Bałtyk morzem pokoju?

Omówienia i recenzje nowych książek, artykułów, publikacji

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 4953
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Bałtyk morzem pokoju?

Post autor: Marmik »

Dzięki uprzejmości jednego z użytkowników miałem możliwość zapoznania się z artykułami R. Krzyżelewskiego opublikowanymi w miesięczniku Armia.

Nie będzie to recenzja (nawet mini recenzja), a jedynie spisane odczucia i komentarze wybranych fragmentów tekstu.

Pierwsze co mnie uderzyło to stwierdzenie, że istnieje pilna potrzeba (w kontekście dywersyfikacji dostaw surowców energetycznych) skierowania jednostek transportowych zarządzanych przez rodzimych armatorów na szlaki morskie żywotne dla interesów naszego państwa oraz zapewnienia im ochrony przez okręty. Doprawdy nie wiem czego dotyczy ów zapis. Jakie to szlaki wymagają obecności niedobitków floty polskich armatorów? Sam wielokroć podnosiłem kwestię konieczności posiadania floty do realizacji zadań o szerszym horyzoncie, niż bałtycki, ale nie widzę żadnej „pilnej potrzeby” do wysyłania czegoś, gdzieś, nie wiadomo do końca po co.

Idąc dalej, jakie to rejony są strategicznie ważne dla RP i dlaczego? Tu pojawia się ponadto stwierdzenie „strategicznie ważne z punktu wiedzenia bezpieczeństwa żeglugi i nie tylko”. Bezpieczeństwo żeglugi to cel do realizacji, a nie powód do działania (zwłaszcza „strategicznego ważnego”). Autor wspomina też o współdziałaniu to z UE to z ONZ to z NATO, dodając, że intensywność naszego działania powinna wynikać z potrzeb generowanych przez instytucje międzynarodowe (skąd pewność, że będą one „zachęcać do działania” akurat na szlakach morskich żywotnych dla interesów naszego państwa). Tak naprawdę to zastanawiam się o co dokładnie chodzi.
Na tym jednym zagadnieniu Autor kończy kwestie funkcji zewnętrznej (sic!), choć nieco później wspomina też inne zagadnienia, ale wątpię by zostało to zauważone przez czytelników.

Dużo lepiej kwestia utrzymywania skromnych sił ekspedycyjnych była już podnoszona przez K. Kubiaka w Raporcie WTO. Jasno i otwarcie napisał on, że póki nie istnieje narodowy system korzystania z dobrodziejstw transportu morskiego w kontekście surowców energetycznych (a sama kwestia gazoportu, złóż Skarv, Idun, czy Snadd to tylko niewielki wstęp do takiego systemu*), póty flota ekspedycyjna ma za zadanie BUDOWANIE pozytywnego wizerunku państwa polskiego i demonstrowanie zdolności i woli do działania. W dużym uproszczeniu mamy zatem dyplomację morską (credo dla floty w czasie pokoju) i to co Julian Ginsbert napisał przed 80 laty: Słaby sprzymierzeniec, którego tylko bronić trzeba, a który nic z siebie dać nie potrafi, jest zawsze uciążliwy. Broni się go niechętnie, a w zamian za pomoc żąda się pewnych, nieraz dotkliwych świadczeń, jeśli w ogóle występuje się w jego obronie.

* Istotny impuls do rozwinięcia zadań dla floty, ale przecież nikt nie zbuduje 3 fregat li tylko dla ochrony złóż o wartości… 1-2 fregat.

Funkcja wewnętrzna wg Autora obejmuje w kolejności: współdziałanie z administracją morską, SAR, OPM, likwidację skażeń badziewiem zalegającym na dnie Bałtyku, działania saperskie w strefie brzegowej, likwidacją skutków klęsk żywicowych. Nadmieniam, że Autor omawia zadania na czas pokoju.
Patrząc krytycznym okiem (tak zawsze łatwiej) jedynie OPM i skażenia chemiczne na akwenach morskich mogą wymagać obecności floty wojennej. Pozostałe zadania można zrealizować… bez MW!!!
W dalszej części Autor odnosi się do kwestii wypowiadania się o potrzebie lub braku potrzeby posiadania fregat. Dla ludzi morza nie ma tam nic odkrywczego, ale… pojawia się informacja o opinii jednego z generałów. W uproszczeniu i między wierszami, Autor zawarł informację o tym jak ciężko przekonać zielonego, że okręt, choć statusem odpowiada kompanii, czy batalionowi, niej jest kompanią, ani batalionem.

