Witam!
Konstrukcyjnie i techologiczne T-54/55 był rozwinęciem T-44, który (prócz nazwy) nie miał nic wspólnego z T-34 (co też - pośrednio - świadczy o ocenie "34" przez rosyjskich konstuktorów). Natomiast pancerz miał ukształtowany na podobieństwo IS2. Sowieci mieli dziwne odchylenia na temat pochylenia płyt pancernych. Uważali, że dzięki temu będzie on trudniejszy do przebicia. Biedacy nie zauważyli jednak, że jeśli pochyli się płyty to powstają problemy z geometrią: w czołgu robi się strasznie mało miejsca. Tak mało, że w T-34 trudno było wytrzymać dłuższą chwilę - pochylony pancerz wieży był 5 cm od głowy tankisty (to w wersjach z 76,2 mm przed 1944 roku) z kolei powiększona wieża T-34/85 byłą osadzona na szerszym pierścieniu, a powiększony otwór w suficie kadłuba sprawiał, że ten "sufit" był bardzo niewytrzymały. Próbowano to nadrabiać nadspawując po bokach metalowe listwy (widać je na zdjęciach), ale mało co to dawało - od samych manewrów wieżą "sufit" kadłuba wypaczał się i giął, w zwiazku z tym dlatego tak wiele pojazdów remontowych w kształcie T-34 bez wieży.
Sowieckie doświadczenia z pochylonym pancerzem okazały się drogą do nikąd, i praktycznie żaden współczesny czołg nie ma pochylonych pancerzy. (Pochylenie pancerzy we współczesnych czołgach osiągnięto trochę innymi środkami.) Między innymi dlatego, że czołg z pochylonym pancerzem jest niski, ale za to bardzo szeroki. T-34 był bardzo dużym, dogodnym celem, Już Sherman stanowił mniejeszą płaszczyznę. A duża wysokość czołgu też ma swoje zalety - duża łatwość obserwacji i celowania, wysoka lini strzału, co o kilka metrów przedłuży strzał bezpośredni, tak istotny w ogniu ppanc.
Sowieckie czołgi rzeczywiście różnią sie od zachodnich. Z jednego prostego powodu. Czołgi zachodnie, to czołgi do walki "Main Battle Tanks", czołgi sowieckie to czołgi do ataku. Niemcy, Anglicy i Amerykanie mieli przyjąć na siebie uderzenie wroga, powstrzymać go, a następnie wykonać kontruderzenie. Tankiści sowieccy mieli nie oglądając się na straty przełamać linie obronne NATO i ...
I w zwiazku z tym (oraz doświadczeniami kurskimi i seelowskimi) czołg musiał byc tani. Mała masa - mały koszt. Słabośc pancerza próbowano zrekompensować niską sylwetką. Armaty sowieckich czołgów mają żywotność coś około 100 strzałów. Niemieckie i brytyjskie mniej wiecej dziesieć razy większą. Ale też i kosztują z 10 razy więcej...
Dlatego też Bogu dziekuję, że już nie należymy do Układu Warszawskiego. Moje dzieci przeżyją! Bo przecież odnosiliśmy zwycięstwa pod dowództwem naszych sowieckich sojuszników. Gdy 1 Brygada Pancerna im. Obrońców Westrplatte wyzwalała Gdańsk, to z 63 czołgów jeno "Rudy" się ostał i brygadę trzeba było rozwiązać - o tym nawet Przymanowski napisał. Przełamanie Wału Pomorskiego też było sukcesem - Niemcy zabili nam więcej żołnierzy niż liczyły siły obrońców! Tak samo zdobycie Budziszyna przez 2 A "L"WP było sukcesem 46 000 ludzi - 6 000 strat. NA TYDZIEŃ przed końcem!!! Darth Stalin wspominał (przy okazji rzezi na Wzgórzach Seelowskich)
co potrafił zrobić Koniew jak pomyślał dobrze nad Nysą.
Co zrobił - tak mu zależało na zdobyciu Berlina, że jak kto nie chciał iść do przodu to mu w łeb strzelał. No i doszedł do Berlina przed Żukowem. Tyle tylko, że poniósł jaieś 95% strat. Nie wiadomo ile!!! Wiadomo tylko tyle, że cała 3 APanc. Gwardii doszła do Berlina, ale nie była w stanie wziać udziału w walce. Została wymazana. Problem polega na tym, że Sowieci nigdy nie pulikowali danych o stratach. W zwiazku z tym każda dyskusja o sowieckim stylu dowodzenia jest bezsensowna. Jak możemy oceniać czyjekolwiek taklenty dowódcze, jeśli nie wiemy jakimi siłamoi dysponował na początku operacji, i jakie straty poniósł. Tan wódz dobry, który wykona zadanie bojowe przy najmniejszych stratach.
Pozdrawiam,
Ksennofont