Wpływ manewrów na celność ognia

Okręty Wojenne lat 1905-1945

Moderatorzy: crolick, Marmik

radarro
Posty: 546
Rejestracja: 2006-09-11, 12:58

Post autor: radarro »

Czy istnieje gdzieś zapis salw Rodneya i KGV z uwzględnieniem ilości wystrzałów w salwie ?
Na początku było słowo!
Koncentracja słów - Informacja
Koncentracja informacji - Energia
Koncentracja energii - Materia
Informacja + Energia + Materia = Życie
Slowo to życie!

Używaj Słów ostrożnie, gdyż mogą zabić!
Hubert
Posty: 157
Rejestracja: 2007-01-24, 14:36
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Hubert »

Witam,
jogi balboa pisze:ludzki mózg jest z pewnością doskonalszym SKO (przynajmniej do 50-60metrów) niż jakiekolwiek kalkulatory z czasu WWII (na dystansie 20km) co też należy wziąć pod uwagę. z własnych doświadczeń które przeprowadzaliśmy swego czasu z bratem, o ile pamiętam, wynika że wykonywanie manewrów manewrowanie celu nie wpływało szczególnie na celność, znacznie większy wpływ miała raczej prędkość rozwijana przez cel. niestety nigdy nie miałem okazji rzucać kamieniami z jadącego roweru więc na temat pierwszych dwóch serii prób nie jestem w stanie się wypowiedzieć.
Sam fakt, że ludzki mózg starano się środkami technicznymi wyłączyć z rozwiązywania tego problemu jest zaprzeczeniem Twojej tezy. Co więcej, nawet dla prymitywnego kalkulatora z okresu IWŚ wykonanie obliczeń dla celu poruszajcego się stałym kursem nie stanowiło wielkiego problemu - o wiele większy problem wiązał się z uzyskaniem danych, które należało wprowadzić do kalkulatora. W związku z tym nawet błędy kalkulatora Dreyera były akceptowalne, bo kalkulator i tak wprowadzał błąd wielokrotnie mniejszy, niż ten, którym obardzone były dane.

Pozdrawiam

Hubert
Awatar użytkownika
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Post autor: jogi balboa »

Sam fakt, że ludzki mózg starano się środkami technicznymi wyłączyć z rozwiązywania tego problemu jest zaprzeczeniem Twojej tezy
zupełnie nie zrozumiałeś o co chodziło. mózg ludzki jest w stanie bardzo precyzyjnie ustalić odległość i prędkość poruszającego się celu ale do odległości kilkunastu- kilkudziesięciu metrów, z "układem miotającym" jakim są nasze dłonie, połączony, sprzężony jest on poprzez układ nerwowy a informacja przekazywana jest w określony sposób poprzez określone nośniki. niestety na dystansie 20 km człowiek ledwie jest w stanie zobaczyć coś tak wielkiego jak pancernik, nie może ustalić żadnych innych potrzebnych danych, musi więc korzystać z pomocy naukowych jak dalmierze. niestety te pomoce dostarczają danych opisanych w zupełnie inny sposób niż robi to nasz układ nerwowy, powstaje problem kompatybilności, człowiek nie potrafi odpowiednio szybko i dokładnie przyjmować i przetwarzać danych opisanych w postaci ciągu liczb i dlatego konieczne jest korzystanie z kolejnych pomocy naukowych a tym samym wyeliminowanie człowieka z systemu.
dla człowieka rzucającego śnieżkami typowy zakres działania to około 0-30 metrów. zakres działania systemu pancernika to 0-30000 metrów. chodziło mi o to że człowiek sprawuje się w swoim zakresie lepiej niż sprawowały się maszyny z okresu WWII na typowym dla nich zakresie.
doświadczenie które zaproponowałem miało w sposób łopatologiczny wykazać na własnej skórze jakie trudności napotyka SKO w różnych opisanych i rozważanych przez nas przypadkach. jako że sprawdzenie rzeczywistego SKO z okresu WWII jest raczej poza naszym zasięgiem zaproponowałem taki oto prosty i dostępny dla każdego sposób zamodelowania problemu (w stylu pogromców mitów ale co tam :lol: , w sumie i tak nie liczę że ktoś się pofatyguje i przeprowadzi ten eksperyment).
a wracając na chwilę do mojego poprzedniego postu, w przypadku prowadzenia "ognia" z manewrującego roweru spodziewałbym się nie tyle istotnego spadku celności co szybkości jego prowadzenia.
Awatar użytkownika
ragozd
Posty: 184
Rejestracja: 2007-01-01, 15:38
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: ragozd »

