Ksenofoncie!
OK, co do nazywania "Grzyba" "Grzybem"
Natomiast jako NW nie sprawdził sie niestety w ogóle.
W warunkach WP 1939 roku jego pomysł na dowodzenie wszystkim mógłby się sprawdzić tylko i wyłącznie w przypadku otrzymywania stałego ciągu aktualnych informacji o wojskach npl-a i wojskach własnych oraz przy posiadaniu bezopiecznej i niezakłóconej łączności z podległymi armiami.
A tu - zobacz: ginie 7 DP, NW obawia się, że szyfry wpadły w ręce wroga, i w łączności zaczyna się improwizacja oparta na kodach typu "wyścigowiec idzie na część głowy bydlęcia" itp. Takimi rozmówkami to się wiele nie przekaże.
Do tego jeszcze 7 września Rydz wyjeżdż z Warszawy do Brześcia, gdzie owszem, było przygotowywane główne stanowisko dowodzenia, ale niestety - w czasie przeprowadzki stracił łączność z podległymi wojskami, a i po przybyciu na miejsce okazało się, ze łączność jest do chrzanu i na nic NW nie ma wpływu...
Jak się planowało bezpośrednie dowodzenie to trzeba było najpierw sprawdzić, czy w ogóle jest możliwość takiego dowodzenia - chociażby sprawdzić, jak działają węzły łączności, jaka jest możliwość dowodzenia w czasie przenosin sztabu NW (dowodzenie w ruchu! Niemcy to dopracowywali przez rok! a Śmigły myślał, że jak on będzie jechał do Brześcia to łączność "się nawiąże"? a miał odpowiedni zestaw samobieżnych zestawów radiowych?)
Bzura - została wymuszona przez Kutrzebę, który o mozliwośc kontruderzenia dobijał się u NW przez 4 dni. Śmigły tylko "przyklepał" jego decyzję, ale sam nawet palcem nie kiwnął. Do tego jeszcze nie ustalił, kto ma dowodzić działaniem takiego związku (dwie armie, czyli w sumie już Front; do tego jeszcze kwestia współdziałania z Armią "Łódź" - czyli związek 3 armijny) - bo sam nie dowodził! A przecież według jego przedwojennej koncepcji to ON miał koordynować działania tych armii!
I co? I lipa. Kutrzeba "po dżentelmeńsku" uzgodnił te sprawy z Bortnowskim, bo formalnie obaj byli równorzędni stanowiskiem.
Do tego jesze łażący sampopas Anders mówiący, że on się nie podporządkuje, bo nie ma rozkazu; a nikt mu rozkazów nie wydał... zapomnieli o nim czy jak?
Przejeżdżasz się po Porwicie - a co niby złego jest w jego pomyśle, żeby na przewidywanej głównej drodze uderzenia agresora zaporę stanowiło 5 DP zamiast jednej (7 DP)?
Zauważ, że Armia Prusy miała się zebrać z jednostek o różnym stopniu gotowości bojowej.
Akurat uważam, ze pomysł wrzucenia do pierwszego rzutu wszystkich jednostek z mobilizacji alarmowej (zostawiając te z powszechnej do odwodu) jest bardziej sensowny niż ten misz-masz i improwizacja.
Dalej - skoro zawiasem odwrotu miał byc Śląsk, to trza było zapewnić oparcie dla "framugi", w której był osadzony - czyli granicy ze Słowacją (Armia Karpaty). Trudno się spodziewać, żeby dwie słabe brygady górskie długo sie utrzymały przeciwko trzem pełnoskalowym dywizjom górskim, z nieporównanie silniejszym wsoparciem (zwłaszcza artyleryjskim). Czyli "Zawias" wylatuje razem z framugą... i zaczyna się robić kiszkowato.
Wołyńska pod Mokrą - fajnie, dobrze im poszło, ale jak długo byliby w stanie tak opóźniać? No, jeszcze ze dwa razy i koniec. A potem co? No, może Kresowa... ale zaczyna brakować terenu do takiego opóźniania. A poza tym nie każdy dowódca brygady potrafił tak dowodzić i opóźniać.
Jakoś w ogóle nie widzę ręki NW w działaniach pierwszych 5 dni walk - w sumie decydujących. A potem to już była musztarda po obiedzie.
Kwestia korpusów - a przydałby sie taki chociażby w Armii Pomorze - gdzie 9 i 27 DP + Pomorska BK zostały załatwione właśnie z uwagi na spory "kto kim dowodzi". Tak to byłby jeden rozkaz "odwrót na przedmoście bydgoskie w jednej, silnej grupie, torujemy sobie drogę walką" i naprzód. A tu ani Bortnowski nic nie zrobił ani NW.
Tak samo Mazowsze północne - zero koordynacji między A Modlin, SGO Narew i GO Wyszków. Trzech generałów walczy całkiem osobno i jest bitych częściami. I zero reakcji NW.
To co on, do jasnej.... robił? Woził 4 litery do Brześcia? Po kiego?
W najważniejszym momencie jedzie "w Polskę", bez łączności, i już niczym nie dowodzi, chociaż CAŁA WOJNA MIAŁA OPIERAĆ SIĘ NA JEGO DOWODZENIU WSZYSTKIM.
