Miniatura morska - Aboukir

Omówienia i recenzje nowych książek, artykułów, publikacji

Moderatorzy: crolick, Marmik

Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Miniatura morska - Aboukir

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Kiedyś na FOW pojawił się – o ile dobrze pamiętam – postulat krótkiego recenzowania nowych miniatur morskich, by czytający wiedział, które z informacji są tylko pokłosiem przyjętej formuły i skierowania tych pozycji do określonego czytelnika, a które nie wynikają z potrzeby popularyzacji, lecz są jawnymi błędami.
Postanowiłem napisać parę słów o „Bitwie w zatoce Aboukir” pióra Gabriela Szali. Nieco późno, ale dopiero teraz udało mi się rzecz ową nabyć – poprzednio sprzedawca w gdańskim EMPiK-u twierdził, że takiej serii w ogóle nie ma, kiedy miniatura o Makarowie leżała około 6 metrów od niego na półce.
Zgadzam się z tym, że książka (książeczka) morska przeznaczona dla osób bardzo młodych lub dopiero zaczynających się interesować tą tematyką powinna być napisana specyficznym stylem, lekka, ciekawa i nie przeładowana danymi technicznymi. Ponieważ jest to dokładna antyteza tego, co mnie interesuje, nie zamierzałem pisać „prawdziwej” recenzji. Nie będę więc w ogóle komentował zwrotów typu „iście szatański plan” Nelsona, proporcji między poszczególnymi rozdziałami, ich wybranej tematyki, ciągłych kłopotów autora z dopełniaczem, z interpunkcją itd. Ponieważ ograniczę się wyłącznie do wykazu błędów merytorycznych, bardzo proszę, aby nie traktować ich jako oceny całości. Jeśli w stosunku do najznakomitszego dzieła o tej tematyce skupić się tylko na wykazie pomyłek, powstaje wrażenie, jakoby praca była nic nie warta. Moją intencją nie jest ani ocena, ani zachęcenie do kupowania tej pozycji, ani zniechęcanie do takowegoż, a wyłącznie ułatwienie korekty osobom, które chciałby „Bitwę w zatoce Aboukir” potraktować jako źródło informacji.

