Historia superpancerników typu Yamato
Halsey,
Nie znam książki pozbawionej błędów. Niektóre popełnia się przez nonszalancję, inne przez niewiedzę itd, itp. Przywołałeś publikację M. Skwiota, a jakby na złość kilka tematów niżej jest jej recenzja: http://fow.aplus.pl/forum/viewtopic.php?t=4621. Czy to też jajecznica z muchomorami?
Można "licytować się" z kalibrem błędów, ale prawda jest taka, że mimo wystarczy odrobina wyrozumiałości.
Nie przypominam sobie bym napisał tekst nie zawierający jakiś uchybień (mniejszych lub większych)*. Nawet jeżeli korzystam z uprzejmej pomocy kilku "recenzentów". Traktuję to jako coś (niestety) normalnego i doświadczenie, na którym się nadal uczę.
Dlatego potępiam tylko te prace które są szkodliwe ze względu na pisanie pod "negatywnie zabarwioną tezę" bazującą na "taniej sensacji".
Zabieram tu głos tylko dlatego, że recenzję napisał internetowy adwersarz autora, a to oznacza wyostrzony stosunek krytyczny. Nie twierdzę, że to źle, bo błędy są błędami. Może zabrakło mi wykazania błędów dotyczących samych superpancerników, a to one są tematem opracowania.
Niewątpliwie szanuje Twoje zdanie, ale Ty szanuj moje. Brzmi ono (wbrew temu co sugerujesz): nie ma alternatywnego polskiego tekstu, po który można byłoby sięgnąć by pokryć ten zakres co w przywoływanej publikacji.
Pozdrawiam,
Marmik
*) Przykładem jest tekst z marcowego misia gdzie MSPiR rozwinąłem jako Morska Służba Poszukiwania i Ratowania co jest błędem merytorycznym. Czy to oznacza, że nie wiem jak powinno być poprawnie? Wiem, ale w świat poszło z błędem (niedbałość, czytanie "pamięciowe").
Nie znam książki pozbawionej błędów. Niektóre popełnia się przez nonszalancję, inne przez niewiedzę itd, itp. Przywołałeś publikację M. Skwiota, a jakby na złość kilka tematów niżej jest jej recenzja: http://fow.aplus.pl/forum/viewtopic.php?t=4621. Czy to też jajecznica z muchomorami?
Można "licytować się" z kalibrem błędów, ale prawda jest taka, że mimo wystarczy odrobina wyrozumiałości.
Nie przypominam sobie bym napisał tekst nie zawierający jakiś uchybień (mniejszych lub większych)*. Nawet jeżeli korzystam z uprzejmej pomocy kilku "recenzentów". Traktuję to jako coś (niestety) normalnego i doświadczenie, na którym się nadal uczę.
Dlatego potępiam tylko te prace które są szkodliwe ze względu na pisanie pod "negatywnie zabarwioną tezę" bazującą na "taniej sensacji".
Zabieram tu głos tylko dlatego, że recenzję napisał internetowy adwersarz autora, a to oznacza wyostrzony stosunek krytyczny. Nie twierdzę, że to źle, bo błędy są błędami. Może zabrakło mi wykazania błędów dotyczących samych superpancerników, a to one są tematem opracowania.
Niewątpliwie szanuje Twoje zdanie, ale Ty szanuj moje. Brzmi ono (wbrew temu co sugerujesz): nie ma alternatywnego polskiego tekstu, po który można byłoby sięgnąć by pokryć ten zakres co w przywoływanej publikacji.
Pozdrawiam,
Marmik
*) Przykładem jest tekst z marcowego misia gdzie MSPiR rozwinąłem jako Morska Służba Poszukiwania i Ratowania co jest błędem merytorycznym. Czy to oznacza, że nie wiem jak powinno być poprawnie? Wiem, ale w świat poszło z błędem (niedbałość, czytanie "pamięciowe").