A nie potrafił dowodzić NICZYM.
Poza tym, jak już planował takie "dowodzenie wszystkim", to czy chociaż raz to przećwiczył? Z symulowaniem warunków walki, zakłóceń łączności, nalotów na linie komunikacyjne? Już wspominałem o grze wojennej z Zającem, która jasno wykazała, że po 3 dniach nalotów na węzły komunikacyjne transport kolejowy wojska padnie. I tak się stało.
"Mania utajniania" - a poczytaj sobie choćby Daleckiego czy Steblika, gdzie w wielu miejscach jest mowa o dowódcach transportów, którzy nie mieli pojęcia o tym, dokąd jadą i co maja tam robic. A jak nie dojechali, to ju z w ogóle nie wiedzieli ani oni, co robić i gdzie są, ani ich sztaby nie miały pojęcia, co się stało z zaginionymi jednostkami.
NW i jego sztab wiedzieli, jakie jest początkowe ugrupowanie Wehrmachtu, ale potem rozpoznanie siadło. Nie wiedziano, co się dzieje z Guderianem, uknęły uwadze ruchy XVI KPanc, zmiana kierunku ataku 3 Armii z Modlina na linię Narwi... i jeszcze sporo innych rzeczy.
Znając ugrupowanie "startowe" wroga, i wiedząc, że główną masę uderzeniową stanowią wojska szybkie (a przecież w WSWoj prowadzono obszerne studia nad skutkami użycia mas pancernych - i wnioski nie były optymistyczne), to można było przewidzieć, że konieczna będzie wielka elastyczność dowodzenia i samodzielność dowódców poszczególnych armii, połączona ze skordynowaniem działań kilku armii. Czy Rydz chociaż raz ćwiczył coś takiego? Może jakby spróbował skoordynować dwa jednoczesne przeciwuderzenia na dwu różnych odcinkach frontu, w sytuacji, gdy jedynie ON zna pełną sytuację u wszystkich dowodzących, to by sie zorientował, że może nie da sam rady wszystkiemu?
Przecież dowodząc w ten sposób to by padł "na twarz" z wyczerpania po góra dwu-trzech dniach. Sam powiedz, Xeno, czy jest realne sprawne dowodzenie np. współdziałaniem Armii: Łódź, Poznań i Prusy w jednym miejscu oraz Modlin, SGO Narew i GO Wyszkow w drugim? I wszystko jednocześnie? Kompletny absurd.
przecież nawet w 1920 roku Piłsudski nie dowodził jednocześnie WSZYSTKIM. Południowy odcinek (walczący z Budionnym) był w zasadzie samodzielny, a NW koordynował działania tylko na centralnym i północnym odcinku frontu. A jak miało być według planu Rydza?
Dlatego uważam, że był z niego NW jak z koziej (...). Sorki, ale nawet biorąc pod uwagę warunki kampanii wrześniowej, niewielu znalazłoby się dowódców, którzy działali gorzej. Francuzi chociaż robili manewry; co prawda oparte na przestarzałej doktrynie i pod tą doktrynę "ustawiane", ale chociaż ćwiczyli. W WP gier sztabowych na takim szczeblu nie było - a powinny były być tym bardziej, że WP coraz bardziej odstawało od Wehrmachtu. Tutaj trzeba było wypracowac naprawdę nieszablonowe pomysły, żeby skutecznie zwalczać wroga.
Ofensywa aliancka 18 września - rozumiem, że było to owe sojusznicze 15 dni od ogłoszenia mobilizacji?
A czy NW łaskawie zapytał się sojuszników, jaka będzie ich gotowość do uderzenia owego 15 dnia? Albo sam to sprawdził?
Tym bardziej, że wcale nie ukrywanym poglądem francuskim na wojnę byłoschowanie się za LM i wyczerpanie Niemiec. W końcu po coś te fortyfikacje robili.
Czy NW prowadził jakieś bliższe uzgodnienia z sojusznikami, w sprawie uzgodnienia terminów i chociaż przybliżonych zasad współpracy, ew. pożądanych działań obu stron? (np. co powinni robić Francuzi, żeby odciążyć WP, i vice versa?) I jaki zakładał moment rozpoczęcia mobilizacji przez sojuszników? Rozumiem, ze według niego miał to byc automat - Niemcy napadaja na nas, FR i WB wypowiadaja wojnę tego samego dnia, ogłaszają mobilizację i po 15 dniach rusza wielka ofensywa w kierunku Renu.
Czyli już 1 września ten plan zaczął się sypać, bo Alianci mieli 3 dni opóźnienia - a to już mocno ważyło na całym planie wojny.
I NW niczego nie zrobił, żeby zmienić swój plan... jeżeli w ogóle miał jakiś.
Więc jeżeli NW może cieszyć się czyimkolwiek szacunkiem, to nie moim - bo niczego nie zrobił.
Już nie mówiąc o tym, że gdyby Niemcy nie wystraszyli sie deklaracji brytyjskiej i uderzyli zgodnie z planem 26 września, to złapaliby nas zupełnie "z ręką w nocniku"...
Jeżeli masz jakieś argumenty w obronie Rydza, to oproszę, bo jak na razie to marnie widzę jego szanse w ewentualnym procesie...