Navarino 1827

Omówienia i recenzje nowych książek, artykułów, publikacji

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
Jacek Bernacki
Posty: 431
Rejestracja: 2007-03-15, 13:32
Lokalizacja: Siecień k/Płocka

Navarino 1827

Post autor: Jacek Bernacki »

W piątek kupiłem nową książkę z serii Historyczne Bitwy autorstwa Artura Bojarskiego zatytułowaną "Navarino 1827".
Zamiast czytać od deski do deski przeskoczyłem od razu do części poświęconej samej bitwie. Na pierwszy ogień poszedł rozdział "Uzbrojenie i taktyka". Dalszego ciągu w zasadzie nie było, luźno przejrzałem opis samej bitwy, który nota bene zajmuje niewielką część ww publikacji.
W pierwszej chwili postanowiłem - w miarę mojej skromnej wiedzy - wywalić wszystkie znalezione przeze mnie błędy z odpowiednim komentarzem, ale w miarę upływu czasu zdecydowałem wrzucić tylko kilka cytatów.

„W następstwie ewolucji fregata w pierwszych dziesięcioleciach XIX wieku była już wielofunkcyjnym okrętem wojennym, w przeciwieństwie do swych poprzedniczek z ubiegłych stuleci. Co prawda, miała nieco mniejsze rozmiary od okrętu liniowego ale została równie dobrze uzbrojona, bo posiadała do 60 dział na jednym tylko pokładzie.
Fregata miała cienkie, wysokie maszty, a rozpostarte na masztach żagle i żagielki nadawały jej obok siły, elegancję i lekkość (marynarze nazywali ją nawet królową morza). W przeciwieństwie do okręty liniowego, fregata miała inny układ masztów, co zapewniało jej większą zwrotność i szybkość. W czasie bitwy fregata, zajmująca pozycję na flankach, miała dostarczać rozkazy dowódcy, podawać sygnały, nieść pomoc uszkodzonym okrętom, zbiera szczątki towarów lub wyławiać rozbitków.”

„Znacznie mniejszym, ale najszybszym i najbardziej zwrotnym okrętem wojennym była korweta. Posiadała 16 lub 18 armat (w ogóle każdy okręt mający mniej niż 29 armat nazywany był korwetą), używano jej głównie w celach rozpoznawczych, do przesyłania wiadomości i do zadań, w których potrzebna była zwrotność i prędkość.”

„Największymi okrętami wojennymi, poprzednikami współczesnych pancerników, były tzw. okręty liniowe. Te morskie kolosy zostały wyposażone w 60 do 100 dział, umieszczonych przeważnie na dolnym pokładzie, tzw. bateryjnym, obsługiwanych przed 600 do 1300 osób załogi.
Wszystkie liniowce posiadały już wzmacniające konstrukcję okrętu skośne wiązania drewniane. Liniowce i fregaty stanowiły trzon flot wojennych państw morskich; ich liczba mówiła o pozycji mocarstw wśród innych potęg. Tylko w Rosji w pierwszych dziesięcioleciach XIX wieku zbudowano 76 liniowców i 50 fregat.”

„Ten nowy sposób prowadzenia walki na morzu, zwany później „regulaminem walki”, miał na celu ujęcie w szyku liniowym całej floty, a nie jak do tej pory tylko eskadr.”

„Lufę działa ustawiano w kierunku celu za pomocą liny, dzięki której tzw. drągiem obrotowym podnoszono ją lub opuszczano. Działa ładowano przez otwór lufy, co było charakterystyczne dla pierwszej połowy XIX wieku. Strzał następował w wyniku spalania prochu zapalanego lontem.”

„Znacznie nowocześniejszym typem działa okrętowego, powszechnie używanym w pierwszej ćwierci XIX wieku, była tzw. karonada. Dużym ulepszeniem było już samo to, że z powodu krótszej lufy miała trzykrotnie mniejszy ciężar od działa starego typu. Ale najważniejsza modyfikacja polegała na tym, że lufę ustawiano pod odpowiednim kątem nie obrotowym drągiem, lecz stosując pionową śrubę ślimakową. Funkcję amortyzatora odrzutu po strzale spełniała lina przewleczona przez pierścienie z tyłu lufy i zamocowana z obu końców do ścian burty.”