Autor uchyla się od szczegółowej odpowiedzi – jaka marynarka? argumentując (zresztą całkiem słusznie) koniecznością określenia wymagań politycznych posiadania floty. Problem w tym, że Autor miał owych polityków przed nosem i to on podawał/powinien podawać im na tacy rozwiązania.

Co literalnie, acz w uproszczeniu, wynika z dotychczasowych zapisów artykułu? Skład floty to wielozadaniowe okręty średniej wielkości do działań poza Bałtykiem i na nim**, lotnictwo SAR, kompanie chemiczne, bataliony saperów i niszczyciele min.


** Autor wspomina też o okrętach podwodnych, choć posiadanie takich jednostek dla zapewnienia kontroli żeglugi w warunkach pokoju jest niecelowe i nieekonomiczne. Zapis jest pokłosiem tego, że wysyłamy okręty podwodne na takie misje, osiągają jakieś pozytywne wyniki, więc muszą być potrzebne. W rzeczywistości nie są.

To tyle o części pierwszej poświęconej czasowi P.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Jarek C.
Posty: 868
Rejestracja: 2004-01-04, 14:13
Lokalizacja: Rumia

Post autor: Jarek C. »

Niech p. adm. Krzyżelewski najpierw napisał co zrobił z MW gdy byl jej dowódcą. Jakie wtedy reprezentował poglądy. Dzisiaj będąc emerytem wojskowym łatwo mu przychodzi pisanie.
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 4953
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Post autor: Marmik »

Jarku, to jest temat na bardzo ciekawą dyskusję. Piszę to z pełną świadomością, bo ostatnio analizowałem sobie działania za ostatnich trzech dowódców MW z niecodziennej dla mnie perspektywy. Gdyby nie fakt, że często poruszałem się w sferze spekulacji to machnąłbym na ten temat obszerny artykulik :wink: .
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Shinano
Posty: 657
Rejestracja: 2004-03-07, 22:25

Post autor: Shinano »

Póki nie mamy gazoportu, to ta flota może stać i rdzewieć. Jak będziemy mieli, to lepiej żeby każdy gazowiec dochodził do portu nad Bałtykiem i do Kataru. :wink:
Duże koty zjadam na przystawkę.
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 4953
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Post autor: Marmik »

Budowa floty to więcej niż dekada. Za przykład zawsze podaję fregatę "Sachsen" - 11 lat od złożenia zamówienia do osiągnięcia pełnej gotowości. A to dopiero pojedynczy okręt i to we flocie państwa, którego nikt nie kwalifikuje do państw trzeciego świata.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 4953
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Post autor: Marmik »

Pora na drugą część poświęconą kryzysowi i wojnie.
Na wstępie Autor wyraża zaniepokojenie nabyciem NSM (a nie RBS-15) dla NDR. Wymienia wady takiego rozwiązania w postaci braku wymienności, niezunifikowanego szkolenia. Wśród wad wymienia też logistykę. W sumie, w przypadku dzisiejszych pokpr jest to cecha drugorzędna, a wiele sił morskich posiada kilka typów pokpr (np. Niemcy – 3). Kolejną wymienioną wadą jest brak „optymalizacji mobilności jednostek”. Właściwie nie do końca wiem co Autor miał tu na myśli.
Dalej pojawia się zarzut o tym, że wybór NSM w relacji koszt efekt nie służy celowi (unifikacja, a pośrednio ?efekt?). Nie wiem jak to rozumieć, ale system norweski był ponad połowę tańszy, a jego możliwości nie są połowę mniejsze niż szwedzkiego. Co więcej, może się okazać, że to właśnie na NSM należy postawić w przyszłości. Nie jest zasadne brnięcie w wydatki na jeden system jeżeli przekraczają akceptowalne różnice cenowe. A ponadto dwa systemy rakietowe o tak różnych systemach naprowadzania to zawsze utrudnienie dla przeciwnika. Żeby nie było, sam jestem zwolennikiem wymienności, ale w artykule zabrakło przejrzystego uzasadnienia. Autor wymienił „przeciw”, a całkowicie pominął „za”.

