Yamato w MSiO nr. specjalny wojna na Pacyfiku

Omówienia i recenzje nowych książek, artykułów, publikacji

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
Sławomir Lipiecki
Posty: 381
Rejestracja: 2008-07-10, 20:13
Lokalizacja: Kamieniec Ząbkowicki
Kontakt:

Post autor: Sławomir Lipiecki »

radarro pisze:
Maciej3 pisze:Dobra kończę, trzeba wracać do roboty - tylko jedna odpowiedź.
A jak by zamiast Hieii i Kirishimy był jeden Yamaciak to raczej by do bazy wrócił a parę jednostek amerykańskich nie. Choć tego nie udowodnię.
Tak czy śmak teza o nie używaniu z powodu paliwożerności jest jak dla mnie mocno naciągana. Przynajmniej do czasu kiedy brak paliwa praktycznie unieruchomił całą japońską flotę - czy raczej jej niedobitki.
Doktryna IJN - główny powód, dla którego po wyeliminowaniu w PH, wojnę z USN prowadziły siły lekkie [4BC,nCA,nCV,n...] . Aż do czerwca 1944r, kiedy CV zajął należną pozycję.
Yamato jak każdy OL, był oszczędzany, nie z powodu braku paliwa

PS. Odnośnie nocnych rzezi pod G. o wyniku starć decydowały trafienia głównie japońskich torped. W ostatnim starciu, szczęśliwie dla US trafienia przyjmowały mniejsze jednostki.
Gdyby "Yamato" miał większy zasięg operacyjny (minimum 2 x taki jak miał) na pewno by nie stał w porcie. Byłby eskortowcem lotniskowców, nawet mimo słabości jego artylerii przeciwlotniczej i średniej prędkości - na pewno lepszym od Kongo. Fuso, Ise i Nagato stały, bo faktycznie bano się konfrontacji z okrętami liniowymi USN - ich opancerzenie i skorodowane, wielowarstwowe pokłady stawiały je wcale nie wyżej od typu Kongo od strony ochrony biernej, a że były wolniejsze, więc nie używano ich do eskortowania lotniskowców. Była to doktryna zdecydowanie wymuszona, bo już początek wojny "zatopił" przedwojenne plany Cesarskiej Floty.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

- Myli się Pan. Na pancernikach USN armaty ładowane były zawsze w tej samej pozycji, w ten sam sposób. Można to oglądnąć na filmach – armaty wracają po strzale na kąt 0 stopni.
No właśnie - w TEJ SAMEJ pozycji. Czyli przy kącie podniesienia powiedzmy 20 stopni najpierw zjeżdżamy do 0 stopni ( pi razy oko 2 sek ) potem po caładowaniu znów w górę ( znów 2 sek ). Czas przeładowania wzrósł o 4 sek. Dokładnie jak w Yamato. I to i tylko to - ładowanie przy stałym kącie podniesienia dział było powodem spadku praktycznej szybkostrzelności dział Yamato wraz ze zmianą kąta podniesienia. Dokładnie tak samo jak na prawie wszystkich pancernikach II wojny ( tak z pamięci to z konstrukcji II wojennych to chyba tylko Richelieu i Dunkierka mógł ładować w dowolnym położeniu dział )
Ostatnio zmieniony 2008-12-09, 15:45 przez Maciej3, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

- Ja tego nie zauważyłem. Wręcz przeciwnie – wiele Amerykańskich źródeł podaje zaniżone dane swoich okrętów, nawet w tak podstawowych aspektach jak wyporność. Koronnym przykładem może być tu pisanie o wyporności Iowa wynoszącej 45 000 ts. Tymczasem standardowa wyporność przekraczała 48 000 ts, a bojowa 57 000 ts itd. itp.
Ależ to jest ewidentne ZAWYŻANIE parametrów!!!!!! Naprawdę jak coś upakuję na okręcie 50 tys ton to upakowanie tego samego na okręcie 45 tys ton to jest sztuka! I takie podejście jest dla mnie sztucznym poprawianiem własnego wizerunku. Oczywiście każdy może uważać inaczej
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Tak jeszcze co do zatapiania pancerników ogniem artylerii - zgoda, sam gdzie indziej pisałem, że artyleria to dobry obezwładniacz a słaby zatapiacz. Ale uprośćmy - zobowiązuję się do obezwładnienia dwóch kongosów w prawie każdej sytuacji. A jak już by były w stanie Bismarcka po paru godzinach walki z Nelsonem I King Georgem to i tak do bazy by nie doszły.
Tylko kto by w Japoni zrobił wojnę secesyjną żeby mogło dojść do takiego starcia :-D
PawBur
Posty: 490
Rejestracja: 2006-06-06, 22:13
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: PawBur »