„Twarda walka „Hinda” sprawiła, że po bitwie otrzymał on tytuł „Jego Majestat Kuter Liniowy””.

Z pewnością na forum są mądrzejsi ode mnie i być może pewne rzeczy będą w stanie wytłumaczyć.
Szczególnie intryguje mnie układ masztów na fregacie, że o tzw. drągu obrotowym nie wspomnę.
Autor tego dzieła nie może się zdecydować czy tłumaczyć nazwy okrętów, czy nie. I tak mamy "Azja", "Genua" wymiennie z "Genoa", ale już na przykład "Breslau" jest "Breslau", a nie "Wrocław".
Podobnie "Hind", "Mosquito", "Philomel" i parę innych okrętów.
Za to Rosjanie mają "Constantine" i "Gangout".
Bibliografia tego dzieła jest krótsza niż rachunek z supermarketu.
Nie jestem ekspertem, ale już na pierwszy rzut oka widzę, że od tej pozycji trzeba się trzymać z daleka.
Pozdrawiam.

Jacek
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Zupełnie nie mogę się z Panem zgodzić, panie Jacku. Przyznaję, że omawianego dzieła jeszcze nie widziałem, ale już z przytoczonych przez Pana cytatów widać, że mamy do czynienia z czymś wyjątkowo pięknym. Przecież np. te „żagle i żagielki” na fregacie to czysta poezja! A czyż zbieranie z morza „szczątków towarów” nie przemawia do wyobraźni? Gdy to czytam, mam przed oczyma, jak załoga fregaty pieczołowicie odcedza z wody połamane garnki i pokruszone suchary – coś pięknego. Nie porusza Pana wizja „całej floty” – czyli np. dwustu liniowców – w szyku liniowym? Cóż wobec takich cudownych obrazów znaczą banalne drobiazgi w rodzaju fregaty mającej 30 furt na jednym pokładzie na jednej burcie (czyli zaledwie dwa razy dłuższej od istniejących) lub trójpokładowca z działami umieszczonymi „przeważnie na dolnym pokładzie”, czyli z dwoma wyższymi piętrami do rekreacji załogi? Aż chciałoby się spotkać z autorem, trzymając „tzw. drąg obrotowy” w jednej ręce.
Nawiasem mówiąc, wytłumaczenie pojawienia się w tekście owego „drąga obrotowego” jest – moim zdaniem - bardzo proste. Ponieważ oczywiście chodzi o handszpak (abstrahując od pełnego wdzięku wytłumaczenia, jak to mógł on działać tylko „dzięki linie do ustawiania działa w kierunku celu”), a handszpaki to także drągi wstawiane w otwory w kabestanie, służące do OBRACANIA nimi tegoż kabestanu, np. przy podnoszeniu kotwicy – „drąg obrotowy” wychodzi jak obszył. Jakaż w tym finezja literacka, ile zdolności słowotwórczych! Albo taka „śruba ślimakowa” – nie wiem wprawdzie czym różni się tu powierzchnia ślimakowa od śrubowej (jako głupi inżynier sądziłem zawsze, że w takim zastosowaniu w technice to synonimy), ale za to jak pięknie brzmi! Stanowczo nie docenił Pan talentów autora.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Awatar użytkownika
karol
Posty: 4062
Rejestracja: 2004-01-05, 12:52

Post autor: karol »

he he, no cóż, dla newbie pozycja jak znalazł :-) Hornblower pewnie dosłownie byłby przetłumaczony jako NarożnikDmuchacz, Simple, nie śmiem proponować ;)
Użytkownik nieaktywny, ale gadatliwy.
Awatar użytkownika
Jacek Bernacki
Posty: 431
Rejestracja: 2007-03-15, 13:32
Lokalizacja: Siecień k/Płocka

Post autor: Jacek Bernacki »