W artykule wspomniana jest także rola lotnictwa w systemie SAR, ale… czy musi być to lotnictwo morskie i czy w ogóle wojskowe? Takie pytania zada podatnik zainteresowany tym w jaki sposób wydaje się jego pieniądze. Patrząc jak to wygląda na lotniskach w Kilonii, Ronneby i Roskilde można dojść do wniosku, że nie ma jednego, jedynie słusznego rozwiązania.
Jak już jesteśmy przy lotnictwie to też warto popatrzeć, że u naszych sąsiadów kwestie rozpoznania też wyglądają różnie. Jedynie zwalczanie okrętów podwodnych jest na tyle specyficznym, specjalistycznym zadaniem, że raczej wymaga dzierżenia sterów przez MW. Wynika to głównie z konieczności bardzo ścisłego współdziałania w ramach mieszanych lotniczo-okrętowych grup ZOP.

Przejdę do rozdziału „Groźny Bałtyk”, w którym Autor wymienia zagrożenia płynące od strony morza. I tu mam najpoważniejsze zastrzeżenia. Może nie tyle do treści co do formy jej przekazania. W rozdziale, którego tytuł wyraźnie wskazuje na akwen pojawiają się zagrożenia ogólne takie jak: terroryzm, piractwo, blokady dostaw surowców, zagrożenie minowe, skażenie ekologiczne na duża skalę. Przypominam, że część poświęcona jest kryzysowi i wojnie. Jedynie dwa spośród powyższych zagrożeń dotyczą wojny i są o tyle poprawne, o ile w czasie W ktokolwiek będzie utrzymywał komunikacje z dostawami do portów własnych! Jeżeli korzystniej jest realizować to w inny sposób (np. przez „bezpieczniejsze” porty sojuszników) to działania takie tracą znacznie zarówno strategiczne (o ile w ogóle je mogłyby mieć) jak i nawet operacyjne. To naprawdę skomplikowany problem i uproszczenie go do przedstawionej formy jest mało czytelne.

Co do kryzysów to na pierwszym miejscu pojawiają się pojęcia medialne: terroryzm i piractwo. Chciałbym przedstawić pewien wykres obrazujący różnice w ocenie stopnia zagrożenia dla poszczególnych rodzajów działań, modnie nazywanych asymetrycznymi.

Pochodzi on z ksiązki K. Rokicińskiego „ Zagrożenia asymetryczne w regionie bałtyckim”.
Obrazek
Białe słupki pokazują procentowy rozkład zagrożeń podawany przez osoby znające tematykę jedynie z doniesień medialnych, a szare słupki przez osoby, które mają za sobą cykl wykładów i ćwiczeń obejmujących analizę zagadania.
Jak łatwo zauważyć, dopiero po przemyśleniu ludzie dochodzą do wniosku, że to czym karmią ich masmedia to bzdury, a zagrożenia asymetryczne w regionie bałtyckim sprowadzają się głównie do zorganizowanej przestępczości (i to właściwie o cechach rozboju) oraz migracji i przemytu, a nie do „modnych”: piractwa i terroryzmu.

Jak łatwo zauważyć, reagowanie na zorganizowaną przestępczość, nielegalną migrację, przemyt, czy skażenie ekologiczne na duża skalę nie wymaga systemu opartego o czynnik militarny. Możliwe, że na drodze analiz dojdzie się do wniosku, że ów czynnik jest korzystniejszy i efektywniejszy w działaniu niż czynnik cywilny w służbie państwowej, ale w większości przypadków jest wprost na odwrót.

Autor wyraża opinię jakoby Bałtyk był szczególnie podatny na zagrożenia asymetryczne. Niestety w świetle oceny tego co obejmują sobą owe zagrożenia można napisać, że Bałtyk jest szczególnie podatny, ale jedynie na wybrany, bardzo wąski wycinek zagrożeń asymetrycznych. I wynika to głównie z faktu, że jest to morze półzamknięte.