Nie masz racje jogi. Jestem wstanie jadac na rowerze bez żadnego problemu trafić wzrokiem w poruszającego się człowieka. A gdybym toświczył w cyrku, to śnieżką również dałbym radę. Mieszasz strasznie.
MiKo
Admin FOW
Posty: 4040
Rejestracja: 2004-01-07, 09:02

Post autor: MiKo »

Hubert pisze: Nie, nie odbywało się ze 100% dokładnością. Nie słyszałem też o wprowadzaniu korekt za czas przebywania ładunków w komorze (ale fakt, że o tym nie słyszałem nie dowodzi, że ktoś tego nie stosował). Tylko jeszcze wytłumacz, dlaczego te wszystkie nieszczęścia miałyby omijać B. w Cieśninach, a dopaść go 3 dni później.
Przecież nie oto się pytałeś, tylko o to, jak może wpływać na celność,pomimo zastosowania korekcji, prawda?

Co do Bismarcka odpowiedź jest prosta - przez przypadek? Albo dlatego, że dłużej celował ? whatever....
Hubert pisze: To jak już sobie tak naukowo rozważamy powtarzalność, to może wiesz jak wiarygodne jest wyciąganie wniosków z uzyskania 5 sukcesów w 100 próbach? I jeszcze lepiej, co to ma wspólnego z tematem dyskusji? Czy też może w istocie jest to dyskusja jak zmiany kursu wpływają na "gówniane" SKO?
Wiem jak wiarygodne jest wyciąganie wniosków o jakość SKO na podstawie dwóch prób. Z tego co pamiętam to pisałeś wcześniej, iż uważasz, że Bismarcka miał kiepskie SKO - właśnie na podstawie dwóch prób.

BTW do Sheffielda jeszcze trochę postrzelał już z przetrąconym sterem i też uzyskał obramowanie.
MiKo
Admin FOW
Posty: 4040
Rejestracja: 2004-01-07, 09:02

Post autor: MiKo »

Hubert pisze: Albo też dlatego, że i tak wykonywali [Hood] zwrot "taktyczny", a te, zgodnie z obowiązującymi na tym forum teoriami, w jakiś magiczny sposób nie wpływają na celność.
Oczywiście, że wpływają, ale nie mają tego na celu. Więc tak jakby nic nie wnoszą do naszej dyskusji.
Hubert pisze: Och, doprawdy? To pokaż mi taki okres, pomiędzy zatopieniem Hood'a i postawieniem zasłony dymnej, kiedy PoW przez 2 minuty płynął tym samym kursem.
Nie bardzo się rozumiemy. W tym momencie nikomu zbytnio na PoW niezależało na własnym celnym ogniu. Priorytetem było uchronienie własnego okrętu, a nie zniszczenie Bismarcka. Po zatopieniu Hooda PoW nie trafił juz ani razu.
Hubert pisze: I rozumiem, że w Twoim mniemaniu, skoro nie ma służyć temu celowi, to automatycznie, w jakiś nadprzyrodzony sposób, nie wpływa na celność. Czyli gdyby PoW wykonał taki zwrot nie musząc omijać wraku Hood'a, to byłby to fragment zygzaku, ale ponieważ musiał go wykonać, to już nie był? Weź się może jakoś nad tym spokojnie zastanów, bo nie wiem, co jeszcze Ci mogę napisać, poza tym, że powyższe stanowisko jest sprzeczne z najbardziej elementarną logiką.
Mam nadzieję, że wyjaśniło się to wyżej ale dla pewności.