Dzień dobry Panie Krzysztofie!
Śpieszę wyjaśnić, że moje oburzenie wynika z faktu, iż moim skromnym zdaniem jeżeli ktoś się za coś bierze powinien to robić dobrze, a przynajmniej się starać.
W końcu nie chodzi o to, żeby napisać cokolwiek, ale żeby napisać coś wartościowego.
Kiedy usiadłem do czytania pod ręką miałem Pańskie artykuły z MSiO.
Do weryfikacji danych wystarczyły cztery:
- o korwetach, brygach i slupach
- o historii artylerii okrętowej
- o okrętach zwycięzców spod Navarino
- i wreszcie o samej bitwie.
O ile poezja autora na początku do mnie przemawiała, to przestała przemawiać po dłuższym zastanowieniu się. Jeżeli kupuję książkę, to chciałbym znaleźć w niej możliwie wiele ciekawych informacji, które byłyby dla mnie przydatne. Przyznaję, że jestem "sprzętowcem" i lubię czytać o uzbrojeniu. Gdybym - również dzięki Pańskiej działalności - nie zdobył minimalnej (w moim odczuciu) wiedzy na temat używanych w tym okresie okrętów i ich uzbrojenia pewnie byłoby wszystko w porządku. Miałem jednak to szczęście, że to i owo przeczytałem i potrafię (przynajmniej w tym przypadku) odróżnić bzdury od informacji wartościowych.
Autor pisze o bitwie morskiej, a w bibliografii widać, że nie wysilił się zanadto. Są "Bitwy morskie" Kosiarza, i jeszcze może ze cztery pozycje książkowe (piszę z pamięci), brak jest chociażby jednego czasopisma o tematyce morskiej. Gdyby Pan Bojarski przeczytał wymieniane przeze mnie Pańskie artykuły nie napisałby o tym, że fregata była porównywalna z okrętem liniowym.
Poezja do mnie przemawia, ale niech to będzie prawdziwa poezja.
Kiedy przeczytałem o innym układzie masztów na fregacie strasznie mnie to rozbawiło. Gdybym był w domu pewnie turlałbym się ze śmiechu, niestety stałem pod Empikiem czekając na żonę.
Zbieranie szczątków z powierzchni morza podobnie - miałem tę samą wizję jak Pan wzbogacona o huk wystrzałów, dym i tym podobne atrakcje towarzyszące bitwie morskiej.
W konsternację wprowadził mnie tzw. drąg obrotowy - podejrzewałem, że chodzi o handszpak, ale szczerze mówiąc zgłupiałem i począłem się zastanawiać czy nie ma w tym jakiejś pułapki, a ja być może w tej kwestii nie zauważyłem braków we własnej edukacji.
Trzy lata temu gdy przyszedłem do mojej obecnej pracy zadano mi pytanie "Czy umie pan korzystać z internetu?"
Z internetu korzystałem już wcześniej, ale to pytanie wzbudziło we mnie niepokój - "A może jest coś z czego nie korzystałem?" Ostrożnie odpowiedziałem, że tak. Potem okazało się, że chodziło o wysyłanie maili i ewentualnie wpisywanie wuwuwu.cośtamcośtam.com.pl. W sumie prosta rzecz, ale może człowieka uczynić podejrzliwym w stosunku do własnej wiedzy i umiejętności. Podobnie było i tu. W efekcie książka trafiła na półkę i chyba na razie się z niej nie ruszy.
Czym zatem wytłumaczyć autora, który popełnia dzieło o tematyce morskiej nie mając w sprawach morskich podstawowej orientacji? Czym wytłumaczyć wydawnictwo, które dzieło takie wydaje?
Jedynym dla mnie wytłumaczeniem jest kasa - autor napisał i dostał dolę, wydawnictwo wydało i wzięło swoje.
Chciałoby się zapytać "I kto za to płaci?"
Z resztą podobnie było chyba w przypadku recenzowanej przez Pana ostatnio na FOW książeczki o bitwie pod Abukirem. Tak się składa, że znam autora i wiem, że na morzu czuje się gorzej niż na lądzie. Kiedy powiedział mi, że napisał taką oto książeczkę zdziwiłem się, bo wydawało mi się, że wojny napoleońskie na morzu nie są czymś, na czym się zna dogłębnie. A chyba powinien.
Niestety ciągle "nie matura, lecz chęć szczera..."
Zastanawia mnie to, jak bezkrytyczne podejście do własnej osoby mają w dzisiejszych czasach ludzie. Czy naprawdę uważają się za tak świetnych, czy wychodząc z założenia, że ważne jest coś robić bez względu na wynik po prostu to robią?
Idąc takim tokiem myślenia jestem w stanie pracować w każdym zawodzie. Przeraża mnie to.
Tym mało optymistycznym akcentem kończę moje przydługie wynurzenia.
Pozdrawiam!
Jacek
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Panie Jacku,
Odpowiedziałem Panu, ale ponieważ są to już rozważania ogólne, a nie konkretna recenzja jednej pozycji, pozwoliłem sobie zamieścić odpowiedź pod tematem „Publicystyka morska” w dziale Psycholi, czym – jak ufam, nie obrażam ani Pana, ani siebie!
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Awatar użytkownika
AvM
Posty: 6375
Rejestracja: 2004-08-03, 01:56