Str.8: „2 stare liniowce służące jako okręty aprowizacyjne (La Cause, Le Dubois)”. Okręty te nie były wcale stare (Dubois zwodowano w 1784), tylko małe (64-działowce), a przede wszystkim ex-weneckie (zbudowane w Wenecji odpowiednio jako Vulcano i Fama, zdobyte przez Francuzów dopiero w 1797 i przemianowane), czyli kiepsko wyposażone i – w oczach zdobywców – nie spełniające francuskich standardów. Ten pierwszy nazywał się Causse, nie Cause (od nazwiska poległego generała brygady).
Str.16: Przechwycona przez Anglików 17 maja 1798 „francuska korweta La Pierre” była małą szebeką 6-działową.
Str.17: Autor nie wyjaśnia, czemu Nelson, oddzielony przez sztorm od swoich lekkich sił, liczących dwie fregaty i „jednego slupa” (nota bene chodzi o Bonne Citoyenne), spodziewał się potem nagle spotkać na punkcie zbornym cztery „swoje” fregaty. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca.
„Starego towarzysza Nelsona, kpt. Thomasa Hardy’ego” słynny admirał spotkał po raz pierwszy w życiu w grudniu 1796, czyli znali się od 18 miesięcy. Hardy miał w maju 1798 skończone 29 lat.
Str.18: „Dzięki pomocy Lady Emmy Hamilton (kochanki Nelsona) nocą z 20 na 21 czerwca na okręty angielskie dostarczono...”. Emma Hamilton została kochanką Nelsona dopiero PO bitwie pod Abukirem.
Str.28: „Na początku XVIII wieku we flocie angielskiej było sześć rang okrętów liniowych. Pierwsza ranga obejmowała jednostki o liczbie dział powyżej 90,... czwarta ponad 38, piąta ponad 18 i ostatnia ponad 6 dział”. Pomysł, aby kiedykolwiek i w jakiejkolwiek flocie na świecie żaglowce mające 6-18 dział były okrętami liniowymi jest tak absurdalny, że aż trudny do skomentowania. Anglicy dzielili po prostu CAŁĄ flotę – a nie tylko liniowce - na 6 rang (i wyodrębniali jeszcze mniejsze, nie mieszczące się w 6 randze, głównie slupy).
Str.29: Klasyfikacja okrętów wprowadzona przez lorda Ansona (po 1755, o czym autor nie wspomina) jest podana całkowicie błędnie, z przemieszaniem z dużo późniejszymi zmianami, oraz z brakiem poszanowania dla logiki. Do okrętów pierwszej rangi Anson nie „zaliczył tych, których liczba dział wynosiła od 100 do 110”, ponieważ pierwszy 110-działowiec został zbudowany w Wielkiej Brytanii w 1795, czyli 33 lata po śmierci Ansona. W rzeczywistości były to wtedy wyłącznie 100-działowce. Do drugiej rangi nie zaliczył tych, „na których liczba dział mieściła się w przedziale od 84 do 100”, ponieważ to oznaczałoby, że o klasyfikacji 100-działowców (które Anson „zaliczył” rzekomo zarówno do pierwszej jak i do drugiej rangi) decydowałby rzut monetą. Faktycznie chodziło wówczas o 90-działowce. I tak dalej, wszystkie liczby aż do okrętów 6 rangi włącznie (rzekomo od 28 do 32 dział, kiedy za Ansona naprawdę od 20 do 28 dział) są absolutnie fałszywe.
„Z uwagi na prostotę konstrukcji, a tym samym niskie koszty budowy, adm. Anson preferował okręty liniowe III rangi o 74 działach. W przeciągu XVIII wieku ten typ okrętu stał się podstawowym we flocie brytyjskiej”. Pierwsze zdanie z tego cytatu to oczywista nieprawda. Okręt 74-działowy nie miał ani odrobinę prostszej konstrukcji niż 64-działowy czy 50-działowy. Koszt liniowca był proporcjonalny do ilości zużytego materiału (głównie drewna, ale nie tylko) oraz do czasu efektywnej przy nim pracy. Jest więc jasne, że żaglowiec większy zawsze kosztował więcej niż mniejszy. Okręty 74-działowe swą ogromną popularność zawdzięczały temu, że okazały się NAJMNIEJSZYMI (a więc najtańszymi) liniowcami zdolnymi dobrze nosić najcięższe ówczesne działa okrętowe (u Brytyjczyków 32-funtowe), a więc oferowały pełną siłę bojową za najniższą cenę. Jeszcze od nich mniejsze były oczywiście tańsze, lecz nosiły najwyżej 24-funtówki. Z kolei większe były droższe, a i tak nie nosiły cięższych dział niż 32-funtowe (pomijając krótki i nic nie znaczący epizod z 42-funtówkami). Z „prostotą konstrukcji” nie miało to nic wspólnego.
Str.30: Pan Szala nie rozumie różnicy między podawanym w XVIII wieku tonażem (jak wielu polskich autorów przed nim) a wypornością i tym samym przyczynia się do rozpowszechniania całkowicie fałszywych informacji. Żaden z 74-działowców Nelsona pod Abukirem nie miał „wyporności rzędu 1400 do 1750 ton”. W rzeczywistości 6 z nich należało do typu Arrogant i miało tonaż projektowy 1604 tony, 2 do typu Canada (tonaż projektowy 1632 tony), oraz po jednym do typów Elizabeth (tonaż projektowy 1613 ton), Alfred (1621), Ganges/Culloden (1657), Leviathan (1703), Culloden/Thunderer (1653). Wartości te nie miały NIC WSPÓLNEGO z wypornością. Dla przykładu: walczący w tej bitwie Audacious (z typu Arrogant) miał – przy ostatecznym tonażu 1624 tony - rzeczywistą wyporność samego kadłuba 1509 ton, a wyporność całkowitą (przy zanurzeniu do maks. wodnicy) 2776 ton.