Kiedyś przeczytałem w książce nie mającej wiele wspólnego z okrętami (ale trafił się rozdział poświęcony OL), napisanej na dodatek przez autora nie mającego wiele wspólnego z techniką mniej więcej takie zdanie, dotyczące schyłku ery OL: "Pancerniki służyły poprawie samopoczucia tych , którzy je posiadali."

Stąd mamy te przypadki oszczędzania ich, zwłaszcza prze tych, którzy mieli ich mało.

No i oczywiście nie dotyczy to tylko japońskich jednostek.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Z tym poprawianiem samopoczucia to jest sporo racji. W a sumie współczesne rakiety balistyczne z głowicami jądrowymi to niby czemu służą?

A jeszcze odnośnie samego artykułu. Przykład trafienia Boise był podany jako koronny dowód na bezskuteczność pocisków nurkujących. Jest to klasyczny przykład jak na podstawie tych samych przesłanek można dojść do przeciwnych wniosków.
Najpierw fakty ( piszę z pamięci jak coś pokręcę to mnie poprawcie). Sporo silniejszy zespół amerykański w każdym razie składający się z większych i w większości nowszych krążowników od japońskich zaskoczył kompletnie nie przygotowany japoński zespół i do tego postawił kreskę nad T.
Ten nieszczęsny ( czy szczęsny ) pocisk trafił w Biose i spowodował wyeliminowanie wszystkich trzech dziobowych wież i takie uszkodzenia że okręt ten wycofał się z walki. Czyli podsumowując - prawie 20 letni staruszek jeszcze przedwadzyngtoński ( chodzi mi o projektowanie nie wcielenie do służby ) jednym trafieniem wyeliminował z walki jeden z najnowszych wówczas amerykańskich krążowników, do tego ze 30% większy, ze dwa razy silniej uzbrojony ( no w działa mniejszego kalibru ale za to dużo liczniejsze i o większej szybkostrzelności ) sporo lepiej opancerzony. Jak dla mnie jest to potwierdzenie SKUTECZNOŚCI tych pocisków. Amerykanie mogą jedynie mówić o szczęściu że tych trafień nie było więcej.
A pod wyspą samar to już manipulacja. Sorry, ale niszczyciele czy krążowniki to mają blachy takie jak ( albo i cieńsze niż ) nadbudówki pancernika. Niezależnie czy trafiamy je ciężkim pociskiem przeciwpancernym z opóźnieniem 20 milisekund czy 20 minut to pocisk i tak zwykle przeleci na wylot i nie wybuchnie, bo się nie zaktywizuje. Można powiedzieć że był źle dobrany typ pocisku do przeciwnika. A że ta totalnie słaba grupa ocalała to już błędy Kurity nie wady Yamato.
A sam Yamato o ile pamiętam to na samym początku unikając torped ustawił się rufą do wroga w efekcie zanim torpedy go wyprzedziły i zanim zawrócił to znalazł się tak daleko, że nie miał szans na odegranie jakiejś roli - znów błędy dowództwa.
A że sobie nie poradził z niszczycielami? Ano Bismarck z niszczycielami też się nie popisał. I Amerykańskie pancerniki też z niszczycielami sobie nie radziły - nie do takich walk były projektowane.
Awatar użytkownika
Sławomir Lipiecki
Posty: 381
Rejestracja: 2008-07-10, 20:13
Lokalizacja: Kamieniec Ząbkowicki
Kontakt:

Post autor: Sławomir Lipiecki »

Panie Macieju,

Przykład trafienia Boise był podany jako koronny dowód na bezskuteczność pocisków nurkujących. Jest to klasyczny przykład jak na podstawie tych samych przesłanek można dojść do przeciwnych wniosków.

