Navarino 1827 z serii Bellony

Omówienia i recenzje nowych książek, artykułów, publikacji

Moderatorzy: crolick, Marmik

Paco
Posty: 72
Rejestracja: 2006-06-05, 19:11
Lokalizacja: Warszawa

Navarino 1827 z serii Bellony

Post autor: Paco »

Książka autorstwa Artura Bojarskiego.
Kompletne rozczarowanie, właściwie to powinienem żądać zwrotu pieniędzy od Bellony (na szczęście tylko 23zł), ponieważ książka poniżej jakiekolwiek poziomu.
Informacje dotyczące powstania greckiego oparte w 95% na artykułach Kuriera Warszawskiego - nie mówię, że złe ale jako główne źródło napawa mnie niepokojem.
Sama bitwa na podstawie wspomnień uczestników aczkolwiek niechlujnie przetłumaczonych. Przykładowo:
Oprócz zwykłych dział okręty sojusznuków były wyposażone w nowoczesne karonady.
Strona turecko- egipska dysponowała 2240 działami przeciwko 1324 sojuszników, ale jakość okrętów i wyszkolenie załóg było po stronie sojuszników dużo lepsze.
Fregaty często 60 działowe w tym okresie nie ustępowały okrętom liniowy i były na równi z nimi używane w bitwie, różniły się od OL głównie ożaglowaniem, dzięki czemu lepiej żeglowały.
W którymś momencie pojawiła się wzmianka o armatach dwu i trzy lufowych (!).
Sojusznicy posiadali okręty wojenne, fregaty i korwety.
Z anglojęzycznych źródeł autor podaje cztery, z czego tylko jedno dotyczy bitwy pod Navarino, dwa przekrojowe (największe bitwy) i biografia dowódcy Lorda Codringtona autorstwa Lady Bourchier - jakoś mało.
Gdyby autor skoncetrował się na działaniach lądowych można by wybaczyć takie potraktowanie bitwy morskiej, ale lądowy aspekt działań potraktowany został jeszcze gorzej.
Mam ponad dwadzieścia książek z tej serii, jedne gorsze, drugie lepsze, czasami naprawdę świetne, ale pierwszy raz jestem tak zdegustowany.
Mam wrażenie, że w tydzień bym lepiej napisał.
Maciej Błocki
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 4953
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Post autor: Marmik »

Bellona ma momenty przypominające równię pochyłą ku dramatowi. O ile nie chciałbym się odnosić do osoby Autora, to przepuszczenie przez zespół redakcyjny takich błędów jest lekko zdumiewające. Tego typu byki mogą się pojawiać w pracach wydawanych własnym sumptem (choć nie powinny), a nie przez bądź co bądź dość duże wydawnictwo.

BTW
Tak właściwie to chyba wątek do działu recenzje.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Awatar użytkownika
AvM
Posty: 6375
Rejestracja: 2004-08-03, 01:56

Post autor: AvM »

W zasadzie sprawy sa tak daleko, ze znamy wszystkie okrety tureckie, egispkie i tunezyjskie biorace udzial w bitwie i ich losy. Co ciekawegio straty floty tureckiej nie byly tak duze jak by sie wydawala, nie byl to zaden pogrom.

avm
Awatar użytkownika
Grzechu
Posty: 1624
Rejestracja: 2004-06-29, 16:05
Lokalizacja: Kwidzyn (Powiśle)

Post autor: Grzechu »

Marmik pisze:Tak właściwie to chyba wątek do działu recenzje.
A w nim już o Nawarino było :)
Awatar użytkownika
Jacek Bernacki
Posty: 431
Rejestracja: 2007-03-15, 13:32
Lokalizacja: Siecień k/Płocka

Post autor: Jacek Bernacki »

A w nim już o Nawarino było
Pierwszy się ujawniłem jako ten, który się naciął. :D
Co to za ludzie?
Co za różnica ważne, że są!
Napoleon
Posty: 4007
Rejestracja: 2006-04-21, 14:07
Lokalizacja: Racibórz

Post autor: Napoleon »

Mam ponad dwadzieścia książek z tej serii, jedne gorsze, drugie lepsze, czasami naprawdę świetne, ale pierwszy raz jestem tak zdegustowany.
Czyli Paco nie czytał "Jalu 1894" autorstwa Gelewskiego 8)
Zapewniam, że w porównaniu z tą książką Nawarino "ujdzie w tłoku".
Andrzej J.
Posty: 1094
Rejestracja: 2004-01-06, 02:19
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Andrzej J. »

No i jeszcze Jarosław Wojtczak "Quebec 1759" vide tekst Krzysztofa Gerlacha w MSiO 6/05 (54)
Tzaw1
Posty: 640
Rejestracja: 2006-05-03, 17:23
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Tzaw1 »

Jadwiga Nadzieja, Falaise 1944. Jej chyba nikt nie pobije.
Obrazek
Paco
Posty: 72
Rejestracja: 2006-06-05, 19:11
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Paco »

Jalu czytałem, traktuję jako tą z gorszych. Quebec też czytałem, ale tam autor koncentruje się na działaniach lądowych więc można nieco przymknąć oko. Osobiście z tej serii za najlepszą uważam (z posiadanych przeze mnie) Little Big Horn, ale tam nie ma żadnych związków z morzem. Mam też Maltę, gdzie tak jak w Quebecu nieźle są aspekty lądowe, natomiast morskie są potraktowane po macoszemu, co nawet pojawiło się w wątku o wielkiej karace.
Maciej Błocki
Awatar użytkownika
de Villars
Posty: 2229
Rejestracja: 2005-10-19, 16:04
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: de Villars »

Miałem tę pozycję nawet kupić, bo to "moja" epoka. Na szczęście zacząłem przeglądać na miejscu w księgarni i szczęśliwie trafiłem na taki i podobne kwiatki, o jakich wspomina Paco. Uff, pieniążki uratowane :D
Si vis pacem, para bellum
http://springsharp.blogspot.com/
ODPOWIEDZ