AdrianM pisze: ↑2021-04-10, 21:30
To nie tak. My musimy sami określić jak i na ile chcemy się angażować. Nie ma tu wytycznych. Nie musimy też mieć środków do realizacji wszystkiego co jest na liście. Wiele krajów ma mniejsze środki do realizacji wspólnych celów na lądzie.
Nie ma twardych wytycznych, bo UE i NATO są wspólnotami wolnych państw, które dobrowolnie zgodziły się na członkostwo w "spółdzielni" - udziału w korzyściach, ale też ponoszenia kosztów. Oczywiście nikt nie oczekuje od Chorwacji takiego samego zaangażowania, jak od Francji, itd., ale nikt też nie lubi "pasażerów na gapę". Jako państwo korzystamy i inwestujemy w bezpieczeństwo ekonomiczne związane z handlem morskim, ale jakoś nie rozumiemy, że za "jazdę na gapę" wcześniej czy później przyjdzie nam słono zapłacić.
AdrianM pisze: ↑2021-04-10, 21:30
Zawsze będzie jakiś kontekst militarny w osiąganiu celów politycznych.
Polityka i wojsko są ze sobą powiązane, podobnie jak gwóźdź jest powiązany z młotkiem. Ale jak młotek służy do wbijania gwoździ, a nie odwrotnie, tak wojsko służy do osiągania celów politycznych. Odwracanie tego porządku jest zwykłym błędem intelektualnym.
Politycy najczęściej mówią tylko to, co pasuje im do bieżącej polityki. W 2008 roku Radek mówił tak:
Szef MSZ pytany, czy porwanie statku, na którym są Polacy, może wpłynąć na decyzję o udziale Polski w unijnej misji w tym regionie, odpowiedział, że nie może tego z góry wykluczyć. Ale - jak jednocześnie zastrzegł - należy pamiętać, że polscy marynarze służą na statkach pod wieloma banderami. - Ja rozumiem sentyment, aby wysyłać kanonierki za każdym razem, gdy się Polakowi dzieje krzywda, ale nasza ilość kanonierek jest ograniczona - podkreślił Sikorski.
https://wydarzenia.interia.pl/polska/ne ... ign=chrome
Dzisiaj musiałby powiedzieć, że nie mamy "kanonierek". Pomijam niezrozumienie kwestii bandery statków.
Wracając do artykułu Nicholasa A. Lamberta, brytyjskiego historyka specjalizującego się w strategii morskiej, który dość jasno wskazuje, że nadrzędnym celem
politycznym było, jest i będzie zapewnienie rozwoju ekonomicznego państwa, a odpowiednia strategia morska jest metodą jego osiągania. I tu jego spojrzenie na świat oczywiście jest inne niż nasze, bo żyjemy w innych warunkach geopolitycznych, ale nie zmienia to faktu, że de facto mamy taki sam cel polityczny, mamy tylko inne potrzeby i możliwości jego osiągania. Być może nie musimy samodzielnie wypływać na szerokie oceany, ale dalej chcemy czerpać korzyści z pokojowego wykorzystania tych oceanów, więc powinniśmy mieć odpowiedni udział w wysiłku UE i NATO. Kwestią otwartą jest jasna odpowiedź na pytanie, co znaczy "odpowiedni". Tu brakuje tej "clear vision".