Post autor: AvM »

Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Zdecydowałem się jednak wydać 24,50 na ksążkę "Navarino 1827" Artura Bojarskiego, ponieważ obok koszmarnych wstawek taktyczno-technicznych zawiera ona potężny ładunek informacji z innych płaszczyzn i w związku z tym chyba warto ją obszerniej zrecenzować. Na razie aboslutnie nie jestem na to gotowy, ale pobieżne przejrzenie nasunęło mi jeszcze jedną, niesłusznie przeze mnie pominiętą przyczynę słabości wielu polskich tekstów z historii morskiej - beznadziejną znajomość języków obcych.
Chwilowo tylko kilka przykładów, może nie dla "pokrzepienia", ale dla "uciechy serc".
Odciągnęły brander na swoich SZNURACH holowniczych. OGRODZENIE rufy było potrzaskane. Trzy wyrwane z lawet DWULUFOWE armaty przetaczały się po PODŁODZE. Dwaj chłopcy służący oficerom W CELI WIĘZIENNEJ. Węzeł SZNURA głównego szotu zawisnął właśnie przed działem. Quarterdeck to część okrętu POD POKŁADEM najbliżej rufy. Próbowaliśmy ściągnąć główny szot, ale bez efektu, ponieważ SZNUR BYŁ ZA CIĘŻKI. Obserwującego "Azję", która była NA DŁUGOŚĆ SZNURA za naszym okrętem.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Tzaw1
Posty: 640
Rejestracja: 2006-05-03, 17:23
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Tzaw1 »

Krzysztof Gerlach pisze:NA DŁUGOŚĆ SZNURA
Przecież sznur, znany też jako sążeń, to jednostka długości.
Więc o co chodzi?
:-D
Obrazek
Krzysztof Gerlach
Posty: 4453
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Np. o to, że wzmiankowane okręty nie znajdowały się od siebie w odległości 1,8288 m, tylko w odległości jednego kabla.
Krzysztof Gerlach
Napoleon
Posty: 3993
Rejestracja: 2006-04-21, 14:07
Lokalizacja: Racibórz

Post autor: Napoleon »

Nie chce się znęcać nad autorem "Nawarino", ale sądzę, że przede wszystkim tytuł książki jest nieadekwatny do treści. Bo jak zostało to już wspomniane, o bitwie jest w niej mało. Jest to raczej pozycja o powstaniu greckim i jako taką nie oceniłbym jej aż tak źle (choć i tu pozostawiłaby pewien niedosyt).
A co do jej marynistycznej strony, to pomijając wyraźny brak orientacji autora w realiach działań na morzu w pierwszej polowie XIX wieku (więc może lepiej, że "merytoryczne" wprowadzenie dla czytelnika było takie krótkie :? ) to razi mnie:
- słaba bibliografia (jest kilka pozycji, które POWINNY się tam znaleźć - osobiście nie odważyłbym się pisać cokolwiek na ten temat bez np. słynnej 7-tomowej historii Royal Navy lub Andersona)
- brak wykazu obu walczących flot (patrz wyżej).

W tej sytuacji np., pomimo tego iż nie uważam się za jakiegoś znawcę, trudno mi zrozumieć dlaczego Bellona wydała "Nawarino" a nie chciała np wydać "Chesapeake, Saints", co proponowałem. Ale tu już chyba kończy się moja obiektywność :wink:
Awatar użytkownika
Jacek Bernacki
Posty: 431
Rejestracja: 2007-03-15, 13:32
Lokalizacja: Siecień k/Płocka

Post autor: Jacek Bernacki »

Dzień dobry!