Oczywiście, że wpływa. Celem zwrotu może być uzyskanie jakiegoś tam elementu przewagi taktycznej - czyli np. wprowadzenie do akcji rufowych wież czy skrócenie dystansu. Celem zwrotu może być próba utrudnienia kierowania przeciwnikowi przy ciągłej chęci zniszczenia nieprzyjaciela (czyli nie tak ajk PoW po zatopieniu Hooda) - jak już pewnie się zorientowałeś, uważam, że takie zwroty nie mają sensu.
Hubert pisze: Ciekawe, wygląda na to, że jednak jakiejś zmiany kursu z powodu celnego ognia npla. dokonał [Rodney] Dlaczego nie robił tego cały czas? Stawiałbym na to, że ogień był na tyle niecelny, że nie było potrzeby.
Dokonał i stracił swoje "solution" i jego odzyskanie zajeło mu kolejnych 27 salw.... tak to jest jak się manewruje.... :D

Mógł sobie na to zwolić bo był KGV, kążowniki, Bismarck uszkodzony itd...

Oozywiście możesz sie ze mną nie zgodzić, ale jestem przekonany iż jeśli spotkałyby się w normalnych warunkach i Bismarck by podjął walkę to Rodney nie kombinował by takich zwrotów. Kto pierwszy zacznie trafiać ma duże szanse na wygraną.
Hubert pisze: Teoretyczne obliczenia wyraźnie wskazują, że manewrowanie obniża celność (nawet zakładając perfekcyjną wiedzę o kursie npla. w chwili oddawania strzału, którą zdajesz się postulować).
Tzn. jakie obliczenia ? Ja operuję patternem okręt przy zwrocie o parę stopni nie wyjdzie z patternu strzelanego według poprzedniego rozwiązania (z niezmienionymi zmianami odległości i namiaru). Pisałem o tym wiele postów wcześniej.
Hubert pisze: Opinie uczestników wskazują na praktyczne efekty takiej taktyki. To jakiego jeszcze potwierdzenia skuteczności byś chciał? Dwóch bitew stoczonych tego samego dnia, o tej samej porze, przez te same okręty, w których w jednej z nich zastosowano tą taktykę, a w drugiej nie? Czy może całkowitego braku trafień w manewrujące okręty?

A że zygzakowanie utrudnia własne strzelanie - patrz cytowany wcześniej Beatty - jak widać w pewnym zakresie uznawał, że skórka warta wyprawki.
Oki. Odnośnie Dogger Bank muszę się dokształcić zobaczyć jakąś mapkę. Wtedy wrócę do tematu ;)

Tak czy owak w WWII dystansy walki się zmienil, zmieniły się kalkulatory, dalmierze i całe SKO i w 1938 roku Admiralicja uważała inaczej.
Awatar użytkownika
CIA
Posty: 1657
Rejestracja: 2004-01-18, 12:46
Lokalizacja: Gdansk

Post autor: CIA »

Hubert pisze:
Bądź poważny. Cywilizowane marynarki wprowadzały korektę na temperaturę ładunku. Czyżby były jakieś dane, że niemiecka nie?
Ponieważ moje lenistwo nie zna granic :D , nie chce mi się wertować materiałów, a sam nie natrafiłem wcześniej na taki temat, zapytam więc: gdzie można sobie poczytać, że wprowadzano korektę na temperaturę ładunków? U Mullenheima wyczytać można jedynie, że zaczynali strzelać salwami dopiero po wygrzaniu sie luf...

