Gregski pisze:Ależ oczywiście!
Wszystko zależało od stopnia gotowości okrętu do wyjścia w morze. Jeśli stał na stoczni albo chociaż w porcie przechodził przeglądy to nie było sensu trzymać po parą wszystkich kotłów.
Jednak jeśli miał być w natychmiastowej gotowości do wyjścia to parę się podnosiło. Zamykało główny parowy na kotle i co godzinkę na minutkę odpalało aby utrzymać ciśnienie. Wtedy w razie alarmu turbinę mamy grzaną, kotły pod parą i w zasadzie jesteśmy gotowi.
1 tona = 1 godzina rozpalania ze stanu zimnego to jest właśnie procedur jaką pamiętam z turbinowców.
Kotły Wagnera rzeczywiście były rekordzistami w tej dziedzinie. Montowane nie tylko na pancernikach. Część niszczycieli niemieckich też takie dostała (tylko nie pamiętam już jakie numery).
Cały czas mam na myśli kotły opalane paliwem płynnym.
Gregski, obawiam się, że w tych czasach wtedy byłbyś szybkim delikwentem do degradacji czy nawet sądu za sabotaż
Jeżeli zamkniesz główny zawór parowy na kotle, to skąd weźmiesz zasilanie na wentylator/wentylatory powietrza; pompę zasilającą czy rozpylenie (atomizację) paliwa na kocioł?
"1 tona wody w kotle -> 1 godzina rozpalania"; to taka bardzo generalna zasada ...
Na sam zdrowy rozsądek inny będzie czas przygotowania siłowni parowej w Murmańsku (i to niekoniecznie zimą), a zdecydowanie inny w Adenie!
Podłączenie do pracy 48 kotłów o lekko różnych ciśnieniach na wspólną magistralę parową (a co tam nawet na kilka) to przednia zabawa dla mechanika ...
Pozdrowienia