Napoleon napisał
Nie chce się znęcać nad autorem "Nawarino", ale sądzę, że przede wszystkim tytuł książki jest nieadekwatny do treści. Bo jak zostało to już wspomniane, o bitwie jest w niej mało. Jest to raczej pozycja o powstaniu greckim i jako taką nie oceniłbym jej aż tak źle (choć i tu pozostawiłaby pewien niedosyt).
Czyli w szkole byłaby dwója/pała za pisanie nie na temat.
W tej sytuacji np., pomimo tego iż nie uważam się za jakiegoś znawcę, trudno mi zrozumieć dlaczego Bellona wydała "Nawarino" a nie chciała np wydać "Chesapeake, Saints", co proponowałem. Ale tu już chyba kończy się moja obiektywność
Nie wiem czy dobrze mi się wydaje, ale część książek z tej serii chyba była pracami magisterskimi z UW. Być może tu jest podobnie, ewentualnie w grę wchodzą powiązania rodzinne.
A po prostu może mają jakiś skomplikowany klucz. Trzeba spojrzeć na spis wszystkich bitew i spróbować dojść do zaskakujących wniosków :D .
W końcu mamy IV RP.

Pozdrawiam!

Jacek Bernacki
Tzaw1
Posty: 640
Rejestracja: 2006-05-03, 17:23
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Tzaw1 »

Krzysztof Gerlach pisze:Np. o to, że wzmiankowane okręty nie znajdowały się od siebie w odległości 1,8288 m, tylko w odległości jednego kabla.
Kabel też sznur (przynajmniej w niektórych kręgach).

Ale poważnie.
Ta seria miała wzloty i upadki.
Upadków niestety w ostatnich latach więcej (w tym niesławne Falaise 1944 Nadziei).
Niestety na tle całości produkcji Bellony z ostatnich lat (choćby koszmarnie przetłumaczone wspomnienia Mansteina) wcale się nie wyróżnia in minus.
Co stwierdzam ze smutkiem.

Natomiast nie czyniłbym zarzutu z zasady, że przy okazji bitwy daje się szerokie tło. Dzieje powstania greckiego są u nas słabo znane. Więc warto zdarzenie osadzić w kontekście epoki.

Ale nie kupię.
Obrazek
Napoleon
Posty: 3993
Rejestracja: 2006-04-21, 14:07
Lokalizacja: Racibórz

Post autor: Napoleon »

Nie mam nic przeciw przedstawiania szerokiego tła danego konfliktu, ale wyznaję zasadę, że należy znać proporcja "mocium panie"...
Jak obliczyłem sobie, temat bitwy plus wprowadzenie zajmuje około 25 % objętości książki. Wątki morskie poza tym przewijają się w tekście, ale niezbyt często. W sumie zajmują nie więcej niż 1/3 tekstu (plus-minus). Seria ma z założenia dotyczyć historycznych bitew. Zrozumiałbym, gdyby oprócz bitwy pod Nawarino w książce znalazły się opisy także paru innych starć na morzu (grecko-tureckich - są o niektórych wzmianki, ale niezbyt szczegółowe) a nawet i na lądzie. Ale cała pozycja to dla mnie w sumie raczej dość swobodna historia powstania greckiego. Więc nie za bardzo pasuje mi do całej serii. Ale to tylko moje prywatne odczucie (a tu niekoniecznie muszę być obiektywny z przyczyn o których wspomniałem :wink: ).
Tzaw1
Posty: 640
Rejestracja: 2006-05-03, 17:23
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Tzaw1 »

Ale prawie cała seria HB taka jest. Proporcje bywają różne, jednak zwykle "tło" ma większą objętość od "mięska".
Szczególnie przy bitwach dawniejszych, a przy starożytnych to już na pewno.
Ilość źródeł jest mała, a czytelnik musi coś dostać z te parę zet.
Nic nagannego w tym nie widzę.
Pozostaje kwestia realizacji. A z tym to - już wiemy - baaardzo różnie.
Obrazek
Napoleon
Posty: 3993
Rejestracja: 2006-04-21, 14:07
Lokalizacja: Racibórz

Post autor: Napoleon »

Tu jednak "mięska" mogło być więcej. Nie wspomnę już o tym, że mogła to być pyszna karkóweczka albo schabik a nie byle jaka rąbanka :wink:
Awatar użytkownika
de Villars
Posty: 2229
Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: de Villars »

„Jego Majestat Kuter Liniowy””.
po prostu miażdży :lol:
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
ODPOWIEDZ