Tak przy okazji temperatury. Przypomniało mi się, że duży wpływ na przebijalność pancerza ma jego temperatura... Tak więc o przebijalności niewiele mozna powiedzieć nawet na podstawie testów, no chyba, ze robiono testy w różnych temperaturach.
Hubert
Posty: 157
Rejestracja: 2007-01-24, 14:36
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Hubert »

Witam,
MiKo pisze:whatever....
Tylko to mnie przekonuje z Twojej wypowiedzi. Cała reszta czegoś pewnie dowodzi, ale czego, to chyba tylko Ty wiesz. whatever...
MiKo pisze: Wiem jak wiarygodne jest wyciąganie wniosków o jakość SKO na podstawie dwóch prób.
Doprawdy? Na podstawie twoich wypowiedzi śmiem wątpić. Może potrafisz podać dewiancje standartową dla strzelań B. z Cieśnin Duńskich? Taki mały dowód, że wiesz o czym piszesz. Bo napisać "tak, wiem", to każdy potrafi.
MiKo pisze: Z tego co pamiętam to pisałeś wcześniej, iż uważasz, że Bismarcka miał kiepskie SKO - właśnie na podstawie dwóch prób.
A gdzież to napisałem? Proszę mi nie przypisywać swoich imaginacji. Kwestionuję tylko ocenianie SKO na podstawie jednego, jedynego, przyzwoitego strzelania.
MiKo pisze: BTW do Sheffielda jeszcze trochę postrzelał już z przetrąconym sterem i też uzyskał obramowanie.
Czy z tego, że po oddaniu pierwszej salwy (jeszcze bez przetrąconego steru), przestał mu działać radar, też mam wyciągać jakieś wnioski? Ile salw wystrzelił do Sheffielda? W ilu kolejnych utrzymał nakrycie? I co to ma wspólnego z tematem dyskusji? Miało być o wpływie manewrów na celność ognia, tymczasem jest klasyczne Bismarck, Bismarck uber alles.

Pozdrawiam

Hubert
Hubert
Posty: 157
Rejestracja: 2007-01-24, 14:36
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Hubert »

Witam,
MiKo pisze:Oczywiście, że wpływają, ale nie mają tego na celu. Więc tak jakby nic nie wnoszą do naszej dyskusji.
To już jest jakaś chora logika. Czy tematem jest "wpływ manerów, które miały wpływać na celność ognia", czy "wpływ manewrów na celność ognia". Nie mam bladego pojęcia, dlaczego cześć manewrów miałaby być wyłączona z zakresu dyskusji.
MiKo pisze: Nie bardzo się rozumiemy. W tym momencie nikomu zbytnio na PoW niezależało na własnym celnym ogniu. Priorytetem było uchronienie własnego okrętu, a nie zniszczenie Bismarcka. Po zatopieniu Hooda PoW nie trafił juz ani razu.
Nie wiem, na czym "PoW zależało". Ale mniej więcej w tym czasie zdołał samodzielnie doprowadzić większość własnej artylerii do stanu bezużyteczności, więc nie bardzo miał z CZEGO trafić. Przypominam "po pierwsze nie było armat"....

MiKo pisze:
Hubert pisze: Teoretyczne obliczenia wyraźnie wskazują, że manewrowanie obniża celność (nawet zakładając perfekcyjną wiedzę o kursie npla. w chwili oddawania strzału, którą zdajesz się postulować).
Tzn. jakie obliczenia ? Ja operuję patternem okręt przy zwrocie o parę stopni nie wyjdzie z patternu strzelanego według poprzedniego rozwiązania (z niezmienionymi zmianami odległości i namiaru). Pisałem o tym wiele postów wcześniej.
Tzn. takie, które uwzględniają rozkład pocisków w ramach salwy. Ten rozkład nie jest równomierny i nie jest obojętne, czy cel znajduje się w MPI, czy 200 metrów od MPI, ale dalej w obrębie salwy.
MiKo pisze: Oki. Odnośnie Dogger Bank muszę się dokształcić zobaczyć jakąś mapkę. Wtedy wrócę do tematu ;)
Jak dla mnie OK. Możemy do tego wrócić przy okazji.
MiKo pisze: Tak czy owak w WWII dystansy walki się zmienil, zmieniły się kalkulatory, dalmierze i całe SKO i w 1938 roku Admiralicja uważała inaczej.
O dystansach pisaliśmy już wcześniej. Te, na których trafiano jakoś się tak strasznie nie zmieniły. SKO raczej nie zmieniło się na gorsze. Zaś interpretacja zdania cytowanego z dokumentu admiralicji zależy głównie od tego, co rozumiemy przez cel taktyczny.