- Po pierwsze, było to jedyne tego trafienie przez całą wojnę, co jak dla mnie wystarczy jako dowód.
- Po drugie, „Boise” został trafiony nie jednym, a wieloma pociskami kalibru 203 mm z dość małej odległości.
- Po trzecie, nie to jedno podwodne trafienie spowodowało wyłączenie wież, bo wlewająca się woda ugasiła ogień, ale uderzenia w barbety i czoła wież. Np. wieża nr 1 została trwale zablokowana w wyniku uszkodzenia mechanizmów obrotowych, po tym jak pocisk trafił w barbetę bezpośrednio pod nią.
- Po czwarte, to że „Kinugasa” był dość „starym” krążownikiem nie zmienia faktu, że należał do silnie uzbrojonych okrętów, z którymi trzeba się liczyć. Miał w końcu armaty kalibru 203 mm i pociski APC, którym – w tym kalibrze u Japończyków – nie można odmówić skuteczności i sprawiania pewnych niespodzianek. Jak choćby wdarcia się takiego jednego na dość sporą głębokość w pas burtowy pancernika „S. Dakota”.

A pod wyspą samar to już manipulacja.

- Nie, to są fakty, nie manipulacja – mało że wielki „Yamato” nie zdziałał niemal nic, to praktycznie większość Cesarskiej Floty wypadło blado w starciu z de facto przerobionymi statkami handlowymi eskortowanymi przez TRZY niszczyciele i TRZY eskortowe maleństwa służace do ZOP a nie do walki okręt-okręt.

Sorry, ale niszczyciele czy krążowniki to mają blachy takie jak ( albo i cieńsze niż ) nadbudówki pancernika. Niezależnie czy trafiamy je ciężkim pociskiem przeciwpancernym z opóźnieniem 20 milisekund czy 20 minut to pocisk i tak zwykle przeleci na wylot i nie wybuchnie, bo się nie zaktywizuje. Można powiedzieć że był źle dobrany typ pocisku do przeciwnika. A że ta totalnie słaba grupa ocalała to już błędy Kurity nie wady Yamato.

- Kto kazał strzelać do lotniskowców amunicją APC? Może trzeba było próbować HE? Ale zakładając nawet użycie pocisków APC, gdyby układ kontroli ognia na to pozwalał, „Yamato” mógł ostrzelać celnie lotniskowce z większej odległości, uzyskując bardziej destrukcyjne trafienia w pokłady. Ale takich trafień nie uzyskał. Strzelał po prostu niecelnie… podobnie jak na wcześniejszych ćwiczeniach. Poza tym to akurat była bolączka większości japońskich pancerników w tej bitwie. Najlepsze rezultaty uzyskał krążownik liniowy „Kongo”. Przynajmniej w coś trafiał od czasu do czasu :P Co by było, gdyby zamiast tych kilku „puszek na pomidory” na akwenie pojawiło się 5 szybkich pancerników z eskortą i zaczęły strzelać z pomocą radarów „blind fire” spoza mgły i szkwałów?

A sam Yamato o ile pamiętam to na samym początku unikając torped ustawił się rufą do wroga w efekcie zanim torpedy go wyprzedziły i zanim zawrócił to znalazł się tak daleko, że nie miał szans na odegranie jakiejś roli - znów błędy dowództwa.

- Po pierwsze, „Yamato” nie na samym początku, a pod koniec bitwy został odciągnięty z akwenu. W końcu strzelał do przeciwników z dystansu nawet poniżej 15 km! Później z bliska dobijał płonącego „Gambie Bay”.
Błędy dowódcze w kierowaniu zespołem to jedno, a strzelanie to co innego.
Komu przeszkadzały te błędy (jakie konkretnie?) w celnym strzelaniu?
Błędy dowódcze mogą wpływać na losy wielkich bitew w ogólnym rozumieniu, ale raczej nie na sam proces (procedurę) strzelania i siłę danego okrętu. Można było popełnić nawet kardynalne błędy, a „Yamato” i tak powinien samotnie posłać na dno wszystkich tamtejszych przeciwników.

A że sobie nie poradził z niszczycielami?

- Cały, wielki zespół floty sobie nie poradził!

Ano Bismarck z niszczycielami też się nie popisał.

