wycofanie i Warszawy i podłodek w praktyce nie oznaczałoby większych korzyści dla marynarki...
Po zniesieniu PRL i UW Polska MW staneła w obliczu nowych warunków geopolitycznych. Zagrożenie i cele przeniosły się z zachodu na wschód oraz rola Polski z kraju działającego w ramach ogólnej strategii UW na kraj samodzielny z aspiracjami do NATO przez co raptownie na znaczeniu utracił morski teatr działań. W UW Polska była jednym z trzech krajów na flance północnej z dostępem do morza zatem rola Polskiej MW była zdecydowanie większa jednocześnie mając zaplecze gospodarcze w postaci ogromnego ZSRR za plecami nie było potrzeby utrzymania MW jako narzędzia do zabezpieczenia żeglugi i stała się ona organizacją bardzo mocno ofensywną. Głównym celem MW był desant i jego wsparcie - stąd okręty rakietowe, kutry zop (w ramach poprawiania statystki), trałowce. Z kolei w NATO nie było praktycznie krajów bez dostępu do morza a zaplecze gospodarcze którym dla PRL był ZSRR było za Atlantykiem - zatem marynarki krajów NATO były nastawione bardziej defensywnie. Stąd w sytuacji gdy Polska zmieniła front i przewartościowała zagrożenia z zachodu na wschód nie tylko zmieniła się proporcja skali zagrożeń i celi na lądzie i w powietrzu wobec zagrożeń i celów na morzu - zmieniła się też w kontekście chęci przystąpienia do NATO potencjalna rola MW w ramach tej organizacji. Polska w NATO to kraj położony nad małym śródlądowym akwenem o znaczeniu strategicznym nieporównywalnym z Atlantykiem lub Morzem Północnym. Jedyna rola dla MW wymykająca się tym uwarunkowaniom to rola ekspedycyjno-misyjna która była czymś całkowicie nowym, politycznie niesprecyzowanym, strategicznie i taktycznie nieznanym i finansowo nieprzetestowanym.
Stąd MW stanęła przed prostym wyborem:
A) modernizacji do spełniania zadań stricte obronnych wg nowych warunków geopolitycznych - co wymagało radykalnego przewartościowania nie tylko miejsca i roli MW w SZ RP z uwagi na kierunek zagrożeń (ograniczony z morza, duży z lądu i powietrza) ale także jej zdolności bojowej jako organizacji ofensywnej która nagle musiała się zając obroną (czyli zamiast desantu i okrętów rakietowych, nieistniejące nowoczesne i pełnomorskie siły przeciwminowe, nieistniejący zop i symboliczne okręty podwodne) - czyli w konsekwencji zmniejszających się nakładów na wojsko wogóle wymagałoby radykalnego cięcia kosztów żeby wygospodarować środki na tak daleko posuniętą restrukturyzacje i modernizację. To niestety oznaczałoby głębokie cięcia w ekosystem biurokratyczny MW zbudowany i utrzymywany w kompletnie innym celu jednak pozwoliłoby na przestrzeni 20-25 lat wytworzyć MW w pełni być może zdolną do wypełniania swoich zadań - w tym w ramach NATO na Bałtyku.
B)tkwić w status quo i promować wizję zagrożeń dla żeglugi, konieczności zaangażowania MW w "budowanie sojuszy" i misji zagranicznych przez co niemożliwe stałoby się dokonanie jasnego wyboru strategii modernizacyjnej z punktu A ponieważ wymagałaby ona utraty części zdolności morskich i w związku z czym utrzymanie otwartej furtki dla wiecznie odświeżanych programów "rozbudowy" foty. Podkreślam "morskich" raczej niż "bojowych" bo dla zachowania status quo okręty i załogi muszą byc na stanie ew. pływać ale niekoniecznie strzelać. Taki scenariusz najlepiej można by nazwać mianem "irydyzacji" MW ponieważ chodziło tu tak naprawdę o utrzymanie ekonomicznego ekosystemu wokół trupa który przymierał po latach niedofinansowania i kompletnie nieracjonalnego zarządzania organizacją (PRL, UW etc)
Te dwie strategie były całkowicie rozbieżne i stąd pojawił się problem ponieważ każdy fachowiec w MW któremu specjalizacja nie przysłoniła trzeźwości osądu widział że modernizacja MW musiałaby się odbyć kosztem radykalnej redukcji nakładów na etaty i powiązny z nimi przestarzały sprzęt - inaczej zwyczajnie nie byłoby pieniędzy. Stąd tylko najbardziej radykalni - a więc z reguły politycznie nieumocowani - członkowie MW promowaliby idee radykalnej reformy podczas gdy większość świadomie przymykałaby oczy na tragiczny stan Polskiej MW skupiając się na jak najdłuższym utrzymaniu własnych stołków i ambicji angażująć się tym samym w kuriozalne pomysły mające na celu tanim kosztem utrzymanie "dużej" floty.Tym samym cywilni dyletanci w MON nie mieli wsparcia wśród fachowców z MW odnośnie kierunku reformy - nie dlatego że nikt w MON nie umiał tematu ogarnąc ale dlatego że nikt w MW nie wyrywał się z jedyną praktyczną i wykonalną strategią postawienia MW na nogi.
Tak więc gdybym miał skierować palec z oskarżeniem szedłby on prosto w struktury i wierchuszkę MW bo tam byli ludzie najbardziej kompetentni do udzielenia niezbędnych porad i opinii a którzy wybrali ścieżkę marnotrawstwa i udawania w miejscę racjonalizacji i wyrzeczeń w imię przywrócenia zdolności bojowych - tych które faktycznie są potrzebne znaczy się.
Jedynym bezwględnym pozytkiem z utrzymywania permanentnej improwizacji w strukturach MW, przejmowania zuzytych wyeksploatowanych "przejściowych" orkętów jest utrzymanie etatów. I tak należy racjonalnie podchodzić do rozumienia zagadnienia problematyki MW jako organizacji która dba przede wszytkim o swoje stołki a dopiero na dalszym planie o zdolność do faktycznych działań bojowych. Każdy plan modernizacyjny da się skalkulować, zamortyzować i podzielić na roczne wydatki - łatwo przewidzieć na co MW stać a na co nie. W sytuacji kiedy większy priorytet ma utrzymywanie rzeszy okręcików niż nabycie w miare nowoczesnych pocisków rakietowych np nie można przy zdrowych zmysłach twierdzić że brak w najbardziej nawet niekompetentnym, chaotycznym i nieperspektywicznym działaniu nuty konsekwencji która zawsze jest 'ale stanowiska muszą być'