Pozdrawiam

Hubert
Hubert
Posty: 157
Rejestracja: 2007-01-24, 14:36
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Hubert »

Witam,
CIA pisze:Ponieważ moje lenistwo nie zna granic :D , nie chce mi się wertować materiałów, a sam nie natrafiłem wcześniej na taki temat, zapytam więc: gdzie można sobie poczytać, że wprowadzano korektę na temperaturę ładunków?
Np. w tablicach balistycznych. Patrz choćby http://www.eugeneleeslover.com/USN-GUNS ... 935-D.html. Wartość poprawki dla różnicy temperatur jest wyraźnie podana.
CIA pisze: U Mullenheima wyczytać można jedynie, że zaczynali strzelać salwami dopiero po wygrzaniu sie luf...
A to dla odmiany jest poprawka na tak zwane "zimne działa". Ponoć w istocie bardziej chodziło o opór powłoki oleju (coś trzeba robić, by to to nie zardzewiało) na wewnętrznej powierchni lufy, niż o temperaturę lufy, ale to już raczej osobny temat.
CIA pisze: Tak przy okazji temperatury. Przypomniało mi się, że duży wpływ na przebijalność pancerza ma jego temperatura... Tak więc o przebijalności niewiele mozna powiedzieć nawet na podstawie testów, no chyba, ze robiono testy w różnych temperaturach.
Ale przy minus 20, czy więcej stopni Celsjusza, co może się zdarzyć w artkyce, metale faktycznie zaczynają zachowywać się bardzo ciekawie. Ale w innych rejonach nie wiem, czy określenie "duży wpływ" nie jest przesadą. Z drugiej strony, przed pierwszym strzałem lufy też miały temperaturę otoczenia, a jakoś nie slyszałem, aby w arktyce nagminnie rozrywało lufy armatnie...

Pozdrawiam

Hubert
Awatar użytkownika
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Post autor: jogi balboa »

Ten rozkład nie jest równomierny i nie jest obojętne, czy cel znajduje się w MPI, czy 200 metrów od MPI, ale dalej w obrębie salwy.
ale zadajmy sobie najpierw pytanie: Czy możliwe było ustalenie MPI choćby z dokładnością do 100 metrów? Ja jestem przekonany że nie a tym samym MPI wędrowało sobie w kolejnych salwach znajdując się raz z lewej burty celu raz z prawej raz na dziobie raz na rufie. Do tego ten cały patern ma kształt elipsy której dłuższa średnica jest równoległa do linii ognia. Rozkład pocisków w ramach salwy też musi mieć inny kształt wzdłuż linii ognia i prostopadle do niej.
Hubert
Posty: 157
Rejestracja: 2007-01-24, 14:36
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Hubert »

Witam,
jogi balboa pisze: chodziło mi o to że człowiek sprawuje się w swoim zakresie lepiej niż sprawowały się maszyny z okresu WWII na typowym dla nich zakresie.
A bierzesz pod uwagę, że ze względu na zupełnie inną postać danych, zupełnie inny sposób ich przetwarzania, o których zresztą wspominasz, analogia może być daleka od ideału?

Poza tym, jeszcze pozostaje kwestia, na czyich wynikach będziemy się opierać. Ja stojąc bepośrednio pod koszem będę miał problemy z wrzuceniem do niego piłki. Są jednak goście, którzy w mają więcej niż 50% skuteczność w rzutach za 3 punkty. Którzy potrafią rzucać za 3 punkty z biegu robiąc zwody. Co ma być punktem odniesienia?