50-działowy Leander nie miał, rzecz jasna, „około 1000 ton wyporności”, lecz tonaż wynoszący 1052 tony.
Opis karonad w przypisie na tej samej stronie jest na ogół poprawny (chociaż nie wiadomo po co autor pisze „karronada”, kiedy pisownia spolszczona jest powszechnie przyjęta już od kilkudziesięciu lat) poza kompletnie fałszywą informacją, jakoby „lufy karonad miały cieńsze ścianki od wcześniejszych dział” „dzięki starannemu zaprojektowaniu” i „przez to masa karronad była znacznie mniejsza”. Poplątanie skutku z przyczyną. Chodziło o stworzenie wielkokalibrowych, ale zarazem lekkich dział. Aby to osiągnąć przede wszystkim bardzo skrócono lufy. Trochę odchudzono także grubość ścianek. Bezpieczeństwo uzyskano nie dzięki „starannemu zaprojektowaniu” lecz wyłącznie przez bardzo wydatne zmniejszenie ładunków miotających. Na przykład standardowy ładunek prochowy do działa 32-funtowego ważył w tym czasie 10,7 funta, a do karonady 32-funtowej najwyżej 4 funty, na ogół zresztą tylko 2,7 funta.
Str.32: „Objęcie urzędu Ministra Wojny przez kardynała Richelieu dało asumpt do budowy floty wojennej. U podstaw tego programu legły silne wpływy Habsburgów na dworze francuskim (żoną Ludwika XIII była Anna Austriaczka) oraz papiestwa. Sam minister wojny nienawidził protestantów...”. Chciałoby się krzyknąć: „Historyk, historyk – który to wypisał takie głupoty?!” Cała polityka kardynała Richelieu opierała się na przeciwstawianiu Habsburgom ze wszystkich sił. Z tego powodu był zaciekłym wrogiem stronnictwa królowej, z tego powodu wciągnął Francję do wojny trzydziestoletniej właśnie po stronie „znienawidzonych” protestantów, a przeciwko krajom katolickim czyli „papieskim”! Szachował Habsburgów w Hiszpanii, w krajach niemieckich, we Włoszech – gdzie tylko mógł. Ponieważ dążył do wzmocnienia władzy monarszej (w istocie własnej), musiał osłabiać wszystkie ruchy i siły odśrodkowe we Francji, w tym rodzimych protestantów, którzy tworzyli państwo w państwie. W żaden sposób nie rzutowało to na jego politykę zagraniczną. Pan Szala powołuje się w bibliografii na „Historię wojen morskich” Pawła Wieczorkiewicza – dlaczego jej nie czytał?!!
Str.34: „Natomiast inżynier Jacques Noel Sane dokonał klasyfikacji okrętów dzieląc je na pięć rang... Do piątej rangi zaliczył okręty powyżej 18 dział i sklasyfikował je jako fregaty.” Otóż Jacques-Noël Sané był za Ludwika XVI wyłącznie konstruktorem i nie zajmował się żadnymi klasyfikacjami. Za takie sprawy odpowiadali ministrowie. Wg rozporządzenia z 1763 fregaty miały mieć minimum 30 dział, w praktyce budowano także 26-działowe. Mniejsze były korwetami. Jeśli autor miał na myśli rozporządzenie z 1786 i wymienione tam „frégates de 18”, to określenie owo nie mówiło o liczbie dział, lecz o ich wagomiarze (w funtach) w głównej baterii. Wspomniane pięć rang dotyczyło w marynarce francuskiej (epoki Ludwika XVI) wyłącznie liniowców, fregaty miały swoje własne rangi.
„W Indiach adm. Pierre Suffren w latach 1770-1780 we wspaniałym stylu i efektywnie prowadził działania przeciwko posiadłościom angielskim...”. Od kogo pochodzą te bzdury? Cała słynna kampania Suffrena miała miejsce w latach 1781-1783. W roku 1770 Suffren nie był jeszcze nawet komandorem! Jego bitwy na Oceanie Indyjskim były efektowne, ale nie efektywne – ostatecznie Francuzi zostali z Indii wyparci, chociaż całkowicie bez winy francuskiego admirała.
Str.37: Nelson „za całokształt swej służby na Morzu Śródziemnym [uzyskuje] awans na kontradmirała”. Nonsens zrodzony w fantazji Bidwella i powtarzany przez innych, poważniejszych autorów. W Royal Navy czasów napoleońskich każdy komandor dostawał awans na kontradmirała jeśli żył wystarczająco długo i był zdatny fizycznie do służby na okręcie. Decydowała wyłącznie data, a nie żadne zasługi, ani nawet nie protekcja. Wszyscy komandorzy mianowani na ten stopień razem z Nelsonem (w odstępie kilku miesięcy) zostali kontradmirałami dokładnie tego samego dnia co on, bez względu na „całokształt służby”.
Str.42/43: „Za szeregiem okrętów liniowych stały jeszcze 3 galeoty Hercule, Oranger i Portugaise”. Tu następuje przypis wyjaśniający znaczenie terminu galeota, nawet dość poprawny. Problem jednak w tym, że wymienione trzy jednostki pełniły wówczas we francuskiej flocie rolę okrętów moździerzowych.
Str.47, 48: „Szykowano luki artyleryjskie”, „zatarasowane luki artyleryjskie na lewej burcie” – nie wiem, o czym to miało być (taka konstrukcja w XVIII wieku jeszcze nie istniała), ale obawiam się, że autor pisze w ten sposób o furtach działowych!
Str.44: Na wyspie Aboukir umieszczono baterię „złożoną z czterech lekkich dział i dwóch moździerzy”; str.56: na wyspie Aboukir „bateria składała się z jednej starej armaty 36-funtowej i czterech dział piechoty”. Warto pokusić się o konsekwencję lub o komentarz. Nawet dzieci umieją czytać i liczyć.