- Tego nie rozumiem. W takiej pogodzie, w jakiej przyszło walczyć POWAŻNIE USZKODZONEMU „Bismarckowi” (do tego w nocy) z niszczycielami wcale się nie dziwię, że nie zatopił żadnego z nich, choć jeden uszkodził, a niszczyciele nie osiągnęły ŻADNEGO sukcesu.

I Amerykańskie pancerniki też z niszczycielami sobie nie radziły - nie do takich walk były projektowane.

- Ja przepraszam Pana, bo może czegoś nie wiem… Kiedy i gdzie amerykańskie pancerniki nie poradziły sobie z japońskimi niszczycielami?

Pozdrowienia _\m/ \m/_
radarro
Posty: 546
Rejestracja: 2006-09-11, 12:58

Post autor: radarro »

Sławomir Lipiecki pisze: Gdyby "Yamato" miał większy zasięg operacyjny (minimum 2 x taki jak miał) 1. na pewno by nie stał w porcie. 2. Byłby eskortowcem lotniskowców, nawet mimo słabości jego artylerii przeciwlotniczej i średniej prędkości - na pewno lepszym od Kongo. Fuso, Ise i Nagato stały, bo 3. faktycznie bano się konfrontacji z okrętami liniowymi USN - ich opancerzenie i skorodowane, wielowarstwowe pokłady stawiały je wcale nie wyżej od typu Kongo od strony ochrony biernej, a że były wolniejsze, więc nie używano ich do eskortowania lotniskowców. Była to doktryna zdecydowanie wymuszona, bo już początek wojny "zatopił" przedwojenne plany Cesarskiej Floty.
Aby pisać artykuł o Y, trzeba rozumieć potrzebę budowy tych liniowców w oparciu o obowiązaującą w latach 20-30-36-40 doktrynę, obrony przed najeźdźcą.
1. Yamato i pozostałe BBs miały bronić Japonii przed min. 1,5x silniejszym przeciwnikiem. Oznacza to, że Japonia nie zamierzała szukać przeciwnika na morzu, posiadając tylko 6 słabych ale szybkich drednotów.
Flota miała obronić Japonię przed najeźdźcą. Starcie miało nastąpić na środku Pacyfiku.
Yamato musiał więc walczyć z US odpowiednikiem - typem NC, pozostale 12-15 drednotów USNavy z V=18w nie byłyby w stanie nawiązać walki z żadnym IJN liniowcem. Były pamiątką minionej epoki wartym tyle samo co piątka brytyjskich R-classe.
2. Japonia jako jedyna podczas IIWS, zaprojektowała i budowała eskortowce lotniskowców. 20x mniejsze i pewnio ze 100x tańsze - ze względu na tonaż klasyfikowane jako niszczyciele Akizuki.
3. Tak, były na tyle stare, że najstrsze 4Konga przesunięto do "lżejszej wagi". Posiadając 6 starych,słabych ale wyraźnie szybszych [+6w] liniowców przeciw 12-15 gruboskórnym nafaszerowanym lufami drednotom, czekających na nowy Jutland na Pacyfiku,muszę przyznać Ci rację, też bym się bał. I żaden skośnooki nie planował takiego starcia, 1:2,5 to koszmarny stosunek, potrzebny był pomysł na wyrównanie potencjałów,Kolejne 2 superpancerniki nie mogły zmienić tego stosunku.

Przez 20-lat w IJN zgodnie utrzymywano, że torpeda [setki torped]będzie najlepszym narzędziem wyrównania szans, wraz z pojawieniem się KButai okazało się, że topreda lotnicza może rozstrzygnąć wynik całej bitwy/kampanii.

pzdr
Na początku było słowo!
Koncentracja słów - Informacja
Koncentracja informacji - Energia
Koncentracja energii - Materia
Informacja + Energia + Materia = Życie
Slowo to życie!