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Sorry Macieju - nie będę tłumaczył, jak było, bo podejrzewam, że i tak nikt nie uwierzy. W każdym bądź razie nie zwykłem uznawać za śmiertelnego wroga każdego, kto jest odmiennego zdania niż Halsey. Coś chyba o tym wiesz - przypomnij sobie chociażby naszą dyskusję o Długich Lancach na DWS. A np. MiKo to nawet kiedyś mnie jakoś przekonał, że Gloucestera niekoniecznie zatopiły Ju 87. Krótko mówiąc - może jednak nie jestem psychiczny. Bo w przeciwnym wypadku recenzja byłaby napisana ostrzej i bez śladu jakiejkolwiek wyrozumiałości dla autora.Maciej3 pisze:Jestem przekonany, ze Halsey wiedzial ze chodzi o dzielo Fereby I poczatkowo odebralem to jako atak z flanki na przeciwnika, ale coz przeciwnik sie podlozyl.
Zauważ proszę różnicę, która jest zbyt wielka, by nie brać jej pod uwagę. By wytknąć błędy Mirosława Skwiota, niezbędny okazał się sam Tadeusz Klimczyk. W przypadku książki, o której dyskutujemy, wystarczyła wiedza Halseya. W tym wypadku wyłącznie na podstawie literatury dostępnej po polsku i liczącej sobie już ładnych parę lat. Nie licytuję się, tylko stwierdzam fakt: to książki z zupełnie innej ligi.Marmik pisze: Przywołałeś publikację M. Skwiota, a jakby na złość kilka tematów niżej jest jej recenzja: http://fow.aplus.pl/forum/viewtopic.php?t=4621. Czy to też jajecznica z muchomorami?
Można "licytować się" z kalibrem błędów, ale prawda jest taka, że mimo wystarczy odrobina wyrozumiałości.
Bo też pisałem o tym, na czym się znam. Konstrukcja okrętów interesuje mnie w niepomiernie mniejszym stopniu, niż historia wojen morskich. Jak łatwo zauważyć, staram się nie zabierać głosu w dyskusjach dotyczących zagadnień z tej pierwszej dziedziny, chyba że akurat mam na coś bardzo mocne papiery.Marmik pisze: Może zabrakło mi wykazania błędów dotyczących samych superpancerników
Spróbujmy więc różnić się pięknie.Marmik pisze: Niewątpliwie szanuje Twoje zdanie, ale Ty szanuj moje.
OK, nie ma. A teraz przyznaj, że nad tym to akurat powinniśmy ubolewać (tzn. że ten jedyny jest takiej jakości). Czym to grozi - dobrze ujął Maciej dwa posty wyżej.Marmik pisze: nie ma alternatywnego polskiego tekstu, po który można byłoby sięgnąć by pokryć ten zakres co w przywoływanej publikacji.
Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony 2010-09-17, 08:48 przez Halsey, łącznie zmieniany 1 raz.
No to skoro już wszystko sobie poklarowaliśmy to zakończę luźną dygresją odnośnie tego co udało nam se ustalić:
No właśnie. Jest sporo tekstów (w tym niektóre bardzo ciekawe) publikowanych w periodykach, są świetne rysunki J.Skulskiego, są nawet grafiki 3D, ale biedne Jamaciaki nie doczekały się porządnej (a w moich marzeniach też "bezstronnej" i pozbawionej gdybania) monografii. Jest to o tyle dziwne, że nasz rynek wydawniczy hołubi floty państw Osi.A teraz przyznaj, że nad tym to akurat powinniśmy ubolewać
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Tak wspaniale je hołubi, że w "podziemiu" piszemy z Shigure monografię japońskich okrętów (bo nikt dotychczas tego tematu w monografii nie opisał), co więcej o Bismarcku już było tyle opracowań, o Nagato, a o typie Yamato ani jednego- gdzie tu hołubienie?Marmik pisze:No to skoro już wszystko sobie poklarowaliśmy to zakończę luźną dygresją odnośnie tego co udało nam se ustalić:No właśnie. Jest sporo tekstów (w tym niektóre bardzo ciekawe) publikowanych w periodykach, są świetne rysunki J.Skulskiego, są nawet grafiki 3D, ale biedne Jamaciaki nie doczekały się porządnej (a w moich marzeniach też "bezstronnej" i pozbawionej gdybania) monografii. Jest to o tyle dziwne, że nasz rynek wydawniczy hołubi floty państw Osi.A teraz przyznaj, że nad tym to akurat powinniśmy ubolewać
Duże koty zjadam na przystawkę.
OK, OK to nie KGB, jako słoń nie musisz padać na kolana, składać przednich nóg i ludzkim głosem wołać „przysięgam że JESTEM WIELBŁĄDEM”.Sorry Macieju - nie będę tłumaczył, jak było, bo podejrzewam, że i tak nikt nie uwierzy.