Pozdrawiam

Hubert
MiKo
Admin FOW
Posty: 4040
Rejestracja: 2004-01-07, 09:02

Post autor: MiKo »

Hubert pisze:
MiKo pisze:whatever....
Tylko to mnie przekonuje z Twojej wypowiedzi. Cała reszta czegoś pewnie dowodzi, ale czego, to chyba tylko Ty wiesz. whatever...
To dotyczyło odpowiedzi na jedno z kilku Twoich pytań, kompletnie jakby nie na temat - "whatever" = nieważne, wróćmy do tematu. Pytałeś się o czynniki które mogą nie pozwalić na uzyskanie powtarzalności. Podałem przykładowych kilka, Ty przyczepiłeś się do jednego. Skoto reszty nie negujesz, to i tak mamy wątek zakończony (o powtarzalności). A Ty dalej i dalej i ciągle drążysz, powarcając ciągle do Bismarcka (chociaż sam stawiasz zarzut że to nie miało być o Bismarcku). Dlatego pozwoliłem sobnie na to "nieważne"...
Hubert pisze:
MiKo pisze: Wiem jak wiarygodne jest wyciąganie wniosków o jakość SKO na podstawie dwóch prób.
Doprawdy? Na podstawie twoich wypowiedzi śmiem wątpić. Może potrafisz podać dewiancje standartową dla strzelań B. z Cieśnin Duńskich? Taki mały dowód, że wiesz o czym piszesz. Bo napisać "tak, wiem", to każdy potrafi.
Nie potrafię. Nie podałeś co jest przyjęte za sukces :D Tak czy owak nie czuję się w obowiązku do odpowiedzi na pytanie zadane w takiej formie - ja nie jestem Twoim studentem, a Ty nie jesteś moim profesorem....
Hubert pisze:
MiKo pisze: Z tego co pamiętam to pisałeś wcześniej, iż uważasz, że Bismarcka miał kiepskie SKO - właśnie na podstawie dwóch prób.
A gdzież to napisałem? Proszę mi nie przypisywać swoich imaginacji. Kwestionuję tylko ocenianie SKO na podstawie jednego, jedynego, przyzwoitego strzelania.
To podobnie jak ja - nie uważam, że Bismarck miał SKO lepsze niż naprzykład okręty Brytyjskie. Ale z poprzednich postów odniosłem wrażenie że masz inne zdanie:
Hubert pisze:
Natomiast Ty starasz się udowodnić iż systemy Bismarcka był gorsze. Z czym zgodzić się nie mogę.

Cieszę się, że sam doszedłeś do tego wniosku. Choć nie wiem, czy jest on do końca słuszny. Bo może ktoś zdoła podać jakąś racjonalną, a nie związaną z SKO, przyczynę spowolnienie ostrzału w ostatniej bitwie.
Hubert pisze: Czy z tego, że po oddaniu pierwszej salwy (jeszcze bez przetrąconego steru), przestał mu działać radar, też mam wyciągać jakieś wnioski? Ile salw wystrzelił do Sheffielda? W ilu kolejnych utrzymał nakrycie? I co to ma wspólnego z tematem dyskusji? Miało być o wpływie manewrów na celność ognia, tymczasem jest klasyczne Bismarck, Bismarck uber alles.
W dyskusji Ty pierwszy nawiązałeś do Bismarcka. Nie wiem czemu Cię to teraz dziwi....
Hubert
Posty: 157
Rejestracja: 2007-01-24, 14:36
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Hubert »