Używaj Słów ostrożnie, gdyż mogą zabić!
Awatar użytkownika
Sławomir Lipiecki
Posty: 381
Rejestracja: 2008-07-10, 20:13
Lokalizacja: Kamieniec Ząbkowicki
Kontakt:

Post autor: Sławomir Lipiecki »

radarro pisze:
Sławomir Lipiecki pisze: Gdyby "Yamato" miał większy zasięg operacyjny (minimum 2 x taki jak miał) 1. na pewno by nie stał w porcie. 2. Byłby eskortowcem lotniskowców, nawet mimo słabości jego artylerii przeciwlotniczej i średniej prędkości - na pewno lepszym od Kongo. Fuso, Ise i Nagato stały, bo 3. faktycznie bano się konfrontacji z okrętami liniowymi USN - ich opancerzenie i skorodowane, wielowarstwowe pokłady stawiały je wcale nie wyżej od typu Kongo od strony ochrony biernej, a że były wolniejsze, więc nie używano ich do eskortowania lotniskowców. Była to doktryna zdecydowanie wymuszona, bo już początek wojny "zatopił" przedwojenne plany Cesarskiej Floty.
Aby pisać artykuł o Y, trzeba rozumieć potrzebę budowy tych liniowców w oparciu o obowiązaującą w latach 20-30-36-40 doktrynę, obrony przed najeźdźcą.
1. Yamato i pozostałe BBs miały bronić Japonii przed min. 1,5x silniejszym przeciwnikiem. Oznacza to, że Japonia nie zamierzała szukać przeciwnika na morzu, posiadając tylko 6 słabych ale szybkich drednotów.
Flota miała obronić Japonię przed najeźdźcą. Starcie miało nastąpić na środku Pacyfiku.
Yamato musiał więc walczyć z US odpowiednikiem - typem NC, pozostale 12-15 drednotów USNavy z V=18w nie byłyby w stanie nawiązać walki z żadnym IJN liniowcem. Były pamiątką minionej epoki wartym tyle samo co piątka brytyjskich R-classe.
2. Japonia jako jedyna podczas IIWS, zaprojektowała i budowała eskortowce lotniskowców. 20x mniejsze i pewnio ze 100x tańsze - ze względu na tonaż klasyfikowane jako niszczyciele Akizuki.
3. Tak, były na tyle stare, że najstrsze 4Konga przesunięto do "lżejszej wagi". Posiadając 6 starych,słabych ale wyraźnie szybszych [+6w] liniowców przeciw 12-15 gruboskórnym nafaszerowanym lufami drednotom, czekających na nowy Jutland na Pacyfiku,muszę przyznać Ci rację, też bym się bał. I żaden skośnooki nie planował takiego starcia, 1:2,5 to koszmarny stosunek, potrzebny był pomysł na wyrównanie potencjałów,Kolejne 2 superpancerniki nie mogły zmienić tego stosunku.

Przez 20-lat w IJN zgodnie utrzymywano, że torpeda [setki torped]będzie najlepszym narzędziem wyrównania szans, wraz z pojawieniem się KButai okazało się, że topreda lotnicza może rozstrzygnąć wynik całej bitwy/kampanii.

pzdr
Udowodniłeś jedynie to, o czym napisałem, że w realiach II wojny światowej typ Yamato był kompletną pomyłką. Szczególnie, że Japonia była stroną atakującą, a nie odwrotnie...
Ciekawi mnie jedynie skąd pochodzi wartość prędkości amerykańskich superdrednotów? Najwolniejsze z nich przy pełnej wyporności bez trudu rozwijały i trzymały 20,5 węzła bez przeciążenia maszyn.
Dla porównania, typ Fuso z pełnym udźwigiem z trudem szedł 24 w., podobnie jak niewiele szybszy Ise (24,5 w), zaś z lekka podkorodowany typ Nagato z wiatrem od rufy być może uzyskał 25 w. przy wyporności bojowej, czyli może z 2 w. więcej niż "Nowe Meksyka"...
Fuck the system! \m/ \m/
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Najwolniejsze z nich przy pełnej wyporności bez trudu rozwijały i trzymały 20,5 węzła bez przeciążenia maszyn.
A te z maszynami parowymi zamiast turbin też? Nie to żebym się czepiał z ciekawości pytam. Oklahoma wprawdzie zatonęła a Texasy?
Ale co do tego że 6w przewagi japońskiej to tak nie do końca to się zgodzę. Było to raczej max 3-4. Ale tyle wystarczyło brytyjskiej 5 eskadrze uciec przed niemcami w bitwie jutlandzkiej. Tyle że uciekając nie wygrywa się bitew.
Wracając raz jeszcze do Yamato. Może to i pomyłka ( jak dla mnie nie do końca ) ale jeszcze raz podkreślam, sam pomysł atakowania USA to była pomyłka. A jak już mieli z nimi walczyć to mimo wszystko lepiej było mieć jeden porządny ( jak na japończyków - w tym czasie z jakością wykonania to nie przodowali w świecie ) okręt niż dwa badziewia za te same pieniądze.
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Co do przebiegu samej bitwy koło wyspy samar nie będę się spierał - opis czytałem naprawdę dawno temu. Teoretycznie faktycznie powinien posłać to na dno. Ale można powiedzieć że starcie to było koronnym przykładem że od przybytku czasem głowa boli. Japończycy poszli do walki w rozsypce, nie zadbali o uporządkowanie szyku i przeszkadzali sobie nawzajem. Ma to znaczenie jak choćby w przypadku pomyłek wyprysków pocisków. ( o ile można pomylić wyprysk 460 z wypryskiem 356, ale ja tam żadnego z nich nie widziałem na żywo więc nie ocenię ).
A co by się działo z jednym Yamato jak by do niego strzelało 5 amerykańców? Ano pewnie by sobie zatonął. I Herkules d.. kiedy ludu kupa. Choć przy takiej ilości strzelających to może nie tak szybko - po prostu przeszkadzali by sobie.
Awatar użytkownika
Sławomir Lipiecki
Posty: 381
Rejestracja: 2008-07-10, 20:13
Lokalizacja: Kamieniec Ząbkowicki
Kontakt:

