Tommy Arras pisze:Już Smok Eustachy napisał - co ma piernik do wiatraka ?
Gdy już trochę podyskutujesz z Eustachym, dowiesz się że ma on dużo do czynienia z
piernikiem i watrakami
Tommy Arras pisze:żeby spędził dłuższy czas w stoczni.
No właśnie. W jakiej stoczni? A niech tam, choćby dok. O tego należałoby zacząć rozważania na temat potencjału Goebena względem predrednotów - przy czym pisząc predrednot mam na myśli generację, w tym również krążowniki pancerne.
Tommy Arras pisze:Jutlandia pokazała odporność niemieckich krążowników liniowych, a Coronel
Coronel pokazał starą prawdę, że walczą ludzie nie okręty. Nic więcej. A Bitwa Jutlandzka, udowodniły jedynie że trudno było zatopić wielki okręt wyłącznie przy pomocy artylerii - o ile nie zachodziły inne sprzyjające okoliczności.
Historia wojen morskich jest pełna przypadków gdy słabszy ale liczniejszy zespół okrętów demolował mniej liczne ale silniejsze.
Tommy Arras pisze:Więc pomysł by krążowniki pancerne goniły niemieckie krążowniki pancernopokładowe, jest naprawdę chybiony.
Nie był chybiony.
1. Okręty nie pędzą przez oceany non stop z maksymalną prędkością, tylko maszerują z ekonomiczną.
2. Problem z węglem, bardziej jednak dotyczył Niemców niż Brytyjczyków posiadających liczne stacje węglowe i bazy.
3. Problem z zużyciem maszyn, jak wyżej i tym bardziej.
4. Przykład Dresdena akurat wręcz przeczy twej tezie. Jak już wspomniałem, próby próbom nierówne. Brytyjskie okręty były generalnie zdolne do "wyciskania" czegoś więcej niż na próbach. I praktycznie tylko brytyjskie.
5. Przykład Karlsruhe też jest trefny z racji okoliczności.
Tommy Arras pisze:Canopus był o jakieś 7 lat starszy od S & G, więc jest to dziwne
To nie jest w ogóle dziwne na przełomie XIX i XX wieku. To był właśnie taki czas gdy wchodzące do służby okręty często były koncepcyjnie przestarzałe. Co zabawne, spośród bohaterów Coronela dotyczy to nawet bardziej Scharnhorsta i Gneisenau niż Canopusa.
MacGreg pisze: W dodatku jeśli był to znany fakt, to tym bardziej świadczy, że w admiralicji siedzieli imbecyle.
Z caym szacunkiem.
Po ponad stu latach od tamtych wydarzeń, znając całą historię wojny i patrząc na tylko wycinek wudarzeń , a nie biorąc pod uwagę wszystkich globalnych implikacji, łatwo postawić i próbować uzasadnic prawie każdą tezę.
Proponowałbym jednak bardziej dobierac słowa
, bowiem ci, jak to ich nazwałeś
''IMBECYLE"- wygrali jednak tę wojnę
Podpisuję się pod tym obydwiema rękoma. Jednocześnie i trzy razy z rzędu.
Fora są pełne pokrzykiwań o "błędach" i "imbecylach" i zawsze po bliższym przyjrzeniu się wydarzeniom z perspektywy epoki i wiedzy ich bohaterów, okazuje się że w zasadzie... nikt żadnego błędu nie popełnił. Co najwyżej przerosły go okoliczności.