A z tym to pewnie będzie problem. Jednostki relatywnie nieźle znane. Jeśli chodzi o rysunki to po Skulskim wiele nie wymyślisz. Można zrobić piękny model 3d, ale tylu ilu jest zwolenników takich modeli to i przeciwników.ale biedne Jamaciaki nie doczekały się porządnej (a w moich marzeniach też "bezstronnej" i pozbawionej gdybania) monografii
Odnośnie konstrukcji pewnie można by coś tam popisać, ale ta też jest już dość rozpowszechniona.
A jeśli chodzi o przebieg służby to co wymyślisz?
Zbudowali, postawili żeby sobie stał i czekał nie wiadomo na co ( to znaczy wiadomo – na decydującą bitwę ), poszedł na bitwę i go zatopili. Koniec. Jedna strona jak się powstawia odpowiednie daty.
A jednakpiszemy z Shigure monografię japońskich okrętów
O to miło słyszeć, że coś powstaje.
Można wiedzieć na jakim etapie się znajduje?
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Przypomina mi się stary dowcip o dwóch najmądrzejszych rabinach, jadących w jednym przedziale.Maciej3 pisze:... jednostki relatywnie nieźle znane. Jeśli chodzi o rysunki to po Skulskim wiele nie wymyślisz. Można zrobić piękny model 3d, ale tylu ilu jest zwolenników takich modeli to i przeciwników.
Odnośnie konstrukcji pewnie można by coś tam popisać, ale ta też jest już dość rozpowszechniona.
A jeśli chodzi o przebieg służby to co wymyślisz? ...
Współtowarzysz ich podróży cieszył się spodziewaną dyskusją na najwyższym poziomie intelektualnym, ale obaj rabini przez całą podróż milczeli. Pod koniec podróży zapytał, czemu nie rozmawiali, na co jeden z nich odpowiedział:
A po co? On wie wszystko, ja wiem wszystko ... O czym jeszcze rozmawiać?
A wracając do powstającej książki - będzie jak najbardziej potrzebna. Podobnie jak ewentualna dobra książka o YAMATO.
Tak się składa, że jakby przyjrzeć sie rynkowi książek i opracowań zwanych monografiami okrętów to nie sposób dość do innego zdania niż to, które przedstawiłem. Nie chce mi się bawić w procenty, ale na oko strzelę, że 70-80 procent to opracowania poświęcone państwom flotom Osi. To, że wśród tych oparcowań nie ma pewnej grupy okrętów (np. Yamato, ale też i np. Emdena) nie powoduje, że moje zdanie o specjalnym traktowaniu wspomnianej tematyki jest fałszywe.Shinano pisze:... gdzie tu hołubienie?
No wiesz, teraz to już pojechałeś po bandzie . Nawet okręty o pozornie mało ciekawym życiu mają wiele epizodów wartych szerszego omówienia. Z reguły na przeszkodzie stoi... traktowanie tych epizodów jako mało ciekawe. Stąd pojawia sie tendenja do przedstawiania tych bardziej popularnych, a streszczanie w jednym zdaniu tych na pozór błachych.Maciej3 pisze: Jedna strona jak się powstawia odpowiednie daty.
W kontekscie Yamato to uważam, że jest jeszcze mnóstwo ciekawostek do podania. Dobrym przykładem może być artykuł z misia o spojrzeniu na te okręty oczami amerykańskiego wywiadu.
Jest takie ciekawe powiedzenie (po łacinie, a jakże, żeby wyglądało mądrze ): non nova, sed nove.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
No dobra, może trochę. Ale sama służba tych okrętów to raczej pasjonująca nie była. Nie liczyłem, ale tak na oko to pewnie przez całe swoje życie przepłynęły tyle co zarżnięty Hood w samym 1939 po wybuchu wojny.No wiesz, teraz to już pojechałeś po bandzie .
W każdym razie miło, że ktoś monografię pisze. Pozostaje mieć nadzieję, że nie będzie to trwało 1015 lat.
Nie, nie popędzam, lepiej parę miesięcy później, niż puścić babola.
A że temat ciekawy to prawda i jednak głęboka woda, bo na temat yamaciaka to każdy coś tam wie i pewnie będzie się czepiał, więc ślisko może być jak nie wiem co.
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.