Post autor: Sławomir Lipiecki »

Maciej3 pisze:
Najwolniejsze z nich przy pełnej wyporności bez trudu rozwijały i trzymały 20,5 węzła bez przeciążenia maszyn.
A te z maszynami parowymi zamiast turbin też? Nie to żebym się czepiał z ciekawości pytam. Oklahoma wprawdzie zatonęła a Texasy?
Ale co do tego że 6w przewagi japońskiej to tak nie do końca to się zgodzę. Było to raczej max 3-4. Ale tyle wystarczyło brytyjskiej 5 eskadrze uciec przed niemcami w bitwie jutlandzkiej. Tyle że uciekając nie wygrywa się bitew.
Wracając raz jeszcze do Yamato. Może to i pomyłka ( jak dla mnie nie do końca ) ale jeszcze raz podkreślam, sam pomysł atakowania USA to była pomyłka. A jak już mieli z nimi walczyć to mimo wszystko lepiej było mieć jeden porządny ( jak na japończyków - w tym czasie z jakością wykonania to nie przodowali w świecie ) okręt niż dwa badziewia za te same pieniądze.
To właśnie USS "Texas" szedł te ok. 20 w. przy pełnej wyporności.
Ale osobiście wątpię, by poszedł on do bitwy w jednej eskadrze z 21-węzłowcami, nie mówiąc o 22-23- węzłowych Big Five i Nowych Meksykach.

Tak jak pisałem, wolę dwa Kongo niż jednego "Yamato" - większy pożytek na szerszą skalę.
Fuck the system! \m/ \m/
radarro
Posty: 546
Rejestracja: 2006-09-11, 12:58

Post autor: radarro »

Czy kompletną to nie wiem, musiał zostać zbudowany, ponieważ tego wymagała sytuacja polityczna w samej IJNAdmiralicji. Pancernik pozostał najważniejszy do maja 1944r, więc trudno wymagać, aby lobby gruboskórnych łatow odpusciło budowę tych gigantów. Yamamoto najpierw założył, a po pół roku był już pewien, że można wygrać wojnę bez udziału OLiniowych. Te pierwsze miesiące najprawdopodobniej spowodowały wstrzymanie budowy Shinano, katastrofa pod Midway umozliwiła podjęcie decyzji o przebudowie na lotniskowiec.
Z tej perspektywy po VI 1942r, budowa Montan i Alasek :lol: były kompletną pomyłką.

Z perspektywy IIWS wszystkie drednoty były pomyłką.
Z perspektywy IIWS .....

Yamato został zbudowany do obrony, nie do ataku.