Nie do końca rozumiem jakie znacznie dla kwestii obronności ma odniesienie do walorów turystycznych, plaż wydm i klifów. Może warto było podkreślić, kto nie oszczędza Bałtyku? Nie chce mi się szukać aktualnych danych (może się poprawiło).
Zanieczyszczenia związkami azotu 1995:
Obrazek
Zanieczyszczenia związkami fosforu 1995:
Obrazek

Zanieczyszczenia związkami azotu i fosforu 2004:
Obrazek

Zanieczyszczenia kadmem i ołowiem od dekady utrzymują się na zbliżonym poziomie.

Może najpierw z tym trzeba coś zrobić zanim zacznie się rozważać reagowanie sił na skażenie ekologiczne na duża skalę, bo na dużą skalę to właśnie co roku trujemy Bałtyk. Choć w czymś jesteśmy najlepsi.

Wracając do artykułu, rozdział „Co zatem powinien czynić operator?” nie zawiera żadnych konkretnych informacji poza przykładami innych flot i podkreśleniem roli lotnictwa. Faktycznie w naszym regionie to właśnie lotnictwo odgrywać powinno niezwykle ważną rolę.

Przechodzimy do credo czyli rozdziału „System obrony”. Nie można się przyczepić do stwierdzenia, że znajomość obrazu sytuacji morskiej jest podstawą planowania jakiegokolwiek działania sił własnych. Również stwierdzenie, że kształt i położenie polskiego wybrzeża nie napawa optymizmem jest zgodne z prawdą.
Autor pisze ogólnikowo o obronie rejonów bazowania oraz infrastruktury MW. To jeden z podstawowych problem jaki należy rozważyć przy analizach zarówno składu jak i zadań floty. Od tego trzeba zacząć, bo zależnie od rodzaju konfliktu stajemy w niekorzystnej sytuacji na przeciwległych krańcach wybrzeża (a czasem wprost w dramatycznej sytuacji). Żeby był ciekawiej to w niektórych przypadkach nadal tkwimy w… Układzie Warszawskim.

Idąc dalej, jedno stwierdzenie uznać należy za dość istotne, a mianowicie wspomnienie możliwości dużych okrętów zakresie strefowej OPL. Możliwości takich nie mają małe okręty, a i część dużych ma te możliwości ograniczone. Z naszego punktu widzenia istotne jest to, że dla Gawrona nie zakłada się obecnie możliwości wykraczających poza lokalną obronę przeciwlotniczą, a Gromy nie mają nawet takiej (jedynie samoobrona i to w dość ograniczonej formie). Jaki z tego morał? Najgroźniejszym przeciwnikiem okrętu jest samolot, ale… w pewien sposób, naszymi działaniami „lekceważymy” ten fakt. Jedynie dwie stare fregaty ze starymi SM-1 coś sobą reprezentują. Prócz tego jest bieda i na morzu i na lądzie.

Autor (tu IMO słusznie) podkreśla, że większe okręty nawodne można wykorzystać do większej liczby zadań. Zarówno w czasie W jak i (a zwłaszcza w czasie P). W dalszej części podnosi zalety okrętów podwodnych. I tu pełna zgoda, ale… tylko w czasie W, bo na czas P jedynym rozsądnym zadaniem OOP jest realizowanie roli kieszonkowej fleet-in-being.
Kolejnym wspomnianym typem są małe jednostki rakietowe (pokłosie wstępnych koncepcji zawartych w kierunkach transformacji SZ) i okręty obrony przeciwminowej (IMO bezdyskusyjnie niezbędne na czas P i kryzysu, a w czasie W zależnie od wariantu). Autor nie jest entuzjastą NDR, ale nie wyklucza sensu jego posiadania o ile będzie kompatybilny z systemem rakietowym okrętów. Ja widzę to inaczej. Też nie jestem entuzjastą NDR, ale nie wykluczam sensu jego posiadania, o ile będzie to wynikać z analizy zagrożenia ze strony potencjalnych przeciwników. Typ rakiety nie ma tu decydującego znaczenia.

W dalszej części mamy ponownie podkreślenie znaczenia logistyki. W pełni się z tym zgadzam i właśnie dlatego nie wiem czemu tyle mówi się o wszystkich innych sprawach, a milczy o reorganizacji (fizycznej, a nie na papierze) systemu logistycznego MW. Na chwilę obecną miękkie podbrzusze MW jest wystawione na kopniaka ze strony wschodniej.

Podobało mi się jedno, mało zrozumiałe dla większości czytelników, ale dla mnie fantastycznie jasne zdanie o lekarzach wojskowych :) .

