Trudno się nie zgodzić z Maciejem - przyjęto założenia senso stricto bardziej polityczne i wojskowe i założono iż armie ładnie się wycofają i skupią.
NW uparł się mieć wszystko w swoich rękach - przez co mało że zabrakło d-tw korpusów i ich zaplecza to jeszcze w obliczu operowania małymi armiami zabrakło gotowych d-tw GA/Frontów, które mogłyby koordynować działania w pierwszej połowie kampanii.
Uproszczono strukturę do przesady - i skutki tego mieliśmy.
A wracając do podstawowej kwestii - przykład z działami to efekt jednego - z jednej strony musieliśmy mieć dość dużą armię, z drugiej mieliśmy ją za małą jak na układ naszych granic (zarówno do wojny na zachodzi jak i na wschodzie).
Nie możemy zapominać iż okres do 1935-ego roku to okres "porządkowania" WP - ujednolicania sprzętu etc..
Dalszy rozwój (we wcześniejszych założeniach harmonijny) został zakłócony przez konieczność unowocześniania armii - pojawiła się potrzeba produkcji dział ppanc, plot etc etc + ludzie do ich obsługi. Tego wszystkiego w 1926-ym do końca nie można było jednoznacznie przewidzieć.
Wiele osób uważa iż pewne rzeczy można było robić wcześniej - ale już plan Sikorskiego zakładał iż np. większe środki na motoryzację będzie można przeznaczyć w końcowym okresie tego planu - tzn. po 1935-ym. Więc nie tylko piłsudczycy ale i przeciwna frakcja zdawała sobie sprawę z ogromu pracy do wykonania. A przecież nikt nie mógł przewidzieć komplikacji w postaci chociażby Wielkiego Kryzysu.
Mówimy tu o artylerii - więc:
1.
Na pewno produkcja artylerii w Polsce uległa sporym opóźnieniom. Wiadomo iż maczał w tym palce m.in. Schneider próbujący zmusić nas do dodatkowych zakupów.
Do roku 1929 decyzje i przygotowania mają jasny kierunek. Potem nadchodzi kryzys i zaczynają się poślizgi.
Teoretycznie patrząc - Starachowice mogłyby spokojnie prowadzić stałą produkcję na poziomie chociażby 10-ciu haubic wz. 14/19 miesięcznie - czyli 120 rocznie.
W ten sposób od 1929 powinno ich powstać 1200, a nie powstała nawet 1/4 z nich.
2.
To samo dotyczy armat 105 mm - umowę ze Schneiderem podpisano na poczatku 1930-ego, a Starachowice dostały zamówienie dopiero na 1-ną baterię na rok budżetowy 1934/35 Inna sprawa iż zamiast do 03.1935 dostarczono je dopiero do 03.1937 - fakt takiego opóźnienia dostawy 4 dział wyraźnie wskazuje iż w Starachowicach coś działo się bardzo źle.
Kolejne zamówienie na lata 1936/37 i 37/38 obejmowały zaledwie 36 sztuk (poślizgi były nadal).
Podobna sytuacja była z h155 - mało iż zamówienia złożono dopiero na rok 1935/36 (i to nieco lepsze - bo na 25 sztuk) - to do 02.1938 dostarczono zaledwie 12 z nich.
3.
Podobnie było z artylerią pułkową:
a.
Wpierw rozciągnięte w czasie (1924-32) przymiarki do działka piechoty 47 mm. Faktycznie dano czas na rozwój własnej broni (w 1924 termin dostawy działek z Pocisku wyznaczono na 1928, poprawionej wersji na 1930; zresztą firmy zachodnie też miały poślizgi), a ostatecznie zrezygnowano z niej ze znanych powodów.
Czy była to właściwa decyzja - wydaje się iż przyjęto tu źle pojętą oszczędność. W innych armiach pojawiły się podobne działka, a patrząc na efekty użycia choćby 37 mm Puteauxów, które potrafiły jednak conieco "skubnąć" pewna ilość tych działek na pewno by znalazła jakieś zastosowanie, szczególnie gdyby odpuścić sobie wymóg strzelania ogniem stromotorowym na rzecz nieco dłuższej lufy (swoją drogą to dla mnie niezła zagadka jak długą lufę miało działko wz. 25 - tak na oko wychodzi mi że ok. L33). Takie działko z lufą ok. L40 oczywiście ustępowałoby działkom ppanc - ale jeszcze w 1939 pewną wartość by miało.
b.