Tabela zatytułowana „Dane taktyczno-techniczne okrętów eskadry adm. Horatio Nelsona”:
1) tytuł kolumny „długość pokładu artyleryjskiego” powinien brzmieć „długość dolnego pokładu artyleryjskiego”, bowiem każdy z dwupokładowców Nelsona miał dwa ciągłe pokłady artyleryjskie (w sumie zresztą 5, gdyż dochodziły jeszcze krótkie: pokład dziobowy, pokład rufowy, pokład rufówki)
2) tytuł kolumny „długość kila” powinien brzmieć „tzw. długość stępki do [pomiaru] tonażu”, ponieważ była to wielkość nie mająca nic wspólnego z rzeczywistą długością kilu. Dla przykładu na Bellerophon owa umowna (liczona w bardzo skomplikowany sposób) długość stępki wynosiła istotnie 42,06 m, lecz naprawdę kil mierzył 48,16 m.
3) tytuł kolumny „zanurzenie” jest całkowicie fałszywy, ponieważ podawane tam wielkości dotyczą tzw. głębokości kadłuba. Na okrętach typu Arrogant, mających tę głębokość o wartości 6,02 m (a nie 6,06 jak błędnie przeliczono tu z jednostek anglosaskich na metry), prawdziwe zanurzenie wynosiło około 6,4 m.
4) tytuł kolumny „wyporność” jest absurdalny w powodów wyłuszczonych wcześniej. Wszystkie podane wartości – poza danymi bardziej chybionego okrętu Leander – dotyczą tonażu, nie wyporności.
5) w kolumnie opisującej losy jednostki, eufemizm „wycofany” oznacza niemal w stu procentach „rozebrany”. Dla okrętu Minotaur pominięto z jakiś względów koniec służby (rozbił się w 1810 u brzegów Holandii).
6) w kolumnach opisujących wymiary i tonaż (pod fałszywą przykrywką wyporności) użyto wyłącznie wartości projektowych, a nie rzeczywistych, różnych dla poszczególnych jednostek. Znajomość teorii zaokrąglania powinna podpowiedzieć, że długość dolnego pokładu liniowców typu Arrogant (pierwsze 6 w tabeli) wynosiła 51,21 m, a zrozumienie, że 9 cali to nie jest 0,9 stopy, pozwoliłaby uniknąć przeliczenia szerokości na 14,29 m, kiedy chodziło o 14,25 m, oraz głębokości kadłuba (pod fałszywym szyldem zanurzenia) na 6,06, gdy chodziło o 6,02 m. Podobnie gdy chodzi o inne okręty.
7) Ponieważ dane techniczne 52-działowca Leander składają się z samych znaków zapytania i fałszów, pozwolę sobie je uzupełnić: długość dolnego pokładu działowego 44,50 m, tzw. długość stępki do pomiaru tonażu 36,47 m, szerokość 12,40 m, głębokość kadłuba 5,31 m, tonaż 1052 tony. Uzbrojenie: 22 działa 24-funtowe, 22 działa 12-funtowe i 8 dział 6-funtowych.
Tabela zatytułowana „Dane taktyczno-techniczne francuskich okrętów liniowych biorących udział w bitwie” jest prawdziwym „rarytasem”, ponieważ powstała przez przemnożenie wymiarów podanych w stopach francuskich przez... wartość w metrach stopy angielskiej! Oczywiście w efekcie wszystkie dane są nieprawdziwe.
Na przykład dla okrętu Orient długość między pionami wynosiła naprawdę 196,5 stopy francuskiej, tj. 63,86 m. Jeśli te 196,5 stopy przemnożę przez 0,3048 (długość stopy angielskiej) faktycznie wyjdzie mi 59,89 m, tyle tylko, że – zupełny drobiazg – to nonsens. Podobnie szerokość – 50 stóp francuskich – to 16,25 m (a nie 50x0,3048=15,24 m), zaś głębokość kadłuba – 25 stóp francuskich - to 8,12 m (a nie 25x0,3048=7,62 m). Okręty 80-działowe typu Tonnant miały w projekcie długość 182,5 stopy francuskiej, czyli 59,31 m, a nie 182,5 x 0,3048 = 55,62 m, itd. W rezultacie wszystkie wymiary okrętów francuskich są poważnie zaniżone. Kolumna „długość kila” nie ma – rzecz jasna – żadnego związku z prawdziwą długością kilu, kolumna „zanurzenie” opisuje głębokość kadłuba i nie ma związku z zanurzeniem.
Dalej mamy dwa rysunki, zatytułowane zarówno tu, jak i na stronie 2, jako „przekroje”. Zespół redakcyjny, który sam przyjął za nie odpowiedzialność, ma szczęście, że nie trafił do mnie na uczelni na zajęcia z rysunku technicznego, które kiedyś prowadziłem, ponieważ dałbym się im ciężko we znaki. Oczywiście żaden z tych rysunków nie jest przekrojem. Na pierwszym mamy dość osobliwe połączenie wodnic z rzutem z góry na widoczne części pokładów, na drugim rzut z boku. Autorzy twierdzą, że ma to być okręt typu „Vanguard”, czyli myślą o jednostce typu Arrogant, której udoskonaloną wersję zwano także typem Edgar. Rzut z boku jest prawie dobry – tylko miejsce przejścia dziobnicy w stępkę musiało być czymś zasłonięte na kopii, z której korzystał rysownik, bowiem dał tu upust nieokiełznanej fantazji, a wynik jest komiczny. Gorzej z rzutem z góry – w czasach bitwy pod Abukirem wszystkie jednostki tego typu miały już rufówkę w całości (a nie tylko przy burtach) wydłużoną w przód sporo przed bezanmaszt, zaś pokład rufowy i dziobowy nie kończyły się już takimi schodkami, lecz były po bokach połączone dość jeszcze wąskimi przejściami przyburtowymi.