Żeby nie przedłużać, bo bolą mnie już palce… to co proponuje Autor to „flota do wszystkiego”, aczkolwiek bardziej rozbudowana od moich wyobrażeń. Może to rezultat tego, że nie wiem jaki wskaźnik kryje się pod pojęciem „kilka grup taktycznych okrętów przeciwminowych”, ale logika mówi, że nie mniej niż 6 okrętów. Ja zaś uważam, że nie więcej niż 6 okrętów.

Podsumowując, nie wydam kategorycznej oceny owych dwóch krótkich tekstów. Są tam i rzeczy klarowne i te mniej czytelne (dodatkowo ubrane w "wojskowy ciąg słów"). Możliwe, że podział logiczny na czas P, K i W utrudnił pisanie artykułów, ale w końcu Autor sam zdecydował się na rozdzielenie zazębiających się ze sobą zagadnień (a czasami wręcz przeciwnie - kontrastujących). Napisze jedno, gdybym był laikiem w tematyce morskiej to po lekturze nie czułbym się przekonany, a miałbym mnóstwo trudnych pytań.


EDIT: ort.
Ostatnio zmieniony 2010-05-07, 12:40 przez Marmik, łącznie zmieniany 1 raz.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 4953
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Post autor: Marmik »

Zostałem poproszony o rozwinięcie pewnego fragmentu z powyższego postu. Podejrzliwość wzbudził wykres z książki K. Rokicińskiego, a właściwie biały słupek przy piractwie (czy może raczej jego brak). Spostrzegawczy czytelnik od razu zauważy, że coś jest nie tak. Skoro w mediach tyle się trąbi o piractwie, to choć akweny wokół Rogu Afryki są absolutnie niezwiązane z Bałtykiem, słupek być powinien i to wcale nie mały. Wyjaśnienie jest proste. Książka została wydana w 2006 roku, a wykres obrazuje dane z 2005 lub 2004 roku, kiedy to o piractwie mówiło się mało. No może prócz "Piratów z Karaibów" :wink: . Gdyby wykres był robiony w tym roku to 80-90% odpowiedzi rozłożyłoby się pomiędzy terroryzm i piractwo (tak jak to wymienił na pierwszym miejscu R. Krzyżelewski), czyli to czego właściwie na Bałtyku nie ma.

Istnieją szacunkowe zestawienia określające stopień zagrożenia (w kontekście wszelakiej asymetrii) dla poszczególnych akwenów i "nasze" morze jest tam w czołówce... tych bezpiecznych. Nie oznacza to, że zagrożenie nie może wystąpić, ale mówimy tu o prawdopodobieństwie jego wystąpienia.

PS
W wykresie jest też błąd opisu osi procentów. Powinno być 25 a nie 5.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
domek
Posty: 1657
Rejestracja: 2004-01-09, 04:44

Post autor: domek »

A ja i tak bede obstawal przy swoim rozwinieciu koncepcji Op bazujacego na koncepcji XIIC :P :P :P

Okret nawodny na baltyku to byl tylko dobry cel a teraz to stu procentowy trup :lol: :lol: :lol:


pozdrawiam :)
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 4953
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Post autor: Marmik »

Zatem, Domku naprzód. Przedstaw swoją koncepcję (dobrze byłoby żeby faktycznie była to koncepcja) w stosownym dziale forum. W sposób czytelny i (na tyle ile możliwe) pełny uargumentuj propozycje.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Jarek C.
Posty: 868
Rejestracja: 2004-01-04, 14:13
Lokalizacja: Rumia

Post autor: Jarek C. »

Marmik pisze:Jarku, to jest temat na bardzo ciekawą dyskusję. Piszę to z pełną świadomością, bo ostatnio analizowałem sobie działania za ostatnich trzech dowódców MW z niecodziennej dla mnie perspektywy. Gdyby nie fakt, że często poruszałem się w sferze spekulacji to machnąłbym na ten temat obszerny artykulik :wink: .
Proszę napisz choć trochę na temat tej analizy.

Wydaje mi sie że p. adm. R. K. nie zapisał chlubnej karty jako dowódca MW i bardzo dziwi mnie teraz jego chęć do publicystyki w tym temacie.
ODPOWIEDZ