Navarino 1827 z serii Bellony
Navarino 1827 z serii Bellony
Książka autorstwa Artura Bojarskiego.
Kompletne rozczarowanie, właściwie to powinienem żądać zwrotu pieniędzy od Bellony (na szczęście tylko 23zł), ponieważ książka poniżej jakiekolwiek poziomu.
Informacje dotyczące powstania greckiego oparte w 95% na artykułach Kuriera Warszawskiego - nie mówię, że złe ale jako główne źródło napawa mnie niepokojem.
Sama bitwa na podstawie wspomnień uczestników aczkolwiek niechlujnie przetłumaczonych. Przykładowo:
Oprócz zwykłych dział okręty sojusznuków były wyposażone w nowoczesne karonady.
Strona turecko- egipska dysponowała 2240 działami przeciwko 1324 sojuszników, ale jakość okrętów i wyszkolenie załóg było po stronie sojuszników dużo lepsze.
Fregaty często 60 działowe w tym okresie nie ustępowały okrętom liniowy i były na równi z nimi używane w bitwie, różniły się od OL głównie ożaglowaniem, dzięki czemu lepiej żeglowały.
W którymś momencie pojawiła się wzmianka o armatach dwu i trzy lufowych (!).
Sojusznicy posiadali okręty wojenne, fregaty i korwety.
Z anglojęzycznych źródeł autor podaje cztery, z czego tylko jedno dotyczy bitwy pod Navarino, dwa przekrojowe (największe bitwy) i biografia dowódcy Lorda Codringtona autorstwa Lady Bourchier - jakoś mało.
Gdyby autor skoncetrował się na działaniach lądowych można by wybaczyć takie potraktowanie bitwy morskiej, ale lądowy aspekt działań potraktowany został jeszcze gorzej.
Mam ponad dwadzieścia książek z tej serii, jedne gorsze, drugie lepsze, czasami naprawdę świetne, ale pierwszy raz jestem tak zdegustowany.
Mam wrażenie, że w tydzień bym lepiej napisał.
Kompletne rozczarowanie, właściwie to powinienem żądać zwrotu pieniędzy od Bellony (na szczęście tylko 23zł), ponieważ książka poniżej jakiekolwiek poziomu.
Informacje dotyczące powstania greckiego oparte w 95% na artykułach Kuriera Warszawskiego - nie mówię, że złe ale jako główne źródło napawa mnie niepokojem.
Sama bitwa na podstawie wspomnień uczestników aczkolwiek niechlujnie przetłumaczonych. Przykładowo:
Oprócz zwykłych dział okręty sojusznuków były wyposażone w nowoczesne karonady.
Strona turecko- egipska dysponowała 2240 działami przeciwko 1324 sojuszników, ale jakość okrętów i wyszkolenie załóg było po stronie sojuszników dużo lepsze.
Fregaty często 60 działowe w tym okresie nie ustępowały okrętom liniowy i były na równi z nimi używane w bitwie, różniły się od OL głównie ożaglowaniem, dzięki czemu lepiej żeglowały.
W którymś momencie pojawiła się wzmianka o armatach dwu i trzy lufowych (!).
Sojusznicy posiadali okręty wojenne, fregaty i korwety.
Z anglojęzycznych źródeł autor podaje cztery, z czego tylko jedno dotyczy bitwy pod Navarino, dwa przekrojowe (największe bitwy) i biografia dowódcy Lorda Codringtona autorstwa Lady Bourchier - jakoś mało.
Gdyby autor skoncetrował się na działaniach lądowych można by wybaczyć takie potraktowanie bitwy morskiej, ale lądowy aspekt działań potraktowany został jeszcze gorzej.
Mam ponad dwadzieścia książek z tej serii, jedne gorsze, drugie lepsze, czasami naprawdę świetne, ale pierwszy raz jestem tak zdegustowany.
Mam wrażenie, że w tydzień bym lepiej napisał.
Maciej Błocki
Bellona ma momenty przypominające równię pochyłą ku dramatowi. O ile nie chciałbym się odnosić do osoby Autora, to przepuszczenie przez zespół redakcyjny takich błędów jest lekko zdumiewające. Tego typu byki mogą się pojawiać w pracach wydawanych własnym sumptem (choć nie powinny), a nie przez bądź co bądź dość duże wydawnictwo.
BTW
Tak właściwie to chyba wątek do działu recenzje.
BTW
Tak właściwie to chyba wątek do działu recenzje.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
- Jacek Bernacki
- Posty: 431
- Rejestracja: 2007-03-15, 13:32
- Lokalizacja: Siecień k/Płocka
-
- Posty: 1094
- Rejestracja: 2004-01-06, 02:19
- Lokalizacja: Gdańsk
Jalu czytałem, traktuję jako tą z gorszych. Quebec też czytałem, ale tam autor koncentruje się na działaniach lądowych więc można nieco przymknąć oko. Osobiście z tej serii za najlepszą uważam (z posiadanych przeze mnie) Little Big Horn, ale tam nie ma żadnych związków z morzem. Mam też Maltę, gdzie tak jak w Quebecu nieźle są aspekty lądowe, natomiast morskie są potraktowane po macoszemu, co nawet pojawiło się w wątku o wielkiej karace.
Maciej Błocki
- de Villars
- Posty: 2229
- Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Miałem tę pozycję nawet kupić, bo to "moja" epoka. Na szczęście zacząłem przeglądać na miejscu w księgarni i szczęśliwie trafiłem na taki i podobne kwiatki, o jakich wspomina Paco. Uff, pieniążki uratowane
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
http://springsharp.blogspot.com/