Na zakończenie raz jeszcze podkreślam, że moje uwagi nie mają na celu zdezawuowania książeczki. Jestem w pełni świadomy, że nie było intencją autora i zespołu stworzenie dzieła naukowego i nie powinno ono podlegać takim kryteriom oceny. Chodziło mi wyłącznie o podanie pewnego zakresu konkretnych poprawek, z którego mogłyby skorzystać osoby pragnące sięgać do niej dla zaczerpnięcia jakichś danych i nie cierpieć z tego powodu frustracji. Skoro bowiem miniatura takie dane w ogóle zawiera, powinny być poprawne bez względu na adresata.
Krzysztof Gerlach
Severus
Posty: 25
Rejestracja: 2007-04-22, 14:01

Re: Miniatura morska - Aboukir

Post autor: Severus »

Krzysztof Gerlach pisze:nie było intencją autora i zespołu stworzenie dzieła naukowego
No dobrze, ale to nie upoważnia autora do popełniania takich błędów, które przedmówca wyliczył. To wszak nie powieść fantasy.
Kupiłem jedną (pierwszą) z odrodzonych miniatur, o bitwie pod Surigao. I drugiej już nie kupię. Raz, że przy rzeczywiście miniaturowej objętości kosztuje zbyt dużo, dwa, że jesli błąd jest nawet w nazwisku autora książki, na której autor miniatury się opierał, to co mówić o reszcie... Trzy, że styl jak na dzieło popularne jest zbyt drętwy
ODPOWIEDZ