Jednocześnie pozytywnym akcentem było pojawienie się w 1928 plutonów dział piechoty 75 mm.
c.
Od ok. 1932 BK Starachowic i ITU pracowały nad:
- działkiem piechoty 55mm - wobec niespecjalnych wyników prób w 1934-35 i w obliczu zakupu licencji na Boforsy zrezygnowano z niego;
- działem piechoty 75 mm - więc następcą lub uzupełnieniem dla prawosławnych 75-ek w artylerii pułkowej. Przy zasięgu 6 km i masie 430 kg miało być typową bronią pułkową. Sprawa stanęła w 1936 - zapewne w obliczu decyzji iż taniej będzie jak pp otrzymają 75-ki wz. 97 wycofywane z dal-i.
- pojawiają się też informację iż przymierzano się (wg. Przeglądu Artyleryjskiego z 1931) do krótkolufowego działa piechoty (czy raczej armatohaubicy, bo o kącie podniesienia do 60-70 st.) kalibru 100 mm.
d.
W międzyczasie pojawia się także kwestia ciężkich moździerzy piechoty:
- Avia przedstawiła w 1931 prototyp moździerza 150 mm
- IBMU w 1933 przedstawia propozycję m120 mm.
Całość staje w miejscu w okresie 1935-37 przez czekanie na dostawę m120 wz. 34 Stokes-Brandt. Wobec fiaska z nim - sprawa włąsnych konstrukcji powraca w końcu 1937.
Próby m120 mm wz. 38 trwały do 1939.
e.
Ok. 1936-37 następuje zmiana w podejściu do art. pułkowej:
e1.
Działami pułkowymi mają być "normalne" 75-ki
e2.
W planach są przymiarki do wprowadznia m120 wz. 38. (dalej o tym niżej)
Ksenofont pisze:Mitoko pisze:Ksenofont pisze:Im krótsza kolumna, tym sprawniejsze dowodzenie - toż to oczywiste, Watsonie
Tyle iż nasze kolumny do haubic 155 mm (o 1/3 cięższe) jakoś sobie radziły - więc nie widzę powodu by nie radziły sobie kolumny z amunicją do 122-ek.
Ja wiem, że "jakoś sobie radziły". Ale im krótsza kolumna, tym łatwiejsze dowodzenie.
To najlepsze by były baterie 47-ek
Ksenofont pisze:Mitoko pisze:Skąd wiesz iż uznano go za nieperspektywiczny ?? Może po prostu zadecydowała o tym znaczna liczba dział 75 mm, które miano stopniowo wycofywać z dal-i ?
Wiem z dokumentów.
A możesz konkretniej - bo jn.
Ksenofont pisze:Uznano, że wysoka sylwetka, ciężka amunicja, niemożność poruszania się w terenie i długi czas zajmowania stanowik ogniowych dyskwalifikuje hm120 jako broń mająca działać w pierwszej linii. Musiałby zatem działać z tyłu.
Ruchliwość haubicy była gorsza niż moździerza, ale co z tego, skoro żadne nie mogło poruszać się na przełaj?
Podobnie sylwetka była większa, ale co z tego, skoro strzela się spoza zasłony?
Po co wprowadzać nowy model działa?
Tylko dla jasności - czy m120 mm wz. 38 był tak naprawdę możdzierzem ?
Przy masie 750 kg, zasięgu ognia 5,8 km i strzelaniu amunicją artyleryjską, był de facto bardziej rozwojem koncepcji wspomnianego wcześniej działa piechoty (haubicy) 100 mm.
Zresztą inaczej - założenia KSUS z 1936 mówiły o ciężkim moździerzu piechoty dalekiego zasięgu.
Departament Artylerii w ocenie tej broni skrytykował:
- za dużą donośność minimalną (1,2 km) co uniemożliwia użycie go na pierwszej linii;
- zbyt widoczny dym wylotowy przy ogniu stromotorowym (a nie ZBYT DUŻĄ WYSOKOŚĆ TEJ BRONI JAK TO SIĘ CZĘSTO INTEPRETUJE)
- słabą szybkostrzelność (3 strz./min.) JAK NA DZIAŁO PIECHOTY.
Tym samym Dep. Art. uznał iż nie można uważać m120 mm za DZIAŁO PIECHOTY
bo nie można go użyć na pierwszej linii walki.