Witam,
jogi balboa pisze:ale zadajmy sobie najpierw pytanie: Czy możliwe było ustalenie MPI choćby z dokładnością do 100 metrów?
Na to pytanie odpowiedź jest dość prosta - precyzyjne ustawienie MPI nie było możliwe - choćby z powodu dryfu MPI. Nawet zakładając perfekcyjne SKO (a jeszcze lepiej nieruchomy cel i nieruchomego strzelające), perfekcyjnie stabilną platformę, te same działa, tak samo rozgrzane, proch z tej samej partii (ukło w stronę CIA ;) ), dwie kolejne salwy nie będę miały tego samego MPI. To jest nic innego, jak czysta statystyka i akurat tą wartość (lub dokładniej statystycznie oczekiwaną jej wielkość...) można precyzyjnie wyznaczyć znając liczbę pocisków w salwach i rozrzut salw.
Czy to będzie poniżej 100 metrów? To zależy.

Ale patrząc na zasady korekty stosowane w różnych flotach, to najwyraźniej nikt nie zakładał, że można ulokować salwę z dokładnością lepszą niż 100 metrów.
jogi balboa pisze: Do tego ten cały patern ma kształt elipsy której dłuższa średnica jest równoległa do linii ognia. Rozkład pocisków w ramach salwy też musi mieć inny kształt wzdłuż linii ognia i prostopadle do niej.
Nad kwestią rozkładu w poprzek linii ognia autorytety zwykle się prześlizgują, sprowadzając ją do stwierdzenia, że szerokość salwy była zwykle znacznie mniejsza niż długość celu, więc jeżeli salwa była dobra co do kierunku, to na szerokość cała pokrywała cel. Co jednak przestaje być prawdą, jeżeli cel złośliwie nie chce się ustawić burtą.
W każdym razie jestem ciekaw, dlaczego uważasz, że rozkład w poprzek powinien być inny niż normalny?

Ciekaw też jestem, do czego te rozważania zmierzają, bo pewnie jakoś wiążą się z kwestią wpływu manewrów na celność.

Pozdrawiam

Hubert
Hubert
Posty: 157
Rejestracja: 2007-01-24, 14:36
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Hubert »

Witam,
MiKo pisze: Nie potrafię. Nie podałeś co jest przyjęte za sukces :D Tak czy owak nie czuję się w obowiązku do odpowiedzi na pytanie zadane w takiej formie - ja nie jestem Twoim studentem, a Ty nie jesteś moim profesorem....
OK, uznaję, że faktycznie nie potrafisz. Jeżeli jeszcze na dodatek masz problem z ustaleniem co w tej próbie było sukcesem, to poziom niemożności może być większy, niż sądziłem. Co do zaś form - samo twierdzenie "tak wiem", jest dość słabym argumentem w dyskusji.

MiKo pisze: To podobnie jak ja - nie uważam, że Bismarck miał SKO lepsze niż naprzykład okręty Brytyjskie. Ale z poprzednich postów odniosłem wrażenie że masz inne zdanie:
Hubert pisze:
Natomiast Ty starasz się udowodnić iż systemy Bismarcka był gorsze. Z czym zgodzić się nie mogę.

Cieszę się, że sam doszedłeś do tego wniosku. Choć nie wiem, czy jest on do końca słuszny. Bo może ktoś zdoła podać jakąś racjonalną, a nie związaną z SKO, przyczynę spowolnienie ostrzału w ostatniej bitwie.
Chyba drukowanymi literami trzeba.... I bez skrótów myślowych. "Cieszę się, że sam doszedłeś do wniosku, że system kontroli ognia Bismarcka był gorszy." A teraz przeczytaj sobie drugie zdanie i zastanów się nad tym, co ono może znaczyć, zanim zaczniesz mi znowu coś przypisywać.
MiKo pisze: W dyskusji Ty pierwszy nawiązałeś do Bismarcka. Nie wiem czemu Cię to teraz dziwi....
Nawiązałem też do kilku inych starć okrętów liniowych, ale te okazały się nie na temat. Może mógłbyś jakoś doprecyzować zakres tematu?

