Ha! Ty chyba myślisz, że ja wiem wszystko o wszystkim...
A ja jestem takim sobie zwykłym konstruktorzyną, mieszkam w górach (dziś byłem sobie po obiedzie, dla lepszego trawienia, na Skrzycznem 1257 npm) i morza w życiu na oczy nie widziałem.
Ale parę rzeczy wyjaśnić Ci mogę.
Współczynniki odkształceń sprężystych pod wpływem przyłożonej siły są powszechnie znane i stosowane w praktyce. Ta praktyka dla rur dzialowych może nie jest zbyt powszechna, ale zapewniam Cię, żę i Krupp, i Rheinmetal, (że wymienię tylko te dwie dobrze znane fabryki armat) mają zarówno zagadnienia rozszerzenia jak i skurczu rury lufy doskonale opanowane i ujęte w formie tabel, z których korzysta się przy projektowaniu nowego uzbrojenia. Niektóre dane można znaleźć w kazdym poradniku, inne są pilnie strzeżoną tajemnicą technologiczną fabryki. Ale w końcu nie różni się to zbytnio od — przykładowo — zaprojektowania matrycy na dwumetrowej średnicy uszczelkę silikonową dla wieka pieca hartowniczego; i tu trzeba uwzględnić zarówno rozszerzanie mieszanki w trakcie procesu wulkanizacji, jak i skurcz gotowego wyrobu po wyjęciu z matrycy. A taką matrycę musiałem kiedyś sam osobiście zaprojektować i udało mi się całkiem nieźle (no, przyznaję, za czwartym razem)
. Ale za Jaruzela i tak nikt nie liczył zużycia tej kolorowej makulatury z napisem "Bilety Narodowego Banku Polskiego"
, zwłaszcza gdy wydatkowanie tych biletów usuwało potrzebę złożenia wniosku o tzw. środki z drugiego obszaru płatniczego
Dokładnie nie wiem, jak przykładano ciśnienie wewnątrz rury lufy (musiałbym sobie poczytać), ale zapewniam Cię, że tysiąc at (atmosfer technicznych) to nie jest kolosalne ciśnienie. Przenośne nożyce hydrauliczne do cięcia tzw. walcówki w fabryce, w której byłem konstruktorem remontowym, miały ciśnienie robocze 700 amtosfer. Mój kolega ma w przydomowym warsztaciku małą praskę do ściągania łożysk, którą z moją pomocą wyposażył w siłownik hydrauliczny o ciśnieniu roboczym 400 at. W obu tych przypadkach nie dość, że nie ma problemu z uszczelnieniami złącz i zaworów sterujących, to jeszcze medium hydrauliczne jest podawane zwykłymi przewodami giętkimi (choć przyznaję, trochę sztywnieją przy przyłożeniu ciśnienia), a nie sztywnymi rurami. W hydraulice, inaczej niż w pneumatyce, praca przy setkach at to nic niezwykłego.
Konstrukcje wielorurowe są rzeczywiście nieco sztywniejsze, niż konstrukcje nawojowe. Wynika to stąd, że zwarta struktura krystaliczna rury lufy może przenosić siły obciążenia wzdłużnie z jednego końca lufy na drugi; warstwa tysięcy zwojów drutu takiej możliwości nie daje. Nawój drutowy stosowano w celu wzmacniania rury, bo w procesie ciągnienia i walcowania zyskiwał większą odporność na rozciąganie, niż zapewniał to proces kucia stalowej rury. Ale gdy francuscy konstruktorzy ze zbrojowni Schneidera nauczyli się stosować technikę samowzmocnienia, nawój drutowy stał się zbędny.
A jak robiono gwint? Tak samo, jak gładź kanału wewnętrznego (ciekawe, że nie zapytałeś, jak w piętnastometrowej rurze wykonywano gładki przelot o doskonałej geometrii, zarówno po obwodzie, jak i na całej długości)
Służyły do tego tak zwane wiertla, rozwiertaki i gwintowniki
lufowe. Dość specyficzny rodzaj ni to freza, ni to noża tokarskiego, mocowany w specjalnym uchwycie na końcu pręta obrotowego,stopniowo wprowadzanego do wnętrza rury osobnym mechanizmem napędowym, zapewniającym stosowny stosunek prędkości obrotowej do postępowej.
Wykonywanie wyrobów metalowych to całkiem ciekawa dziedzina; pooglądaj sobie program "Jak to jest zrobione" na Discovery Science; sam byłem zdziwiony procesem wykonywania garnków
. Jakby Cię to ciekawiło, łeb każdej śruby wykonuje się w procesie rozklepywania (czyli mówiąc fachowo spęczania) końcówki stalowego drutu, a jej gwint wytłacza się w tak zwanej walcarce szczękowej; trzpień trafia między dwie stalowe płytki, ustawione tak sprytnie, że powstaje jeden ciągły rowek na obwodzie, zamiast dwóch "ugryzień" po bokach. A zawory grzybkowe silników samochodowych kuje się na gorąco; bierzesz kawałeczek metalu o wymiarach 3x3 cm i w dwóch potężnych uderzeniach tysiąctonowej prasy mimośrodowej otrzymujesz elegancki grzybek o średnicy 5 cm i długości 5-milimetrowego trzonka, równej 20 (!) centymetrów. Z kolei wykonanie wałów korbowych silnika spalinowego wymaga obróbki odkuwki w tak zwanej tokarce mimośrodowej; jeżeli taki wał jest przeznaczony do silnika okrętowego, tokarka ma wymiary niedużej kamienicy; widziałem takowe w Zamechu w Świętochłowicach, gdzie nadzorowałem regenerację wałów dla jednego z moich kooperantów. W hali fabrycznej, gdzie stały te machiny, zmieściłoby się spore osiedle mieszkaniowe (od zagłębionej dwa piętra pod ziemię posadzki do stropu było coś ze czterdzieści metrów, a żeby pójść na drugi koniec hali, chyba wypisywało się delegację wyjazdową). A frezerzy jedli drugie śniadania dosłownie we wnętrzu swych maszyn, bo kawa wystygłaby im, zanim doszliby do końca obrabiarki.