Pozostaje kwestia, kto był agresorem. USN przez 40 lat planowała atak na pomarańczowych. IJN przez 20 lat kombinowała jak obronić się przed niebieskimi. Różnica polega na tym, że IJN miała bronić wysp macierzystych,
ostatecznie własną, wymuszoną polityką USA agresję 1941r. kierując na cele strategiczne, na południowym Pacyfiku. To był cel Cesarstwa Japońskiego w 6miesięcznej KAMPANII. Stanom Zjednoczonym marzyła się rola poszkodowanego, a celem WOJNY likwidacja przeciwnika oraz przejęcie ostatniej kolonii-Chin.
Na początku było słowo!
Koncentracja słów - Informacja
Koncentracja informacji - Energia
Koncentracja energii - Materia
Informacja + Energia + Materia = Życie
Slowo to życie!

Używaj Słów ostrożnie, gdyż mogą zabić!
Awatar użytkownika
Sławomir Lipiecki
Posty: 381
Rejestracja: 2008-07-10, 20:13
Lokalizacja: Kamieniec Ząbkowicki
Kontakt:

Post autor: Sławomir Lipiecki »

Maciej3 pisze:Co do przebiegu samej bitwy koło wyspy samar nie będę się spierał - opis czytałem naprawdę dawno temu. Teoretycznie faktycznie powinien posłać to na dno. Ale można powiedzieć że starcie to było koronnym przykładem że od przybytku czasem głowa boli. Japończycy poszli do walki w rozsypce, nie zadbali o uporządkowanie szyku i przeszkadzali sobie nawzajem. Ma to znaczenie jak choćby w przypadku pomyłek wyprysków pocisków. ( o ile można pomylić wyprysk 460 z wypryskiem 356, ale ja tam żadnego z nich nie widziałem na żywo więc nie ocenię ).
A co by się działo z jednym Yamato jak by do niego strzelało 5 amerykańców? Ano pewnie by sobie zatonął. I Herkules d.. kiedy ludu kupa. Choć przy takiej ilości strzelających to może nie tak szybko - po prostu przeszkadzali by sobie.
Z tego co wiem, nawet w Japonii każdy pancernik miał przyporządkowaną barwę dla swoich pocisków. Wybuchy rozbarwiają się na ten kolor - nie ma więc mowy o pomyłce jak dla mnie.
Amerykanie strzelaliby radarowo, patrząc na ekrany, koordynując własne salwy za pomocą kodowanego systemu łączności TBS (Talk Between Ships) z daleka. To byłaby rzeź niewiniątek...
Fuck the system! \m/ \m/
radarro
Posty: 546
Rejestracja: 2006-09-11, 12:58

Post autor: radarro »

Sławomir Lipiecki pisze: To właśnie USS "Texas" szedł te ok. 20 w. przy pełnej wyporności.
Ale osobiście wątpię, by poszedł on do bitwy w jednej eskadrze z 21-węzłowcami, nie mówiąc o 22-23- węzłowych Big Five i Nowych Meksykach.

Tak jak pisałem, wolę dwa Kongo niż jednego "Yamato" - większy pożytek na szerszą skalę.
18w, Vmax Battleline podczas manewrów 1941r, jeszcze za czasów Richardsona. 4 najstarsze/najwolniejsze to typy Oklahoma/Arizona.

[War Plan Orange - Millera].
Kongo, Yamato, Iowa, .... torpedy załatwią każdego.
Ostatnio zmieniony 2008-12-09, 21:40 przez radarro, łącznie zmieniany 1 raz.
Na początku było słowo!
Koncentracja słów - Informacja
Koncentracja informacji - Energia
Koncentracja energii - Materia
Informacja + Energia + Materia = Życie
Slowo to życie!

Używaj Słów ostrożnie, gdyż mogą zabić!
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4748
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

To właśnie USS "Texas" szedł te ok. 20 w. przy pełnej wyporności.
Na to warto dodać przez ile czasu. Maszyny parowe z definicji ( nie tylko amerykańskie ) miały wredną tendencję do rozmontowywania się podczas długich marszy z pełną mocą.
A te 22-23 w BIg Five to chyba przy prawie zerowym stanie paliwa i przed dozbrojeniem w działka przeciwlotnicze.
Nie to żebym przeceniał znaczenie 1-2 w różnicy w prędkości - jeśli obydwie strony chcą walczyć to nie ma to znaczenia, tylko chciałbym dojść do wspólnego stanowiska.

I jak zwykle zaczyna nie mieć to nic wspólnego z tematem na początku. Echhh
ODPOWIEDZ