Pozdrawiam

Hubert
Awatar użytkownika
jogi balboa
Posty: 2823
Rejestracja: 2007-01-18, 16:39

Post autor: jogi balboa »

Hubert pisze:Witam,
jogi balboa pisze: chodziło mi o to że człowiek sprawuje się w swoim zakresie lepiej niż sprawowały się maszyny z okresu WWII na typowym dla nich zakresie.
A bierzesz pod uwagę, że ze względu na zupełnie inną postać danych, zupełnie inny sposób ich przetwarzania, o których zresztą wspominasz, analogia może być daleka od ideału?

Poza tym, jeszcze pozostaje kwestia, na czyich wynikach będziemy się opierać. Ja stojąc bepośrednio pod koszem będę miał problemy z wrzuceniem do niego piłki. Są jednak goście, którzy w mają więcej niż 50% skuteczność w rzutach za 3 punkty. Którzy potrafią rzucać za 3 punkty z biegu robiąc zwody. Co ma być punktem odniesienia?

Pozdrawiam

Hubert
zgadza się, bo analogia jest daleka od ideału, chodzi jedynie wskazanie w sposób łopatologiczny pewnych trudności jakie występują i w jednym i w drugim przypadku wspólne dla wszystkich układów automatycznej regulacji chociaż oczywiście nie w jednakowym stopniu.
jeśli chodzi o różnice w wynikach to dlatego właśnie napisałem: dystans walki powinien wynosić od 20 do 30 metrów, zależy jak kto umie rzucać śnieżkami. reszta to kwestia interpretacji wyników.
W każdym razie jestem ciekaw, dlaczego uważasz, że rozkład w poprzek powinien być inny niż normalny?

Ciekaw też jestem, do czego te rozważania zmierzają, bo pewnie jakoś wiążą się z kwestią wpływu manewrów na celność.
nie tyle inny co powinien mieć nieco inne wartości, ten równoległy do linii ognia powinien być bardziej płaski i wydłużony w stosunku do prostopadłego który powinien być bardziej zwarty.
chodzi o to że ze względu kształt rozkładów oraz myszkowanie MPI salwy wyjście z pod ostrzału może zabierać trochę czasu i niekoniecznie być efektywne, niestety trudno mi jest cokolwiek wytłumaczyć bez rysunku a niestety nie da się tu wstawiać rysunków z kompa, gdy uda mi się jakoś zrozumiale napisać o co mi chodzi wtedy to zamieszczę.

na podstawie dotychczasowych rozważań wysnułem pewne wnioski:
Rozpoczęcie zwrotu wpływa na celność własnego ognia, możliwe jest że może wymagać ponownego wstrzeliwania się, jednocześnie rozpoczęcie zwrotu wpływa na celność ognia przeciwnika, możliwe jest że może wymagać ponownego wstrzeliwania się. nie udowodniono jednoznacznie czy zwrot wpływa na celność własnego ognia w większym stopniu niż na celność ognia przeciwnika. Na tej podstawie można założyć że zwrot wpływa na celność własnego ognia w podobnym stopniu jak na celność ognia przeciwnika.
wniosek: wykonanie manewru jest korzystne w sytuacji gdy przeciwnik uzyskał nakrycie a jednocześnie nie został obramowany przeze mnie.
jeżeli uzyskałem obramowanie a jednocześnie zostałem obramowany manewr stanowi podobne utrudnienie dla mnie jak dla przeciwnika innymi słowy jego wykonanie niewiele zmienia.
zbyt intensywne manewrowanie jest niekorzystne z punktu widzenia celności własnego ognia, nie powinno mieć miejsca jeżeli przeciwnik nie uzyskał nakrycia, czyli zygzakowanie i różne manewry mające utrudnić wstrzelanie się przeciwnikowi zanim uda mu się tego dokonać są pozbawione sensu ponieważ wcześniej być może udałoby się nam strzelać czym zmusilibyśmy przeciwnika do wykonania zwrotu a tym samym odsunęli w czasie moment gdy jemu uda się wstrzelać w nas.
ODPOWIEDZ