Z drugiej strony doceniono zaś:
- dużą odporność i mobliność (prędkość holowania do 30-40 km/h)
- zdolność do szybkiego zajmowania stanowiska i zwijania się z niego
- prostotę konstrukcji, obsługi i szkolenia
- dużą siłę rażenia (17-20 kg pociski)
Tak więc twierdzenia iż m120 mm wz. 38 został definitywnie przekreślony nie można uznać o ile nie znajdzie się jednoznaczny dokument.
Ta broń wymagała po prostu innej taktyki - prowadzenia ognia z pozycji 1,5-2 km za linią piechoty na dystansie do 3,5-4 km w przód.
Z takiej pozycji m120 mm był znacznie skuteczniejszą bronią do bezpośredniego wsparcia piechoty niż h100 mm (cięższy pocisk, większa manewrowość baterii).
Zawiodło tylko planowane użycie m120 mm jako DZIAŁA PIECHOTY - ale jako możdzierz pozostał bronią użyteczną.
A swoją drogą - widać jak na upartego od 1924 WP próbowało się dorobić działa piechoty o cechach haubicy - wpierw 47 mm wz. 25, potem projekt dp100 mm, ostatecznie m120 mm.
W porównaniu z sowieckim moździerzem pułkowym 120 mm wz. 38 - nasz m120 mm wz. 38 był:
gorszy bo:
- miał większą martwą strefę ognia (większy zasięg minimalny)
- teoretycznie cięższy - 282 sowiecki, nasz 750 kg.
- mniej szybkostrzelny - 3 poc./min. wobec 6-ciu w rosyjskim
lepszy bo:
- pomimo masy znacznie bardziej mobilny (rosyjski trzeba było wpierw rozłożyć na ok. 100 kg elementy, załadować na podwozie (masa z podwoziem 555 kg), podczas gdu nasz siedział na podwoziu - więc można go było chociażby przepchać (skoro dawano radę robić to z 1-1,5 tonowymi armatami - więc z nim by sobie łatwiej radzono);
- nieco większa masa pocisków - 17-20 kg wobec 15-17 kg
- możliwość pewnej standaryzacji amunicji
Ksenofont pisze:Działa pułkowe działają w składzie artylerii dywizyjnej w czasie przygotowania ogniowego, czasem też podczas działań obronnych.
A znasz przykłady takiej praktyki - bo ja nie
Ksenofont pisze:W marszu natomiast idą wraz z pierwszą kompanią pierwszego baonu pułku, a pomiędzy pierwszym a drugim baonem idzie wydzielona bateria z dalu przydzielonego pułkowi.
W momencie stworzenia dwubateryjnego dywizjonu artylerii pułkowej Pułk nie musi podczas marszów prosić o przydzielenie dalu.
A nie zapominaj o tym, że miała to być wojna manewrowa.
I to uzasadnia wzmacnianie artylerii pułkowej - tu się w pełni zgadzam
Ksenofont pisze:Byłaby tam, gdzie możnaby było jej użyć - tak jak w 1920 roku Polacy masowo używali artylerii pod Warszawą i nad Niemnem.
A wojnie manewrowej, artyleria ciężka (szczególnie kolumny amuinicyjne!) jedynie utrudniała ruchy.
Czyli efekt był odwrotny niż mówisz - użyto by jej o ile akurat by tam była.
Ksenofont pisze:Tu nie chodzi o aktualność prac, Kozłowski w żywe oczy kłamał, oszukiwał i mataczył. Z reguły mieszając dokumenty i wybierając odpowiednie cytaty, ale też fałszował protokoły GISZ.
Taki lądowy przykład
cynkowszczyzny
Ksenofont pisze:Poza tym wojna 1939 roku była prowadzona skutecznie - gdyby ruskie nie weszły, to po Bzurze i Warszawie Niemcy musieliby jeszcze dojść na wschód Polski, co pewnie zajęłoby im trochę czasu, a nam pozwoliłoby odbudować armię: 18-19 września do Lwowa wjechały pociągi z 12 000kb, 4000rkm, 2000ckm, 7 000 000 000 amunicji 7,92, 100 000 amunicji artyleryjskiej, itd, itp...
Tu fantazjujesz - niby z czego odbudować armię - goniliśmy resztką sił, która i tak by nie była w stanie osłonić tyłów by odbudować związki